Obaj przywódcy nie ogłosili przełomowych umów gospodarczych czy wojskowych. A i tak obaj dostali to, czego chcieli. Putin udowadnia, że nie jest izolowany na świecie. Modi stawia się Amerykanom. Trump chciał odciągnąć Indie od Rosji. Na razie osiągnął coś dokładnie odwrotnego
Premier Indii Narendra Modi mówił o „głębokiej i nierozerwalnej przyjaźni” między Indiami i Rosją.
Putin odwiedził Delhi na dwa dni, 4 i 5 grudnia. Był w indyjskiej stolicy pierwszy raz po inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku. Wcześniej był w Delhi niemal dokładnie cztery lata temu, 6 grudnia 2021 roku. Wówczas jednak było to krótsze spotkanie, teraz Putin spędził w stolicy Indii dwa dni, a indyjski premier osobiście witał rosyjskiego przywódcę na lotnisku w Delhi. Z całą pewnością spotkanie to miało większe znaczenie niż poprzednio.
Cofnijmy się teraz parę kroków. Wojna w Ukrainie jest tutaj kluczową cezurą. Bo znacznie zmieniła stosunki między oba krajami, szczególnie gospodarcze. Po lutym 2022 roku Indie pomogły Rosji w kwestii eksportu ropy.
Przed pandemią, w 2019 roku, Indie właściwie nie sprowadzały ropy z Rosji. Trójka głównych dostawców to była wówczas Irak, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie (razem odpowiadali za połowę importu). W 2024 roku Rosja odpowiadała już za 36 proc. całego indyjskiego importu ropy.
Ta zmiana nie dokonała się naturalnie. Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę Europa nałożyła na Rosję embargo i dziś już prawie nie sprowadza rosyjskiej ropy, produktów ropochodnych i gazu. W 2021 roku Unia Europejska była odbiorcą ponad 40 proc. rosyjskiego eksportu ropy. Dziś ta wartość zbliża się do zera.
Stąd nagły zwrot Rosji w tej kwestii w stronę Indii i Chin.
Nie jest to czysta biznesowa relacja. Dla Rosji eksport surowców energetycznych jest kluczowym źródłem dochodów budżetowych. W latach 2005-2015 eksport ropy i gazu łącznie zapewniał między 40 a 50 proc. całego budżetu. W 2023 roku było to bliżej 30 proc. Ale wciąż ma to kluczowe znaczenie, by Rosja mogła funkcjonować tak jak dotychczas. I dalej prowadzić wojnę.
„Rosja jest wiarygodnym dostawcą ropy, gazu, węgla i wszystkiego, co konieczne jest do rozwoju indyjskiego sektora energetycznego” – mówił do Modiego Putin. I zapewniał: „jesteśmy gotowi, by kontynuować nieprzerwane dostawy energii dla szybko rozwijającej się indyjskiej gospodarki”.
Indie jednak nie tylko wykorzystują rosyjską ropę jako źródło energii dla swojej gospodarki. Jej część jest też reeksportowana do Europy po przetworzeniu jej przez indyjskie rafinerie. UE chce temu zapobiec i od stycznia taki proceder będzie zakazany kolejnymi europejskimi sankcjami. W tym roku jednak eksport produkowanego w Indiach paliwa Diesla wzrósł dwukrotnie w stosunku do 2024 roku.
To pokazuje, jak trudne w dłuższym okresie jest utrzymanie skutecznych sankcji we wciąż silnie zglobalizowanym świecie. A spotkanie z Modim jest dla Putina okazją, by przedyskutować, jak radzić sobie pomimo sankcji. Indie mogą być tutaj kluczowym partnerem.
O Ukrainie przywódcy nie mówili wiele. Premier Modi ogłosił:
„W ostatnich dniach, ilekroć rozmawiałem z przywódcami społeczności międzynarodowej i szczegółowo omawiałem tę kwestię, zawsze mówiłem, że Indie nie są neutralne. Indie mają jasne stanowisko, a tym stanowiskiem jest pokój. Wspieramy wszelkie wysiłki na rzecz pokoju”.
Takie rozumienie pokoju nie znaczy wiele, a Rosji będzie to odpowiadać. W opublikowanym po wizycie 70-punktowym wspólnym stanowisku słowo „pokój” pada osiem razy, Ukraina – ani razu. Rosja chce robić z Indiami interesy, przede wszystkim sprzedawać energię. Jeśli Indiom zależy na pokoju, mogłyby stawiać Rosji warunki. Ale nic nie wskazuje na to, by to robiły.
Z drugiej strony Indie chcą zachować dobre stosunki z Unią Europejską i jej krajami. Jednoznaczne opowiedzenie się po stronie Rosji utrudnia te relacje. Modi nie wspiera więc strategicznych celów rosyjskich w Ukrainie. Każdy może do jego „pokoju” dopowiedzieć sobie to, co w tym momencie jest mu potrzebne. Putinowi na razie to odpowiada. Może dalej mówić, że przecież pokoju chce, ale przeszkadzają mu Ukraińcy, którzy nie chcą dobrowolnie oddać Doniecka czy Zaporoża.
Czy odpowiada to też UE?
Trzeba też powiedzieć jasno: tego rodzaju spotkanie, jego pozytywny dla obu stron wydźwięk i atmosfera, w jakim się odbyło, to porażka polityki Donalda Trumpa.
Amerykański prezydent już od jakiegoś czasu publicznie wyrażał irytację zachowaniem Indii na scenie międzynarodowej.
„Wygląda na to, że straciliśmy Indie i Rosję na rzecz najgłębszych, najciemniejszych Chin. Oby miały długą i pomyślną wspólną przyszłość!” – ironizował we wrześniu prezydent USA Donald Trump w poście na swej platformie społecznościowej Truth Social. Do takich refleksji doszedł po szczycie gospodarczym w chińskim Tiencin, gdzie na koniec sierpnia tego roku ostatni raz spotkali się Putin, Modi i Xi Jinping.
Trump zachowuje się, jakby był zdziwiony tym rozwojem wydarzeń. Kluczowy był ruch Stanów Zjednoczonych z sierpnia.
6 sierpnia Amerykanie ogłosili nałożenie dodatkowych 25 proc. ceł na towary importowane z Indii, podnosząc całkowitą wysokość opłat nałożonych na ten kraj do 50 proc. Prezydent Donald Trump mówił wtedy, że taka decyzja wiąże się z dalszym zaopatrywaniem rafinerii w Indiach w rosyjską ropę. „Rząd Indii bezpośrednio lub pośrednio importuje ropę naftową z Federacji Rosyjskiej” – stwierdzał Trump w rozporządzeniu wykonawczym.
Wcześniej wielokrotnie narzucał wysokie cła na wiele państw, by za jakiś czas się z nich wycofywać. To była jego metoda negocjacji. Nie zawsze było to skuteczne, irytowało wielu partnerów USA. Ale zwykle dochodziło do deeskalacji.
W przypadku Indii Trump utrzymał cła. I z wielu powodów jest to zaskakująca polityka, którą trudno zrozumieć z perspektywy obecnych celów międzynarodowych Białego Domu.
Bo polityka ta na razie nie działa. Zamiast bowiem odciągnięcia Indii od Rosji, obserwujemy właśnie ich zbliżenie. W październiku 2025 roku Indie były odbiorcą 38 proc. rosyjskiego eksportu ropy.
Z drugiej strony część indyjskich firm rozpoczęło proces ograniczania importu rosyjskiej ropy – by uniknąć dodatkowych amerykańskich sankcji. Jeśli jednak amerykańskie cła mają w dłuższej perspektywie wpłynąć na rosyjsko-indyjski handel, Trump musiałby utrzymać ten sam kurs. A dobrze wiemy, że amerykański prezydent nie przepada za rozwiązaniami, które nie dają szybkich efektów. Po spotkaniu Modi — Putin zyskał argumenty za tym, że i Indie, i Rosja są gotowe, by amerykańskiej polityce przeciwdziałać.
Indie są też potencjalnie azjatycką przeciwwagą dla Chin. A Chiny – głównym międzynarodowym rywalem Amerykanów w wyścigu o światowy prymat. Działania Trumpa, zamiast Indie do siebie przyciągać, od pół roku konsekwentnie pchają je w stronę Rosji i Chin.
Indie mają wiele powodów, by nie przeć do bliskiego sojuszu z Chinami. Po ogłoszeniu indyjskiej niepodległości w 1947 i proklamowaniu Chińskiej Republiki Ludowej w 1949 roku stosunki między oboma państwami nigdy nie były ciepłe. W 1962 roku miała miejsce krótka wojna, a od tego momentu trwa nieprzerwany i nierozwiązany spór o sporą część wspólnej granicy. Chiny są też w bliskim sojuszu z Pakistanem, rywalem Indii.
Wrogość USA wobec i Chin, i Indii sprawia jednak, że oba kraje mogą się do siebie zbliżać. I w ostatnich miesiącach widać sporo przejawów ocieplenia stosunków. Było to widać na wspomnianym już spotkaniu w Tiencinie. Premier Modi był wówczas w Chinach po raz pierwszy od siedmiu lat. W sierpniu szef chińskiej dyplomacji Wang Yi odwiedził Indie po raz pierwszy od trzech lat.
Nie oznacza to oczywiście automatycznie, że Rosja, Chiny i Indie zamierzają budować teraz wspólny potężny front antyamerykański. Każdy z tych krajów ma własne interesy i o nie dba przede wszystkim. Chiny bardzo zbliżyły się w ostatnich latach z Rosją, dlatego Indie wyciągają rękę do Putina – by dać Rosji alternatywę: jako rynek zbytu, partner gospodarczy, wojskowy.
Obaj przywódcy zyskują dziś to, co chcieli osiągnąć. Putin dalej pokazuje, że Rosja wcale nie jest globalnie izolowana. Modi demonstruje siłę wobec USA, częściowo też wobec Chin. Modi i Putin nie ogłosili przełomowych umów o współpracy wojskowej czy gospodarczej. Konkrety, o jakich mówili, to sprawy o symbolicznym znaczeniu: uruchomienie rosyjskiej propagandowej telewizji RT w Indiach, ułatwienia wizowe dla Rosjan podróżujących do Indii. Sama demonstracja politycznej wspólnoty interesów była jednak wystarczająca, by obaj przywódcy mogli powiedzieć, że odnieśli sukces.
Dziennikarz OKO.press od 2018 roku, współkierownik działu społeczno-gospodarczego (razem z Katarzyną Kojzar). Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.
Dziennikarz OKO.press od 2018 roku, współkierownik działu społeczno-gospodarczego (razem z Katarzyną Kojzar). Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.
Komentarze