0:000:00

0:00

Przeczytaj także:

Decyzja Trybunału Sprawiedliwości w sprawie zabezpieczenia skargi Komisji Europejskiej jest jasna: sędziowie SN nie przeszli w stan spoczynku. Należy ich przywrócić do orzekania.

Innego zdania jest najwyraźniej szef gabinetu prezydenta Dudy Krzysztof Szczerski.

"Trzeba będzie zobaczyć, jaka jest treść postanowienia, zakres zabezpieczenia i jak jest to argumentowane. Trzeba będzie zareagować na tę sytuację, ale działanie prawa wstecz jest niemożliwe" - powiedział "Wyborczej".

"Działanie prawa wstecz jest niemożliwe"
Ale bezprawne działania podlegają sądowej kontroli.
rozmowa z Gazetą Wyborczą,19 października 2018

"Czy to oznacza, że nie zastosujecie się do postanowienia Trybunału i późniejszego wyroku?" - dopytywali się (nie bez powodu) dziennikarze.

"Polska jest państwem prawa. Wszystkie decyzje, które są podejmowane na podstawie prawa, będą w Polsce respektowane" - odpowiedział Szczerski, co przypomina ulubioną figurę PiS, którą w wyjątkowo bezczelnej wersji wypowiedział minister Gowin: "Polska dostosuje się do wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE, oczywiście. W zakresie, w jakim Trybunał ma uprawnienia".

Szczerski zakończył podobną sugestią, że orzekając w sprawie SN Trybunał może przekraczać swoje kompetencje.

To, czy Trybunał działa w ramach prawa możemy sprawdzić już teraz. Wystarczy odpowiedzieć sobie na pytania:

  • czy Polskę obowiązuje zasada pierwszeństwa prawa UE nad prawem krajowym?
  • czy Polska zobowiązała się do respektowania orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE?
  • czy TSUE ma prawo wypowiadać się o niezależności sądownictwa w państwach członkowskich?

Odpowiedź na wszystkie jest twierdząca. Co więcej, nie istnieje instancja prawna, która pozwalałaby Krzysztofowi Szczerskiemu, Andrzejowi Dudzie czy Julii Przyłębskiej zignorować wyrok unijnego sądu. Chyba że udałoby im się w ekspresowym tempie wyprowadzić Polskę z Unii. Patrząc na przykład brytyjski - nie jest to takie łatwe.

Prawo według Krzysztofa Szczerskiego

Na czym polega zastosowane przez TSUE zabezpieczenie ustawy o SN? Piotr Bogdanowicz tłumaczył to OKO.press następująco:

"Zakwestionowane przez Komisję Europejską przepisy ustawy o SN są niezgodne z prawem unijnym. A skoro są niezgodne, to są niestosowalne w oparciu o zasadę pierwszeństwa. Oznaczałoby to, że sędziowie SN nie przeszli na ich podstawie skutecznie w stan spoczynku. W takim przypadku postanowienie TSUE byłoby w pewien sposób formalnym potwierdzeniem tego faktu".

To nie jest zatem tak, że TSUE ustanowi nową regulację (np. w zakresie ustawy o SN) i ona zacznie obowiązywać dopiero od wydania wyroku. Wtedy można by mówić o nie działaniu prawa wstecz. Szczerski nie rozumie (lub udaje), że sytuacja jest inna: TSUEm oceni ustawę o SN i wszystko wskazuje na to, że ją unicestwi. Nie wprowadzi nowego prawa, które konkuruje z ustawą PiS, tylko w pewnym zakresie zrobi to, co Jarosław Kaczyński lubi określać jako zasadę non-est. Złego prawa nie będzie, bo złe prawo nie może istnieć.

Zgodnie z zasadą pierwszeństwa prawo wspólnotowe ma wartość nadrzędną nad prawem krajowym państw członkowskich. Zasada pierwszeństwa dotyczy wszystkich aktów wspólnotowych, które mają moc wiążącą.

Państwa członkowskie nie mogą więc stosować przepisu krajowego, który jest niezgodny z prawem wspólnotowym.

Zasada pierwszeństwa gwarantuje nadrzędność prawa wspólnotowego nad krajowym. Jest to podstawowa zasada prawa wspólnotowego. Podobnie jak zasada bezpośredniego skutku, nie jest zapisana w traktatach, ale została zatwierdzona przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

"Prawo nie działa wstecz" - ogłasza jednak Krzysztof Szczerski, mając oczywiście na myśli orzeczenie o zabezpieczeniu, które ma wstrzymywać skutki prawne ustawy będącej przedmiotem skargi. Zdaniem szefa Kancelarii Prezydenta sędziowie przeszli w stan spoczynku (z mocy prawa), odebrali pisma od prezydenta i zaczęto powoływać ich następców.

Wynika z tego, że prawo to system stawiania obywateli przed krokami dokonanymi. Co się wydarzyło z woli władzy wykonawczej i ustawodawczej, to jest już nie do cofnięcia. Nawet, jeśli wydarzyło się niezgodnie z prawem.

Krzysztof Szczerski mógłby przy okazji odświeżyć sobie inne zasady i przepisy prawa, o których mógł słyszeć na studiach politologicznych. Na przykład bezwzględną nieważność czynności prawnych, które mają na celu obejście prawa, lub są niezgodne z zasadami współżycia społecznego albo też odpowiedzialność władz publicznych za niezgodne z prawem działania, w tym również działania ustawodawcze.

Jeśli ma obowiązywać zasada "prawo nie działa wstecz", to po co w ogóle sądy (wszystkich szczebli) decydują o tym, czy czyjeś działanie było zgodne z prawem, czy nie?

Jeżeli prawo nie działa wstecz, to po co istnieje Trybunał Konstytucyjny, który ocenia akty prawne w większości już przyjęte i obowiązujące?

Po co jest instytucja kasacji?

Jeśli "prawo nie działa wstecz", to dlaczego Komisja Weryfikacyjna ds. nieruchomości warszawskich - chluba PiS - sprawdza zasadność decyzji administracyjnych?

Na "Ius caducum" korzystali sprawujący władzę przejmując majątek, gdy nie było spadkobierców. Jakby byli, to nic z tego. Zasada kaduka w interpretacji PiS została udoskonalona: władza przejmuje majątek, kontrolę, zwalnia lub zatrudnia nie przejmując się ograniczeniami, a potem rozkłada ręce i uczenie prawi, że lex retro non agit.

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Przeczytaj także:

Komentarze