Morawiecki i Sasin ogłosili pakiet antyinflacyjny. Najuboższe rodziny otrzymają do 1150 zł na rok, na kilka miesięcy rząd obniży akcyzę na paliwa, prąd i gaz. Problemem jest brak waloryzacji świadczeń, brak podwyżek w budżetówce i tani populizm "zaciskania pasa". "Obawiam się, że czekają nas kolejne wzrosty ubóstwa skrajnego" - mówi prof. Ryszard Szarfenberg
Tarcza antyinflacyjna przychodzi z tygodniowym opóźnieniem. PiS zapowiadał, że pojawi się jeszcze na posiedzeniu Sejmu, które kończyło się 17 listopada — nic takiego się nie wydarzyło. Cały zestaw rozwiązań premier Mateusz Morawiecki i minister aktywów państwowych Jacek Sasin przedstawili dopiero dziś, 25 listopada 2021.
„Nie chcemy oszczędzać kosztem obywateli; pokazujemy sprawcze państwo, państwo w działaniu” – mówił na konferencji premier.
Co zaproponował rząd?
Na pierwszy rzut oka mamy więc cały szereg działań, które mogą pomóc ograniczyć wpływ wysokiej inflacji na nasze portfele. Przeanalizujmy je.
O ile zmniejszą się ceny paliw dzięki obniżce akcyzy? Obliczył to już Bartosz Jakubowski, autor podcastu o transporcie pod tytułem „Węzeł przesiadkowy”. Jak zauważył sam premier, jesteśmy ograniczeni prawem unijnym. Minimalny poziom to 330 euro na tysiąc litrów oleju napędowego i 359 euro w przypadku benzyny bezołowiowej. Jak widać, ograniczenia określone są w europejskiej walucie. A ta umacnia się względem złotego.
Już teraz jesteśmy na dolnej granicy w przypadku oleju napędowego. Z obliczeń Jakubowskiego wynika, że w przyszłym roku akcyzy na olej napędowy obniżyć się nie da, a maksymalna obniżka w przypadku benzyny to spadek hurtowych cen netto o zaledwie trzy grosze.
Premier twierdzi natomiast, że obniży to ceny paliw o 20-30 groszy.
Wszystko może się więc skończyć tak, że ceny paliw nie spadną, lub spadną z zupełnie innych powodów, a rząd przypisze sobie sukces.
Dodatek osłonowy ma zrekompensować wzrost cen energii elektrycznej i podstawowych produktów spożywczych – tutaj Unia zabrania obniżenia VAT do zera.
Przyznanie dodatku osłonowego będzie zależało od dochodów
Kwota 1150 złotych może robić wrażenie, ale w istocie nie są to duże pieniądze. To 1150 zł na cały rok, na kilka osób. Gdy przeliczyć to na osobę miesięcznie (dla gospodarstw z dochodami poniżej 1500 zł na osobę), wówczas wygląda to tak:
Łatwo zauważyć, że nie są to oszałamiające kwoty. Dodatek nie będzie wypłacany co miesiąc, rodziny dostaną go w dwóch transzach. Jest jednak naliczany „w skali roku”, więc realny wpływ na budżety gospodarstw domowych będzie taki, jak powyżej.
Czy to dobry sposób na pomoc najuboższym przy wysokiej inflacji?
„Rząd powinien skupić się na rekompensowaniu inflacji ubogim grupom poprzez dodatkową waloryzację świadczeń składkowych, a szczególnie nieskładkowych” – komentuje dla OKO.press prof. Ryszard Szarfenberg z Uniwersytetu Warszawskiego, specjalista od świadczeń socjalnych i walki z ubóstwem.
„Przypomnę, że zasiłki rodzinne i świadczenie wychowawcze nie były waloryzowane do 2016 roku. Wzrost kryteriów z pomocy społecznej od 2022 roku będzie niewystarczający".
Zaniedbania waloryzacji różnych świadczeń jaskrawo widać np. w świadczeniu dla ubogich bezrobotnych za udział w pracach społecznie użytecznych. "Gdy je wprowadzano w 2005 r., świadczenie za godzinę wynosiło 6 zł, co było nawet nieco więcej niż ówczesna płaca minimalna w przeliczeniu na godziny. Świadczenie to waloryzowano tak jak zasiłek dla bezrobotnych, co doprowadziło do tego, że obecnie wynosi 8 zł, a minimalna stawka godzinowa wynosi 18,30 zł" - mówi ekspert.
Podobnie sytuacja ma się z becikowym.
Szarfenberg: "Od wprowadzenia w 2006 roku wciąż wynosi 1000 zł. Jeżeli świadczenia nie są odpowiednio waloryzowane, to można za nie coraz mniej kupić i bez zwiększania dochodu z innych źródeł rodziny ubożeją. W 2021 i 2022 roku granica ubóstwa skrajnego silnie wzrośnie ze względu na inflację. Obawiam się więc, że czekają nas kolejne wzrosty ubóstwa skrajnego, jeżeli rząd nie podejdzie poważnie do tego problemu”.
Według premiera wszystkie pomysły antyinflacyjne mają kosztować około 10 mld złotych.
Pojawił się też punkt o oszczędnościach w administracji.
„Każdej złotówce będziemy się przyglądać nie dwa razy, a trzy razy. Blokujemy tworzenie nowych etatów w administracji. Musimy sami zacisnąć pasa, a nie zwykli Polacy” – mówił premier Morawiecki. I samo na usta ciśnie się pytanie – kim są w takim razie zwykli urzędnicy? Bo przekaz jest jasny: dajemy ulgi dla zwykłych Polaków, oszczędzamy nie na was, ale na sobie. Tymczasem rządzący nie tak dawno dali sobie ogromne, nawet sześdziesięcioprocentowe podwyżki.
Mateuszowi Morawieckiemu łatwo jest więc powiedzieć, że będzie zaciskał pasa, szczególnie, że sam tego nie będzie robił – nie padło ani słowo o uposażeniach polityków. Premier zapowiedział natomiast, że nie będzie natomiast tworzenia nowych etatów w administracji publicznej. Jeżeli urząd będzie chciał kogoś zatrudnić, będzie musiał kogoś zwolnić. Oberwą więc urzędnicy na samym dole hierarchii.
W 2020 roku w administracji publicznej mieliśmy 430 tys. etatów. Średnia pensja wynosiła 6108 złotych, ale średnia jest tutaj myląca, bo wlicza wszystkich urzędników, również tych z wysokimi pensjami na najwyższych stanowiskach. Tymczasem np. mediana pensji referenta skarbowego w 2020 roku wynosiła zaledwie 3320 złotych.
To właśnie tym ludziom, którzy na swojej pracy dźwigają całą administrację, premier mówi, by zaciskali pasa. Urzędnicy mogą więc zapomnieć o zauważalnych podwyżkach, nawet takich, które w pełni zniwelowałyby skutki inflacji — nie mówiąc już o 12-procentowych podwyżkach, których się domagają.
Te rządowe oszczędności mają dać od 3 do 5 mld złotych, ale część z nich jest wyjątkowo niekonkretna. „Dokonamy pogłębionego przeglądu wszystkich wydatków publicznych pod względem ich efektywności tak, by wprowadzić dodatkowe oszczędności” – czytamy na rządowej stronie.
A jakie konsekwencje dla poziomu inflacji będą miały proponowane rozwiązania? Bo część z nich, to przecież gotówka od rządu dla obywateli. A w klasycznym ujęciu więcej gotówki na rynku może oznaczać wyższą inflację.
Wpływ zapowiadanej tarczy na inflację podsumowali analitycy mBanku:
„1. W dużym skrócie zmiany VAT na energię elektryczną i gaz przekładają w czasie efekty podwyżek rachunku z I kwartału, na II kwartał. Zakładaliśmy, że rachunek za energię elektryczną wzrośnie średnio o 10 proc. i 15 proc. za gaz.
Na płaskość inflacji wskazuje też ekonomista BNP Paribas, Wojciech Stępień. Spłaszczenie oznacza niższy szczyt, niż przewidywano, ale dłuższe wychodzenie z inflacji. Stępień zwraca też uwagę, że z punktu widzenia wzrostu PKB może to być dobry ruch. Jednak dla rządu wydłużenie okresu górki inflacyjnej na poziomie np. 6-7 proc. może być bardzo niepożądanym efektem. Żaden elektorat inflacji nie lubi, nawet jeśli przecenia jej wpływ.
Tarczę krytykuje opozycja, która wcześniej w różnych formach zgłaszała postulaty czasowej obniżki podatków pośrednich i wprowadzenia rekompensat dla gospodarstw domowych.
"Cieszymy się, że rząd wysłuchał naszych postulatów dotyczących m.in. obniżki VAT na prąd; ubolewamy jednak, że ten ruch jest zbyt późno" - mówił poseł Dariusz Klimczak z PSL.
"Okazało się, że wzięcie pod uwagę naszych rozwiązań zajęło stronie rządzącej dwa miesiące. Zdecydowanie za późno" - mówiła z kolei posłanka Paulina Matysiak z Lewicy. "Tarcza antyinflacyjna jest spóźniona i dziurawa. Rząd jakby już dał sobie spokój z walką z drużyną na ten rok, ponieważ żadne działania nie wejdą w życie efektywnie do końca tego roku" - dodawał Dariusz Standerski.
Borys Budka z PO również podkreślał na Twitterze, że PiS tylko realizuje pomysły, jakie wcześniej podrzucała opozycja - w tym przypadku Donald Tusk - czyli obniża akcyzę i VAT.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze