Rząd w Strategii Demograficznej 2040 dyskryminuje związki pozamałżeńskie, ignoruje potrzeby kobiet i zmiany zachowań dotyczące tworzenia rodziny. "To ważne czynniki kształtujące dzietność" - mówi OKO.press prof. Irena E. Kotowska. Ale PiS ma też kilka dobrych pomysłów.
Projekt Strategii Demograficznej 2040 to nowy pomysł rządu, który ma pomóc w stopniowym wzroście dzietności do takiego poziomu, aby zagwarantować zastępowalność pokoleń.
PiS wyznaczył w nim trzy cele:
Chce „zabezpieczyć rodziny od strony finansowej”, czyli kontynuować program 500 plus i zrealizować propozycję z Polskiego Ładu, czyli 12 tys. zł rocznie na drugie i kolejne dzieci w rodzinie (przypomnijmy, że mimo ogromnych nakładów na 500 plus PiS nie zatrzymał katastrofy demograficznej – po małej korekcie 2017 roku sytuacja cały czas się pogarsza).
W Strategii Demograficznej 2040 pojawiają się też zapowiedziane w Polskim Ładzie dopłaty do mieszkań i obietnica rozbudowy infrastruktury żłobkowej.
Ale są też nowe pomysły na wzrost dzietności.
Rząd proponuje zmiany w kodeksie pracy. Chce:
„To generalnie dobry kierunek działań w celu zwiększenia bezpieczeństwa zatrudnienia rodziców małych dzieci. Jednak ważne jest odpowiednie sformułowanie niektórych z rozważanych rozwiązań, uwzględniające zarówno perspektywę pracownika, jak i pracodawcy. Obowiązek informowania pracownika o uprawnieniach związanych z rodzicielstwem jest łatwo wypełnić, ale np. między określeniem >>zagwarantować<< a >>umożliwić<< elastyczną pracę dla kobiet w ciąży oraz rodziców dzieci do lat 4 jest zasadnicza różnica. I to wymaga wspólnych ustaleń z z pracodawcami i związkami zawodowymi. Nie wystarczy zmienić zapisów w kodeksie pracy zobowiązując do ich dostosowania się" – mówi OKO.press prof. dr hab. Irena E. Kotowska z Instytutu Statystyki i Demografii SGH, honorowa przewodnicząca Komitetu Nauk Demograficznych PAN.
"Pracodawcy będą mieli obawy przed zatrudnianiem młodych kobiet, czy szerzej młodych osób. Może wzrosnąć szara strefa, a także zwiększą się koszty pracy. Jeżeli zmiany nie zostaną z nimi uzgodnione, dojdzie do dyskryminacji. Rząd powinien zastanowić się, jak wprowadzić takie zapisy w życie, aby pomogły, a nie zaszkodziły”.
Niepokoi propozycja dotycząca zróżnicowania ochrony ojców w zależności od tego, czy pozostają w związku małżeńskim.
„Po pierwsze, to dyskryminacja ojców, czy szerzej par tworzących związek niemałżeński. Po drugie, nie możemy w dyskusji o rozwiązaniach wspierających wzrost dzietności pomijać innych form rodziny, kierując rozwiązania głównie do małżeństw. A tak jest w całym dokumencie. Tymczasem ze statystyk wynika, że blisko co czwarte dziecko jest urodzone przez kobietę niezamężną, a coraz więcej osób decyduje się na pierwsze małżeństwo dopiero po narodzinach pierwszego dziecka” – mówi prof. Irena E. Kotowska.
Z danych Głównego Urząd Statystycznego wynika, że systematycznie rośnie odsetek dzieci rodzących się w związkach pozamałżeńskich. Na początku lat 90. było to około 7 proc., w 2000 roku - 12 proc., a w 2019 ponad 25 proc.
GUS szacuje, że w 2020 roku zawarto ponad 145 tys. związków małżeńskich, czyli o ponad 38 tys. mniej niż rok wcześniej.
„Tymczasem średni wiek zawarcia pierwszego małżeństwa przez kobiety jest wyższy niż średni wiek matki przy urodzeniu pierwszego dziecka w większości krajów europejskich" - tłumaczy prof. Kotowska.
Wynika to z badań przeprowadzonych przez Eurostat. Oznacza to, że pary najpierw decydują się na pierwsze dziecko, a dopiero potem zawierają związek małżeński.
„W Polsce odsetek urodzeń pozamałżeńskich rośnie, a jego wartości należą do niższych w Europie. W 2019 roku mniejsze wartości miała Grecja, Chorwacja i Cypr. W Skandynawii urodzenia małżeńskie stanowią ponad połowę urodzeń (oprócz Finlandii)”.
