0:000:00

0:00

W pytaniach z 30 sierpnia oraz 19 września 2018 Sąd Najwyższy pytał TSUE o „zdolność KRS do wykonywania konstytucyjnego zadania stania na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów” w związku z jej upolitycznieniem. A także o to, czy Izba Dyscyplinarna SN, którą w 2018 roku powołał do życia rząd PiS "będzie sądem niezależnym i niezawisłym w rozumieniu prawa unijnego”.

SN argumentował, że w nowej Izbie zasiadają wyłącznie sędziowie wybrani przez KRS, której „sposób wyboru i funkcjonowania” uznaje za wątpliwe. Została bowiem uzależniona od władzy ustawodawczej i wykonawczej - 6 marca 2018 roku 15 członków-sędziów KRS powołali posłowie PiS i Kukiz'15.

Podczas wtorkowej rozprawy polski rząd zapewniał Trybunał, że w Polsce nie dzieje się nic nadzwyczajnego, a pytania prejudycjalne SN są "bezprzedmiotowe". Przypominał, że rząd PiS znowelizował ustawę o Sądzie Najwyższym, zatem pytania o status KRS tracą punkt zaczepienia i powinny zostać wycofane.

"Rząd argumentował, że w Polsce wszystko jest w porządku. Ale my pokazywaliśmy, że sytuacja jest wyjątkowa - prześladowani są sędziowie. I na taką sytuację TSUE przewiduje wyjątkowe środki" - komentuje dla OKO.press mec. Sylwia Gregorczyk-Abram, która prowadzi w TSUE sprawę pytań SN.

Trybunał ostatecznie nie przychylił się do argumentacji rządu - uznał, że pytania SN są dopuszczalne. I przekazał je do rozpatrzenia rzecznikowi generalnemu (fr. avocat général). Opinię rzecznika poznamy 23 maja 2019 roku, czyli tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Na jej podstawie, w ciągu około dwóch tygodni zapadnie ostateczny wyrok TSUE.

Uczestnikom wtorkowej rozprawy rzuciła się w oczy interesująca zamiana miejsc. Jako przedstawiciel polskiego rządu częściej niż właściwy pełnomocnik - Bogusław Majczyna z MSZ - wypowiadał się prokurator Tomasz Szafrański z Prokuratury Krajowej.

Szafrański znalazł się na liście "Prokuratorów Zbigniewa Ziobry" autorstwa stowarzyszenia Paragraf Państwo. Listę publikowaliśmy w OKO.press w grudniu 2018 roku:

Przeczytaj także:

Ekspansywny prokurator

"Prokurator Szafrański przez całe spotkanie próbował zabierać głos poza kolejnością i bez trybu, podnosił rękę i przerywał. Gdy udzielono mu głosu, przekraczał limity czasu, nie reagował na upomnienia przewodniczącego. W zasadzie wypowiadał się za polski rząd" - mówi OKO.press mec. Michał Wawrykiewicz.

Wawrykiewicz wraz z mec. Sylwią Gregorczyk Abram prowadzi w TSUE sprawę pytań SN. Oboje są członkami stowarzyszenia "Wolne Sądy".

"Gdy zostało mu to wytknięte miał odpowiedzieć, że czuje się Polakiem, patriotą i występuje w imieniu polskiego rządu dla dobra państwa" - dodaje Wawrykiewicz.

Na samym początku posiedzenia Szafrański próbował poza kolejnością złożyć wniosek o odroczenie postępowania. Mimo że procedury nie przewidują odroczenia w momencie, gdy data rozprawy została już wyznaczona. "To działanie bez żadnego trybu" - komentuje Sylwia Gregorczyk-Abram.

Odroczenie miałoby dać prokuraturze więcej czasu, by na piśmie wnioskować o wyłączenie z rozprawy niektórych sędziów TSUE. Zdaniem Wawrykiewicza i Gregorczyk-Abram prokuratura opacznie zrozumiała pismo porządkowe wysyłane przez Trybunał przed rozprawą. Na jego podstawie uznała, że ma 15 dni na złożenie wniosku o wyłączenie z rozprawy danego sędziego.

O kogo chodziło? Pod koniec posiedzenia Szafrański złożył wniosek o wyłączenie z orzekania przewodniczącego Trybunału Koena Lenaertsa. Argumentował, że Lenaerts "wypowiadał się na temat reform wymiaru sprawiedliwości i uczestniczy w polskich konferencjach" organizowanych przez stowarzyszenie sędziów Iustitia i Sąd Najwyższy. Nie jest zatem w bezstronny.

Wniosek spotkał się z dużym zdziwieniem uczestników rozprawy. Co ciekawe nie poparł go przedstawiciel polskiego rządu. Koen Lenaerts odpowiedział, że nie widzi przesłanek do wyłączenia się z postępowania, bo wypowiadał się na temat sytuacji w Polsce jeszcze zanim SN zadał TSUE pytania prejudycjalne. Decyzję o ew. odsunięciu prezesa od tej sprawy podejmie Trybunał.

Sędziowie pytają o KRS

Po wystąpieniach mec. Gregorczyk-Abram i Wawrykiewicza, Komisji Europejskiej, EFTA, polskiego rządu, i prokuratury sędziowie TSUE mieli czas na zadawanie pytań. Jak podkreślają członkowie "Wolnych Sądów", 90 proc. z nich było skierowanych do Bogusława Majczyny.

TSUE pytał Majczynę zwłaszcza o skrócenie kadencji poprzednich członków KRS. Sędzia-sprawozdawca powoływał się na art. 187 konstytucji, który precyzuje, że trwa ona cztery lata.

Pełnomocnik rządu przyznał, że kadencje została skrócone. Ale zaznaczył, że tylko nieznacznie - o dwa dni. Przypomniał przy tym wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł, że kadencje wszystkich członków KRS powinny zaczynać się i kończyć w tym samym dniu. Rząd miał więc być niejako zmuszony do skrócenia kadencji, by dostosować się do postanowienia TK.

"Prawda jest taka, że oni poszli do »swojego« Trybunału, by dostać taki wyrok, jakiego sobie życzyli. Celem było to, by mieć podstawę do skrócenia kadencji członków KRS i obsadzenia jej »swoimi«. Trybunał to przypieczętował. Rząd opiera argumentację w TSUE na wyroku TK podporządkowanego władzy" - komentuje Michał Wawrykiewicz.

Sprawa "kamikadze"

Sędziowie TSUE pytali polski rząd także o kryteria wyboru sędziów do KRS i Sądu Najwyższego.

"Trybunał interesowało jak te kryteria są rozumiane, kto przygotowuje listy sędziów, jak kandydatury są weryfikowane i kto o tym decyduje" - mówi Sylwia Gregorczyk-Abram.

TSUE prosił również o wyjaśnienia w sprawie art. 44 ustawy o KRS, który mówi o trybie odwołania od negatywnej opinii KRS w procesie rekrutacji na stanowiska sędziowskie w SN. Po zmianach wprowadzonych przez rząd PiS do zablokowania uchwały KRS zaskarżyć ją muszą wszyscy uczestnicy postępowania. W innym przypadku automatycznie staje się ona prawomocna.

Przepis ten oraz cały system naboru testowali w październiku "sędziowie-kamikadze", którzy zgłosili swoje kandydatury do Sądu Najwyższego, m.in. Waldemar Żurek.

"Majczyna powiedział, że chodziło o to, by nie wstrzymywać procedury powołania sędziów SN. Skłamał, bo w art. 44 ust. 2 jest mowa o tym, że Naczelny Sąd Administracyjny ma dwa tygodnie na rozpoznanie odwołania. To była kwestia dwóch tygodni, ale rząd się nie wstrzymywał" - podkreśla Wawrykiewicz.

Izba Dyscyplinarna

Jeszcze przed rozpoczęciem rozprawy Bogusław Majczyna mówił dziennikarzom, że Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego "ma wszelkie znamiona niezależnego sądu". Podczas posiedzenia podkreślał, że fakt, że została wybrana przez nową KRS "nie ma najmniejszego wpływu na jej niezależność".

Wtórował mu prokurator Szafrański. Stwierdził, że "Izba Dyscyplinarna ma gwarancje niezależności większe niż inne sądy. Nie ma w niej jakichkolwiek powiązań z władzą ustawodawczą i wykonawczą".

"Rząd argumentował, że w Polsce nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Ale my pokazywaliśmy, że sytuacja jest wyjątkowa - prześladowani są sędziowie. I na taką sytuację TSUE przewiduje wyjątkowe środki. To rozjuszyło prokuratora. Stwierdził, że do żadnych prześladowań nie dochodzi, że to "fantazmaty publicystyczne". Wymieniliśmy więc nazwiska sędziów, którym postawiono zarzuty, tłumacząc też zmianę w postępowaniach dyscyplinarnych i efekt mrożący" - mówi Sylwia Gregorczyk-Abram.

O tym, że Izba Dyscyplinarna powołana do życia przez rząd PiS, ma być młotem na niezależnych sędziów pisaliśmy w OKO.press już w sierpniu 2018 roku. Od tego czasu zdążyła przydać się politykom. W październiku jej ówczesny prezes Jan Majchrowski pisał do TSUE, że pytania prejudycjalne SN są niedopuszczalne.

Sędziowie TSUE dopytywali, kto sprawuje kontroluję nad Izbą Dyscyplinarną w sytuacji, gdy ta złamie prawo. Bo Izba pozostaje poza kontrolą Pierwszego Prezesa SN. Zdaniem ekspertów przypomina w tym "sąd specjalny", który może zostać powołany tylko na czas wojny.

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Przeczytaj także:

Komentarze