Ostatni rząd Baszszara al-Asada przekazał władzę rządowi rebeliantów. Ma on nadzorować okres przejściowy do 1 marca. Syryjczycy wciąż świętują odejście dyktatora. Ale słabość dzisiejszej Syrii próbują dziś wykorzystać Izrael i Turcja
W Syrii dzieją się dziś rzeczy, których nie widziały całe pokolenia Syryjczyków. Wczoraj (9 grudnia 2024) kraj obserwował przekazanie władzy przez resztki rządu Asada. Gdy rebelianci przejmowali w niedzielę kontrolę nad Damaszkiem, w stolicy nadal urzędował Mohammad Gazi al-Dżalali, ostatni premier z reżimowej partii Baas.
Gdy przejmował rząd w połowie września tego roku, raczej nie spodziewał się, że pozostanie na stanowisku niecałe trzy miesiące, a władzę przekaże przedstawicielom dotychczasowej opozycji. Al-Dżalali od 2008 roku pełnił różne funkcje w rządzie reżimu Asada. Większość jego kariery rządowej przypadła na lata wojny domowej. Nie był dysydentem. Oddał się jednak w ręce rebeliantów i został przedstawicielem reżimu, który przekazuje władzę.
Rebelianci pod przywództwem Hajat Tahrir asz-Szam (HTS) wybrali na razie drogę przejmowania władzy zamiast ostrych rozliczeń z każdym przedstawicielem reżimu Asada. Podobnie postępowano z żołnierzami reżimowej armii. W zamian za poddanie zapewniono ich o amnestii. Jednocześnie HTS zapowiada rozliczenie winnych zbrodni reżimu, w tym tortur wobec tysięcy więźniów politycznych.
Nowym premierem Syrii został Mohammed al-Baszir (na zdjęciu u góry). Od stycznia stał na czele Syryjskiego Rządu Ocalenia. To instytucja, która sprawowała rządy na północy Syrii pod kontrolą HTS ze stolicą w Idlib.
Sposób wyboru członków legislatury pod rządami Rządu Ocalenia był bliższy Iranowi niż Polsce – kandydatów preselekcjonowano, nie wybierano kobiet. Rządowi rebeliantów w Idlib nie można jednak odmówić skuteczności – udało im się odbudować podstawowe instytucje państwowe. Prowincja Idlib była więc poligonem doświadczalnym dla HTS i jej lidera Abu Mohammada al-Dżaulaniego.
Dżaulani przeszedł długą drogę i wykonał bardzo staranną pracę wizerunkową. HTS wywodzi się z Dżabhat an-Nusry, syryjskiego odłamu al-Kaidy.
Dżaulani był współpracownikiem Abu Bakra al-Bagdadiego, lidera Państwa Islamskiego. Dżaulani, dzisiejsza twarz syryjskiej rewolucji, przyjął dużo bardziej pragmatyczną drogę. HTS od początku rozpoczętej 27 listopada ofensywy w wielu komunikatach podkreślało, że Syria należy do ludzi różnych narodowości i religii, mówił o prawie kobiet do edukacji. W jednym z oświadczeń już po przejęciu władzy czytamy:
„Jest stanowczo zabronione, by ingerować w ubiór kobiet; by narzucać lub wymagać od nich zmiany ubioru, lub wyglądu”.
Przemianie podlega także jego imię i nazwisko. Abu Mohammad al-Dżaulani to przyjęty na czas wojny pseudonim. W wielu komunikatach HTS lider występuje już pod swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem – Ahmad Husejn asz-Szar'a.
Dziś, zamiast niszczyć zastane instytucje i budować nowe, po prostu przejmuje te istniejące. Ministrowie nowego rządu spotkali się 10 grudnia z ministrami starego rządu Asada. Proces przejściowy ma potrwać do 1 marca.
Co dalej – bardzo trudno dziś ocenić. W jakim stopniu szczera jest przemiana wojownika Dżaulaniego w polityka asz-Szar'ę? Czy Syria pod rządami HTS rzeczywiście odda władzę ludowi i nie będzie wprowadzać surowego prawa religijnego? Zmiana wizerunku dżihadysty, nawet jeśli bardzo profesjonalna, może być tylko grą.
Część tej gry wizerunkowej jest skierowana do społeczności międzynarodowej. Pamiętajmy, że Amerykanie od 2017 roku oferują 10 milionów dolarów za informację, która pomoże znaleźć i schwytać lidera HTS. Jednocześnie od lat działał on otwarcie. Dziś jest de facto liderem ponad 20-milionowego państwa. Słowa o tolerancji mogą być częścią gry, by zostać przez USA uznanym za pełnoprawnego partnera w polityce międzynarodowej.
Asz-Szar'a musi jednocześnie pamiętać, że jednoznaczny skręt w stronę państwa religijnego spowoduje utratę poparcia bardzo dużej części zróżnicowanego etnicznie i religijnie społeczeństwa.
Sama stolica jest dziś spokojna. Ale wojna w wielu miejscach Syrii jeszcze się nie skończyła.
HTS i jej lider doskonale zdawał sobie sprawę, że wyzwolenie Syrii nie oznacza, że to koniec problemów i wojny. Izrael, jeden z pięciu sąsiadów Syrii, nowe władze w Damaszku wita nieustannymi nalotami. Doskonale zorientowani w arsenale Asada Izraelczycy bombardują broń, jaką pozostawiła za sobą armia reżimowa, by maksymalnie osłabić nowy rząd, organizowany przez dżihadystów z HTS.
Izraelski minister spraw zagranicznych Gideon Saar otwarcie powiedział, że Izrael niszczy syryjską broń, by ta „nie wpadła w ręce ekstremistów”. Izraelczycy zniszczyli znaczną część bazy morskiej w Latakii oraz lotnictwa syryjskiej armii.
Izrael wysyła jasny sygnał: ma przewagę militarną, nie będzie tolerował agresywnego, być może propalestyńskiego sąsiada. Izrael nie utrzymywał stosunków dyplomatycznych z Syrią Baszszara al-Asada.
W 1967 roku Izrael w trakcie wojny sześciodniowej zdobył syryjskie Wzgórza Golan. Od 1974, od podpisania porozumienia o rozdzieleniu sił, zachowane jest obecne status quo, ale według międzynarodowego prawa Wzgórza Golan są okupowane przez Izrael.
Oba kraje pozostają w stanie wojny, ale Syria od 50 lat nie podjęła poważnych operacji wojskowych przeciwko Izraelowi.
Od przełomu ostatnich dni w Damaszku armia Izraela nie tylko bombarduje cele wojskowe, ale zajęła strefę buforową między okupowanymi Wzgórzami Golan a Syrią, a także wkroczyła w kilku miejscach na tereny należące do Syrii.
9 grudnia minister obrony Izraela Izrael Kac przekazał, że celem operacji jest całkowite zajęcie strefy buforowej i utworzenie „strefy bezpieczeństwa”, rozciągającej się poza strefę buforową – czyli na terytorium Syrii.
W komunikacie w wersji angielskiej premier Netanjahu oświadczył, że armia izraelska zajmuje pozycje po syryjskiej stronie Wzgórz Golan tymczasowo. W hebrajskim komunikacie tego zdania nie ma.
Izrael narusza w ten sposób porozumienie z 1974 roku i prawo międzynarodowe. Jednostronnie dokonuje inwazji syryjskiego terytorium, przyznając tym otwarcie, że nie jest zainteresowany ochroną ze strony Siły Narodów Zjednoczonych ds. Nadzoru Rozdzielenia Wojsk na Wzgórzach Golan (UNDOF).
Długofalowo Izrael niszczy potencjalnie przyzwoite stosunki ze swoim sąsiadem. Część izraelskich ekspertów bezpieczeństwa uważa, że operacja niesie za sobą więcej ryzyka niż potencjalnych korzyści. Rząd Netanjahu przyjął jednak postawę agresywną jak w przypadku każdego innego frontu w ostatnich miesiącach.
Na razie nowi gospodarze w Syrii nie są w stanie odpowiedzieć na izraelską inwazję. Ale w pewnym momencie będą zmuszeni się do niej odnieść.
Gorąco jest jednak nie tylko na południu. Kolejnym palącym problemem jest sprawa kurdyjska. Na północy i północnym-wschodzie kraju mieszka około 2 mln Kurdów. Na większości tych terenów w ostatnich latach władzę sprawowały Syryjskie Siły Demokratyczne, złożone przede wszystkim z Kurdów, choć w ich szeregach walczą też Arabowie i inne grupy zamieszkujące Syrię. SSD były ważną częścią w walce z Państwem Islamskim, były i są wspierane przez USA.
SSD i kurdyjska autonomia jest jednak postrzegana przez Turcję jako egzystencjalne zagrożenie. W Turcji mieszka około 14 mln Kurdów. Autonomiczne quasi-państwo tuż za turecką granicą, za którą mieszkają tureccy Kurdowie, jest nie do zaakceptowania przez Turcję.
Turcy i tak de facto okupują część ziem wzdłuż granicy. A jedna z kluczowych sił syryjskiej rebelii – Syryjska Armia Narodowa – jest proturecka i blisko wspomagana przez Turcję. HTS wysyłało pozytywne sygnały w stronę Kurdów i SSD. Turcja i wspomagane przez nią siły są jednak w otwartym konflikcie z SSD.
Już teraz Kurdowie utracili kontrolę nad Manbidż na zachodnim krańcu kontrolowanego przez nich terenu. Siły tureckie i protureckie ruszą teraz z pewnością w stronę Kobane (arabska nazwa Ajn al-Arab) na granicy syryjsko-tureckiej. Miasto położone jest pomiędzy dwoma obszarami kontrolowanymi przez Turcję.
Obecność Amerykanów w północnej Syrii jest dziś ograniczona. Kurdowie proszą ich jednak o pomoc i obawiają się czystki etnicznej.
Syria i jej tymczasowy rząd są dziś słabe, nie mają kontroli nad tym, co dzieje się na północy. Amerykanie są dziś w momencie przekazania władzy nowej administracji i mogą nie być gotowi, by podjąć zdecydowane działania. Turcja zamierza to wykorzystać. A droga do zjednoczonej, bezpiecznej i demokratycznej Syrii jest dziś bardzo wyboista.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze