0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: GRZEGORZ BORYSGRZEGORZ BORYS

"Nie grozi nam bieda, tylko feudalizacja państwa. Są sprawy takie jak czyste powietrze, klimat, edukacja, niezawisłość sądów, służba zdrowia, które bolą wszystkich Polaków, niezależnie od tego, na kogo głosują i jaki mają numer buta, kołnierzyka, z jakiego miasta pochodzą. Chcę szukać wspólnych mianowników i próbować zmienić Polskę".

Franciszek (Franek) Sterczewski organizował w Poznaniu wielotysięczne "łańcuchy światła" w obronie praworządności, w tym ten najsłynniejszy - ułożony z ludzi i świateł napis "VETO". Podczas strajku nauczycieli znów zwołał ludzi na "łańcuch światła z wykrzyknikiem". Jest radnym dzielnicowym, a z zawodu architektem i urbanistą. Mówi OKO.press:

  • Klasa polityczna, nie tylko w Polsce - wszędzie na świecie - straciła łączność ze społeczeństwem. Polityka odkleiła się od ludzi, od prawdziwych problemów, a sukces osiągają ci, którzy tą łączność próbują nawiązać.
  • Na Węgrzech ludzie nie głodują, dobrze zarabiają, ale nie ma też wolności słowa. Jeśli ktoś nie jest z partii Orbána, a chciałby robić karierę w polityce, w mediach, w jakimkolwiek sektorze, to w zasadzie może emigrować. Nam to również grozi. Jeśli ktoś nie będzie z PiS, będzie mógł rozwijać się za granicą. A ja bym chciał, żeby Polacy mogli rozwijać się w Polsce.
  • Denerwuje mnie narracja pogardliwa wobec ludzi, którzy głosują na PiS, uważam, że ci ludzie zasługują na lepszą ofertę i ja chcę im lepszą ofertę dostarczyć.
  • Powinniśmy rozmawiać o mieszkaniach. Jednym ze sztandarowych projektów PiS było mieszkanie plus, miał być 100 tys. mieszkań, powstało około tysiąca. To skandal. Opozycja za mało podkreśla ten fakt. Chciałbym stworzyć program mieszkaniowy, bazując na doświadczeniach poznańskich.
  • Samochód to wolność dla niektórych, a mi zależy na tym, żeby wolność i swoboda transportu dotyczyła wszystkich obywateli. Trzeba wrócić do kolei, do komunikacji zbiorowej, przywracać połączenia.

Rozmowa z Frankiem Sterczewskim jest kolejną w naszym przedwyborczym cyklu rozmów politycznych.

Wkrótce rozmowy z Tomaszem Leśniakiem (Lewica, Kraków), Jolantą Banach (Lewica, Gdańsk), Moniką Mamulską (Koalicja Obywatelska, Łódź), Myroslavą Keryk (Koalicja Obywatelska, Warszawa), Dorotą Łobodą (Koalicja Obywatelska, Warszawa).

[okonawybory]

Agata Szczęśniak, OKO.press: Po co kandydujesz?

Franciszek Sterczewski, kandydat z 20. miejsca Koalicji Obywatelskiej w Poznaniu: Bardzo przejmuję się tym, co się dzieje w Polsce w ostatnich latach. Od prawie 10 lat działam społecznie, współpracowałem z festiwalami kulturalnymi, organizowałem łańcuchy światła w obronie niezawisłości sądów. Aż poczułem, że samo protestowanie nie wystarcza. Żeby móc uratować prawo obywateli do niezawisłego sądu, żeby uratować dobre rzeczy, które są w Polsce, a które są zagrożone, trzeba się zaangażować inaczej.

Chcesz być ratownikiem Polski?

Po eurowyborach, poczułem że jesteśmy na dziejowym zakręcie i być może to ostatnia chwila, żeby uratować Polskę od autorytaryzmu, od węgierskiego kierunku. Chcę zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby było lepiej. Podczas kampanii do PE zobaczyłem, że opozycja potrzebuje nowego ducha. Nie spodziewałem się, że te wybory będą przegrane.

