Ten dramat rozgrywa się nie na scenie, ale na sali sądowej. Jego finał już za tydzień. 19 kwietnia byliśmy świadkami kolejnego aktu widowiska, którego głównymi aktorami są Monika Strzępka, powołana na stanowisko dyrektorki Teatru Dramatycznego w Warszawie, oraz Konstanty Radziwiłł, do niedawna wojewoda mazowiecki, który nominację unieważnił
Na rozprawie, która odbyła się w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym, zgodnie z zapowiedzią pojawiła się Monika Strzępka, powołana po wygranym konkursie na dyrektorkę Teatru Dramatycznego w Warszawie przez prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego, a którą to decyzję unieważnił wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł. Strzępka została bowiem dopuszczona do procesu na prawach strony, w związku z czym miała prawo do zabrania głosu. I tak się w istocie stało. Co więcej, było to wystąpienie iście teatralne. Rozpoczęła od odczytania „Przed prawem” Franza Kafki.
„Przed prawem stoi strażnik. Do strażnika zgłasza się człowiek ze wsi i prosi o pozwolenie wejścia do prawa. Ale strażnik powiada, że na razie nie może mu pozwolić na wejście. Człowiek zastanawia się, a potem pyta, czy wobec tego będzie mu wolno wejść później. - To możliwe — mówi strażnik — ale teraz nie. Ponieważ brama do prawa stoi otworem jak zawsze, a strażnik ustępuje na bok, człowiek pochyla się, aby zajrzeć przez bramę do środka. Gdy strażnik to spostrzega, śmieje się i mówi: - Jeśli cię to tak nęci, spróbuj wobec tego wejść pomimo mojego nakazu. Lecz zapamiętaj sobie: jestem potężny. A jestem tylko najniższym strażnikiem. Lecz przed każdą salą znajdują się strażnicy coraz potężniejsi. I nawet ja nie mogę już znieść widoku trzeciego strażnika. Człowiek ze wsi nie spodziewa się takich trudności; prawo powinno być przecież dostępne dla wszystkich i zawsze (...)”.
"To dobrze nazywa moją kondycję w ostatnich miesiącach. Gdy zyskuję panowanie nad swoim życiem, to zawsze znajduje się jakiś strażnik, który wyrzuca mnie poza granice prawa" – mówi Monika Strzępka.
Mężczyzn, którzy mają możność decydowania o jej zasiadaniu w fotelu dyrektorki teatru.
"On, arystokrata, wojewoda Konstanty Radziwiłł, pozbawił podmiotowości pracy mnie, kobietę – potomkinię polskich chłopów" – zaznaczyła. - "Zrobiono ze mnie złą feministkę, czarownicę" – dodała.
Przemówienie Strzępki wyraźnie akcentowało przeciwieństwa. Kobieta-mężczyzna, konserwatywny polityk-lewicowa reżyserka, arystokrata-chłopstwo.
Reżyserka dodała też, że dla niej jednym z największych problemów w jej sytuacji jest fakt, że zakładnikiem jest nie tylko sama Monika Strzępka, ale także ponad stuosobowy zespół warszawskiego teatru. Zresztą na sali nie brakowało przedstawicielek i przedstawicieli pracowników i zespołu aktorskiego Teatru Dramatycznego.
Ciekawy wątek do sprawy dopisało życie polityczne. Na sali nie pojawił się bowiem były już wojewoda Konstanty Radziwiłł. Być może zajęty jest nauką języka litewskiego – z fotela mazowieckiego włodarza trafi bowiem na placówkę dyplomatyczną w Wilnie. Dokładnie w dniu rozprawy w WSA na następcę Radziwiłła na Mazowszu powołano Tobiasza Bocheńskiego, wcześniej piastującego stanowisko wojewody łódzkiego.
Natomiast warto zaznaczyć, że za to na sali pojawiły się osoby będące przedstawicielami dwóch stron barykady.
Sprawa wybuchła, gdy w listopadzie 2022 roku Konstanty Radziwiłł, wojewoda z nadania PiS, postanowił unieważnić decyzję Prezydenta Miasta, który na stanowisko dyrektorki Teatru Dramatycznego powołał wyłonioną w konkursie reżyserkę, Monikę Strzępkę.
Bezpośrednią przyczyną było wystawienie w progach teatru „złotej waginy” – rzeźby Iwony Demko, krakowskiej artystki, aktywistki, wykładowczyni Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie.
Ale wojewoda zaznaczył, że sama rzeźba i piosenka, która „urąga kobiecej czci”, to dopiero początek. Bo jego zdaniem linia programowa Teatru Dramatycznego nie mieści się w haśle „teatr środka” - czyli w wymogu, który był wymieniony w konkursie rozpisanym przez miasto Warszawa jako organizatora tej sceny. Problemem były też spektakle. Chodziło m.in. o przedstawienie Łukasza Twarkowskiego o sekspracownicach oraz Klaudii Hartung-Wójciak o kobiecie, która rozklejała wyobrażenia Matki Boskiej z tęczową aureolą.
I jak dodał – opiera się na „analizie programu dyrektor Strzępki”.
„Teatr Dramatyczny jest państwową, publiczną placówką kultury. Nie może być w niej zatem miejsca na instalowanie przedmiotów kultu neopogańskich wierzeń, propagowanie radykalnych ideologii nastawionych na polaryzację wspólnoty i symboliczną przemoc, ani na akty szyderstwa z wiary wielu członków lokalnej wspólnoty, jaką są mieszkańcy Warszawy” - czytamy w oświadczeniu wojewody (przy czym warto zaznaczyć, że wojewoda w tym wypadku się pomylił, bo o ile można uznać scenę warszawską za „publiczny teatr”, to absolutnie nie jest on „państwowy”, a samorządowy).
Dodał też, że instytucja, która jako cel stawia sobie bycie instytucją radykalnie feministyczną, a zatem walczącą o pokonanie tzw. patriarchatu, nie służy dobru wspólnemu ani równości, ale ideologii władzy.
Jednak – co ciekawe – linie podziału w tym sporze wcale nie są tak oczywiste, jakby się mogło wydawać. Bo – by oddać sprawiedliwość sprawie – argumenty, które budzą co najmniej dyskusję, podnosili także ludzie, których trudno posądzać o sprzyjanie obecnej władzy. Mowa m.in. o feralnym zapisie o „teatrze środka” (cokolwiek miałoby to oznaczać – dodajmy od razu).
O swoich wątpliwościach (od razu dodajmy — niekoniecznie dotyczących jednostkowego wypadku tego konkretnego konkursu) mówiła m.in. Dorota Buchwald. Została odwołana ze stanowiska dyrektorki Instytutu Teatralnego w Warszawie za rządów PiS. Zaznaczała, że rozstrzygnięcie konkursu na dyrektora Teatru Dramatycznego mogło odbyć się niekoniecznie zgodnie ze wspomnianym regulaminem.
Przeciw dyrektorce podnoszone są zdarzenia z pierwszych tygodni pracy. Jak w wypadku każdego dyrektora instytucji kultury – były one trudne i w wielu frakcjach środowiska teatralnego dyskutowane. Odeszli z teatru Halina Łabonarska czy Adam Ferency, a do zespołu dołączyć miała m.in. Marta Nieradkiewicz.
Ale — zaznaczmy od razu — to zmiany, które są naturalną konsekwencją zmiany osoby dyrektora. W wielu tego typu sytuacjach następowały zmiany w grupach aktorskich – choćby w Teatrze im Juliusza Słowackiego w Krakowie czy Narodowym Starym Teatrze. Trudno uznać to za argument przeciw nowej dyrekcji.
Monika Strzępka tymczasem jako dyrektorka sceny zapowiadała, że jej teatr stanie się przestrzenią „otwartą, uspołecznioną, demokratyczną i ekologiczną”. Program artystyczny został oparty na współpracy z różnymi środowiskami. Dzięki temu w obszarze zainteresowań tematy takie jak feminizm, ex-centryczność miasta, mniejszości seksualne, tematyka teatru dla dzieci. I wszystkie z tych zagadnień — zgodnie z programem Strzępki — już realizowane są na scenie teatru.
Przygotowane zostały procedury reagowania na działania niepożądane jak molestowanie, bo dotąd teatr nie miał żadnych regulacji w tym zakresie.
Powołana także miała zostać Rada Programowo-Artystyczna, która wpłynąć miała na kolegialność zarządzania sceną.
Co więcej, nowa dyrektorka zaproponowała także zmianę modelu pracy. Stąd jej współpraca z Dramatycznym Kolektywem, który stanowią polskie dramaturżki i teatrolożki — Agata Adamiecka, Małgorzata Błasińska, Jagoda Dutkiewicz, Monika Dziekan (zastępczyni Strzępki), Dorota Kowalkowska i właśnie Monika Strzępka.
I – co ciekawe – samej Strzępce to zaufanie się opłaciło. Niewielu bowiem wie, że po tym, gdy wojewoda unieważnił konkurs, wcale nie zniknęła ze sceny w Pałacu Kultury i Nauki.
Otrzymała bowiem propozycję objęcia stanowiska doradczyni ds. artystycznych.
Dzięki temu wciąż mogła razem z zespołem i pracownikami realizować zaproponowany w jej programie kierunek zmian. To był sposób na obejście unieważnienia konkursu.
- Wierzę, że nie podzielę losu bohatera Franza Kafki. Wierzę, że żyję w państwie, w którym prawo jest dla wszystkich – mówi z nadzieją Monika Strzępka.
I ta wiara musi jej wystarczyć do 26 kwietnia, gdy poznamy werdykt.
Publicysta i autor książek, krytyk sztuki i teatru, członek stowarzyszenia krytyków AICA. Przez wiele lat szef działu kultury "Dziennika Polskiego" i "Gazety Krakowskiej"
Publicysta i autor książek, krytyk sztuki i teatru, członek stowarzyszenia krytyków AICA. Przez wiele lat szef działu kultury "Dziennika Polskiego" i "Gazety Krakowskiej"
Komentarze