0:000:00

0:00

Nie ma gwarancji, że najwięksi światowi emitenci dwutlenku węgla powiedzą cokolwiek więcej, niż okrągłe zdania o potrzebie ochrony „Matki Ziemi”. A że Biden zorganizował szczyt w jej dzień – pokusa pustych metafor może okazać się trudna do opanowania.

Szczegółowy program tego unikalnego spotkania online znajduje się na stronach amerykańskiego Departamentu Stanu. Każdy może go obserwować na swoim smartfonie czy komputerze. Szczyt rozpoczyna się o 14 czasu polskiego. W Waszyngtonie będzie to 8 rano.

Sytuacja jest fatalna

Szczyt Bidena odbywa się w momencie, gdy – według prognoz – ludzkość rozpoczęła powrót do starych (nie)dobrych zwyczajów. Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO) przewiduje, że emisje CO2 wzrosną w tym roku o 1,5 mld ton. Jeśli prognoza się potwierdzi, będzie to drugi najwyższy wzrost w historii, po krótkim spadku w naznaczonym pandemią roku 2020.

Temperatura planety wzrosła w zeszłym roku aż o 1,2°C w stosunki do epoki przedprzemysłowej (1850-1900), podaje WMO w raporcie „State of the Climate 2020”. Przy coraz liczniejszych, groźniejszych – i kosztownych - zjawiskach pogodowych, jakie wywołuje szybko postępujące ocieplenie, presja na gospodarza szczytu i innych uczestników, by położyć na stole konkrety dotyczące cięć emisji i dat osiągnięcia neutralności klimatycznej, będzie ogromna.

Celem tych wszystkich wysiłków by zapobiec globalnej katastrofie klimatycznej jest zatrzymanie wzrostu temperatury na poziomie 1,5-2 st. względem epoki przed przemysłowej do roku 2100.

Przeczytaj także:

W pośpiechu wczoraj nad ranem Unie Europejska uzgodniła zręby tzw. prawa klimatycznego UE. Kluczowe zapisy to redukcja emisji o „co najmniej 55 proc.” do roku 2030 (względem roku 1990) oraz unijny cel neutralności klimatycznej w 2050 roku.

Z kolei Wielka Brytania zapowiedziała obniżkę emisji o 68 proc. w roku 2030, oraz o 78 proc. w roku 2035. Krytycy wypominają jednak rządowi Borisa Johnsona, że odpowiednie akty prawne, zapowiedziane na 21 kwietnia, wciąż nie zostały opublikowane.

Według przedszczytowych spekulacji, USA mają przedstawić swój cel redukcyjny na rok 2030 – może chodzić o cięcie emisji o 50 proc. w stosunku do roku 2005.

Prezydent Joe Biden chce w ten sposób nadać nowy ton światowym wysiłkom na rzecz klimatu. Jednak inne mocarstwa i duże kraje – przede wszystkim Chiny, Indie, Rosja i Brazylia – wcale nie muszą podjąć gry na zasadach Waszyngtonu.

Szczególnie że choćby Chiny uważają USA za krnąbrnego ucznia, który właśnie wraca do szkoły po czteroletnich „wagarach”, jak ujęło obecną sytuację chińskie ministerstwo spraw zagranicznych.

Chiny neutralne do 206o roku?

Nie ma pewności co do tego, czy Chiny przedstawią nowe ambitne cele redukcji emisji. Pekin i Waszyngton co prawda zbliżyły się ostatnio w kwestii przeciwdziałania zmianom klimatycznym, ale najprawdopodobniej Przewodniczący Xi Jinping powtórzy zobowiązanie osiągnięcia szczytu emisji w roku 2030 i neutralności klimatycznej 30 lat później.

Indie i Rosja raczej nie zaskoczą

Podobnie Indie i Rosja - raczej nie zaskoczą. Zeszłotygodniowa wizyta amerykańskiego wysłannika ds. klimatu Johna Kerry’ego w Indiach, w czasie której probował przekonać gospodarzy do ogłoszenia daty neutralności klimatycznej, spełzła na niczym.

Stosunki USA z Rosją są ostatnio złe na tle sytuacji na wschodnich granicach Ukrainy, na które Rosja ściągnęła ponad 100 tys. żołnierzy i grozi inwazją, ale także afery hakerskiej SolarWinds (włamanie do urzędów federalnych i ponad 100 firm w USA i wielu państwach świata), i również trudno oczekiwać, że prezydent Putin przedstawi jakiekolwiek konkrety.

Prezydent Brazylii też ma na pieńku z USA

Wreszcie Brazylia – siódmy największy emitent CO2 na świecie, a także kraj kluczowy dla wysiłków na rzecz klimatu ze względu na lasy amazońskie – również ma z USA na pieńku właśnie z powodu Amazonii.

Negocjacje umowy dotyczącej powstrzymania wyrębu „płuc Ziemi” utknęły ostatnio na kwestii pomocy finansowej, donosi Reuters. Brazylia zażądała miliarda dolarów na rzecz powstrzymania wylesiania Amazonii, co spotkało się z odmową Waszyngtonu, który chce najpierw zobaczyć jakikolwiek postęp w tej mierze.

Rozliczanie Zachodu z kolonializmu

Deklaracjom nowych ambicji klimatycznych przez przywódców spoza świata Zachodu nie sprzyja także wieloletni spór o historyczną odpowiedzialność za emisje i globalne ocieplenie.

„Nasze dzisiejsze cierpienia zostały spowodowane 100 lat temu. Odpowiedzialność historyczna to bardzo ważny aspekt. Nie możemy o tym po prostu zapomnieć” - powiedział Prakash Javadekar, indyjski minister środowiska, lasów i zmian klimatycznych, odnosząc się do faktu, że większość skumulowanych emisji CO2 to sprawka USA i Europy.

Gdzie w tym wszystkim Polska?

Na marginesie wydarzeń. Prezydent Andrzej Duda co prawda został zaproszony na szczyt jako jeden z 40 światowych przywódców, ale będzie przemawiał dopiero na koniec drugiego dnia szczytu, na sesji poświęconej gospodarczym korzyściom, które może przynieść walka z globalnym ociepleniem.

Można więc spodziewać się, że Duda będzie mówił o tzw. sprawiedliwej transformacji – flagowym pomyśle Polski sprzed kilku lat, z czasów organizacji przez nas kraj konferencji klimatyczne COP24 w Katowicach.

Osoby obeznane w kulisach klimatycznej dyplomacji mówią jednak, że gdyby Polska zdecydowała się na śmiałe deklaracje ambicji np. w kwestii obniżania emisji lub odejścia od węgla, polski prezydent prawdopodobnie wystąpiłby na kluczowej pierwszej sesji pierwszego dnia.

„Jeżeli polski prezydent i polski rząd chcą budować podstawy bliskiej i partnerskiej strategicznej współpracy z nową administracją amerykańską to nie pozostaje im nic innego jak zadeklarowanie, że Polska włącza się w pełni w realizację celu neutralności klimatycznej najdalej do roku 2050” – twierdzi Marcin Korolec, dyrektor Instytutu Zielonej Gospodarki i były minister środowiska.

Czy Duda powie cokolwiek na ten temat w czasie sesji poświęconej zasadniczo innemu tematowi? Trudno odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie.

„Miejmy nadzieję, że prezydent Andrzej Duda zadeklaruje gotowość do realizowania najważniejszego wyzwania przed jaką stoi dziś wspólnota międzynarodowa. W przeciwnym razie dokona samoizolacji.

Problem polega na tym, że konsekwencje takiej postawy spadną nie tylko na częstotliwość spotkań z innymi przywódcami światowymi, w tym na spotkaniach z prezydentem Bidenem, ale odbiją się na międzynarodowej pozycji Polski, w tym na postrzeganiu Polski jako miejsca dla inwestycji budujących globalną zieloną transformację gospodarki” – dodaje Korolec.

NGO kontra Duda

Pozarządowe organizacje klimatyczne nie pozostawiają suchej nitki na polskim prezydencie, nazywając zaproszenie Dudy na szczyt nieporozumieniem.

„Szczyt Prezydenta Bidena to znak, że międzynarodowa dyplomacja klimatyczna się ożywia. Niestety, ożywia się też greenwashing (udawane zazielenienie). Nie wiem, z jakiego klucza znalazł się wśród mówców prezydent Andrzej Duda, który do tej pory skupiał się raczej na usprawiedliwianiu opóźnień transformacji niż motywowaniu świata do działań w tempie wskazywanym przez naukowców” – uderza w prezydenta Diana Maciąga z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.

Nawet jeśli Duda nie będzie chciał wyjść na zbyt proklimatycznego niż pozwala mu polityka krajowa, to powinien mieć na uwadze, że USA są poważnym kandydatem na dostarczenie Polsce technologii do budowy pierwszej elektrowni jądrowej.

“W polskich warunkach środowiskowych (brak możliwości istotnego rozwoju energetyki wodnej i geotermii, niskie usłonecznienie w chłodnej porze roku i długie okresy bezwietrzne na znacznej części kontynentu europejskiego) istotną rolę w domknięciu dekarbonizacji odegrać powinna energetyka jądrowa. Konieczne są więc systematyczne prace ponad podziałami politycznymi nad jej bezpiecznym rozwojem i budowa społecznego poparcia dla tego rozwiązania” – napisała niedawno Polska Akademia Nauk w stanowisku interdyscyplinarnego zespołu doradczego do spraw kryzysu klimatycznego.

Ale inwestowanie w energetykę jądrową ma też swoich krytyków. "Plan budowy bloków jądrowych w Polsce? To tak jakbyśmy w latach 80., gdy pojawiały się pierwsze komputery osobiste, rozpisali wielki program zakupu maszyn do pisania" - przekonuje Marcin Popkiewicz z portalu naukaoklimacie.pl, sam z wykształcenia fizyk jądrowy. OKO.press opublikowało jego obszerną analizę pokazującą, że po odejściu od węgla polski system energetyczny będzie można stabilizować innymi rozwiązaniami niż wielkie elektrownie jądrowe.

Udostępnij:

Wojciech Kość

W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc

Komentarze