Dlaczego opozycja przegrała?

Wygrały takie osoby, jak Bartosz Arłukowicz w Szczecinie czy Elżbieta Łukacijewska na Podkarpaciu. Biegali od drzwi do drzwi, po ryneczkach, po ulicach, rozmawiali z ludźmi, budując na nowo relacje. W ten sposób można zwyciężyć. Poczułem, że to ostatni moment, żeby pokazać na własnym przykładzie, jak taka kampania wyglądać powinna i zawalczyć o jak najlepszy wynik.

Tacy aktywiści jak ja, w całej Polsce, w małych, dużych miasteczkach mogli zajmować się festiwalami, kinami plenerowymi, mogli budować lokalne wspólnoty, ale będziemy mogli to robić tylko pod warunkiem, że będziemy żyli w praworządnym, demokratycznym kraju, wspierającym kulturę.

To główny błąd opozycji: że nie umie rozmawiać z ludźmi?

Tych błędów i wyzwań jest sporo. Podstawowym problemem jest utrata łączności nie tylko ze swoimi wyborcami, ale po prostu ze społeczeństwem. To nie dotyczy tylko opozycji, to problem całej klasy politycznej, i nie tylko w Polsce - wszędzie na świecie. Polityka odkleiła się od ludzi, od prawdziwych problemów, a sukces osiągają ci, którzy tą łączność próbują nawiązać.

Węgry w Polsce

Jak Donald Trump i Jarosław Kaczyński?

To, co oni robią, to iluzja kontaktu z ludźmi. Udaje im się wygrywać wybory dzięki sprawnemu PR. Prowadzą badania i w oparciu o nie szykują ofertę dla wyborców. Traktują politykę marketingowo, mają sprawne kampanie, ale przemycają niedemokratyczne rozwiązania, które szkodzą obywatelom. Zawłaszczanie sądów, ograniczanie praw człowieka, próba izolacji swoich krajów.

Na czym polega ten zwrot dziejowy, o którym mówisz? Dlaczego moment, w którym jesteśmy, jest taki szczególny i ważny?

Od wyników tych wyborów będzie zależało, czy kolejne będą wolne. PiS dąży do tego, żeby zaprowadzić w Polsce podobne rządy, jak na Węgrzech czy w Rosji. Tam nie ma mowy o wolnych mediach, o wolnych wyborach czy prawdziwej demokracji, jest atrapa państwa. Państwo feudalne, które działa pod dyktando jednej partii, a w zasadzie pierwszego sekretarza partii. Znamy to z historii.

To ostatnia chwila, żeby się zjednoczyć, zmobilizować i zastanowić się, co zrobić, żeby naprawiać demokrację, a nie zastępować ją autorytaryzmem. Na Węgrzech ludzie nie głodują, dobrze zarabiają, mają piękne samochody, nie ma problemów ekonomicznych, ale nie ma też wolności słowa, wolnych mediów, nie ma otwartej dyskusji politycznej. Jeśli ktoś nie jest z partii Orbána, a chciałby robić karierę w polityce, w mediach, w jakimkolwiek sektorze, to w zasadzie może emigrować. Nam to również grozi. Jeśli ktoś nie będzie z PiS, będzie mógł rozwijać się za granicą. A ja bym chciał, żeby Polacy mogli rozwijać się w Polsce, żeby nie było ważne, czy ktoś ma poglądy konserwatywne czy lewicowe, żeby Polska dawała szanse wszystkim, niezależnie, kto do jakiej partii należy.

Prowadzisz imponującą kampanię. I jej trakcie rozmawiasz z ludźmi o Rosji i Węgier?

Mówią o tym osoby najbardziej zaangażowane, mniejszość, ale to ważne, opiniotwórcze osoby. Mijają właśnie dwa miesiące od kiedy prowadzę swoją kampanię, najpierw zbierając podpisy, a od początku września chodząc od drzwi do drzwi po całym okręgu — powiecie poznańskim. Razem z „załogą Franka” rozmawiamy z setką osób codziennie, myślę, że rozmawiałem już z ok 3 tys. osób. To skala badań socjologicznych.

Drzewa, pociągi i cena ziemniaków

I co z tych Twoich badań wynika?

Jest masa tematów, które naprawdę ludzi interesują. Problemem jest smog. Szczególnie w zabytkowych kamienicach w Poznaniu, ale też na przedmieściach z domkami jednorodzinnymi. Problemem jest kryzys klimatyczny. To martwi mnóstwo ludzi, nie tylko młodych. Brakuje drzew, w wielu małych miasteczkach w całej Polsce, kiedy remontowane były place, rynki, wszystko zostało wybetonowane, za mało było starań, żeby w takim miejscu posadzić wysoką zieleń, która może czyścić powietrze ze smogu.

Dzwonisz do drzwi i nie słyszysz: „Panie Sterczewski, czynsz jest za wysoki, a w pracy mnie mobbingują”, tylko: „Przejmuje mnie katastrofa klimatyczna”?

To się nie wyklucza. Ludzi interesuje wiele rzeczy na raz, ale każdy ma inną hierarchię wartości. Dla większości osób najważniejsze jest wynagrodzenie i mieszkanie, ale świadomość społeczna rośnie i coraz bardziej rozumiemy wagę zieleni w mieście.

Wielkopolska pustynnieje, Warta w tym roku miała tak niski stan wody, że przez dużą część lata nie można było żeglować, co jest katastrofą. W Wielkopolsce mieliśmy najbardziej suche lato od 13 lat, to powoduje suszę i wpływa na uprawy. Rolnicy muszą włożyć więcej wysiłku w to, żeby nawadniać uprawy. Rośnie cena ich pracy, a za tym i cena warzyw, ziemniaków.

Ocieplenie klimatu przekłada się na ceny tego, co znajdujemy potem na półkach. Coraz więcej osób rozumie tą zależność. Kwestie klimatyczne, ekologia, zieleń w mieście, retencja wody, zbieranie deszczówki — to interesuje ludzi zarówno z lewej, jak i z prawej strony sceny politycznej. Podobnie jest z edukacją, z wymiarem sprawiedliwości. Są wartości, które należą się wszystkim obywatelom.

Rozmawiasz też z wyborcami PiS?

Oczywiście. Codziennie ich spotykam. To trudne rozmowy, ale słucham, co mówią. Często narzekają, że transport w małych miejscowościach został zlikwidowany. 30 lat temu w Polsce było prawie miliard pasażerów kolei rocznie. Teraz ta liczba oscyluje w okolicach 300 mln pasażerów na rok. 30 lat temu mieliśmy ok. 26 tys. km linii kolejowych, teraz mamy około 18 tys., przez to, że w bezsensowny sposób były likwidowane połączenia, dworce. To miało związek z likwidacją przemysłu, ale to oznacza odcięcie ludzi na prowincji, w małych miasteczkach od służby zdrowia, od edukacji, od miejsc pracy. Wiele osób musiało zainwestować w samochód. Transport został oparty o samochody, co generuje smog, korki, stres. Codziennie ludzie stoją w korkach zamiast szybko, sprawnie przemieścić się koleją podmiejską.

Co z tym zrobić?

Wrócić do kolei, do komunikacji zbiorowej. Inwestować w kolej, przywracać połączenia. Słuchać takich ekspertów, jak Karol Trammer, który właśnie wydał świetną książkę „Ostre cięcie”. Bardzo mnie wzruszyła i uświadomiła skalę tego zagadnienia.

Warto słuchać lokalnych ekspertów. W Poznaniu to stowarzyszenie „Inwestycje dla Poznania”, od 2011 roku walczy o dworzec w Poznaniu, który został zastąpiony chlebakiem, który nie spełnia swoich funkcji.

Jak pomoże poseł Sterczewski?

Poznański dworzec jest drugim dworcem w Polsce, jeśli chodzi o liczbę pasażerów. Co roku mamy prawie 20 mln pasażerów i najmniej funkcjonalny dworzec. To wstyd.

Jako poseł chcę zabrać wiedzę ekspertów, walczyć o ponad 2 mld złotych na odbudowę tego dworca. Chcę pilnować PKP i wszystkich jednostek zajmujących się tą sprawą i informować mieszkańców całej Wielkopolski o stanie prac nad dworcem. Ten dworzec jest sercem regionu. Gdyby dobrze funkcjonował, mógłby oferować połączenia z ościennymi gminami co 15 minut, jak we Frankfurcie. Wówczas wiele osób mogłoby się przesiąść z samochodów do pociągów. Powietrze byłoby czystsze. Pasażerowie zaoszczędziliby czas, mniej byłoby stresu, zamiast stać w korku mogliby czytać książkę.

Wielu Polaków mówi, że oszczędzają czas, jeżdżąc samochodami, bo pociągi się spóźniają. Poza tym cenią wolność, jaką daje samochód.

Samochód to wolność dla niektórych, a mi zależy na tym, żeby wolność i swoboda transportu dotyczyła wszystkich obywateli. Zależy mi na tym, żeby było mniej korków. Absurdem jest to, że jest sznur samochodów, w których siedzi jeden kierowca.

Karałbyś takich kierowców?

Nie należy nikogo karać, lecz zachęcać do transportu publicznego jego lepszą jakością. Bardzo lubię motoryzację, doceniam ten wynalazek, ale musimy przywrócić równowagę. Gdyby komunikacja publiczna była dobrej jakości, była sprawna sieć połączeń kolejowych, tramwajowych i autobusowych, wówczas część kierowców mogłoby się przesiąść do zbiorowej komunikacji, a na ulicach byłoby więcej miejsca dla pozostałych. Ci kierowcy, którzy nie mają wyboru, bo muszą coś przewieźć, albo w ich okolice nie dojeżdża żaden autobus, tramwaj, skorzystaliby na tym. To sprawy miejskie, które wymagają wsparcia centralnego. Potrzebujemy centralnych pieniędzy na dworzec w Poznaniu, na tego rodzaju inwestycje w całej Polsce.

Feudalne państwo przyszłości

Przez lata byłeś aktywistą, który de facto walczył z rządzącymi miastami politykami PO, teraz startujesz z KO.

W Poznaniu przez lata walczyłem z technokratyczną polityką poprzedniego prezydenta, Ryszarda Grobelnego, który nie był w PO, bliżej mu do PiS. Pięć lat temu aktywistom miejskim o bardzo różnych poglądach, w tym mnie, udało się przyczynić do zmiany prezydenta. Poznań jest wyjątkowym miastem. Wiele rzeczy może mi się nie podobać w Platformie Obywatelskiej na poziomie kraju, ale w Poznaniu postulaty ruchów miejskich realizuje lokalne PO. Szczególnie Mariusz Wiśniewski, wiceprezydent miasta.

Jak zostaniesz posłem, będziesz współpracował z Platformą na poziomie centralnym, a nie lokalnym.

Doceniam to, co się dzieje w dużych miastach, innowacyjną politykę, dotyczącą klimatu, praw człowieka, transportu prowadzą duże miasta zarządzane przez polityków związanych z PO.

Europosłowie PO głosowali przeciwko niemal wszystkim uchwałom Parlamentu Europejskiego, które popychały sprawy klimatu do przodu. Wiemy, jak głosowali w polskim parlamencie np. sprawie w aborcji.

Wielu aktywistów przede mną i wielu młodych polityków próbowało zakładać nowe partie, nowe ruchy, które miały startować w różnych wyborach. Przepadli. Trzeba sobie zdawać sprawę z okoliczności, w jakich się znajdujemy. Obserwujemy wielką polaryzację społeczną, która mnie osobiście martwi, ale niestety wpływa na wyniki wyborów. Ludzie czują strach przed autorytaryzmem. Zawłaszczona została telewizja, radiowa Trójka, zawłaszczane są instytucje kultury, Muzeum II Wojny, są próby wpływu na obsady dyrektorów, jak w Muzeum POLIN, próby cenzury sztuki, poznańskiego festiwalu Malta, odbierane są dotacje. Masa ludzi boi się tego, że zaraz będziemy w kraju podobnym do Węgier.

Nie grozi nam bieda, tylko feudalizacja państwa. Grozi nam z jednej strony powrót do systemu średniowiecznego, jeśli chodzi o prawa człowieka, hierarchię wartości z hegemonem na szczycie piramidy zależności, a z drugiej strony nowoczesnego, jeśli chodzi o technologie, czy architekturę...

Akurat z tą nowoczesnością PiS nie bardzo sobie radzi. Obiecanych samochodów elektrycznych nie ma.

To kwestia czasu. PiS będzie łączył średniowiecze z nowoczesnością. To bardzo groźne. Tu nie chodzi o żaden powrót do PRL-u. Zresztą, porównania do PRL-u dla wielu młodych ludzi to są niezrozumiałe, to tak jakby mówić o powrocie do Polski Piastów. Trzeba pokazywać przykłady, które są niedaleko nas, jak Węgry, Rosja, Turcja. Jeszcze niedawno ludzie mogli się tam cieszyć wolnością, a teraz opozycyjni dziennikarze, politycy, sędziowie są więzieni.

Twoje poglądy są w 90 procentach zgodne z poglądami polityków startującymi z list Lewicy, a nie KO — wynika z serwisu Mam Prawo Wiedzieć.

To prawda, mam poglądy prospołeczne. Jedną z moich idolek jest Alexandria Ocasio Cortez — ona nie startowała z lewicową partią, tylko z demokratami, takimi jak Hillary Clinton, którzy w pewnym sensie przypominają nasze PO. Dzięki temu teraz jest w Kongresie i ma wpływ na politykę, jej głos jest ważny. Chcę pójść w jej ślady, dostać się do Sejmu i wprowadzić tematy, którymi inni politycy się nie zajmują lub zajmują się powierzchownie, nawiązywać łączność ze społeczeństwem, uświadamiać ludziom ich siłę, chcę łączyć ludzi ponadpartyjnie.

Wydaje mi się, że tylko szukając współpracy i porozumień ponad podziałami, możemy wygrać z każdym wyzwaniem.

Jestem z Poznania, Poznań to jest pierwsze polskie miasto, w którym prezydent (Jacek Jaśkowiak) poszedł w Paradzie Równości. To jest pierwsze miasto, które stworzyło program wspierający in vitro. Poznań jest pionierem w wielu dziedzinach i to dzięki udanej współpracy ponad podziałami partyjnymi. Ja chcę być łącznikiem pomiędzy światami.

Między Koalicją Obywatelską a Lewicą?

Nie tylko. Są sprawy takie jak czyste powietrze, klimat, edukacja, niezawisłość sądów, służba zdrowia, które bolą wszystkich Polaków, niezależnie od tego, na kogo głosują i jaki mają numer buta, kołnierzyka, z jakiego miasta pochodzą. Chcę szukać wspólnych mianowników i próbować zmienić Polskę.

Wyborcy PiS widzą, że partia Kaczyńskiego niszczy niezawisłość sądów, ale mówią: trudno, zgadzamy się, bo robią wiele innych, dobrych rzeczy. To wynika z badań Sadury i Sierakowskiego.

Mnie osobiście to martwi. Ale jestem osobą w pewnym sensie uprzywilejowaną. Jestem chłopakiem z dużego miasta, wykształconym, pochodzę z rodziny prawników i rozumiem niebezpieczeństwa przejmowania wymiaru sprawiedliwości przez partię rządzącą. Ale zdaję sobie sprawę, że wiele osób nie do końca rozumie te mechanizmy. Nie obrażam się na nich, bo to też pokazuje niewydolność naszego systemu edukacji. Z powodu braku świadomości ludzie są w stanie oddawać swoją władzę w zamian za rzeczy materialne.

Dla ludzi najważniejsze jest to, co się dzieje tu i teraz. Krótkowzroczność nie jest grzechem, tylko objawem, że ktoś potrzebuje okularów pokazujących szerszą perspektywę.

Zgadzasz się ze zdaniem, że PiS kupił Polaków?

Nie zgadzam się. To określenie obraźliwe wobec wyborców, którzy nie są klientami, nie da się ich kupić.

PiS przygotował ofertę, która spotkała się z pozytywną reakcją 30 proc. wyborców, ci ludzie mają do tego prawo. Denerwuje mnie narracja pogardliwa wobec ludzi, którzy głosują na PiS, uważam, że ci ludzie zasługują na lepszą ofertę i ja chcę im lepszą ofertę dostarczyć. Program 500 plus był potrzebny, ale to nie wszystko. Niestety PiS używa tego programu tylko w celach propagandowych. Procent skrajnego ubóstwa się powiększa. Należy się zastanowić, co zrobić, żeby programy społeczne realnie pomagały ludziom i wspierały polskie rodziny.

Powinniśmy też rozmawiać o mieszkaniach. Jednym ze sztandarowych projektów PiS było mieszkanie plus, miał być 100 tys. mieszkań, powstało około tysiąc. To skandal. Opozycja za mało podkreśla ten fakt. Chciałbym stworzyć program mieszkaniowy, bazując na doświadczeniach poznańskich, które dzieją się dzięki współpracy prezydenta Jaśkowiaka i Tomasza Lewandowskiego, wiceprezydenta w poprzedniej kadencji, aktualnie szefa zarządu lokali komunalnych, znowu udana współpraca ponadpartyjna. Dzięki temu mamy ciekawy program mieszkaniowy i na tych doświadczeniach trzeba budować prawdziwy program, który mógłby zwiększać ilość lokali na wynajem.

Dlaczego w krajach zachodnich cena mieszkań jest niska, niższa w porównaniu do zarobków od Polski?

Dlaczego?

Bo jest duży rynek mieszkań na wynajem. Jeśli chcemy, żeby mieszkania w Polsce były tańsze, powinniśmy w to inwestować. Państwo i samorządy powinny mieć dużo bardziej aktywną rolę. Jako poseł chcę wspierać samorządy i przyczynić się do tworzenia programów, które spowodują, że będą powstawały mieszkania, a ludzie będą mieli swoje cztery kąty i poczucie bezpieczeństwa.

Zagłosujesz za prawem do aborcji do 12. tygodnia?

Tak.

Będziesz w klubie KO w przyszłym Sejmie?

Staram się nie dzielić skóry na niedźwiedziu. Do wyborów zostało kilka dni. Skupiam się na tym, żeby cały blok opozycji miał jak najlepszy wynik, bo wierzę, że jesteśmy w stanie wspólnymi siłami przywrócić w Polsce praworządność. Być może PiS będzie miał więcej procent, ale mam nadzieję, że wszystkie partie opozycyjne w sumie zwyciężą.

Będzie rząd KO i Lewicy?

Jestem otwarty na takie rozwiązanie. Byłoby bardzo korzystne. Ale za wcześnie na takie rozmowy koalicyjne.

Niezależnie od wyników wyborów, ja będę walczył o sprawy dla miast, o prawa człowieka, o czyste powietrze, o ekologię, o drzewa w mieście, o lepszy transport. Będę walczył z kryzysem klimatycznym w każdej możliwej sytuacji. Nie ma sytuacji beznadziejnej, nawet, jeśli PiS wygra z dużą większością, to zrobię wszystko, żeby patrzeć mu na ręce, żeby walczyć o ważne sprawy, współpracować z każdą partią, z każdym posłem, niezależnie od tego, czy będzie w opozycji, czy będzie w rządzie, po to, żeby sprostać tym wyzwaniom, które przed nami stoją.

Koalicja ma szanse wygrać?

Uważam, że tak. Nie wolno nam się poddawać, piłka jest w grze. Dwa miesiące poświęciłem na kampanię, z masą cudownych ludzi walczymy o to, żeby wynik był najlepszy, nie tylko nasz w Poznaniu, ale w całej Polsce. Zachęcam do podobnej aktywności wszystkich, którym zależy nie tylko na wygranej, ale na realnych, pozytywnych zmianach w tym państwie.

;
Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze