0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Porzycki / Agencja GazetaJakub Porzycki / Age...

Młode pokolenie to grupa najmocniej dotknięta przez kryzys z wielu powodów. Najmłodsi pracownicy są tymi, których najłatwiej pozbyć się w pierwszej kolejności – są w trakcie studiów, brakuje im doświadczenia, wykonują prace w branżach, które najmocniej oberwały przez kryzys – w gastronomii, w centrach handlowych.

Przeczytaj także:

„Osoby młode pracują przede wszystkim na umowach cywilnoprawnych lub czasowych” – komentuje dla OKO.press Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

„W grupie do 24 lat to aż około 60 proc. umów. To głównie prace usługowe. Ewentualnie w produkcji, przy prostych zajęciach i ewentualnie w budownictwie. To często osoby na programach stażowych, projektach praktykanckich lub rozpoczynające pierwsze prace w sektorze białych kołnierzyków".

Kryzys w młodych uderzył mocno nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. A to dlatego, że branże, które zamykano w pierwszej kolejności - gastronomia, eventy, imprezy masowe, sektor kulturalny, turystyka - w nich zawsze pracuje sporo młodych.

Zatrudnienie wśród młodych - o 14 proc. w dół

Około 35 tys. młodych zarejestrowało się w Urzędach Pracy od początku pandemii. To może nie robić wrażenia, ale to znaczy, że co trzecia osoba, która w czasie kryzysu zarejestrowała się jako bezrobotna, ma mniej niż 30 lat. Nie wszystkie osoby bez pracy rejestrują się w urzędach pracy, a w konsekwencji nie ma ich w tej statystyce.

Polska nie jest tutaj wyjątkiem. W krajach OECD bezrobocie wśród młodych wzrosło z 11,3 proc. do 17,9 proc. W Stanach Zjednoczonych to 18,6 proc. - wzrost z 7,7 proc. na początku roku!

Jest jeszcze inny wskaźnik, który pokazuje skalę problemu. W porównaniu z analogicznym okresem zeszłego roku, pracuje o 150 tys. młodych (15-24 lata) mniej. To spadek o 14 proc.

Dla porównania, w grupie wiekowej 55-59 mamy spadek o 2 proc. W kolejnej – 60-64 – zatrudnienie zwiększyło się o 2 proc.

Wśród zarejestrowanych bezrobotnych dysproporcja jest mniejsza, ale dalej znaczna.

Rodzice i dziadkowie obecnych dwudziestolatków mają na rynku pracy łatwiej. A to może budzić frustrację.

Jak wskazuje na swoim blogu ekonomista Jakub Sawulski, te 150 tys. młodych osób pracowałoby, gdyby nie pandemia. To wiek, w którym rozpoczyna się pierwszą pracę lub wykonuje się dorywcze zajęcia jako student. Duża część tych dorywczych prac to np. gastronomia. O jej problemach po zamknięciu lokali przez rząd w drugiej połowie października pisaliśmy tutaj.

„Staramy się utrzymać pracowników” – mówił nam Michał Kaczmarek z koszalińskiej kawiarni Powidoki. – „Ale trzeba się liczyć z tym, że część godzin zostanie obcięta”.

Kaczmarek twierdził, że i tak są w dobrej sytuacji i nie muszą zwalniać pracowników. Ale wielu kawiarni i restauracji zwyczajnie na to nie stać. I chociaż wiemy, że rynek pracy się nie załamał i wykwalifikowani specjaliści są dalej poszukiwani, to o pracę dorywczą ciężko.

Początek pracy w recesji to długoterminowe problemy

A wejście na rynek pracy w sytuacji recesji ma swoje długoterminowe konsekwencje. Badacze Hannes Schwandt Till i M. von Wachter zbadali dla National Bureau of Economic Research wpływ wejścia na rynek pracy w czasie kryzysu na kariery osób które wówczas pracę zaczynają.

Studiując dane z lat 1976-2015 odkryli oni, że

rozpoczęcie pierwszej pracy w czasie kryzysu gospodarczego oznacza gorsze płace, a konsekwencje są odczuwalne nawet 10 lat później.

Badanie analizowało amerykański rynek pracy, podobne problemy było widać wśród wszystkich grup społecznych i rasowych.

Otwarte pozostaje pytanie, jak będzie w przypadku dzisiejszego kryzysu. Wiemy doskonale, że jego charakter jest zupełnie inny niż dotychczasowych globalnych kryzysów gospodarczych. Recesja jest wynikiem ograniczeń, które sami sobie nakładamy, żeby walczyć z rozprzestrzenianiem się wirusa i przepełnieniem szpitali.

Dlatego mamy silny szok w tym roku, a w przyszłym już być może powrót do wzrostu. Czy to zmienia sytuację osób wchodzących na rynek pracy? Niekoniecznie. W jesiennej fali epidemii firmy gastronomiczne padają jedna po drugiej.

Będzie gorzej

Andrzej Kubisiak: „W Hiszpanii po kryzysie 2008 roku mamy stracone pokolenie. Młodzi z bezrobocia przechodzili w stan bierności zawodowej. Nawet dekadę później się z tego nie wygrzebali. Jest ryzyko, że młodzi ludzie, którzy wchodzą teraz na rynek pracy albo właśnie z niego wypadli, to będzie koronapokolenie naznaczone pandemią”.

Bezrobocie młodych utrzymywało się w Hiszpanii na stosunkowo wysokim poziomie, w latach 2006-2007 wynosiło 18 proc. Po 2008 wystrzeliło w górę i w 2013 roku wynosiło kosmiczne 55 proc. Od tego czasu spada, ale wciąż nawet nie zbliżyło się do poziomu z kryzysu. W 2019 roku to 33 proc. – o 15 pkt proc. więcej niż przed 2008 rokiem. Hiszpania to pod tym względem ekstremalny przypadek, ale też przestroga. Jak będzie teraz?

„Pokolenie, które teraz wchodzi na rynek pracy, będzie miało jeszcze gorzej niż te, które wchodziły na rynek w poprzednich kryzysach” – kontynuuje Kubisiak. – „Uderzenie tego kryzysu w rynek pracy jest dziś szacowane przez OECD jako dziesięciokrotnie silniejsze niż to, z którym mieliśmy do czynienia w 2008 roku. A to są szacunki z wiosennej fali pandemii.

Odbudowywanie rynków pracy trwa dłużej niż odbudowa PKB. To było dobrze widać po ostatnim kryzysie. Wzrost PKB w stosunku do 2008 roku wrócił do porównywalnych poziomów w okolicach 2012-13 roku. A rynki pracy do porównywalnego poziomu wróciły dopiero około 2018 roku - dekadę po tąpnięciu. Teraz może być gorzej - nie wszystkie rynki pracy się odbudują w ciągu tej dekady”.

Młodzi zmieniają politykę

Ostatnie protesty przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego miały wiele kontekstów. Komentatorzy widzieli w nich szersze zjawisko i bunt młodych. Jedną z przyczyn frustracji osób poniżej 30. roku życia może być właśnie ich sytuacja ekonomiczna.

Młodzi coraz później opuszczają dom rodzinny a sytuacja na rynku mieszkaniowym nie ułatwia im startu w dorosłe życie. Kolejny czynnik w postaci trudnej sytuacji na rynku pracy i niepewności zatrudnienia może taką frustrację tylko wzmagać przez kolejne lata.

Andrzej Kubisiak: „Młodzi mieli nadzieje, plany na przyszłość. I trafili w fatalny moment historyczny. To będzie się za nimi ciągnąć. I będzie rodzić frustrację. Oni będą wchodzić w dorosłość w świecie, w którym narastają nierówności. Protesty Black Lives Matter poza wątkiem rasowym miały też silny pierwiastek społecznego niezadowolenia ze strony młodych. Musimy pamiętać, że po kryzysie 2008 roku mieliśmy Occupy Wall Street, także Brexit i radykalizację dyskursu politycznego.

Boję się przywoływać analogię z wielkim kryzysem przełomu lat 20. i 30. XX wieku, ale warto mieć go z tyłu głowy. Dzisiaj główna ekonomistka MFW i Bank Światowy jednym głosem mówią, że ten kryzys, jeśli chodzi o głębokość, może być porównywalny tylko z tamtym kryzysem.

Wiemy, do czego doprowadziło tamto stracone pokolenie. To młodzi wychodzą teraz na ulice, to oni zmieniają dyskurs polityczny, chociaż nie są tak aktywni w wyborach. Ale oni narzucają język i aktywność publiczną, pozaparlamentarną. To może głęboko zmienić politykę".

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze