Państwo nie jest w stanie nawet zarejestrować wniosków o świadczenie wspierające dla osób z niepełnosprawnościami (OzN), nie mówiąc o ich rozpatrzeniu na czas. W czarną dziurę wpadło ćwierć miliona wniosków. Dramatyczne dane ujawnił pełnomocnik rządu ds. osób z niepełnosprawnościami na pytanie RPO. „I co teraz?” – pytamy Łukasza Krasonia
„Sytuacja jest naprawdę trudna. Robimy, co możemy” – przyznaje pełnomocnik, wiceminister rodziny i pracy Łukasz Krasoń (na zdjęciu u góry — w środku). Rozmowa z nim niżej.
To tak jakby kilkaset tysięcy rodzin nie dostalo 800+.
Od 1 stycznia osobom z niepełnosprawnościami przysługuje prawo do świadczenia wypłacanego na podstawie indywidualnej oceny potrzeby wsparcia. Świadczenie ma rekompensować dodatkowe wydatki, jakie ta osoba ponosi w codziennym życiu.
W tym roku wsparcie miało objąć osoby z największymi potrzebami, takie, które samodzielnie nie są w stanie funkcjonować. W kolejnych latach świadczenie ma objąć kolejne osoby.
To radykalna zmiana, bo do tej pory takie pieniądze wypłacane były opiekunom. Do tego każdemu tyle samo i to pod warunkiem wyrzeczenia się pracy zarobkowej. Świadczenie wspierające jest rozwiązaniem cywilizowanym. Wprowadził je PiS. Niestety zrobił to na ostatniej prostej, pośpiesznie, bez konsultacji i pilotażu, co ma ponure konsekwencje. Przy czym świadczenie wspierające to tylko część planowanych zmian. Do spięcia systemu, by był zgodny z postanowieniami konwencji ONZ o prawach osób z niepełnosprawnościami, brakuje jeszcze ustawy o asystencji osobistej. Czyli o usługach wspierających człowieka w niezależnym życiu — tak jak to definiuje konwencja ONZ.
Ustawy nadal nie ma; kulawy prezydencki projekt po latach opóźnień dotarł jednak do Sejmu.
Tymczasem teraz pełnomocnik rządu ds. osób z niepełnosprawnościami, wiceminister Łukasz Krasoń, ujawnił, że sam proces przyznawania świadczeń wspierających to katastrofa. Napisał to w odpowiedzi na pytanie RPO. To tam zgłaszają się ludzie, których wnioski o świadczenie wpadły w czarną dziurę. To często osoby z głęboką niepełnosprawnością i starsze – po prostu boją się, że obiecanej pomocy państwa nie doczekają.
Krasoń wyjaśnia Rzecznikowi Praw Obywatelskich, że wnioski o świadczenie wspierające złożyło 383 tys. osób. Czyli, jak można sprawdzić, mniej więcej co dziesiąta osoba dysponująca w Polsce orzeczeniem o niepełnosprawności. Przy — jak pisze Krasoń — czym większość z nich zrobiła to na początku roku, zaraz po wejściu w życie przepisów, które miały odmienić ich życie. A wtedy komisje wojewódzkie, które miały wnioski rozpatrzeć, jeszcze nie działały. Bo powołano je dopiero grudniu 2023 r.
Nam min. Krasoń mówi, że zapewne 1/3 z 383 tys. wniosków została już przetworzona w komisjach. Tyle że decyzje nie dotarły jeszcze do ZUS-u, więc świadczenia nie są wypłacane.
To nam daje jednak 250 tys. wniosków, których nawet nie ruszono, mimo że nowe prawo obowiązuje dziesiąty miesiąc.
Żeby dostać świadczenie, człowiek musi wysłać wniosek, zespół wojewódzki musi to zarejestrować, następnie ocenić sytuację danej osoby i wysłać jej decyzję z tą oceną. Sam zainteresowany idzie z nią do ZUS. A ten wypłaca świadczenie.
Cały proces powinien zająć do trzech miesięcy. Tymczasem do ZUS-u dotarło ledwie ok. 30 tys. wniosków o wypłatę świadczeń (dane z lipca, na nowsze czekamy). Całą ścieżkę przeszła więc ledwie co dziesiąta osoba.
Są województwa, w których na rozpatrzenie wniosku trzeba czekać półtora roku.
- mówi nam min. Krasoń.
Co się stało? Z pisma min. Krasonia wynika, że rzeczywistość zaskoczyła administrację.
Informacja, że jest nowe prawo, rozwiązujące mnóstwo problemów, rozeszła się szybko. Ludzie 1 stycznia masowo ruszyli z wnioskami o świadczenie. Ale, ku zdumieniu Ministerstwa, składali je w na papierze – a nie drogą elektroniczną. Dlaczego państwo założyło, że osoby z niepełnosprawnościami, często starsze, od lat wypychane z życia społecznego, użyją systemu informatycznego Emp@tia, zamiast wysłać list pocztą, nie wiadomo.
A, jak informuje teraz min. Krasoń, przepisywanie danych z papieru do systemu zajmuje średnio 25 minut.
383 tys. wniosków po 25 minut to 20 tys. dni pracy. Zespoły powołane do oceny porzeby wsparcia nie mają ludzi do takiej roboty.
Zespoły zostały powołane w każdym województwie. Mają za zadanie skupić się na potrzebach ludzi, powinny móc dojeżdżać do tych, którzy do urzędu nie dotrą. Rekrutowano do nich nie tylko lekarzy (bo nie chodzi tu o ustalenie, jak bardzo człowiek jest „niezdolny do”), ale także fizjoterapeutów i psychologów. Płacono niewiele — jak to w administracji. Obsługę administracyjną zaplanowano na minimalnym poziomie.
Tymczasem żeby z samym wpisywaniem danych uporać się w pół roku, każdy z tych zespołów potrzebowałby 10-11 osób wyłącznie do tego.
Min. Krasoń pisze do RPO, że pieniądze na to (te dodatkowe 10-11 osób na województwo) znajdą się w przyszłorocznym budżecie. A na razie Ministerstwo łata system, czym się da. W praktyce oznacza to roczne opóźnienie wypłat. Minister finansów niewątpliwie się ucieszy. W tym roku na świadczenie budżet przewidział aż 3,6 mld zł. Ale nie jest w stanie tego wydać.
Osoby z niepełnosprawnościami znów udzielą nam wszystkim kredytu.
Pismo do RPO podpisane przez min. Krasonia sporządzone jest w urzędowym, pozbawionym empatii tonie. Ministerstwo najwyraźniej nie przewidziało, że list stanie się publiczny – choć RPO ma od wielu lat obyczaj publikowania takiej korespondencji na stronie internetowej.
Z ministerialnego pisma wynika, że ludzie sami są sobie winni, bo wysyłali wnioski na papierze, mimo że w 2023 r. Ministerstwo tłumaczyło (w internecie), że wnioski trzeba składać elektronicznie, najlepiej w systemie Emp@tia. A poza tym to nie wina administracji, że ludzie składają wnioski z błędami, co wydłuża procedurę.
W piśmie nie ma słowa o odpowiedzialności nadzorczej Ministerstwa za proces. A, zauważmy, pełnomocnik rządu sprawuje taki nadzór na podstawie art. 6c ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (Dz. U. z 2024 r. poz. 44 ze zm.).
Administracja nie ma zwyczaju przyznawania się do błędów, choć przyjęcie odpowiedzialności zwiększa szansę na wyjście z kryzysu.
„Sposób wdrażania dobrego rozwiązania, jakim jest świadczenie wspierające, jest daleki od pożądanego” – zauważa gorzko dr Krzysztof Kurowski, przewodniczący Polskiego Forum Osób z Niepełnosprawnościami, kiedy pytamy, czy zna pismo Krasonia. Zna, jak wszyscy w środowisku. x„Winy szukałbym jednak w Biurze Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych, a nie wśród składających wnioski. Przede wszystkim wydaje się, że nie są wykorzystywane możliwości zwiększania liczby członków zespołów ustalających poziom potrzeby wsparcia, co przyspieszyłoby wydawanie decyzji. Warto byłoby bardziej aktywnie szukać nowych kadr. Jednocześnie trzeba zauważyć, że kadry te muszą być dobrze przeszkolone, a dostępne informacje wskazują na braki w tym zakresie. Tymczasem odpowiednio wyszkoleni członkowie zespołów to mniej odwołań od decyzji” – komentuje dla OKO.press.
„To, co widzimy, to efekt tradycyjnego niedoinwestowania usług publicznych. Zawsze łatwiej je niedoszacować i mieć niższe koszty, niż przeszacować, a potem się z tego tłumaczyć” – mówi nam z kolei prof. Paweł Kubicki z SGH.
Niestety, jak zauważa,
sprawy osób z niepełnosprawnościami nie przyciągają uwagi opinii publicznej, więc przyoszczędzenie w ich sprawie na obsłudze administracyjnej mogło wydawać się racjonalnym krokiem.
Podobnie jak Krzysztof Kurowski, Kubicki uważa, że państwo powinno było interweniować od razu, gdy zauważyło zator – a nie czekać z rozwiązaniami na nowy budżet na 2025 r.
Dlaczego jednak doszło do aż takiego błędu? Przecież wiadomo, że kiedy uruchamia się nowe usługi publiczne, obsługującemu je systemowi grozi przeciążenie. Bo ludzie muszą się najpierw na raz do niego zapisać, by potem z usług korzystać.
Ustawa o świadczeniu wspierającym została przyjęta w 2023 r. pospiesznie, bez konsultacji. Bo PiS niczego nie konsultował — nawet spraw dotyczących osób z niepełnosprawnościami, czego wprost wymaga Konwencja ONZ o prawach osób z niepełnosprawnościami (Polska konwencję ratyfikowała, jest to więc część naszego prawa).
Teraz konsultacje projektu ustawy byłyby raczej nie do ominięcia, bo wymaga ich regulamin Rady Ministrów. Bez konsultacji projekt może po prostu nie wejść do rządowej kolejki projektów czekających na rozpatrzenie na posiedzeniu rady ministrów. Konsultacje projektu ustaw muszą trwać co najmniej 21 dni. Zdanie, że „nie ma na to czasu”, powtarzane przez przedstawicieli rządu PiS w zeszłym roku, raczej dziś by nie przeszło.
Prof. Kubicki uważa jednak, że same konsultacje by tu nic nie dały. Dotyczyłyby zasad przyznawania świadczeń, a nie wdrożenia systemu. „Ale gdyby zrobiono pilotaż, byłoby widać, ile osób złoży wnioski na papierze” – mówi.
Ale skoro w 2022 i 2023 r. nie było konsultacji, to tym bardziej nie było mowy o pilotażu. Nikt tego pomysłu nie mógł zgłosić. I teraz za błąd państwa płacą za to osoby w najtrudniejszej sytuacji.
OKO.press: I o teraz?
Min. Łukasz Krasoń: Rząd działa już dziewięć miesięcy, więc rozumiem, że trudno uwierzyć, że wciąż ponosimy konsekwencje zaniechań poprzedników. Ale tak właśnie w tej sprawie jest. Ustawa została przyjęta w lipcu 2023 r., ale rozporządzenie decydujące o ocenie sytuacji danej osoby zostało ogłoszone dopiero w listopadzie. Nabór ekspertów do zespołów, które te zupełnie nowe zasady miały stosować, zaczął się zdecydowanie za późno. Zespoły (WZONy) miały ruszyć od stycznia 2024 r., tymczasem niektóre startowały z 2-3-miesięcznym opóźnieniem. A ludzie składali wnioski już od stycznia – bo mieli do tego prawo.
Zespoły miały za mało pracowników administracyjnych, bo tego przy planowaniu ustawy w ogóle nie uwzględniono. 90 proc. wniosków wpływa drogą papierową, więc szybko okazało się, że zasoby kadrowe właściwie nie istnieją. Postawieni przed tym faktem łatamy te ustawowe dziury, robimy kryzysowe przesunięcia. Ale tak naprawdę trzeba skorygować sam mechanizm ustawy, bo od początku był wadliwy. Musimy jak najszybciej doprowadzić do usprawnienia procesu przyznawania świadczeń.
Wiemy o 383 tys. złożonych wnioskach o świadczenie. ZUS przetworzył z tego zaledwie 30 tys. (dane z lipca). To ogromny rozziew. Katastrofa.
Według naszych szacunków z tych 383 tys. wniosków o ustalenie poziomu potrzeby wsparcia ponad 140 tys. zostało już rozpatrzone przez WZON-y. Tyle tylko, że zespoły wojewódzkie muszą jeszcze te pisma przesłać zainteresowanym, a oni muszą wybrać się z tym do ZUS po świadczenie. Dopiero wtedy proces przyznawania świadczenia się kończy. A wysyłanie pism do interesariuszy to też praca, która zabiera czas.
Do tego część osób, które dostały niższą punktację (mniej niż 88 punktów), nie złoży wniosku do ZUS, bo w tym roku jeszcze nie mają prawa do świadczenia.
Od kiedy wiecie o tym, że system się zatkał?
System się nie zatkał, bo w kształcie, który zostawili nam poprzednicy, nie miał szans sprawnie funkcjonować. Monitorujemy to na bieżąco.
Trudno nawet dziś określić, ile wśród nieprzetworzonych w komisjach wniosków należy do osób z tą najwyższą potrzebą wsparcia – tych, które mają prawo do świadczenia już w tym roku.
Czyli nie wiemy nawet, ile osób państwo zawiodło, obiecując świadczenie w tym roku. Bo zadanie okazało się za trudne.
Nieustannie analizujemy spływające dane i na bieżąco wyciągamy wnioski, choć ustawa zakładała rewizję i ewaluację dopiero po roku. Wiemy, że na początku wnioski rzeczywiście składały osoby starsze i z największą potrzebą wsparcia. Oni są w tej kolejce – sęk w tym, że złożyli wnioski drogą papierową.
Nie można się przeorganizować i zaapelować do nich, by ponownie złożyły wnioski elektronicznie? Na pewno znalazłaby się w takiej sytuacji pomoc — choćby ze strony organizacji pozarządowych w całej Polsce?
Nie, niestety ta ustawa tego nie przewiduje. Jeśli wniosek został przesłany, to nie można go złożyć ponownie. Tymczasem od początku 2025 r. roku prawo do świadczenia wspierającego będzie przysługiwało kolejnym grupom, z mniejszą potrzebą wsparcia. Naszym celem jest doprowadzenie do tego, by trafiały one do systemu drogą elektroniczną. Chcemy, aby ludzie otrzymywali potrzebną pomoc także w placówkach typu ZUS, PFRON, czy w zespołach wojewódzkich. Albo z pomocą aktywistów organizacji pozarządowych. Jednak do takich działań musimy najpierw dostosować istniejące prawo.
Cały czas pracujemy też z ekspertami w komisjach wojewódzkich — szkolimy, by ich decyzje były spójne (tyle samo punktów w podobnym przypadku) i by ich praca szła sprawniej.
Bardzo dużo zależy też od wsparcia wojewodów. Województwo zachodnio-pomorskie rozpatruje wnioski w ciągu trzech miesięcy od ich otrzymania. Oni działają tak, jak zakładał to ustawodawca. Ale są województwa, które w obecnym tempie rozpatrzą złożone wnioski za nawet osiemnaście miesięcy.
Ludzie skarżą się, że pieniędzy nie dożyją. Świadczenie wspierające to pierwsze realne pieniądze, które wreszcie mogą otrzymać seniorzy z niepełnosprawnościami. Mają teraz czekać półtora roku?
Mogę powtórzyć: mam pełną świadomość, że to jest naprawdę trudna sytuacja.
Czy zwrócicie się do ludzi? Na razie o skali problemu mówi tylko pismo wysłane w Pana imieniu do RPO. Teraz krąży między osobami z niepełnosprawnościami i ich bliskimi. Choć są przyzwyczajeni do obojętności państwa, to tu kolejna granica została przekroczona.
Zgadzam się, że to nie był komunikat dla ludzi, źle to wyszło — poza tym to na pewno nie wszystko, co mamy w tej sprawie powiedzenia. Jak najszybciej przygotujemy odpowiednią komunikację — po ludzku, normalnym językiem. Zapewniam, że już z tym działamy.
Niepełnosprawność
Polityka społeczna
Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej
Łukasz Krasoń
osoby z niepełnosprawnościami
świadczenie wspierające
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze