0:000:00

0:00

Prof. Ryszard Legutko - dwójka PiS z Małopolski - postawił na prezentację swojego doświadczenia. Jego spot to montaż europarlamentarnych wystąpień, w których broni Polski i tzw. „zdrowego rozsądku", na przemian po polsku i angielsku.

Zarzuca Angeli Merkel, że jedno albo dwa państwa decydują w Unii za resztę. Że w UE nie ma pluralizmu, a europosłowie nie powinni wypowiadać się o wycince Puszczy Białowieskiej, bo nawet nie wiedzą, gdzie ta puszcza leży.

Wreszcie, że z prawami kobiet w Polsce wszystko jest w porządku, bo Polska stoi na ostatnim miejscu w europejskim "niechlubnym rankingu" przemocy wobec kobiet.

W tle słychać "Odę do radości Beethovena", Merkel i Tusk mają niewyraźne miny, a uśmiechnięta Beata Szydło klaszcze. „Przyjedźcie do Polski, może nauczycie się, jak należy dbać o prawa kobiet” - nawołuje Legutko w tym rekordowo długim, czterominutowym spocie.

Legutko stosuje wyborczą strategię pokazywania PiS jako partii proeuropejskiej, ale chcącej zmieniać Europę na konserwatywną modłę.

Śmigłowiec robi dym

Z kolei wiceminister kultury Jarosław Sellin – dwójka PiS z Pomorza - w zwolnionym tempie przechadza się po słonecznym nabrzeżu, zaś przebitki z drona pokazują Gdynię: port i krzyż na Kamiennej Górze.

Z offu słyszymy o obronie polskich firm i tradycyjnych wartości. Ciekawostką jest fakt, że zastępca Piotra Glińskiego – krytykowanego za cenzorskie działania - zapowiada: "Nie pozwolimy na cenzurę i ograniczanie wolności".

Minister ma na myśli dyrektywę Parlamentu Europejskiego o ochronie praw autorskich, którą PiS ochrzcił jak tzw. ACTA 2. (Czytaj też "Jak PiS wrabia PO w "Acta2")

Wreszcie, po zdjęciu rumianego dziecka na rękach wiceministra następuje przebitka na uśmiechniętego od ucha do ucha prezydenta Andrzeja Dudę i zapowiedź: "będziemy bronić dzieci przed demoralizacją ze strony ideologicznych fanatyków". W zderzeniu z obrazem może to brzmieć nieco dwuznacznie.

Poseł Marek Opioła, nr 10 na mazowieckiej liście PiS, przewodniczący sejmowej komisji służb specjalnych, sfilmował się z nowoczesnym policyjnym śmigłowcem Black Hawk. Ma na sobie policyjną kamizelkę i hełm, i wita się z antyterrorystami – lub osobami ubranymi jak antyterroryści.

Spot wywołał protest komendanta głównego policji, insp. Jarosława Szymczyka, który wezwał posła do wycofania spotu, przypominając, że w piśmie o udostępnienie pojazdu „nie było mowy o angażowaniu Policji do celów kampanii wyborczej, co jest w mojej ocenie niedopuszczalne”.

Na antenie RMF FM Opioła tłumaczył, że każdy może przecież wypożyczyć policyjny sprzęt do kampanii. Potem jednak stwierdził: „to sytuacja niekomfortowa (...) że jest dym o to”.

Różne sposoby walki o Polskę

Po bardziej tradycyjną broń sięgnął kandydat PiS z Warmii i Mazur, czyli dawnych Prus Wschodnich. W swoim spocie europoseł Karol Karski w rycerskiej zbroi walczy mieczem z równie ciężkozbrojnymi Krzyżakami.

Gdy podnosi przyłbicę, przypomina, że "kiedyś o interesy Polski zabiegano różnymi sposobami". Pyta też wyborców, czy Polska ma być "skuteczna" czy "spolegliwa".

Arcypolskiemu rycerzowi i doktorowi habilitowanemu polecamy lekturę "Słownika Języka Polskiego" . "Spolegliwy" to "taki, który wzbudza zaufanie i można na nim polegać". Rozumienie tego przymiotnika jako synonimu "uległego" jest błędem, niestety coraz częstszym.

A dobrze byłoby, gdyby na Polsce można było polegać.

Krysia, trzeba walczyć

Z kaznodziejskiej monotonii i maczystowskich pohukiwań kolegów postanowiła się wyłamać Krystyna Wróblewska. To kandydatka nr 5 z podkarpackiej listy partii. W drętwy, sztuczny sposób, stojąc na tle niebieskiej kotary z różowym balonikiem z cyfrą pięć, w otoczeniu dzieci i seniorów odbywa patrząc wprost w kamerę dialog z koleżanką z partii:

„Krysia, trzeba walczyć w UE na pieniądze dla Podkarpacia na drogi koleje, rolnictwo, dla przedsiębiorców. Zadbaj o Podkarpacie w Brukseli!".

Bohaterka spotu odpowiada:"Ewa, zadbam o Podkarpacie, proszę o państwa głos 26 maja".

I gdy padają słowa „miejsce numer pięć”, nagle stojący dotąd martwo statyści podnoszą ręce wyciągając pięć palców. Niewycięte rozpoczynające ujęcie „proszę bardzo” reżysera czy operatora skierowane do uczestników spotu, naturalne światło czy brak podłożonego dźwięku sprawia, że klip spełnia warunki manifestu awangardowej grupy filmowej Dogma 95.

Inni zobaczyli w nim awangardowy performans, czy podobieństwo do niektórych spektakli teatralnych reżyserów młodego pokolenia, grających z estetyką kiczu.

Co ciekawe, próbę autoegzegezy klipu podjęła sama Wróblewska w komentarzu na Facebooku. Podała przy tym nowe konteksty i tropy interpretacyjne:

„Dziękuję za oglądnięcie i udostępnienie naszej najnowszej produkcji à la Monty Python. (...) Okazuje się, że oglądalność naturszczykowego spotu, w ciągu kilku godzin, przebiła spoty kontrkandydatów. Czyż nie na tym polega skuteczność reklamy? Nasz spot wyborczy wykonany z pełnym kunsztem i zgodnie z »nowoczesnymi« kanonami reklamy utonąłby w morzu podobnych superprodukcji. Ten jest zabawny, albowiem w swej strukturze posiada swoistą dychotomię. To śmieszy. Zabawny jest dialog bez zwracania się do rozmówcy, zabawne twarze nieadekwatnie poważne, a nawet pokazywanie piątki nawiązujące do filmu SF Bliskie spotkania III stopnia”.

Klip Wróblewskiej faktycznie był hitem w internecie, załapał się nawet do programu satyrycznego „Szkło kontaktowe”. „Gorzej, że oni serio traktują UE jak bankomat dla Podkarpacia” – skomentował jeden z internautów.

Toast Czarzastego

Spoty Koalicji Europejskiej są zróżnicowane jak sama Koalicja. Zacznijmy od SLD. Ich klip ma formułę telefonicznej rozmowy: Leszek Miller, Marek Belka i Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska słuchają wystąpienia premiera Morawieckiego, który opowiada, jak to negocjował wejście Polski do UE. „Mógł chociaż poczekać, aż umrę” – kpiąco rzuca Miller.

I dodaje: "Nie po to wprowadzaliśmy Polskę do Unii Europejskiej, żeby teraz patrzeć, jak PiS Polskę z Unii wyprowadza".

Włodzimierz Czarzasty wysyła SMS-a o treści "Jesteście potrzebni!" do Cimoszewicza, Kwaśniewskiego, Szmajdzińskiej, Millera i Belki. Potem w modnej kawiarni Kwaśniewski i Czarzasty wznoszą toast kubkiem kawy za start kandydatów związanych z SLD do europarlamentu.

Cel spotu jest prosty i zdaje się, że został osiągnięty. Ma przypomnieć elektoratowi SLD, że partia wciąż istnieje. Pokazać, że jej tożsamość i dorobek nie rozpuściła się bez reszty koalicyjnej zupie. Postawić na doświadczenie, powagę i sentyment za pewną polityczną stabilnością i optymizmem kojarzonymi przez wyborców z czasami Kwaśniewskiego.

PSL widzi Putina

Ofensywny jest za to klip europosła Krzysztofa Hetmana z PSL (lider lubelskiej listy Koalicji Europejskiej ), atakujący kandydatkę z PiS Beatę Szydło „rosyjską kartą”.

Spot oparty jest na wyciętym fragmencie przemówienia europosłanki niemieckich Zielonych Rebekki Harms. Wyraża ona zaniepokojenie, że Szydło klaszcze tym europosłom, którzy „są za zniszczeniem Unii Europejskiej i nieraz są wspierani i finansowani przez Władimira Putina”.

Spot sprowadza to do prostego obrazka - po jednej stronie klaszcząca i uśmiechnięta Szydło, po drugiej – różne ujęcia prezydenta Rosji. To o tyle charakterystyczne, że PSL w przeszłości apelował o dogadanie się Rosją, by otworzyła znów rynek dla polskiej żywności i nawet był przez to nazywany partią „prorosyjską”.

Inne spoty Hetmana firmowane są hasłem - „Dość tego wstydu”. Kandydat przypomina m.in. wypowiedź posłanki PiS Krystyny Pawłowicz: „Unia Europejska jest dla mnie szmatą” . Czy Unia Europejska jest dla ciebie szmatą?” – pyta w swej ofensywnej kampanii europoseł ludowców.

Spot Gasiuk-Pihowicz przebija

W swoim spocie posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz z Koalicji Europejskiej przytacza pytania od swoich wyborców: „Dlaczego w Sejmie ciągle zadaje niewygodne pytania, dlaczego wychodzę na ulicę, aby demonstrować?”.

Odpowiedź? „Bo mi zależy”, „bo jestem prawniczką i prawo to dla mnie więcej niż zbiór przepisów”. „Bo jestem kobietą i matką i wiem co to zmęczenie i troska o przyszłość naszych dzieci". Ale jej walka dotyczy przede wszystkim „wolnych sądów” i „równości wobec prawa”. Wyraziście feministycznego przekazu od kandydatki nie usłyszymy.

Ostrości nadają przefiltrowane kolory – wysokokontrastowe fiolety, czerń i biel, dynamizuje go narastająca, „bojowa” muzyka. Spot Gasiuk-Pihowicz reżyserowała reżyserka Joanna-Kos Krauze.

To jeden z lepszych spotów tej kampanii – wyrazisty i energiczny,. Zarazem skierowany do tego elektoratu, który jest przede wszystkim „anty-PiS-em”, a jednocześnie liczy na zmianę pokoleniową w Platformie.

Scheuring-Wielgus tańczy, a Gdula tłumaczy

Joanna Scheuring-Wielgus też postanowiła się wyróżnić. To dwójka za Robertem Biedroniem na warszawskiej liście Wiosny, była koleżanka Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej.

Posłanka partii Teraz tańczy w przesuwanych blokach, na które podzielony jest kadr. W jej spocie wystąpił Jakub Skrzywanek, reżyser „Mein Kampf” z Teatru Powszechnego. Tańczy też m.in. liderka Strajku Kobiet Marta Lempart.

Żadna z tych postaci nie jest podpisana ani przedstawiona – trzeba je rozpoznać. „Nikt za nas tego nie zrobi”, czytamy napis – obok słów-wartości takich, jak „Równość”, „Szacunek” czy „Godność”.

Klip Scheuring-Wielgus jest z pewnością jednym z najbardziej oryginalnych formalnie. Jest barwny, przypomina teledysk. Trudno powiedzieć, jak zadziała. Czy wyborcy nie oczekują, by kandydat jednak był jednak nieco bardziej poważny i merytoryczny?

Nie sposób uciec tu też od refleksji, że patriarchalne społeczeństwo stawia kobietom dwa razy wyższe wymagania, jeśli chodzi o „powagę”. Ale może to Scheuring-Wielgus ma rację, a ten pogląd w warszawskim okręgu jest anachroniczny? Jasne, szklany sufit trzeba przebić, a polityce przydałoby się więcej luzu.

Z zupełnie innych założeń wyszedł lider listy Wiosny w Krakowie i Kielcach, Maciej Gdula. Próbuje łączyć merytoryczny charakter wystąpienia z nowoczesnym, „luźnym” stylem. Wywodzący się z Krytyki Politycznej kandydat przedstawia się wyborcom jako socjolog, doktor habilitowany.

Prezentuje wykresy. Tłumaczy, że wcale nie dzielimy się na dwa plemiona, obecny rząd w 2015 roku wybrało mniej niż 20 proc. Polaków. Zaś polskie społeczeństwo interesują inne sprawy niż spór Platformy i PiS. Gdula pokazuje się wśród zaangażowanych w kampanię ludzi. Wyjaśnia, dlaczego zdecydował się od pisania o polityce przejść do jej czynnego uprawiania.

Wiosna w Telegazecie i w rymie disco polo

Z kolei Adam Traczyk, były działacz Partii Razem i specjalista od spraw międzynarodowych, zrealizował spot, w którym nie jest wypowiedziane ani jedno słowo. Występuje w nim szereg osób: m.in. Gdula, była liderka Razem Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, jedynka Wiosny z Mazowsza i była radna SLD Paulina Piechna-Więckiewicz, ale też np. babcia kandydata czy szereg osób różnego pochodzenia, płci i w różnym wieku.

Wszyscy w dwóch ujęciach. W pierwszym trzymają kartkę z informacją, że popierają Traczyka, w drugim - odsłaniają kartkę z powodem, dla którego to robią.

Traczyk sięga w swojej kampanii po niekonwencjonalne środki. Swoją reklamę zamieścił w… Telegazecie. Jak tłumaczy, chce docierać do ludzi wykluczonych cyfrowo i wciąż poszukujących informacji w tym zapomnianym medium. Trudno nie widzieć w tym jednak pewnej hipsterskiej estetyki – jak w filmach i serialach ogrywających nostalgię za latami 90.

Disco polo w Wiośnie

Wreszcie, spotem odróżniającym się od pozostałych kandydatów Wiosny błysnął Marcin Walasek z Lubelszczyzny. Napisana na zamówienie piosenka disco-polo i epatowanie obrazem szybkiego błyszczącego audi przypominają niektóre ze starych spotów kandydatów SLD.

„Ta piosenka będzie prosta, to piosenka o Marcinie, / Z Lubelszczyzny się wywodzi, przy nim nigdy nikt nie zginie, / nananananana Marcin to jest gość, który zrobi coś! / nananananana kto jak nie Walasek, w Unii im pokaże! / nananananana głosuj dziś na niego, na sąsiada swego!” – śpiewa zespół Hubson Band.

Może Walasek po prostu postanowił sięgnąć do sprawdzonych wzorców? A może odwołać do propagowanej przez TVP mody na disco-polo?

Razem: Jesteśmy poważni. I tacy, jak wy

Lewica Razem postawiła na osobiste historie. Startujący z Katowic Maciej Konieczny opowiada o dorastaniu na śląskim blokowisku, doświadczeniu patologii rynku pracy. W pierwszym ujęciu ściąga kaptur na tle wielkiego bloku. Mówi, że w jego dzieciństwie „wszystko kręciło się wokół kopalni, praca była stabilna i dało się z niej wyżyć”, a potem pracy zabrakło i była źle płatna.

Opowiada o pracy magazyniera na emigracji w Anglii. „Miałem pracę i miałem na życie. Tylko tyle i aż tyle”. Później o powrocie do Polski, gdzie tak nie było – o życiu prekariusza, długach, fatalnych standardach zatrudnienia w kolejnych pracach.

„Takich ludzi jak ja są w Polsce miliony. Wynajmujemy mieszkania za połowę swojej wypłaty lub staramy się o kredyt na 30 lat. Pięćset kilometrów stąd za tą samą pracę dostalibyśmy trzy-cztery razy więcej. Europejskie pensje po prostu nam się należą”.

Spot Koniecznego to jeden z najlepszych w tej kampanii. Problemem jest jednak przesadna gestykulacja kandydata – jakby wyszedł prosto z jakiegoś medialnego coachingu. Ta sztuczność kontrastuje z narracją o „swoim chłopaku”, „jednym z nas”.

Marcelina Zawisza – jedynka z Wrocławia - mówi o zmaganiu się ze złośliwym nowotworem, na który zachorowała jako nastolatka. O ekonomicznych wyrzeczeniach rodziny związanych z jej chorobą i zadłużeniu. Pokazuje swoje zdjęcia po chemioterapii. „Myśl o tym, że to samo spotka innych dała mi siłę do walki - dlatego walczę o dostęp do opieki zdrowotnej dla każdego, aby każdy w Polsce miał dostęp do leków na receptę za darmo”.

Dla działaczy Razem wybory to poważna sprawa. W ich klipach nie ma momentu przełamania, choćby mrugnięcia okiem. Jest ciężar życia, decyzji, politycznej walki. Tej walce towarzyszy też pewien patos.

Oczywiście, prawda - życie w Polsce jest ciężkie. Ale na ile taki przekaz będzie skuteczny w czasach płynnego przenikania się rozrywki z polityczną perswazją i informacją? Spoty Razem to odwrotność tańca Scheuring-Wielgus, być może przesada w drugą stronę.

Korwin w rytmie electro

Nowy spot Konfederacji pokazuje konwencję w amerykańskim stylu - masę, energię, entuzjazm, obraz spójnej drużyny. Perorują liderzy z Korwin-Mikkem na czele.

"Stajemy naprzeciwko hord barbarzyńskich, które chcą zniszczyć rodzinę, tradycję, naród” – alarmuje Robert Winnicki.

Kaja Godek ostrzega: „Postulatów ochrony życia i rodziny nie ochroni ani PO, ani PiS”.

Grzegorz Braun ogłasza zaś: „Nie będą zboczeńcy wychowywać naszych dzieci, nie będą eurosowieciarze i imperialiści ze wschodu czy zachodu na pouczać, jak rządzić się we własnym państwie".

Urocze dzieci, kościoły i zakochana heteroseksualna para nad brzegiem morza zmontowane są z ryjącymi w błocie świniami, przyozdobionymi logotypami Platformy czy PiS. W dodatku autorom klipu udaje się nadać sylwetkom radykalnych kandydatów pewną stateczność - co w przypadku Korwin-Mikkego czy Brauna jest nie lada osiągnięciem.

W klipie Konfederacji nie ma żadnych obrazów uchodźców. Jest za to ambasadorka USA Georgette Mosbacher, której usunięcia z placówki chce Konfederacja; jest kroczący razem z Andrzejem Dudą Donald Trump w roli „imperialisty”, jest jakaś queerowa demonstracja – jako „barbarzyńcy”.

Nie ma żadnych bezpośrednich odwołań do pojęć „Żyd” czy „żydowski”– choć na YouTube’a wrzucił spot wiceprezes partii KORWiN Sławomir Mentzen, znany z publicznego ogłoszenia tzw. „piątki Konfederacji”: „Nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej!”.

Spot Konfederacji jest dynamicznie nakręcony, dobrze zmontowany, odwołujący się do afektów, podkręcony rytmiczną muzyką electro. Kawał propagandy, dr Goebbels by klaskał.

W niedzielę idziemy na wybory, a w poniedziałek się okaże, czy te spoty cokolwiek pomogły.

;

Udostępnij:

Witold Mrozek

dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.

Komentarze