0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Agata KubisAgata Kubis

"Jestem zła, że ta rozprawa się nie odbyła, to jest strata mojego czasu, bo mogłabym teraz odbierać telefon i wspierać osoby w aborcjach. Moje koleżanki przez ten czas pewnie pomogły kolejnym 20 osobom. Ja zaraz po wyjściu z sądu odpalam telefon Aborcji bez Granic, numer 22 29 22 597" – mówiła po wyjściu z sali rozpraw Justyna Wydrzyńska z Aborcyjnego Dream Teamu

„To nie jest narzędzie zbrodni, to narzędzie uwolnienia", tłumaczyła wspierająca oskarżoną aktywistkę Natalia Broniarczyk z ADT, pokazując blister z tabletkami.

"Człowiekowi, który wezwał policję, a dzisiaj się nie stawił, chcę powiedzieć: koleś, przyjdź do sądu, jak byłeś taki odważny", mówiła Wydrzyńska.

Rozprawę komentował także prawnik Wydrzyńskiej, adw. Jerzy Podgórski - można go usłyszeć na powyższej relacji live. Stwierdził, że to jedyna znana mu sprawa, gdy o pomocnictwo została oskarżona aktywistka, a nie osoba bliska lub ktoś z rodziny. Podkreślił jednak, że oskarżenie nie jest związane z aktywnością Wydrzyńskiej jako aktywistki. "To była pomoc jednej kobiety drugiej kobiecie. Pomoc kobiety, która doświadczyła przemocy i znajdowała się w takiej samej sytuacji jak osoba, której pomogła. To jest wyraz pomocy jednego człowieka drugiemu człowiekowi, który znalazł się w podobnej, opresyjnej sytuacji".

Przeczytaj także:

Cześć i chwała aborterkom

14 lipca w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga odbyła się druga rozprawa Justyny Wydrzyńskiej, oskarżonej o pomocnictwo w aborcji. Grożą jej nawet trzy lata więzienia. Jak podaje Amnesty International Polska, taki wyrok usłyszało: 44 proc. skazanych za zgwałcenie i 31 proc. skazanych za handel narkotykami. Tyle można dostać za rozbój z użyciem broni i za porwanie dla okupu (dane za rok 2021 rok).

Fot. Agata Kubis, Justyna Wydrzyńska z prawnikami podczas rozprawy
Fot. Agata Kubis, Justyna Wydrzyńska i Natalia Broniarczyk, sala rozpraw

Rozprawa trwała tylko kilkanaście minut, bo świadek - ówczesny partner osoby, której Wydrzyńska pomogła - nie stawił się w sądzie. To on wezwał policję, gdy dowiedział się o pigułkach, które jego partnerka otrzymała od Wydrzyńskiej. Podczas krótkiego przesłuchania na sali sądowej sędzia wypytywała Wydrzyńską o jej działalność w Aborcyjnym Dream Teamie. Zapytała także, czy Justyna jest w wieku rozrodczym.

Jesteśmy na rozprawie Justyny Wydrzyńskiej. Sąd nie zgodził się na transmitowanie live, świadkowie nie stawili się. Na sali jest przedstawiciel strony społecznej - Ordo Iuris. Przed sądem trwa demonstracja wsparcia dla działaczki ⁦@aborcyjnydream⁩ ⁦@oko_presspic.twitter.com/frjMqzAHyu

— Magdalena Chrzczonowicz (@m_chrzczonowicz) July 14, 2022

Na sali zjawił się także Jerzy Kwaśniewski, prezes Ordo Iuris, jako strona społeczna.

Jest prawdopodobne, że sprawa zakończy się 14 października i niedługo później zapadnie wyrok. O uniewinnienie i dekryminalizację aborcji apeluje wiele działaczy/działaczek międzynarodowych oraz specjalne sprawozdawczynie ONZ ds. praw człowieka. Na sali sądowej poza mediami były także przedstawicielki ambasad Belgii, Holandii, USA. O pierwszej rozprawie oraz wsparciu międzynarodowym dla Wydrzyńskiej pisaliśmy tutaj:

W czasie rozprawy pod sądem odbywała się kilkudziesięcioosobowa demonstracja wsparcia dla aktywistki, zagłuszana przez kilkuosobową kontrdemonstrację Fundacji Pro-Prawo do Życia. Z głośników leciały opisy rzekomych aborcji ze szczegółami i płacz dzieci. Nagrania były na tyle głośne, że chwilami trudno było usłyszeć, co mówią działaczki ADT po wyjściu z sądu.

Live z demonstracji:

(Dalsza część tekstu pod zdjęciami)

Fot. Agata Kubis, demonstracja wsparcia dla Justyny Wydrzyńskiej oraz kontrdemonstracja:

Tak, dałam pigułki, nie mogłam nie pomóc

"To była końcówka lutego 2020 roku, do „Aborcji bez granic” odezwała się Ania, która potrzebowała aborcji. Ania napisała nam, że czeka na tabletki, które bardzo długo nie docierają. Zapytała o możliwość wyjazdu do Niemiec na zabieg. Niedługo później napisała, że nigdzie nie pojedzie, bo szantażuje ją jej mąż – zagroził, że jeżeli wyjedzie z dzieckiem (małym, wiadomo było, że musiałaby je zabrać ze sobą), to on zgłosi porwanie na policję. Ja sama doświadczyłam przemocy ze strony mojego byłego męża. To była sytuacja, w której nie mogłam nie pomóc i po prostu wysłałam jej tabletki, które miałam w domu, na własny użytek", mówiła w obszernym wywiadzie dla OKO.press Justyna Wydrzyńska. Cały wywiad tutaj:

"Boję się, że przy okazji procesu Justyny wrócimy do narracji o biednych kobietach, którym trzeba pomóc. Nasza narracja opiera się na przekonaniu, że kobieta jest silna i da sobie radę, bo bierze sprawy w swoje ręce. Załatwia sobie te tabletki. Zresztą u Ani było tak samo. Ona była bardzo silna i zdeterminowana. Podjęła decyzję o aborcji, to w ogóle nie był dylemat. Wiedziała, że uwolnienie się od ciąży, to szansa na uwolnienie się z przemocowej relacji. To oznaka siły i determinacji. Najtrudniejsze dla niej było zdobycie dostępu do aborcji. Boję się, że jeżeli Justyna zostanie skazana, to osoby w ciąży stwierdzą, że w tej Polsce naprawdę się nie da. I stracą poczucie mocy.

Wiele osób, które znam, z doświadczenia aborcji wyszło silniejszych. Bo dały sobie radę w tym cholernym kraju, załatwiły sobie tę aborcję. I boję się, że ewentualna przegrana w procesie Justyny cofnie nas z tej drogi – że osoba w ciąży przestanie być podmiotem, że znowu będzie bezradna wobec partnera, państwa, prawa"

– mówiła OKO.press Natalia Broniarczyk z ADT.

Działaczki Aborcyjnego Dream Teamu przypominają przy tej okazji, że za przerwanie własnej ciąży nic nie grozi. Wydrzyńska: „Tę sprawę chcemy wykorzystać, by powiedzieć kilka rzeczy. Po pierwsze, przerwanie własnej ciąży nie jest karalne. Ani [osoby, której pomogła Wydrzyńska] nikt do sądu nie ciągnie. Gdyby tę aborcję zrobiła, też nie. Druga rzecz – możemy, a nawet powinniśmy wspierać się w aborcji, czyli być z kimś, gdy ten ktoś przerywa ciążę. To też nie jest karane. Można komuś powiedzieć, że na danej stronie zamówi dla siebie tabletki. Można mu powiedzieć, gdzie dowie się, jak przerwać ciążę za granicą. To jest bezpieczne i zupełnie legalne. Dobre i potrzebne”.

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze