0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto ANDREW CABALLERO-REYNOLDS / AFPFoto ANDREW CABALLER...

Analiza Piotra Pogorzelskiego, wicedyrektora Polskiego Radia dla Zagranicy, autora podcastu Po prostu Wschód.

Po niemal 4 latach wojny, w której zginęły tysiące ludzi, w tym cywilów, milionach uchodźców, którym zrujnowano życie i marzenia, zniszczonych do szczętu ukraińskich miastach, widok Donalda Trumpa witającego się z Władimirem Putinem jak ze starym dobrym kumplem, szokuje.

Pokazuje, że w polityce liczą się tylko interesy. Jest też lekcją dla innych krwawych dyktatorów: wygnanie nie bywa wieczne, zawsze możecie wrócić na światową arenę witani z honorami. Zaproszenie rosyjskiego dyktatora do limuzyny amerykańskiego prezydenta jest kropką nad i, a wykrzyknikami są deklaracje Trumpa na konferencji prasowej, o których trochę niżej.

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Słowa, słowa, słowa

Jako pierwszy przemówił Władimir Putin. Trump umożliwił mu to mimo protokołu dyplomatycznego, który przewiduje, że najpierw głos zabiera gospodarz. Zresztą zaproszenie do samochodu gospodarza też jest jego naruszeniem.

To, co mówił przed kamerami rosyjski prezydent, zapewne nie odbiega od tego, co mówił w czasie rozmów dwustronnych. Donald Trump mógł się zatem dowiedzieć, że Moskwa chce zakończenia wojny, ponieważ Putin uznaje Ukraińców za „bratni naród”. Dobrze, że dodał: „jakkolwiek dziwnie może to nie brzmieć w obecnych warunkach”.

;
Piotr Pogorzelski

Wicedyrektor Polskiego Radia dla Zagranicy i autor audycji Po prostu Wschód przygotowywanej przez radiową Trójkę

Komentarze