0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

"Gazeta Wyborcza" opisała, jak służby PiS inwigilują swoich przeciwników w hotelach państwowego Polskiego Holdingu Hotelowego. W tekście opisano m.in. jak w 2019 roku:

  • śledzono spotkanie posłów opozycji (m.in. Borysa Budki, Tomasza Siemoniaka) ze Swietłaną Ciachanouską – liderką białoruskiej opozycji;
  • służby próbowały też podsłuchiwać i podglądać Bartosza Kramka, przewodniczącego rady Fundacji Otwarty Dialog - w jego pokoju instalowano kamery i pluskwy. Próbowano też uwikłać aktywistę w sytuację, która mogłaby go obciążyć. Szukano na niego haków;
  • w proceder podsłuchiwania/śledzenia miał być osobiście zaangażowany Maciej Wąsik, poseł PiS, wiceminister spraw wewnętrznych i wtedy zastępca koordynatora ds. służ specjalnych;
  • o sprawie też miał wiedzieć Joachim Brudziński, ówczesny szef MSWiA – to do niego miał raportować mailem szef holdingu hotelowego Gheorghe Marian Cristescu.

Proceder inwigilacji miał być nielegalny - bez uprzedniej zgody sądu – a według Roberta Z. prowadzono go w ekskluzywnych hotelach Renaissance oraz Courtyard by Marriott Warsaw Airport, czyli w placówkach należących do Polskiego Holdingu Hotelowego.

Wydarzenia opisuje głównie Robert Z., w 2019 roku członek PiS, dla którego stworzono specjalnie nowe stanowisko w PHH – kierownika ds. bezpieczeństwa - i zaangażowano w inwigilację. Niektóre fakty potwierdzają też: Bartosz Kramek, oraz e-maile tzw. „skrzynki Dworczyka”.

Rozmawialiśmy z głównymi bohaterami tej afery, dotarliśmy do notarialnego oświadczenia, opisującego zdarzenia (podpisane przez notariusza Joannę Filipek) oraz zapisów z nagrań rozmów w tej sprawie. Pokazujemy też zapomniane już tło wydarzeń – mało kto rozumie dziś, skąd tak duża koncentracja służb PiS na działaniach aktywistów Fundacji Otwarty Dialog.

„Chyba uznali, że Ludmiła ich zdradziła”

Ludmiła Kozłowska – obecnie żona Bartosza Kramka – z politykami PiS spotykała się jeszcze na pierwszym, kijowskim Majdanie w 2004. Była wtedy studentką zaangażowaną w to prodemokratyczne wydarzenie. „Jeździli tam wtedy również posłowie PO i innych partii, dla których istotne były prawa człowieka” - zaznacza Kozłowska. Te spotkania ściągnęły ją do Polski – w ramach rządowego programu, który miał ułatwić wymianę doświadczeń studentom ukraińskim, zaangażowanym w pomarańczową rewolucję. Kozłowska dostała stypendium doktoranckie w Lublinie.

Za czasów pierwszego rządu PiS w zakrapianych kolacjach (które odbywały się w ramach amerykańsko-ukraińskiego projektu prowadzonego przez Otwarty Dialog) w warszawskiej restauracji Szwejk uczestniczyli Mariusz Kamiński (obecnie szef MSWiA) i Ernest Bejda (były szef CBA). Brali oni udział w spotkaniach poświęconych polskim doświadczeniom w walce z korupcją, na których opowiadali ukraińskim reformatorom o akcjach CBA. Małgorzata Gosiewska – posłanka PiS – przyjaźniła się z Kozłowską. Politycy tej partii jeździli na misje obserwacyjne Otwartego Dialogu do Kazachstanu, Rosji, Ukrainy – tam fundacja wspierała opozycję demokratyczną.

„Niektórzy PiS-owcy przyjaźnili się z Ludmiłą, bo przez lata część działaczy PiS angażowała się na rzecz wsparcia Ukrainy” - tłumaczy Kramek.

Przyjaźń trwała jeszcze w 2014, gdy FOD jako jedyna organizacja pozarządowa dostał zgodę na handel bronią, by dostarczać hełmy i kamizelki kuloodporne na Majdan oraz dla ukraińskich żołnierzy w Donbasie. Skończyła się, gdy rok później PiS przejął władzę i zaczął demolować sądownictwo.

Kramek: „Do tego czasu PiS chyba traktował nas jak swoich”. Punktem zwrotnym był 2017 rok, gdy aktywista opublikował słynny apel "Niech państwo stanie: wyłączmy rząd!". Wzywał w nim do obywatelskiego nieposłuszeństwa wobec władzy, która kroczy autorytarną drogą. PiS błyskawicznie nasłał na Fundację Otwarty Dialog kontrole. ABW po przeszukaniach i kontrolach zarzuciła fundacji pranie brudnych pieniędzy, a MSWiA weryfikowało dystrybucję kamizelek i hełmów na Majdan sprzed kilku lat. Otwarty Dialog i jego szefostwo stali się wrogami publicznymi.

Przeczytaj także:

W sierpniu 2018 roku, na wniosek służb kierowanych przez Wąsika i Kamińskiego, z powodu rzekomego zagrażania bezpieczeństwu państwa, ze strefy Schengen wydalono Ludmiłę Kozłowską.

„Jestem cudzoziemką, więc uznali mnie za łatwy cel” - ocenia dziś Kozłowska. Ale w miesiąc dostała wizę do Niemiec i Belgii, a potem zgody na pobyt w kolejnych krajach UE. Jej wydalenie z kraju, który upolityczniał sądy, i doświadczenia w walce o prawa człowieka we wschodnich reżimach, powodowały, że była zapraszana do parlamentów państw europejskich, by tam opowiadać o niszczeniu praworządności i prześladowaniach w Polsce. W sądach wygrywała sprawy w kwestii jej wydalenia z kraju. Polska stała się jedynym państwem w UE, które nie wpuszczało Kozłowskiej.

„Obecnie robi to jeszcze autorytarny Kazachstan i Uzbekistan” - dodaje aktywistka.

I to wtedy, jesienią 2019 roku, doszło do prób inwigilacji Kramka w hotelach PHH.

Dlaczego tak mocno zaangażował się minister Wąsik, a PiS tak wiele energii włożył w atakowanie małej organizacji? „Chyba uznali, że Ludmiła ich zdradziła” - uważa Kramek.

„Bo za granicą głośno mówiliśmy o łamaniu prawa, w tym także praw człowieka w Polsce. I pokazywaliśmy, że Polska łączy swoje siły z Kazachstanem i Mołdawią, by zwalczać opozycję, społeczeństwo obywatelskie i niezawisłych sędziów” - dodaje Kozłowska.

„Każda wiza w kolejnym kraju EU była kompromitacją służb PiS-u oraz ich dyplomacji. Każdy wygrany przez nas proces – kolejnym policzkiem dla rządu” - tłumaczy Kramek.

Minister Wąsik bardzo aktywnie występował w prorządowych mediach, zarzucając FOD m.in. powiązania z Rosją i pranie brudnych pieniędzy. Dokładnie jesienią 2019 roku, przed inwigilacją w PHH, za te wypowiedzi Otwarty Dialog wytoczył mu proces. W 2022 roku Wąsik go przegrał w pierwszej instancji.

Aktywista publicznie też nazywał tego ministra „przestępcą”.

Wąsik mówił o nim: „To wasz przyszły burmistrz”

Jesienią 2019 Kramek zamieszkał z żoną w Brukseli, do Polski przylatywał na krótko. Nocował u znajomych i w hotelach, kilka razy w Renaissance – na Okęciu. Tu jego losy krzyżują się z Robertem Z. - ten prosi „na razie” o zachowanie nazwiska w tajemnicy. „Żyję w Polsce powiatowej, żona pracuje w szkole, więc czy ja muszę tłumaczyć, czemu chcę zachować anonimowość?” mówi OKO.press.

Kim jest Robert Z.?

Macieja Wąsika poznał w 2014, rok przed wyborami prezydenckimi, gdy był członkiem PiS w swoim regionie. „Partia go rzuciła do nas, by posprzątał – PiS tu się rozpadł” - tłumaczy Robert. Byli blisko, ale tylko na stopie zawodowej. „Nigdy nie odwiedzaliśmy się prywatnie” - twierdzi. W swoim regionie Z. wyrósł na wpływowego działacza. Na tyle, że w wyborach samorządowych w 2018 roku, był kandydatem PiS na burmistrza R. Minister go chwalił przed ludźmi, mówił: „To wasz przyszły burmistrz”.

W lokalnych mediach i na Facebooku Roberta Z. widać sporo zdjęć z politykami PiS z pierwszego rzędu: z Beatą Szydło, wspomnianym Wąsikiem, czy Mateuszem Morawieckim. Wszystko to oficjalne wizyty, widać grupy ludzi wokół, strażaków.

Robert Z. wybory na burmistrza jednak przegrał. Ale w lutym 2019, dzięki Joachimowi Brudzińskiemu – którego też już znał – i ministrowi Wąsikowi dostał pracę w PHH na specjalnie dla niego utworzonym stanowisku. „Wcześniej w PHH nie było stanowiska kierownika ds. bezpieczeństwa” - twierdzi Z. Zaoferowali mu ją, bo wcześniej wiele lat pracował dla służby więziennej, znał kwestie prawne i wiedział, jak się współpracuje ze służbami. „Poszedłem na rozmowę i od razu podpisałem umowę” - wspomina.

Do jego obowiązków należała współpraca z ABW, CBA, CBŚP, SKW i Strażą Graniczną. Miał oficerów łącznikowych w ABW i CBA, którzy traktowali go jako „osobowe źródło informacji”.

„Miałem im okazywać daleko idącą pomoc w pozyskiwaniu informacji o gościach hotelowych, udostępniać nagrania z zapisów monitoringu. Z góry wiadome było, że owe nagrania będą przekazywane z pominięciem przepisów RODO i innych przepisów obowiązującego prawa” - czytamy w oświadczeniu notarialnym, jakie podpisał Robert Z.

W rozmowie z OKO.press Z. opisuje, jak krótko po zatrudnieniu przyszedł do niego oficer ABW z dyskiem i prosił o nagranie monitoringu z ostatnich 48 godzin:

„Na tym dysku było 150 nagrań z hoteli w Polsce! ABW nie zbiera nagrań z hoteli w jakieś konkretnej sprawie. Oni w ten sposób szukają, na kogo można znaleźć jakieś haki. Taki hotel to też doskonałe miejsce do szukania kandydatów do werbunku” - tłumaczy Robert Z.

Chwali CBA - ta służba miała przychodzić do niego już z konkretną sprawą. Jeśli służby uznały jakieś materiały – zdobyte bez wymaganych prawem zgód - za przydatne, to „przewidziane prawem dokumenty były przekazywane spółce po fakcie”.

O tych nielegalnych działaniach ma wiedzieć prezes PHH Gheorghe Marian Cristescu i prawnik firmy. Prezes miał mówić pracownikom, by bez problemu przekazywali Robertowi Z. nagrania. Oficjalnie o tym nic nie wiedzieli. Z.: „Proszono, by nie prowadzić w tej sprawie nigdy korespondencji mailowej”. Tę zasadę złamał jednak sam Cristescu, bo to jego mail do Joachima Brudzińskiego nt. spotkania opozycji i Ciachanouskiej wypłynął w Poufnej Rozmowie.

Inwigilacja Kramka? ”To, co mu robili, to skurwysyństwo”

Pół roku po zatrudnieniu, Cristescu zwrócił uwagę Robertowi Z., że nocuje u nich w hotelu Bartosz Kramek. Robert miał w tej sprawie rozmawiać z ministrem Wąsikiem, informować służby o każdym przyjeździe aktywisty do hotelu Renaissance, udostępniać pokój do zakładania podsłuchów/kamer, przeszukiwać pomieszczenie pod kątem kompromitujących rzeczy. W takiej sytuacji dla ABW blokowano pokój. „Tylko menadżer hotelu mógł to zrobić - wyłączyć go z użytkowania, tak, że nie podlegał rezerwacji, ani nawet obsługa nie mogła tam wejść” - tłumaczy Robert Z.

Z. miał również przeprowadzić akcję, w wyniku której Kramek znalazłby się w innym hotelu – Regent tuż obok Ambasady Rosji. Tam nocowali ludzie powiązani z Moskwą. „Nadgorliwość agentów oraz osobiste zaangażowanie pana Wąsika wzbudziły moje podejrzenia, nie tylko co do legalności tych działań, ale co do ich celowości” - pisze w oświadczeniu notarialnym Robert Z.

Zainteresował się tematem, śledził publikacje nt. Kramka. Robert Z: „Zacząłem powoli rozumieć, że nie chodzi o ściganie przestępcy, a o zwykłą walkę z aktywistą, który publicznie krytykuje rząd PiS”.

Zaczął unikać kontaktów z ABW. Raz ich oszukał, twierdząc, że Kramek będzie, założono urządzenia do inwigilacji, ale aktywista się nie pojawił. Służby się zorientowały, a efektem miały być sugestie, że Robert Z. straci pracę. Potem – jak twierdzi - przyszły próby wplątania go w ustawianie przetargów na samochody służbowe - do jego obowiązków należało także czuwanie nad tą działką. „W ciągu 2 lat nadzorowałem przetargi na kwotę 700 mln zł” - zaznacza Z. Odszedł z Polskiego Holdingu Hotelowego w listopadzie 2021 roku. „Wyraźnie powiedziałem, że nie zgadzam się na metody pracy w spółce”.

Robert Z. mówi nam, że według jego wiedzy nie podsłuchano ostatecznie Kramka. Ale miał wobec niego wyrzuty sumienia i nie usprawiedliwia swojego działania. „Bo na moją przyzwoitość społeczeństwo musiało czekać rok. Powinienem wcześniej zadzwonić i opowiedzieć o tym”.

W listopadzie 2022 postanowił, że opowie Kramkowi i przeprosi go – to czyni też w notarialnym oświadczeniu.

7 lutego na Facebooku pisze: „Z Panem Kramkiem nie zgadzam się chyba w niczym. Ale to, co go spotkało, winno powodować, że powinniśmy się zastanowić nad dzisiejszymi standardami. Jeżeli wyjdą na jaw metody, jakimi posługiwały się służby przeciwko Temu Człowiekowi, to myślę, że skandal będzie wielki. Życie można komuś zniszczyć bardzo łatwo. Pytanie tylko, czy takie rzeczy wolno robić tylko dlatego, że się z kimś nie zgadzamy, czy dlatego, że ktoś jest z tzn. opozycji (…)".

W lutym też zgłosił się do aktywisty, by opowiedzieć mu, co wie nt. jego inwigilacji: „Bał się o swoją rodzinę, że będzie traktowany jako zdrajca i konfident" - opisuje te pierwsze rozmowy przewodniczący rady FOD.

Robert Z. zaznacza: ”To, co mu robili, to skurwysyństwo. Nie będę używał miękkich słów, bo nie oddam rzeczywistości”.

W pierwszej połowie lutego Z. złożył również 8-stronicowe oświadczenie przed notariuszem o praktykach w PHH. Po odejściu Z. z holdingu hotelowego, minister Wąsik jeszcze w 2022 roku wydawał mu polecenia - wg naszego rozmówcy miał go ściągnąć do MSWiA: „Chciał mnie trzymać na krótkim powrozie, bym milczał za pieniądze. Ale nie zadziałało”.

Robert Z. opisuje jedną z „zachcianek” ministra Wąsika, jakie w tym czasie spełnił. „Potrafił do mnie zadzwonić o 22:20 w sobotę, bym zorganizował strażaków z OSP do rozładunku tira należącego do kolegi Wąsika”.

Czy FOD jest zaskoczony inwigilacją, jaką zastosowano wobec Kramka? Kozłowska: „Nie. Bo tak robi każda autorytarna władza. Wytoczyli wobec nas ciężkie oskarżenia m.in. o pranie brudnych pieniędzy, przegrywają w sądach, więc szukali jakichkolwiek kompromitujących informacji, by uderzyć w naszą reputację”.

Z.: „Dowody trafiły do 4 niezależnych kancelarii adwokackich”

„Nie mam żadnych wątpliwości, że służby zrobią wszystko, abym za swoją nielojalność odpowiedział” - uważa Robert Z. Mówi nam, że boi się PiS-u - zastraszano go już w grudniu i styczniu, na przełomie 2021 i 2022 roku.

„Nie odłączono mi systemów informatycznych z PHH. Mimo że odszedłem, miałem nadal dostęp do systemów hotelowych, zdalnego dostępu do komputerów, w tym nawet prezesa laptopa. Informowałem o tym PHH, ale tam jest niekompetencja i burdel. Wszedłem więc zdalnie na laptop dyrektor bezpieczeństwa i napisałem jej w Wordzie »dzień dobry«".

Dopiero wtedy go odłączyli.

Tłumaczy, że to było ważne, bo gdyby jego prywatny laptop się zainfekował i zaatakował spółkę, to on by za to odpowiadał. Z: „Wtedy Wąsik zadzwonił do mnie z krzykiem, a holding złożył zawiadomienia do prokuratury. Wymyślali chore oskarżenia - rzekomo biegałem z pistoletem za dziećmi prezesa”.

W zeszłym roku Robert Z. miał przeszukanie domu pod pretekstem poszukiwania nielegalnej broni i amunicji. Ostatnio zainteresowała się nim też lokalna prokuratura i policja, a w weekend po ujawnieniu sprawy w mediach, nocą miał szereg głuchych telefonów. I SMS sugerujący, by się powiesił. Złożył w tej sprawie zawiadomienie. Twierdzi, że jego telefon jest na podsłuchu i już ma na to dowód – jedną z jego rozmów telefonicznych przytoczył mu człowiek ze służb. „Pana pułkownika pozdrawiamy” - mówi w trakcie rozmowy telefonicznej z OKO.press.

Twierdzi, że ma materialne dowody na swoje słowa.

„Musiałbym być niesamowitym idiotą, by mówić rzeczy, na które nie mam dowodów. Przecież oni jednym procesem doprowadziliby mnie do bankructwa” - tłumaczy. Mówi o świadkach praktyk w Polskim Holdingu Hotelowym, mailach i nagraniach rozmów z Wąsikiem. Te ostatnie miał pokazać dziennikarzom z dwóch mediów, które już miesiące temu zainteresowały się sprawą. Ale tego nie zrobił. A reporterzy zniechęcili się do sprawy. Co się więc dzieje z obiecanymi wtedy dowodami? Z: „Trafiły do czterech niezależnych kancelarii adwokackich. Mają to ujawnić, gdyby mi się paznokcie połamały. Pracujemy nad tym, by wszystkie nagrania były zabezpieczone procesowo” - tłumaczy. Zapewnia, że dowody „materialne” ujawni przed sądem, jeśli nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności za naruszenie tajemnicy służbowej.

PHH odpowiada: „To atak polityczny” i „kłamliwa propaganda”

W pierwszym oświadczeniu po wybuchu afery PHH twierdzi, że tekst w "Wyborczej" jest „nieprawdziwy”, opiera się na „spreparowanych i całkowicie fałszywych informacjach” oraz jest „atakiem politycznym” - bo PHH to polski kapitał. Publikacja ma być też elementem „kłamliwej propagandy”, która godzi w każdy ważny projekt spółek skarbu państwa. PHH dodaje, że „były pracownik” - nie podając jego danych - „próbuje wymusić wypłatę nienależytych środków pieniężnych”, a w wyniku odmowy „rozpoczął on bezpardonowe działania, mające na celu wyrządzenie szkody spółce i zrujnowanie jej wizerunku”. Holding twierdzi, że jego pracownicy są „nękani” e-mailami, SMS-ami, groźbami, nawet „załatwienia” dzieci prezesa. Dodają, że zachowania tego pracownika „są przedmiotem zainteresowania organów ścigania”. Konkretnych faktów opisanych w tekście "Wyborczej" firma nie podważa.

W kolejny oświadczeniu PHH żąda już od GW sprostowań, twierdząc, że nie dochodziło do nielegalnej inwigilacji, a Robert Z. nie był do niej zmuszany. Jeśli zaś coś robił, to na własną rękę. PHH zaznacza jednak, że w ich obiektach obowiązują ustawy o policji, prokuraturze, SOP, CBA, ABW, AW itd.: „Każdorazowe udzielanie pomocy służbom państwa polskiego przez PHH odbywa się na podstawie i w granicach przywołanych przepisów”.

Wynikałoby z tego, że goście w hotelach holdingu są inwigilowani, ale zdaniem PHH dzieje się to zgodnie z prawem.

Co ciekawe, Stanisław Żaryn, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych, bardzo aktywny w mediach społecznościowych, od ujawnienia afery o inwigilacji w hotelach PHH opublikował lub podał dalej na Twitterze ponad 170 wiadomości. Ani jednej nie poświęcił tym wydarzeniom.

Nie znaleźliśmy też w tym temacie żadnych wypowiedzi ministra Wąsika, ani Joachima Brudzińskiego. W MSWiA pytaliśmy o oświadczenie w sprawie afery z inwigilacją w PHH wydane albo przez ministra Wąsika, albo przez ministerstwo.

"O niczym takim nie słyszałem" – mówi Roman Stańczyk z wydziału prasowego MSWiA.

Poprosiliśmy o rozmowę z ministrem Wąsikiem. Czekamy na odpowiedź.

Robert Z. zapowiada, że się ujawni

W ostatni piątek, 21 kwietnia 2023, Robert Z. spotkał się z zespołem śledczym Platformy Obywatelskiej ds. zagrożeń bezpieczeństwa państwa. Spotkanie trwało dwie godziny. Z. potwierdził na nim to, co padło w publikacjach oraz podał nowe fakty, które jednak jeszcze nie mogą być ujawnione (m.in. nazwiska świadków). Spotkanie było zamknięte dla mediów.

Joanna Kluzik-Rostkowska, która kieruje tym zespołem, twierdzi, że Robert Z. to wiarygodna osoba. „Był zwolennikiem PiS i odważył się wystąpić przeciwko tej formacji - to jest trudniejsze. Po drugie – jego opowieść jest spójna, nie ma tam rwanych elementów, znaków zapytania” - twierdzi posłanka PO.

Bartosz Kramek złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa - przekroczenia uprawnień (art. 231 § 1 k.k.) - przez Macieja Wąsika i Joachima Brudzińskiego. Aktywista zapowiada też pozwanie sieci Marriott oraz PHH za naruszenie prywatności w ich obiektach. Sprawa jego podsłuchiwania ma zostać włączona do prac senackiej komisji zajmującej się inwigilowaniem opozycji i poruszona w Parlamencie Europejskim.

Robert Z. zapowiada ujawnienie się – w swoim regionie był osobą publiczną, więc tam ludzie wiedzą, że w tej aferze chodzi o niego. Twierdzi, że na dniach ujawni też kolejne fakty: „Odkryjemy dużo. Społeczeństwo się dowie, jak bardzo oni kłamią. Sprawa Kramka to wierzchołek góry lodowej. Skala podsłuchów jest ogromna. ABW takich działań podejmowało wiele wobec innych osób”.

;
Krzysztof Boczek

Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.

Komentarze