Kandydatura Lidii Staroń na RPO miała sprawić kłopot opozycji. Okazała się problemem dla PiS. Czy Staroń wycofa się przed głosowaniem? A może PiS z niej zrezygnuje? Przypominamy podejrzany moment z życiorysu Staroń, opisany przez "Politykę" w 2008 roku
We wtorek 15 czerwca ma się odbyć kolejne głosowanie nad kandydaturami na Rzecznika Praw Obywatelskich. PiS dwa razy stawiał na swoich posłów, tym razem popiera niezależną senator z Olsztyna - Lidię Staroń. Tylko czy jej kandydatura przetrwa najbliższe 24 godziny?
Z ostatniej chwili. Lidia Staroń poinformowała koło Polski 2050 Szymona Hołowni, że nie spotka się z nimi dzisiaj. Może to potwierdzać wątpliwości autorki artykułu, czy kandydatura Staroń przetrwa do głosowania.
Lidii Staroń towarzyszy sława skutecznej działaczki, od lat walczącej o pokrzywdzonych lokatorów, ofiary lichwy i innych przestępstw. Chwali się tysiącami udanych interwencji poselskich. Sama o sobie mówi: „Od 20 lat jestem rzecznikiem ludzi”.
Plotki, że to właśnie ona będzie kandydatką obozu władzy na RPO, krążyły od wielu miesięcy. Miała być kandydatką idealną - doświadczoną, bliską ludzi. I „ponadpartyjną" - bo skoro przez 10 lat była posłanką Platformy Obywatelskiej, trudno ją zdyskwalifikować jako „człowieka PiS-u”. Miała dać Zjednoczonej Prawicy szansę na przeciągnięcie kilkorga senatorów na swoją stronę i senacką większość konieczną do wyboru RPO.
Jej kandydaturę przez pewien czas rozważał Jarosław Gowin. Wręcz ją do tego namawiał - tak przynajmniej twierdzi ona sama. Niespodziewanie jednak Gowin poparł nie Staroń, ale prof. Marcina Wiącka. Za nieznanym szerzej profesorem prawa stanęła też Koalicja Obywatelska, Lewica, PSL i Polska 2050, niewykluczone, że poprze go również Konfederacja.
Dlaczego Gowin zrezygnował ze Staroń? Jeden możliwy powód to rozgrywka polityczna z Jarosławem Kaczyńskim. Gowin chce zatriumfować, doprowadzając wreszcie do wyboru RPO. A umawiając się na jednego kandydata z opozycją, pokazałby swoją „obrotowość”. Poza tym prof. Wiącek jest po prostu lepiej przygotowanym kandydatem - co udowodnił 10 czerwca podczas czwartkowej sejmowej komisji sprawiedliwości. Ale możliwe jest jeszcze inne wytłumaczenie: Gowin Lidię Staroń zna. I wie, że jej przeszłość jest kłopotliwa.
Jak donosi Interia, Gowin miał zrezygnować z pomysłu, by kandydatką na RPO była Staroń między innymi ze względu na ciągnącą się za nią od lat sprawę Zenona Procyka.
Sprawę przed laty opisał dziennikarz tygodnika „Polityka” Piotr Pytlakowski, a kilka dni temu przypomniał we wpisie na Facebooku.
„W skrócie chodziło o jej walkę z Zenonem Procykiem, ówczesnym prezesem spółdzielni mieszkaniowej »Pojezierze« w Olsztynie” — pisze Pytlakowski.
Staroń wraz z trzema innymi osobami wybudowała pawilon handlowy na terenie spółdzielni. Nie miała niezbędnych zezwoleń. Spółdzielnia domagała się czynszu za samowolnie postawiony budynek, lecz Staroń uznała, że czynsz jest za wysoki. I rozpoczęła walkę ze spółdzielnią, a właściwie z jej prezesem.
„Zarzuciła Procykowi samowolę, fałszerstwa dokumentów spółdzielczych i nakłanianie innych do fałszerstw, a także sprzedaż mieszkań w jednym z budynków po preferencyjnych cenach sędziom i prokuratorom, co miało zapewnić prezesowi bezkarność.
Umiejętnie nakręcała spiralę oskarżeń i montowała medialną koalicję, aby prezesa skompromitować. Ściągnęła do Olsztyna ekipę TVN, chodziła po redakcjach różnych gazet. Była także u mnie. Przedstawiała siebie w roli ofiary Procyka, wzbudzała współczucie" - pisze dziennikarz „Polityki".
