Gdy giełda rośnie, to zasługa Trumpa. Gdy spada, to wina Bidena – przynajmniej według Donalda Trumpa. Tak samo będzie, gdy za kilka tygodni Amerykanie zaczną płacić wysokie cła za towary z Chin. Liczba statków płynących z Chin na amerykańskie zachodnie wybrzeże spada
W wywiadzie w tygodniku „Time” opublikowanym 25 kwietnia prezydent Donald Trump powiedział, że dopiął już 200 umów handlowych. Nie sprecyzował z kim, nie może ich jeszcze ogłosić. Trudno powiedzieć, o czym Trump tutaj mówi.
Za chwilę mijają trzy tygodnie od momentu, gdy Trump wywrócił cały swój pierwotny plan nałożenia ceł i łaskawie obniżył niemal wszystkim cła do 10 proc. Tymczasem z konkretnych wydarzeń mamy historię o tym, jak japońska delegacja przyleciała do USA na rozmowy, ale jedyne co udało się ustalić, to to, że trzeba się spotkać ponownie. Bo Amerykanie nie potrafili powiedzieć, czego dokładnie oczekują. Trump powiedział też, że „sądzi, że uda się osiągnąć porozumienie z Indiami”.
Nic więc nie wskazuje na to, żeby w najbliższym czasie obraz wywołanej przez Trumpa wojny handlowej się zmienił.
Nie będzie tak szczególnie w przypadku głównego przeciwnika handlowego, czyli Chin. Tutaj Trump zaczął nakładać coraz wyższe cła od samego początku swojej kadencji. A w przypadku kwietniowej eskalacji większość produktów z Chin została obłożona 145 proc. cłami. Handel międzynarodowy to stosunkowo powolny proces, więc efekty gwałtownych zmian widać dopiero po kilku tygodniach.
Trump już teraz ma gotowe wytłumaczenie przyszłych problemów gospodarczych: to wina Bidena. Po ogłoszeniu wyników gospodarczych USA za pierwszy kwartał (spadek realnego PKB w stosunku do pierwszego kwartału 2024 roku o 0,3 proc.) spadki zaliczyła giełda. Prezydent USA na swoim portalu społecznościowym Truth Social napisał w środę 30 kwietnia rano:
„To giełda Bidena, nie Trumpa. Przejąłem władzę dopiero 20 stycznia. Cła wkrótce zaczną działać, a firmy zaczynają przenosić się do USA w rekordowych liczbach. Nasz kraj rozkwitnie, ale musimy pozbyć się »ciężaru« Bidena. To potrwa chwilę, NIE MA NIC WSPÓLNEGO Z CŁAMI, tylko z tym, że zostawił nam złe wyniki, ale kiedy boom się zacznie, będzie nieporównywalny z niczym innym. BĄDŹCIE CIERPLIWI!!!”.
Pod koniec stycznia, gdy giełda rosła, Trump pisał, że mamy do czynienia z giełdą Trumpa.
Ekonomista i laureat ekonomicznego Nobla Paul Krugman na swoim blogu zaznacza, że wynik PKB nie mówi na razie zbyt wiele o ewentualnej nadchodzącej recesji. I przypomina, że podobny wynik w USA obserwowaliśmy w pierwszym kwartale 2022 roku, co nie wpłynęło później na wynik całoroczny.
Za spadek odpowiedzialny jest wzrost importu – import jest bowiem odejmowany od PKB, ponieważ PKB to miara dóbr i usług wytworzonych na terenie danego kraju. A wzrost importu można bardzo łatwo wytłumaczyć – w rosnącym chaosie związanym z cłami firmy przewidywały przyszłe utrudnienia i uzupełniały zapasy, importując więcej niż zwykle. Wokół danych o PKB jest więc sporo szumu, ale faktyczną recesję w USA, jeśli nastąpi (a bardzo możliwe, że tak będzie) zobaczymy dopiero za kilka miesięcy.
Szczególnie że są to dane za okres od stycznia do marca. W tym okresie Trump zajmował się głównie Meksykiem, Kanadą i Chinami. To wprowadziło sporą niepewność, ale prawdziwy chaos zaczął się w kwietniu.
Wpływ polityki handlowej Trumpa na rzeczywistość nie jest natychmiastowy z prostej przyczyny. Handel międzynarodowy odbywa się przede wszystkim drogą morską, a transport towarów z Chin, które są tutaj kluczowe, trwa kilka tygodni. Większość statków handlowych płynie z Chin do USA pomiędzy dwoma tygodniami a miesiącem.
Media społecznościowe obiegły zdjęcia pustego portu w Seattle na zachodnim wybrzeżu USA. I zdobyły ogromną popularność – sam zalinkowany post widziało niemal 3 mln ludzi. To znak, że odbiorcy takich treści bardzo chcą zobaczyć dowody na to, że Trump nie ma racji.
Ale to akurat nie jest dobry przykład. Źródłem plotki był wiralowy post na Facebooku, w którym autor pisał, że port stał się „miastem widmo”. W rzeczywistości Northwest Seaport Alliance, które operuje portami w Seattle i Tacomie zarejestrowało dotychczas w tym roku 19 proc. większy ruch niż rok wcześniej.
To spójne z widocznym w danych o PKB wzroście importu. I nie znaczy to, że ewentualna recesja jest odwołana.
Amerykańskie porty handlujące z Chinami to nie tylko północno-zachodnie Seattle. A przyszłość nie wygląda pozytywnie. Większość tego handlu obsługuje Kalifornia. W tygodniu między 4 a 10 maja liczba statków towarowych, które mają wpłynąć z Chin do portów południowej Kalifornii, jest o 44 proc. niższa niż rok wcześniej.
Na prywatnym spotkaniu z Trumpem prezesi dużych amerykańskich sieci handlowych (Walmart i Target) ostrzegali niedawno prezydenta, że w ciągu kilku tygodni możemy zobaczyć w amerykańskich sklepach puste półki.
Chiny szykują się do twardego lądowania. Nie będzie to recesja, bo struktura chińskiej gospodarki jest zupełnie inna. Chiny planują silnie wesprzeć konsumentów, by zachęcić ich do większej konsumpcji, by przynajmniej częściowo znaleźć rynek zbytu dla towarów produkowanych na rynek amerykański u siebie. Ale spadek wzrostu z prognozowanych wcześniej 5 proc. do 3,5 proc. to i tak poważny kłopot dla Chin.
Trump wciąż mówi, że Chiny oszukują Amerykanów. Część jego administracji przebąkuje, że należy szybko rozpocząć rozmowy z Chinami. Ale Xi Jinping na razie nie wysyła żadnych sygnałów, że jest do rozmów gotowy. I pomimo tego, że wojna handlowa zaboli Chiny, to Chińczycy zyskują też na tym, że Amerykanie sami sobie robią krzywdę.
Wspomniany wcześniej Paul Krugman jeden ze swoich ostatnich tekstów kończy w ten sposób:
„Wkrótce możemy zobaczyć zakłócenia w łańcuchach dostaw przypominające te z czasów pandemii Covid. Tym razem to jednak nie wirus będzie za nie odpowiedzialny. Cała wina będzie leżeć po stronie Donalda Trumpa. I tym razem nie będzie szczepionki, która nas uratuje. Jesteśmy uwięzieni z tym agentem chaosu przez jeszcze ponad trzy lata”.
Dziennikarz OKO.press od 2018 roku. Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.
Dziennikarz OKO.press od 2018 roku. Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.
Komentarze