0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Weronika Syrkowska / OKO.pressIlustracja: Weronika...

Głód zabija mniej ludzi, ale głodujących przybywa

Krzysztof Katkowski, OKO.press: W swojej książce „Regenesis”, właśnie wydanej po polsku, piszesz, że do 2014 roku wszyscy wierzyliśmy, że wszystko jest – i będzie – dobrze z naszym globalnym systemem żywnościowym. Teraz jednak jesteś chyba pesymistą.

Georges Monbiot *: Do tego momentu byliśmy w dość niezwykłym miejscu. Kiedy się urodziłem, w 1963 roku, ludzie powszechnie przewidywali katastrofę. Istniało bardzo powszechne przekonanie, że niekontrolowany wzrost populacji spowoduje masowy głód na niespotykaną dotąd skalę. W 1963 roku na Ziemi żyło 3,2 miliarda ludzi. Dziś jest ich 8,1 miliarda, a do niedawna głód był mniejszy niż kiedykolwiek w tym okresie.

A teraz głód zabija mniej ludzi niż kiedykolwiek w historii. To dość niezwykłe zjawisko. Stało się tak częściowo w wyniku znacznie zwiększonej produkcji roślinnej, a częściowo w wyniku bardziej globalnego transportu żywności. To łagodzi sytuacje, w których na przykład występuje lokalna klęska nieurodzaju.

Do 2014 roku wyglądało na to, że osiągniemy cel zrównoważonego rozwoju, jakim było położenie kresu głodowi do 2030 roku. Wtedy, rzeczywiście, można było być optymistą. Już w 2015 roku trend zaczął się jednak odwracać. Od tego czasu liczba głodujących rośnie.

Obecnie na Ziemi jest o 120 milionów więcej stale głodujących ludzi niż w 2019 roku.

Jak do tego doszło?

Jest kilka powodów, dla których tak się stało. Po pierwsze, model, którego używamy do zapewnienia wszystkim pożywienia, wydaje się być na wyczerpaniu. Ma on ogromny – i negatywny – wpływ na środowisko, w szczególności na glebę i wodę. Widzimy również, że sam system żywnościowy staje się niestabilny z bardzo podobnych powodów, jak w przypadku globalnego systemu finansowego przed 2008 rokiem. Gdy ten system staje się mniej stabilny, gdy traci swoją odporność, jest podatny na załamanie... Tak jest w przypadku wszystkich złożonych systemów: są one odporne w określonych warunkach, a następnie mogą nagle stracić tę odporność, gdy zmienią się okoliczności.

Mówisz o abstrakcyjnych systemach – ale dotyczy to zwykłych ludzi, zwłaszcza mieszkańców globalnego Południa.

Dotyczy to najbardziej krajów najbiedniejszych. Zauważ, że nawet jeśli wstrząsy gospodarcze zaczynają się gdzieś daleko, tysiące kilometrów dalej, na przykład spekulacyjny wzrost cen jednego towaru, mogą powodować nagłe lokalne skoki cen żywności, co doprowadza do głodu mieszkańców tych krajów.

Nie możemy też przy tym zapominać o pandemii Covid i rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Wpłynęło to również negatywnie na globalny system żywnościowy… Długo by wymieniać. Ale tak, sytuacja nie wygląda najlepiej.

Przeczytaj także:

Końca historii nie było

Czyli nie było żadnego “końca historii”, jeśli chodzi o globalny system żywnościowy.

Trzydzieści lat temu byli ludzie tacy jak Francis Fukuyama, Thomas Friedman, Steven Pinker i wielu innych wyznawców teleologicznej historii, rodzaju wrodzonego procesu, w którym wszystkie problemy zostaną rozwiązane. Oto nadszedł pokojowy świat, w którym wszystkie potrzeby zostaną zaspokojone; nie będzie więcej wojen, nie będzie więcej głodu.

Zawsze były to spektakularne bzdury, zgodne z tym, w co chcieli wierzyć potężni ludzie. To dlatego te twierdzenia zyskały tak dużą popularność, ponieważ chcieli w nie wierzyć bardzo bogaci ludzie.

Ludzie, którzy w to wierzyli, nie rozumieli jednak, jak bardzo niezależne od polityki są złożone systemy, takie jak globalny system żywnościowy. Można na nie wpływać, ale nie można ich całkowicie zaprojektować, aby zapewnić pewnego rodzaju koniec historii.

Systemy, których nie można zmienić, a które wciąż wpływają na nasze życie: brzmi tragicznie.

Można wpływać na system, ale nie można go kontrolować. Myślę, że prawdopodobnie największym ze wszystkich naszych politycznych błędów jest to, że stworzyliśmy nasze struktury polityczne tak, jakby mogły kontrolować złożony system zwany społeczeństwem.

Czy można kontrolować społeczeństwo? Nie, ponieważ jest to złożony system. Spójrz. Miliardy przypadkowych interakcji tworzą poziom organizacji, którego nikt nie planował, którego nikt nie przewidywał, który ma cechy adaptacyjne. W społeczeństwie dzieją się rzeczy, których nikt chciał, a które wydarzyły się z powodu dynamiki złożonego systemu. Nie oznacza to, że jesteśmy całkowicie bezsilni. W obliczu tej dynamiki można wpływać na społeczeństwo, ale nie można go kontrolować. To samo dotyczy systemu żywnościowego.

W twojej książce uderzyło mnie również to, że nasz system żywnościowy jest kontrolowany przez kilka monopoli, głównie pochodzących z USA. Wydaje się to być całkowicie poza naszą kontrolą.

60 proc. naszej żywności pochodzi z czterech głównych upraw, a globalny handel trzema z nich jest w dużym stopniu uzależniony od eksportu z USA. W kontekście globalnym jesteśmy więc w znacznym stopniu uzależnieni od amerykańskiego rolnictwa. Ponadto istnieją cztery korporacje, które według szacunków kontrolują 90 proc. światowego handlu zbożem. Zgadzam się, że jest to bardzo niebezpieczne. Jednym z zagrożeń jest zależność systemu od USA. Ale po drugie, jest on również po prostu nieodporny. Pamiętasz sytuację, gdy statek transportowy zablokował Kanał Sueski? Jeden błąd mógł zagrozić funkcjonowaniu całego systemu. To absurd.

Nowy globalny system żywnościowy

Co więc należy zrobić? Mamy walczyć z globalnym systemem żywnościowym i stworzyć coś nowego? Walczyć z globalizmem?

Problem z terminem „globalizm” polega na tym, że obejmuje on tak wiele obszarów i tak wiele kwestii jednocześnie, że bardzo trudno jest stwierdzić, czy powinniśmy być pro- czy antyglobalistami. Istnieją pewne aspekty globalizacji, które są całkowitą katastrofą, jeśli chodzi o bezpieczeństwo żywnościowe. Jednym z nich jest stworzenie wspomnianych już ogromnych globalnych korporacji wielonarodowych, które sprawują kontrolę nad systemem żywnościowym.

Globalizacja ma jednak jeszcze jeden aspekt. To, co jest naprawdę ważne dla bezpieczeństwa żywnościowego, to przepływ żywności na całym świecie w celu zapewnienia, że jeśli wystąpi lokalna klęska nieurodzaju, nie zniszczy to lokalnego bezpieczeństwa żywnościowego. Ważne jest, zwłaszcza w czasach kryzysu klimatycznego, aby transportować żywność z miejsc, w których zbiory były dobre, do miejsc, w których były słabe. Jest to jeden z kluczowych powodów, dla których głód jest dziś mniejszy niż kiedykolwiek w historii.

Oczywiście, lokalizm brzmi pięknie i cudownie byłoby wierzyć, że może zadziałać. Ale fakty są przeciwko niemu.

Są oczywiście miejsca, które mają szczęście być niezależne od systemu, tak jak Polska. Prawdopodobnie w Polsce można by uprawiać całą własną żywność, podobnie jak w wielu miejscach w Europie. Duża część świata musi jednak polegać na eksporcie z rozległych obszarów uprawnych, takich jak równiny USA, kanadyjskie prerie czy ziemie ukraińskie...

Kluczowym pojęciem jest tu podatność na zagrożenia. Konieczne jest zrozumienie, w jaki sposób obecny system żywnościowy jest podatny na zagrożenia, głównie ze względu na jego centralistyczny charakter. Potrzebujemy globalnego systemu, który jest po prostu bardziej odporny, który może obejmować więcej krajów produkujących żywność. Musimy zbudować nowy globalny system żywnościowy. I możemy walczyć z monopolami poprzez prawo antymonopolowe.

Obawiam się, że prawo tutaj nie wystarczy.

Zgadzam się, że jest to bardziej skomplikowane. Ale to nie znaczy, że jesteśmy bezradni. Historia ludzkości to historia niezwykłych innowacji politycznych. Dobrze pokazuje to książka “Narodziny wszystkiego. Nowa historia ludzkości" Davida Graebera i Davida Wengrowa.

Autorzy pokazują, że istnieją tysiące sposobów na rozwiązanie naszych problemów i że historia ludzkości nie jest monolitem, nie jest liniowa. Że są ludzie, którzy eksperymentowali bez końca przez tysiące lat, znajdując sposoby na rozwiązywanie problemów dokładnie takich, jak kwestia żywności (tak jak poradzili sobie z problemem oligarchii). Zauważmy, że „nie da się” to tylko wymysł wyobraźni konserwatystów. Opresyjna władza, na przykład, nie zawsze musi istnieć: spójrzmy na Porto Alegre lub inne przykłady, które wybitny anarchista Murray Bookchin opisał w swoich pracach.

Naprawdę – inny, oparty na współpracy świat, jest możliwy.

Ciągle mówi się nam o „ludzkiej naturze”. Okazuje się jednak, że gdy tylko ludzie zyskują perspektywę kontrolowania własnej polityki, zmienia się ich sposób postrzegania. Na przykład w Porto Alegre wydarzyło się coś, co każdy politolog uznałby za niemożliwe – ludzie demonstrowali na ulicach, domagając się podniesienia podatków.

Dlaczego?

Ponieważ dostrzegli, że ich pieniądze przynoszą więcej korzyści, gdy są wydawane wspólnie, niż wtedy, gdy je wydają indywidualnie. Kiedy oddaje się ludziom kontrolę, dzieją się niesamowite rzeczy.

Nadzieja w aktywistach

W swoich tekstach i książkach podkreślasz, że rozwiązaniem jest demokracja, a nie autorytaryzm, w tym ten związany z ideologiami lewicowymi.

W demokracji można również podejmować szybkie decyzje, nie tylko w autorytaryzmie. Sceptycyzm wobec demokracji wynika z faktu, że ludzie wierzą, że aby wprowadzić zmiany, trzeba mieć po swojej stronie całe społeczeństwo, bez wyjątku. A to błędny sposób myślenia.

Spójrzmy na przykład na możliwość związków osób tej samej płci w Wielkiej Brytanii. Wprowadził ją konserwatywny rząd, mimo że znaczna część brytyjskiej prawicy była jej przeciwna. Rozpowszechniano fałszywe i obrzydliwe historie o gejach. A teraz? Jest to powszechnie akceptowane. Udało się wprowadzić zmianę.

Mam więc dużo nadziei. Częściowo dzięki aktywistom klimatycznym. Z powodu swojej działalności są prześladowani przez policję, nakładane są na nich kary nieproporcjonalne do ich działań, bo co robią? Oblewają szyby farbą lub siedzą na ulicy. Na świecie wprowadza się coraz więcej przepisów ograniczających ich działania, a oni nadal to robią. Jest ich coraz więcej. To naprawdę daje mi nadzieję.

Czyli jednostka może coś zmienić?

Częściowo. Istnieje jednak niemal magiczne myślenie, które mówi, że jeśli wszyscy po prostu zwrócimy się ku naturze i wyhodujemy trochę własnego jedzenia i staniemy się bardziej świadomi, to wszystko magicznie się zmieni. To tylko część prawdy.

Jesteśmy potężni tylko wtedy, gdy się zjednoczymy. Potęga pojawia się, gdy organizujemy się z innymi ludźmi, zamiast działać w pojedynkę.

Trzeba więc postawić na ruchy społeczne i na naukę. Naukę, ponieważ wciąż mamy wiele do odkrycia, wiele do zrozumienia – jeśli chcemy ocalić naszą planetę. Jednym z przykładów jest gleba.

Dlaczego?

Dzięki nawozom, które wprowadziliśmy do gleby, znacznie zwiększyliśmy plony. Dodawaliśmy do niej azot, fosfor i inne chemikalia, i w tej kwestii dotarliśmy już prawie do końca drogi. Nie można zwiększać produkcji rolnej w nieskończoność. Spowodowaliśmy przy tym ogromne zakłócenia w globalnych systemach. W rzeczywistości powodujemy tylko degradację gleby.

Co więcej, w glebie wciąż znajduje się o wiele więcej niewykrywalnych substancji, o których niewiele nie wiemy.

Tak, gleba jest najbardziej zaniedbanym z głównych ekosystemów. W „Regenesis” badam sposoby, jak najmniejsze formy życia mogą nam pomóc. Mogłoby to rozwiązać największy ze wszystkich dylematów: jak wyżywić się bez niszczenia żywych systemów, od których jesteśmy zależni, jak przywrócić żywe systemy planety i uprawiać więcej żywności przy mniejszym udziale rolnictwa.

Rozwiązania są: chodzi o siłę zjednoczonych ludzi i o to, co pod naszymi stopami. Czas działać.

*George Monbiot jest autorem bestsellerowych książek. Prowadzi własną cotygodniową rubrykę w dzienniku „Guardian”. Podczas siedmiu lat dziennikarstwa śledczego w Indonezji, Brazylii i Afryce Wschodniej został postrzelony, pobity przez żandarmerię wojskową i użądlony przez szerszenie, co doprowadziło go do śpiączki. Stał się persona non grata w kilkunastu krajach, w których przebywał. Wrócił do pracy w Wielkiej Brytanii po tym, jak w szpitalu Lodwar General Hospital w północno-zachodniej Kenii stwierdzono u niego śmierć kliniczną z powodu malarii mózgowej.

W Wielkiej Brytanii dołączył do ruchów protestacyjnych. Był hospitalizowany po pobiciu przez ochroniarzy, którzy wbili mu metalowy kolec w stopę. Pomógł założyć organizację The Land is Ours, która okupowała ziemię w całym kraju, w tym nieruchomości należące do korporacji Guinness, =przeznaczone na gigantyczny supermarket. Protestujący pokonali Guinnessa w sądzie, zbudowali eko-wioskę i okupowali teren przez sześć miesięcy.

Był stypendystą oraz profesorem wizytującym na uniwersytetach w Oksfordzie (polityka środowiskowa), Bristolu (filozofia), Keele (polityka) i wschodnim Londynie (nauka o środowisku). Obecnie jest profesorem wizytującym na Oxford Brookes University.

;

Udostępnij:

Krzysztof Katkowski

publicysta, socjolog, student Kolegium MISH UW i barcelońskiego UPF. Współpracuje z OKO.press, Kulturą Liberalną i Dziennikiem Gazeta Prawna. Jego teksty ukazywały się też między innymi w Gazecie Wyborczej, Jacobinie, Guardianie, Brecha, El Salto czy CTXT.es. Współpracownik Centrum Studiów Figuracyjnych UW.

Komentarze