W 2005 roku Procyk został aresztowany. Postawiono mu 20 zarzutów. Spędził w areszcie osiem miesięcy.
W walkę z prezesem Procykiem Staroń zaangażowała między innymi Centralne Biuro Śledcze.
„Zebranymi w śledztwie dowodami przeciwko Procykowi dzielili się z Lidią Staroń, np. stenogramami z podsłuchów. Byłem świadkiem jednego z takich spotkań. Nachodzili wiceprezesa spółdzielni, aby zmusić go do zeznawania przeciwko szefowi. Ten człowiek nie wytrzymał napięcia, popełnił samobójstwo, rzucając się z dziesiątego piętra" - relacjonuje dziennikarz „Polityki”.
„Samotna, dzielna w boju kobieta”, która sama pokonała mafię urzędniczo-spółdzielczą - mówił wtedy o Staroń Donald Tusk. A ona dostała miejsce na listach PO i weszła do Sejmu.
Tymczasem po kilku latach sąd uniewinnił prezesa Procyka. Jego sprawa przeszła przez wszystkie instancje - aż do Sądu Najwyższego. Okazało się, że dowody zostały spreparowane. Zarzuty się nie potwierdziły.
Co więcej, za czas spędzony w areszcie zasądzono mu 1,7 miliona złotych odszkodowania. Po oskarżeniach Lidii Staroń Procyk - jak opowiada - przez osiem lat nie mógł dostać pracy. Przeszedł też udar i zawał, podpalono mu dom. „Mąż był doktorem na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim, przewodniczącym Rady Miasta, prezesem spółdzielni. W Olsztynie ludzie się z nim liczyli, miał szacunek i uznanie. Sąd wziął to pod uwagę, mówił o tym w uzasadnieniu" - opowiadała Interii Krystyna Procyk.
Procyk chce pozwać Staroń, ale ona nie chce się zrzec immunitetu.
„Sam sąd powiedział, że to była klęska wymiaru sprawiedliwości" - stwierdziła Staroń pytana o tę sprawę w programie „Sprawdzam" w TVN24. Nie podała jednak żadnych argumentów, jej wypowiedź nie pozwalała zrozumieć, na czym miałaby polegać jej racja.
Kandydatura Staroń nie budzi entuzjazmu wśród posłów PiS. Czy to może oznaczać, że pojawią się rozłamowcy i większości nie będzie? To zbyt ważne głosowanie, by Kaczyński oddał je walkowerem. Decyzja w sprawie RPO to nie tylko kolejny etap przeciągania liny między Kaczyńskim a Gowinem. Po zwycięstwie kandydata opozycji Konrada Fijołka w Rzeszowie PiS zapewne nie będzie chciał, by powstało wrażenie sekwencji klęsk. W ciągu najbliższych godzin można się zatem spodziewać kolejnego zwrotu akcji w sprawie RPO.
W ostatniej chwili w obronę kandydatki zaangażowało się TVP.
Staroń wymówiła się innymi zobowiązaniami i nie wzięła udziału w sobotniej debacie kandydatów na RPO zorganizowanej przez Konfederację. Znalazła jednak czas, żeby w niedzielę wystąpić w porannym programie Magdaleny Ogórek i Jarosława Jakimowicza „W kontrze" w TVP Info.
„Odczaruję panią Lidię Staroń" - zapowiedział Jakimowicz. I dociskał ją pytaniami o życie prywatne. Był bardzo usatysfakcjonowany, gdy udało mu się ustalić, że kandydatka na RPO pływa w jeziorze - i to od marca (kiedy znika lód).
„Skąd kobieta bierze siłę do walki?" - pytała z kolei Magdalena Ogórek.
„Przede wszystkim to jest siła ludzi. Ale chyba to jest tak naprawdę też sprawa charakteru. Przez całe życie, jak widziałam krzywdę, to musiałam pomóc. I tak było. Miałam też kręgosłup. Miałam też sumienie, a nie te sumienie było pod drzwiami" - odpowiedziała Lidia Staroń.
Z rozmowy można też było dowiedzieć się, że kandydatka wstaje bardzo wcześnie. Bywa, że o czwartej rano. Również w niedzielę zerwała się o świcie - pisała pozew przeciwko Interii.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze