Do tej pory Szwecja wraz z innymi państwami skandynawskimi różniła się od bardziej patriarchalnego południa Europy, gdzie niska dzietność jest problemem od dziesięcioleci. Co się więc zmieniło?
Chcą być „barnfria”, czyli wolni od potomstwa. Wybór stosunkowo nowego przymiotnika ma spore znaczenie, bo „barnfri” brzmi pozytywnie w przeciwieństwie do częściej używanego słowa „barnlösa” – bezdzietni, które ma po szwedzku ładunek negatywny. W czołowym dzienniku „Dagens Nyheter” pojawiło się ostatnio kilka reportaży na temat osób i związków wybierających szczęśliwą bezdzietność.
Na przykład Alexandra Brander, lat 31 i André Hultgren, lat 28 z Malmö. Poznali się przez aplikację Tinder, gdzie oboje zaznaczyli w opisie swoich potrzeb i zainteresowań, że absolutnie nie chcą mieć dzieci. Alexandra właśnie się wysterylizowała, uważa to za realizację jednego ze swoich wielkich marzeń. Teraz już ma pewność, że nie przydarzy jej się przypadkowa ciąża. Tworzą z André parę zwaną w świecie anglojęzczynym „dink” – double income, no kids, czyli dwie pensje, zero dzieci.
Dlaczego chcą realizować się w ten sposób? André podkreśla, że żyjemy w epoce permanentnego kryzysu. Zwłaszcza zmiany klimatyczne są czymś, co sprawia, że trudno decydować się na sprowadzanie na ten świat potomstwa.
A problemów jest przecież więcej i wciąż pojawiają się nowe jak pandemia, wojna i szalejąca inflacja.
Alexandra ceni sobie wolność oraz fakt, że brak konieczności zapewnienia bytu dzieciom oznacza więcej pieniędzy na przyjemności. Oboje uważają też, że wybierając świadomą bezdzietność, są buntownikami. Rzucają w ten sposób wyzwanie mieszczańskiej normie i tradycjom głoszącym, że bez dzieci nie ma rodziny.
Prawda jest taka, że ludzi takich jak para dinksów z Malmö jest w Szwecji coraz więcej. Uważa się, że to właśnie dlatego poziom dzietności w społeczeństwie zaczyna gwałtownie spadać. W roku 2022 urodziło się w Szwecji znacznie mniej dzieci niż rok wcześniej, dokładniej o 8,3 procent. Statystycznie można to ująć też tak, że w roku 2022 dzietność w Szwecji znajdowała się na poziomie 1,52 dzieci na kobietę. To mało, zważywszy na to, że jeszcze niedawno, bo w roku 2010, przeciętna Szwedka rodziła 1,98 dzieci. Czyniło to Szwecję jednym z nielicznych krajów w Europie, któremu nie zagrażały wielkie problemy demograficzne.
Stosunkowo wysoka dzietność przypisywana była mądrej i konsekwentnej polityce prorodzinnej: długiemu (480 dni) płatnemu urlopowi rodzicielskiemu, z którego 90 dni przypada tylko ojcu, powszechnej dostępności do przedszkoli i faktowi, że łączenie pracy z rodzicielstwem nie jest w Szwecji wyczynem. Także dla kobiet.
Pod tym względem Szwecja wraz z innymi państwami skandynawskimi różni się od bardziej patriarchalnego południa Europy, gdzie niska dzietność jest problemem od dziesięcioleci. Na przykład na katolickiej i bardzo tradycyjnej Malcie, która w roku 2019 miała najniższą dzietność w Unii Europejskiej, rodzi się zaledwie 1,14 dziecka na kobietę. W Hiszpanii współczynnik ten wynosi 1,23, a we Włoszech 1,26. Wszystkie te kraje łączy dość wysoki poziom religijności i tradycyjne modele rodziny, niedostatecznie rozwinięta sieć przedszkoli, a także hierarchiczna kultura pracy, w której ważne jest, by nie wychodzić z biura przed szefem.
Bardzo podobnie jak w Polsce, w której rodzi się obecnie 1,37 dziecka na kobietę. W takich krajach kobiety boją się decydować na więcej niż jedno dziecko, bo jest im po prostu bardzo trudno łączyć bycie mamą z pracą. Państwo pełni zbyt mało funkcji opiekuńczych, a patriarchalny model rodziny nie daje nadziei na dostateczne zaangażowanie ojca w zajmowanie się dziećmi.
W Szwecji jest inaczej. Dziś, gdy dzietność spada,
Szwedzi z klasy średniej chętnie decydują się nawet nie na dwoje, ale troje dzieci. Jedynacy stanowią rzadkość.
Szkopuł w tym, że coraz częściej pary w wieku rozrodczym dochodzą do wniosku, że chcą być od dzieci wolne. Bo mówimy tu o decyzjach par, a nie o często przymusowych wyborach singli.
Gunnar Andersson, profesor demografii z Uniwersytetu Sztokholmskiego podkreśla w jednym z wywiadów, że niepokojący dla demografa trend wcale nie jest związany z tym, że ludzie częściej żyją sami i trudniej im się z kimś związać.
– Ludzie łączą się w pary tak jak wcześniej, chodzi tylko o to, że więcej par decyduje się na to, żeby nie mieć dzieci – tłumaczy.
Według Anderssona bardzo trudno jest jednoznacznie ocenić, dlaczego tak się dzieje. Większość szwedzkich demografów uważa, że chodzi o niepokój o przyszłość i sytuację globalną i że pod tym względem rezygnujący z dzieci Szwedzi, zachowują się jak wielu innych Europejczyków. Innym wytłumaczeniem możliwym do zastosowania zarówno w Szwecji, jak i w innych krajach UE jest fakt, że kobiety decydują się na macierzyństwo coraz później i przez to mają w życiu mniej dzieci, niż to niegdyś bywało.
Szwedka rodzi dziś pierwsze dziecko mając prawie 30 lat.
Livia Oláh, demografka z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Sztokholmskiego twierdzi, że istnieje też możliwość, że ludzie odkładają na później zakładanie rodziny lub się na nią nie decydują, ponieważ znacząco zmienił się rynek pracy. W Szwecji jest także coraz więcej ludzi zatrudnianych na krótkotrwałych umowach, coraz więcej niepewnych przyszłości prekariuszy, a to nie sprzyja dzietności.
Na razie Szwecji nie zagraża jednak spadek liczby ludności. Wręcz przeciwnie,
z roku na rok Szwedów jest coraz więcej, ale wynika to przede wszystkim ze stosunkowo dużej imigracji.
André Hultgren opowiada gazecie „Dagens Nyheter”, że nie czuje wyrzutów sumienia względem społeczeństwa z powodu braku dzieci, właśnie dlatego, że jest zdania, iż Szwecja powinna przyjmować imigrantów i w ten sposób zwiększać ludność.
Na temat osób wybierających bezdzietność jest jednak sporo przesądów nawet w tolerancyjnej Szwecji. Zdarza się, że ludzie tacy bywają oskarżani o egocentryzm i brak uczuć. Tak twierdzi Malou Gudmundsson, która sama nie mając dzieci, zdecydowała się na prowadzenie podcastu o „wolności od dzieci”, który rozprawia się ze stereotypami na temat tej grupy społecznej. W wywiadzie dla „Dagens Nyheter” opowiada o tym, że kwestia tego, czy mieć, czy nie mieć dzieci, wywołuje silne emocje:
„Jedni uważają, że decyzja o braku dzieci jest egoistyczna, że ludzie, którzy ją podejmują, zajmują się tylko sobą i rozrywkami. Są też tacy, którzy twierdzą, że to posiadanie dzieci jest egoistyczne, bo stanowi formę realizacji własnych ambicji…”.
Zdecydowanie mniej Szwedów chce mieć dzieci, ale według szwedzkich demografów nie można jeszcze mówić o jakimś kryzysie. Jednak jeśli trend ten utrzyma się przez dłuższy czas, może zaburzyć równowagę piramidy wiekowej w kraju i mieć negatywny wpływ na państwo opiekuńcze.
Bo coraz więcej osób starszych będzie utrzymywanych przez coraz mniej osób młodych.
Szwedzcy demografowie zastanawiają się w tej chwili nad jednym zagadnieniem, które jeszcze nie zostało zbadane, ale które stanie się przedmiotem badań. Jak dalece media społecznościowe i przeważające w nich oraz w tradycyjnych mediach negatywne wiadomości o sytuacji w kraju i na świecie, zwiększają niepokój młodych i ich niechęć do posiadania dzieci.
Pisarka, kulturoznawczyni i tłumaczka literatury szwedzkiej. Autorka m.in. reportaży o współczesnej Szwecji „Samotny jak Szwed? O ludziach Północy, którzy lubią bywać sami”, „Moraliści. Jak Szwedzi uczą się na błędach i inne historie”. Ostatnio wydała: „Szwedzka sztuka kochania. O miłości i seksie na Północy”.
Pisarka, kulturoznawczyni i tłumaczka literatury szwedzkiej. Autorka m.in. reportaży o współczesnej Szwecji „Samotny jak Szwed? O ludziach Północy, którzy lubią bywać sami”, „Moraliści. Jak Szwedzi uczą się na błędach i inne historie”. Ostatnio wydała: „Szwedzka sztuka kochania. O miłości i seksie na Północy”.
Komentarze