„Aby dzietność wzrosła nie wystarczy wspierać tylko małżeństw. To nie jest pragmatyczne podejście, jak na to wskazują dane. Widać, że jest to ograniczenie się do rozwiązań podporządkowanych ogólnej tezie, że należy wspierać prokreację małżeńską".
„Rozwiązań, które mają sprzyjać wzrostowi dzietności poprzez wspieranie rodzin w ich wysiłku wychowania dzieci, nie można różnicować na takie, które skierowane są do związków małżeńskich lub pozamałżeńskich".
Poza tym w dokumencie nie padają propozycje rozwiązań dotyczących rodzin z jednym rodzicem, na przykład ochrona zatrudnienia samotnych matek. Nie ma konkretnych propozycji wsparcia dla rodziców, którzy wychowują dzieci chore.
"Pojawia się jedynie pojęcie wspierania tradycyjnych zasobów rodzinnych, a także przekonanie, że należy wspierać kobiety pozostające w domu, by zajmować się małymi dziećmi” – wskazuje prof. Kotowska. I dodaje:
„To nierówne traktowanie różnych form rodzin i niedostrzeganie ich potrzeb".
Rząd nie porusza też kwestii aktywizacji ojców w wychowaniu, a Polskę obowiązuje przyjęta w 2019 roku dyrektywa w sprawie równowagi między życiem zawodowym a prywatnym rodziców i opiekunów. Jej art. 5 nakazuje państwom członkowskim udzielenie dwóch miesięcy urlopu rodzicielskiego każdemu z rodziców, które nie wykorzystane nie podlegają przeniesieniu na drugiego rodzica. Art. 8 stanowi, że ten urlop musi być płatny i ojciec ma prawo z niego skorzystać.
Dyrektywa wchodzi w życie od sierpnia 2022, została przyjęta przez Parlament Europejski, a potem przez przez Radę UE i po prostu obowiązuje. Nawet bardziej konserwatywne kraje UE pogodziły się z tą regulacją i wpisują ją w swoje programy polityki rodzinnej. Ale PiS tego nie robi.
W Strategii Demograficznej 2040 rząd nie zwraca uwagi na potrzeby kobiet.
Kotowska: „Demografowie, socjolodzy rodziny, czy badacze reprezentujący nauki polityczne są zgodni co do tego, że zmiana pozycji kobiet w społeczeństwie i w rodzinie to proces społeczny o kluczowym znaczeniu dla zachowań dotyczących rodziny i prokreacji. W omawianiu zmian dzietności pominięto ten czynnik.
Zmieniają się społeczne role kobiet i mężczyzn w rodzinie i poza rodziną. Badania wskazują na znaczenie pracy obojga rodziców dla decyzji rodziców o powiększeniu rodziny oraz udziale ojca w opiece nad dziećmi, a także rangę usług edukacyjno-opiekuńczych w łączeniu pracy zawodowej rodziców z wychowywaniem dzieci. To z kolei nadaje rangę rozwiązaniom umożliwiającym kobietom dostęp do pracy zawodowej i zachęcające mężczyzn, aby przejmowali opiekę nad dziećmi".
„Około milion kobiet między 25 a 49 rokiem życia deklaruje, że nie może pracować ze względu na obowiązki opiekuńcze.
To fundamentalny problem kobiet, który nie jest dostrzeżony w dokumencie”
– mówi prof. Kotowska. I dalej tłumaczy: „Nierespektowanie realnych potrzeb nie doprowadzi do uzyskania wzrostu dzietności, ani poprawy sytuacji kobiet na rynku pracy”.
Rząd twierdzi jednak, że dzietność można zwiększyć kosztem okresowego wycofania się kobiet z rynku pracy.
„(…) Fakt, że kobiety w Polsce znacznie częściej pracują w pełnym wymiarze czasu pracy powoduje, że w większym stopniu przyczyniają się do rozwoju gospodarczego kraju niż kobiety w krajach Zachodu i Południa kontynentu. Może to też powodować większe niż we wspomnianych rejonach, trudności z łączeniem pracy zawodowej z rodziną i stanowić barierę dla zwiększania aktywności zawodowej liczonej metodą tradycyjną kobiet preferujących posiadanie dziecka” – czytamy na stronie 46 „Strategii Demograficznej 2040”.
„Jednocześnie, w przypadku kobiet, które chcą być aktywne na rynku pracy, może być barierą dla zwiększania liczby dzieci. W związku z tym można stwierdzić, że zwiększenie dzietności, nawet kosztem możliwego okresowego wycofania się z rynku pracy części kobiet o preferencjach na dom i rodzinę w celu wychowywania dzieci, może być inwestycją społeczną o istotnym znaczeniu dla długo- terminowych możliwości rozwoju gospodarczego”.
„Oceniając, w jakim stopniu praca zarobkowa kobiet przyczynia się do rozwoju gospodarczego kraju, należy uwzględniać nie tylko wymiar czasu pracy, ale to jaki odsetek kobiet pracuje. Można się też posłużyć odpowiednimi wskaźnikami zatrudnienia (full-time-equivalent employment rates), czego nie uczyniono".
"Natomiast stwierdzenie o wspieraniu wycofywania się kobiet z zatrudnienia, zwłaszcza przy narastającym spadku osób w wieku produkcyjnym i coraz bardziej odczuwalnych niedoborach pracowników, budzi mój sprzeciw. Inna kwestia to zakres pracy kobiet w pełnym wymiarze" - wskazuje prof. Kotowska.
Ale zapytać należałoby, czy kobiet pracują w pełnym wymiarze godzin, bo chcą, czy muszą? Rząd pomija też ważny fakt, aktywność zawodowa Polek w wieku 25-54 lata jest niska w porównaniu do innych krajów Unii Europejskiej.
"Według danych Eurostatu w 2019 roku niższe współczynniki aktywności tej grupy kobiet miały tylko Irlandia, Grecja, Włochy, Malta i Rumunia, a blisko 1,5 mln kobiet w tym wieku pozostaje poza rynkiem pracy” – mówi prof. Kotowska.
W rozdziale „Trendy demograficzne w Polsce” (str. 12) rząd omawia procesy społeczne, które warunkują dzietność. Analizuje w nim trudną sytuację demograficzną w Polsce, omawia różnicę między urodzeniami a zgonami od lat 90.
„Skupienie się na zmianach dzietności w ostatnich dwóch dekadach to błąd, bo oddzielamy się od wszystkiego, co działo się wcześniej. Tymczasem od końca lat 60. rozpoczęła się nowa faza trendu dzietności i ocena obecnego zróżnicowania dzietności nie może pomijać tego, co wcześniej się działo w różnych regionach Europy”
– mówi prof. Irena E. Kotowska.
Wyjaśnia, że omawiając te zmiany dzietności należy zwrócić uwagę na zachowania dotyczące tworzenia i rozpadu rodziny.
„Do tego nawiązuje tak zwana koncepcja drugiego przejścia demograficznego. Demografowie i socjologowie wskazują, że zachowania dotyczące związków ilustrują osłabienie małżeństw jako sposobu formowania rodziny. Nie oznacza to oczywiście, że jest nieważne. Nadal większość rodzin to małżeństwa, nie tylko pierwsze przynajmniej dla jednej ze stron. Jednak coraz więcej par decydując się na dzieci, tworzy związki pozamałżeńskie.
Te zmiany zachowań dotyczące rodzin, ważne dla działań zwiększających dzietność i związane z trendami społecznymi, są ignorowane w dokumencie” – mówi prof. Irena E. Kotowska.
Zauważa też, że rządowego dokumentu nie można nazwać »strategią demograficzną«".
„Rozwój demograficzny to ilościowe i jakościowe zmiany ludnościowe, które kształtuje nie tylko płodność, ale także umieralność i migracje. Nie można więc pominąć tych procesów, a także stanu zdrowia społeczeństwa, czy struktur rodzin i gospodarstw domowych oraz relacji międzypokoleniowych. Tego w Strategii Demograficznej 2040 nie ma, a zatem nazwa jest nadwymiarowa” – mówi prof. Irena E. Kotowska.
„Dobrze jednak, że taki dokument powstał. To pierwszy rządowy projekt podejmujący kwestie dzietności w tak szerokim ujęciu. W 2014 roku Rządowa Rada Ludnościowa opracowała założenia polityki ludnościowej, które nie znalazły zainteresowania rządu. W 2013 roku kancelarii Prezydenta RP powstał pod kierunkiem minister Ireny Wóycickiej dokument „Dobry klimat dla rodziny”, w którym przedstawiono politykę rodzinną wspierającą dzietność, ale nie miał on mocy wykonawczej”.
Według przewidywań ludnościowych Eurostatu z 2019 roku liczba kobiet w wieku 15-49 lata spadnie o 30 proc. w latach 2020-2050. Najsilniejszy spadek liczby kobiet w wieku 20-39 lat, a więc grupach wieku newralgicznych dla prokreacji, przewidywany jest do 2030 roku. Oznacza to, że obecna dekada jest szczególnie ważna dla możliwości spowolnienia spadku liczby urodzeń.
Polityka społeczna
Prawo i Sprawiedliwość
Rząd Mateusza Morawieckiego
demografia
dyskryminacja
Kodeks pracy
Polski Ład
strategia
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze