0:000:00

0:00

Resort podkreśla, że wpisanie szakala na listę gatunków łownych "znacząco umożliwi poznanie biologii tego gatunku w Polsce". Ten krok jest rzekomo uzasadniony również tym, że może nastąpić wzrost liczebności szakali "w wymiarze zagrażającym stabilności ekosystemów".

19 lipca 2017 na stronie internetowej Rządowego Centrum Legislacji pojawiły się dwa projekty dokumentów. Projekt pierwszego rozporządzenia wpisuje szakala złocistego na listę zwierząt łownych. Projekt drugiego rozporządzenia wyznacza okres, w którym można na niego polować: od 1 sierpnia do końca lutego.

Chyba że mamy do czynienia z obwodami łowieckimi, "na których występuje głuszec lub cietrzew lub prowadzono w ostatnich dwóch latach kalendarzowych zasiedlenia zająca, bażanta lub kuropatwy". Wtedy można by polować na szakala przez cały rok. Ale - póki co - do 1 marca 2019 roku na polowania na szakala ma obowiązywać moratorium. Minął już pięciodniowy okres konsultacji rozporządzeń.

Nowy pomysł resortu środowiska budzi sprzeciw naukowców i organizacji chroniących środowisko. Swoje krytyczne stanowisko opublikowały już - Stowarzyszenie dla Natury "Wilk" oraz badacze skupieni wokół inicjatywy "Nauka dla przyrody". Naukowcy podkreślają też, że to kolejna decyzja resortu, która nie była poprzedzona dyskusją z udziałem ekspertów.

„Nie wiemy, ile jest szakali w Polsce. Wiemy, co najwyżej, że jest ich mało" - mówi OKO.press dr Robert Mysłajek z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. - "Tymczasem Ministerstwo Środowiska już chce je wpisywać na listę zwierząt łownych. To absurd".

Również dr hab. Rafał Kowalczyk z Instytutu Biologii Ssaków PAN uważa, że na odstrzał jest jeszcze za wcześnie. "Nie wiemy, ile jest w Polsce szakali i jakie jest ich rozmieszczenie. W związku z tym – polowania na obecnym etapie będą z pewnością zagrażały zachowaniu ochrony populacji tego gatunku w naszym kraju".

"Odstrzał będzie zatem łamaniem unijnego prawa" - mówi OKO.press dr Kowalczyk.

Szakal jest wymieniony w załączniku V do dyrektywy siedliskowej UE. Ta pozwala polować na to zwierzę, ale tylko, jeśli nie stwarza to zagrożenia dla tzw. właściwego stanu ochrony. Czyli gdy nie zagraża przetrwaniu populacji.

Przeczytaj także:

"Przerośnięty lis"

"W Polsce spodziewaliśmy się już szakala od kilku lat, bo występuje u naszych sąsiadów: w Czechach i w Niemczech. A także w Austrii, na Ukrainie i w krajach nadbałtyckich" - mówi dr Mysłajek.

Po raz pierwszy szakale w Polsce zaobserwowano w 2015 roku w woj. zachodniopomorskim. Zawędrowały do Europy z południa. Stopniowo zasiedlają też północną i środkową część kontynentu. To naturalny proces, który nie jest efektem ludzkiej ingerencji. "Przypuszczalnie wynika to z ocieplania się klimatu. Ciepłolubny szakal po prostu zwiększa obszar swojego występowania" - tłumaczy dr Mysłajek.

Szakale najlepiej czują się w mieszanym leśno-polnym krajobrazie. Lubią też obszary rolnicze - pola uprawne poprzedzielane miedzami.

"To dlatego, że szakal żywi się głównie gryzoniami. To taki przerośnięty lis" - śmieje się dr Mysłajek.

Niewprawiony obserwator, szczególnie z większej odległości, może pomylić szakala z lisem. Wyglądem zwierzę przypomina też psa lub młodego wilka. Jak wskazuje nazwa, szakal ma złocistą, krótką sierść. Ma pewną cechę szczególną: zrośnięte opuszki środkowych palców przednich łap.

Istnieją przypuszczenia, że szakale zaczęły się już w Polsce rozmnażać. Dr hab. Kowalczyk powiedział OKO.press, że w 2015 roku, nieopodal Kwidzyna, zaobserwowano grupę sześciu zwierząt: dwa dorosłe osobniki i cztery młode. "Ale jeśli tak jest, to są to na razie pojedyncze przypadki i potrzebujemy więcej danych na ten temat" - wyjaśnia badacz z PAN.

Szakal nie jest jedynym nowym gatunkiem ssaka w Polsce. W sposób naturalny w ciągu ostatnich kilkunastu lat pojawiły się m.in. nowe gatunki nietoperzy, np. przymroczek Saviego i karlik Kuhla.

"I ministerstwo środowiska nie miało problemu, by wpisać je na listę gatunków chronionych. Tymczasem szakala chce umieścić na liście zwierząt łownych. To kompletnie niezrozumiałe" - mówi dr Mysłajek.

Strzelając do szakala można zabić wilka

Polowania na szakale mogą stanowić zagrożenie dla chronionego w Polsce wilka. Ze wspomnianego wcześniej powodu - obydwa gatunki mogą być ze sobą łatwo mylone. "Odróżnianie tych dwóch gatunków w Europie Środkowej i Wschodniej w warunkach terenowych bywa zaskakująco trudne:

Szakale były nierzadko identyfikowane na fotografiach zwierząt pierwotnie oznaczonych jako wilki, i vice versa" - czytamy w stanowisku kolektywu naukowego "Nauka dla przyrody".

Naukowcy przypominają, że zarejestrowane w ostatnich latach przypadki zastrzelenia wilków w Polsce były tłumaczone przez myśliwych pomyłkami z dużo mniej podobnymi do nich gatunkami. Na przykład z jenotem.

"Możliwość pomyłek powinna być jednym z argumentów, dla których powinno się zrezygnować z planów polowań na szakale" - argumentuje dr hab. Kowalczyk.

Myśliwi liczą, czyli sufitologia

W uzasadnieniu rozporządzenia o wpisaniu szakala złocistego na listę zwierząt łownych czytamy, że to "znacząco umożliwi poznanie biologii tego gatunku w Polsce". Mają temu służyć coroczne inwentaryzacje zwierząt łownych, które Polski Związek Łowiecki robi na potrzeby przygotowania planów łowieckich. Dzięki temu - pisze resort - "możliwe będzie śledzenie trendów zmian jego liczebności i kierunków rozprzestrzeniania tego gatunku".

Profesjonalni biolodzy mają odmienne zdanie na ten temat. Inwentaryzacje łowieckie nie są naukową metodą badania liczebności i rozmieszczenia zwierząt. Ich wyniki – podawane przez PZŁ w formie ankiet – mają znikomą wartość poznawczą, na co badacze w przeszłości wielokrotnie zwracali już uwagę.

"Poza tym, jak myśliwi mieliby liczyć szakale, skoro na kursach łowieckich nie uczy się o tym gatunku? Skąd oni mają wiedzieć jak szakal wygląda?

Przecież nawet biolog może mieć w terenie problem z odróżnieniem szakala od psa, młodego wilka, czy nawet lisa" - zastanawia się dr Mysłajek.

Ministerstwo: jak można polować, to można badać

Resort przekonuje też, że "po wpisaniu szakala złocistego na listę gatunków zwierząt łownych będzie istniała możliwość prowadzenia badań naukowych nad tym gatunkiem". Zdaniem dr. Mysłajka, to kolejne nieporozumienie. Świadczy to raczej o tym, że ministerstwo nie zna przepisów odnoszących się do badań naukowych nad zwierzętami.

"W Polsce jest wiele gatunków, które nie są wpisane ani na listę zwierząt łownych, ani na listę zwierząt chronionych. Ale prowadzi się nad nimi badania naukowe" - tłumaczy.

"Można je nawet odławiać dla celów badawczych, a gdy badacz planuje stosowanie bardziej inwazyjnych metod, trzeba uzyskać zgodę lokalnej komisji etycznej. Stosowne regulacje prawne już istnieją" - dodaje.

Dr hab. Kowalczyk przypomina, że są jeszcze inne metody gromadzenia wiedzy o dużych ssakach bez ich zabijania, które się powszechnie stosuje. Jako przykład podaje badanie diety dużych drapieżników poprzez analizę zawartości ich odchodów. "Dlatego ten argument ministerstwa jest kompletnie nietrafiony" - mówi naukowiec z PAN.

Szakal nie jest zagrożeniem

Wpisanie szakala na listę zwierząt łownych ma być usprawiedliwione również tym, iż nie można wykluczyć, że "nastąpi wzrost liczebności tego gatunku w Polsce w wymiarze zagrażającym stabilności ekosystemów". Autorzy rozporządzenia przypominają również, że "szakal złocisty jest drapieżnikiem", który może polować nie tylko na "drobne zwierzęta" (np. zające, kuropatwy, bażanty, króliki). Ale też np. na młode sarny i inną "zwierzynę płową".

"Ale czym jest stabilność ekosystemu?" - pyta dr hab. Kowalczyk. Być może ministerstwu chodzi o jakąś równowagę, która ukształtowała się w związku z występowaniem rodzimych gatunków zwierząt i roślin. A pojawienie się nowego drapieżnika mogłoby tę stabilnością zachwiać.

"Jednak w tej kwestii powinniśmy się opierać na ewidencji naukowej, a brak jest danych o negatywnym oddziaływaniu szakali na ekosystem" - mówi.

W związku z tym, zauważa badacz, nie wydaje się, by szakal stanowił jakieś zagrożenie dla rodzimej fauny. „Poza tym podobnie do lisa, żywi się głównie pospolitymi gatunkami gryzoni, które stanowią do 70 proc. jego diety. Nawet jeżeli będzie polował na ssaki kopytne, to nie stanowi to zagrożenia dla ich populacji, które wzrastają w całej Europie. Szakal nie jest też nosicielem żadnych specyficznych pasożytów czy chorób" - wyjaśnia dr hab. Kowalczyk.

Biolog podkreśla też, że jest czymś nieuniknionym, że w wyniku ocieplania się klimatu pojawiają się w Polsce nowe gatunki. Tak samo nieuniknione jest to, że gatunki związane z chłodnym klimatem, np. głuszec i cietrzew, będą się z terenu Polski wycofywać.

Przyroda jest dynamiczna

Z kolei dr. Mysłajka dziwi, że resort środowiska faworyzuje bażanty i króliki kosztem szakala. "Jeden i drugi gatunek to gatunki inwazyjne, obce dla rodzimej fauny. Troska o nie kosztem gatunku naturalnie zasiedlającego Polskę jest niezrozumiała" - tłumaczy.

Biolog z Uniwersytetu Warszawskiego podkreśla też, że natura jest układem dynamicznym. "W przyrodzie nie jest tak, że w jednym miejscu żyją zwierzęta od zarania dziejów" - mówi. "Skoro szakal samodzielnie kolonizuje Polskę, to tym samym staje się nowym naturalnym elementem rodzimych ekosystemów, które się na nowo ukształtują wraz z jego nadejściem" - dodaje.

Szakale powinno się chronić

Wśród środowisk naukowych, które zabrały głos w sprawie pomysłu Ministerstwa Środowiska, przeważa pogląd, że szakal powinien trafić na listę gatunków częściowo chronionych. Takie jest stanowisko Stowarzyszenia "Wilk" i kolektywu naukowego "Nauka dla przyrody".

"Trzeba szakale najpierw zbadać, zobaczyć, jak oddziałują na środowisko. A dopiero potem – ewentualnie - rozważać możliwość zarządzania jego populacją, co umożliwiają przepisy dotyczące gatunków objętych ochroną częściową" - mówi dr Mysłajek.

Dr hab. Kowalczyk wskazuje też na jeszcze jedną możliwość. Można wpisać szakala na listę zwierząt łownych. Ale bez żadnego – jak chce ministerstwo – moratorium na odstrzał, tylko z całorocznym okresem ochronnym. To daje możliwość ewentualnej szybkiej zmiany okresu ochronnego. "Ale nie podejrzewam, że mogłoby to nastąpić wcześniej niż za kilkanaście lat, bo tempo rozprzestrzeniania się szakali w Polsce jest powolne" - wyjaśnia badacz z PAN.

Sprzeczności resortu

Wspomniane rozporządzenie dotyczące zmiany okresów polowań dotyczy również dzików oraz danieli i jeleni. Jeśli chodzi o te ostatnie, to ministerstwo argumentuje, że jest to konieczne ze względu na szkody w uprawach leśnych i rolnictwie czynione przez te zwierzęta. I tu pojawia się sprzeczność w uzasadnieniach. "W jednym pisze się o tym, że szakal może zabijać zwierzynę płową i dlatego powinno się go wpisać na listę zwierząt łownych. A w drugim, że ssaków kopytnych jest za dużo i trzeba redukować ich populację" - analizuje dr Mysłajek. "Skoro szakal by nam w tym pomógł, to dlaczego mielibyśmy go zabijać?”

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Przeczytaj także:

Komentarze