0:000:00

0:00

Co najmniej 180 tys. zł – tyle poza pensją dyrektorską miał zarobić na Teatrze Polskim we Wrocławiu, popierany przez wojewodę z PiS i ministra Glińskiego Cezary Morawski, od dwóch lat dyrektor tego teatru, pogrążonego w artystycznej ruinie i długach – ostatnio instytucji odcięto nawet ciepłą wodę i ogrzewanie.

Wysokość stawek Morawskiego media poznały dzięki wystąpieniu pokontrolnym Naczelnej Izby Kontroli – opisała je wrocławska „Gazeta Wyborcza”.

Najbardziej uderzające są kwoty, które dyrektor Cezary Morawski wypłacał sobie jako aktor. 2700 zł za wyjście na scenę (za jeden spektakl, jeden wieczór) znacząco odstaje od pieniędzy, które otrzymują za analogiczną pracę aktorzy w teatrach publicznych – rozciągają się tam przeciętnie między 200 a 500 zł. W przypadku gwiazd i najbogatszych teatrów warszawskich może być to ponad tysiąc złotych.

Morawski tłumaczył się dosyć śmiesznie – m.in., że wcale nie widział za jeden wieczór aż 2700 zł, bo... musi płacić podatki. Oraz że sporą część honorarium inkasowała reprezentująca go agencja – z którą podpisał umowę. Z perspektywy teatru nie ma to jednak znaczenia - na jeden wieczór pracy aktora Morawskiego szło 2700 zł, a fakt że ma drogą agencję, nic tu nie zmienia. Podatki zaś płaci każdy zatrudniony legalnie w Polsce człowiek.

Dyrektor się zaprasza

Czy samo podpisywanie dodatkowych umów z dyrektorem jest nielegalne? Sprawa nie jest aż tak prosta – obowiązki dyrektora teatru obejmują zarządzanie teatrem, tworzenie planów repertuarowych czy zamawianie i odbiór przedstawień. Nie wchodzi w nie jednak własna praca artystyczna, którą niejeden dyrektor wykonuje w „swoim” teatrze jako reżyser czy – rzadziej – aktor. I wówczas opłaca się go, jakby był „gościnnym” artystą.

Tyle tylko, że prawdziwy gościnny aktor nie jest opłacany tak, jak Morawski. Za przygotowanie roli aktor niebędący etatowym członkiem zespołu w danym teatrze bierze wynagrodzenie nie od próby - jak dyrektor z Wrocławia, a od całego procesu twórczego. Może to być jednorazowa kwota rzędu 6-8 tys. zł. W lepszym wypadku: 8-10 tys.

Gdy dyrektor jest strażnikiem we własnej sprawie, pojawia się ryzyko nadużyć. Ostatni taki głośny przypadek miał miejsce w Olsztynie – pisaliśmy o nim w OKO.press. Były dyrektor Janusz Kijowski wypłacał sobie np. 20 tys. za „konsultacje artystyczne” do spektakli reżyserowanych przez innych artystów w przyteatralnym studium aktorskim, a umowy podpisywała jego życiowa partnerka - wicedyrektorka teatru. Jednocześnie wbrew przepisom nie uzgadniał tych umów z urzędem marszałkowskim, któremu podlegał.

Przeczytaj także:

Rejestr wychodzi na jaw

Czy żeby poznać kwoty, które zarabiają zapraszani przez teatr artyści – w tym „zapraszani” przez samych siebie dyrektorzy, potrzebna jest aż kontrola NIK, jak we Wrocławiu? Niekoniecznie.

We wrześniu Sieć Obywatelska Watchdog Polska opublikowała rejestr umów zawieranych przez Stary Teatr w Krakowie w 2017 i 2018 roku – czyli w pierwszym roku powołanego przez ministra Glińskiego dyrektora Marka Mikosa i ostatnich miesiącach rządów jego poprzednika, Jana Klaty.

Do tej pory takie rejestry wychodziły na światło dzienne z reguły przy okazji kontroli przeprowadzanych przez samorządy w podlegających im teatrach. Tak było np. 3 lata temu w warszawskim Teatrze Studio. Teraz rejestr umów udostępniony został w trybie dostępu do informacji publicznej.

Teatr opóźnił termin udostępnienia wykazu. W końcu w rejestrze zamazano nazwisko osób fizycznych, które podpisywały umowy z teatrem. Niespecjalnie utrudnia to jednak lekturę, bo znając repertuar Starego bez problemu można przyporządkować poszczególne tytuły nazwiskom.

Watchdog Polska nie zgadza się z decyzją o ukryciu nazwisk. Opinię Watchdog Polska podziela Krzysztof Izdebski z Fundacji ePaństwo.

„Imiona i nazwiska osób, które zawarły umowy z instytucją publiczną nie podlegają generalnie ochronie ze względu na prawo do prywatności, a więc powinny zostać udostępnione" – mówi Izdebski OKO.press. „Takie podejście podzielane jest przez orzecznictwo, które podkreśla, że fakt zawarcia umowy z taką instytucją powoduje, że nasze dane mogą zostać upublicznione, a ktoś kto zawiera takie umowy musi się liczyć z tym, że dane takie jak imię i nazwisko będą powszechnie dostępne. To podejście nie zmieniło się wraz z wdrożeniem RODO i już pojawiają się pierwsze wyroki, które to potwierdzają”.

Przypadek Starego Teatru daje nadzieję na większą jawność zarobków. Oznacza, że gdyby jakaś organizacja, np. stowarzyszenie czy związek zawodowy, pisała na bieżąco wnioski o udostępnienie takich rejestrów, powołując się na art. 61 Konstytucji RP i art. 2 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej, możliwe byłoby stworzenie systemu informacji o honorariach w publicznych teatrach.

Bo tak uznałem

Co znalazło się w rejestrach Starego? Pod rządami „dobrej zmiany” i Marka Mikosa szczególnie dużo skasował za reżyserię Stanisław Moisiejew - 31250 euro, po kursie z dnia zawarcia umowy (30 listopada 2017) - to 131 422 zł. Kwota jak na polski rynek teatralny niezwyczajnie wysoka. Zwłaszcza, że Mosiejew nie należy do europejskiej czołówki, inaczej niż często kojarzony z wysokimi stawkami Krystian Lupa, czy również bardzo wysoko opłacony, pracujący za Klaty w Starym Rosjanin Konstantin Bogomołow.

Z kolei Alejandro Radawski dostał 15 tys. zł za „Dom Bernardy Alba” - przedstawienie otwierające dyrekcję Mikosa, powszechnie uznane za nieudane. W przypadku debiutującego reżysera ta stawka jest w normie. Dla porównania, niewiele więcej - 20 tys. zł - za rządów Klaty wzięła za reżyserię spektaklu „Wszystko zmyślone” (ostatnią premierę ubiegłej dyrekcji) reżyserka Anna Karasińska – artystka o dużo większym doświadczeniu i pozycji (chciałoby się też dodać: talencie, ale nie tym się tu zajmujemy).

Poza tym Karasińska wzięła 10 tys. za tekst - autorski scenariusz przedstawienia. Marcin Liber miał za reżyserię „Popiołu i diamentu” – odwołaną przez niego po zmianie dyrekcji – otrzymać 55 tys. zł. Umowę rozwiązano bez płatności.

Więcej wątpliwości budzą stawki wypłacane zapraszanemu przez Marka Mikosa z gościnnymi występami Teatrowi Gardzienice, legendzie teatru antropologicznego czy alternatywnego. Np. lider zespołu Włodzimierz Staniewski, za przeprowadzenie ze swoimi aktorami prób wznowieniowych w przestrzeni Starego Teatru wziął 5 tys. zł brutto. Wznowienie, to przeprowadzenie próby spektaklu w celu „przypomnienia” go po dłuższym czasie niegrania, albo gdy gra się w innej przestrzeni niż zazwyczaj – np. na festiwalu. Tak właśnie było z Gardzienicami w Krakowie. Stawka Staniewskiego była jednak znacznie wyższa, niż z reguły w takich wypadkach.

Wygórowane honorarium za próbę wznowieniową Stary uzasadnił krótko:

„Stawka reżysera za próby wznowieniowe była adekwatna do nakładu pracy reżysera w tym konkretnym przypadku”.

Ile za scenariusz „Wesela”?

Ponieważ problem uznaniowych zarobków dyrektorów-artystów we własnych teatrach ma charakter systemowy, pojawiał się również przed „dobrą zmianą”. Teraz jednak, gdy w kluczowych instytucjach pojawili się ludzie jednocześnie nieudolni artystycznie, a łasi na publiczne pieniądze, jak Cezary Morawski – proceder nabrał rozmachu. Wcześniej też jednak można było czasem odnieść wrażenie, że może za wysoko wyceniają sami siebie również cenieni artyści.

Pod koniec swojej dyrekcji, Jan Klata wziął za reżyserię głośnego „Wesela” 60 tys. zł – w przypadku reżysera o tej renomie ta stawka nie budzi kontrowersji. Kolejne 15 tys. wziął za „opracowanie muzyczne” – z którego Klata jest znany. Wszystkie te kwoty na podstawie osobnych umów wypłacane były firmie dyrektora – J.A.N.K.L.A.T.A.

Wątpliwości może budzić jednak 15 tys. zainkasowane przez byłego dyrektora za „scenariusz” - praca polegała tu przede wszystkim na zrobieniu skrótów w dramacie Wyspiańskiego, choć sam reżyser zapytany o wysokość tej stawki widzi sprawę inaczej.

„Moja praca nad przygotowaniem scenariusza do »Wesela« Stanisława Wyspiańskiego nie polegała głównie na skrótach, co można z łatwością stwierdzić uważnie oglądając spektakl” – odpisał OKO.press.

Autor niniejszego tekstu spektakl oglądał całkiem uważnie i pozwoli sobie zostać przy zdaniu odrębnym. Parę scen w tekście Wyspiańskiego przesunięto, trochę skrócono, dopisano np. słynną „przepowiednię z Tęgoborza”. Jednak nie ulega wątpliwości – i Klata sam chyba nie polemizowałby z tym stwierdzeniem – że z drobnymi jak na dzisiejszy teatr reżyserskimi ingerencjami wystawia się tu oryginalny tekst Wyspiańskiego, praca Klaty to po prostu reżyserskie opracowanie sztuki. Analiza scenariusza to jednak temat na inny tekst.

Zastępca z księgowym

Kto podpisywał umowy z reżyserem Klatą w teatrze dyrektora Klaty? Inaczej niż we Wrocławiu – gdzie to Morawski podpisywał umowy z reprezentującą go agencją – nie robił tego osobiście Jan Klata.

Ministerstwo kultury tłumaczy OKO.press:

„Kwestię tę reguluje art. 31a ustawy oraz statut instytucji [Starego Teatru – przyp. red.], którego § 9 ust. 4 stanowi: W przypadku przyznania dyrektorowi dodatkowego wynagrodzenia, o którym mowa w art. 31a ustawy lub innych świadczeń związanych ze stosunkiem pracy, do dokonywania czynności prawnych uprawnieni są działający łącznie: zastępca dyrektora i główny księgowy.

Resort odniósł się też do pytania o zawieranie przez teatr umów z Klatą jako firmą.

„Umowy zawierane przez Teatr z Janem Klatą jako artystą były umowami o dzieło z przeniesieniem praw autorskich (i nie różniły się od pozostałych umów tego typu zawieranych przez Teatr z innymi twórcami). stronami umów z Janem Klata jako artystą był Teatr reprezentowany – zgodnie ze statutem Teatru – przez zastępcę dyrektora i główną księgową (którzy podpisywali umowy) oraz Jan Klata, prowadzący działalność gospodarczą pod firmą J.A.N.K.L.A.T.A.”

Centrum informacyjne resortu tłumaczy: „kwestia tego czy stroną umowy cywilnoprawnej zawieranej między instytucją kultury a artystą jest artysta jako osoba fizyczna czy też artysta prowadzący działalność gospodarczą należy do sfery zarządzania instytucją i swobody kontraktowania, przy czym umowy w ramach działalności gospodarczej są akceptowaną praktyką stosowaną przez wiele instytucji i twórców teatralnych”.

To prawda – wielu lepiej zarabiających twórców (aktorów, reżyserów, pisarzy czy dziennikarzy) zdecydowało się na zarejestrowanie firm. Dzieje się tak głównie ze względów podatkowych.

Seweryn składa oświadczenie, Englert – nie

Kolejna sprawa – to oświadczenia majątkowe dyrektorów publicznych instytucji kultury. Część ich nie składa, część musi składać je co roku, jak każdy radny, sędzia czy poseł. Dlaczego? Istotne są tu dwie kwestie.

Po pierwsze, oświadczenia muszą składać szefowie instytucji podległych samorządom, czyli prezydentom miast i marszałkom, a państwowych - podlegających ministrowi kultury - nie.

Dlatego np. zobowiązany jest składać oświadczenie majątkowe Andrzej Seweryn, dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie (podlega marszałkowi woj. mazowieckiego), a nie musiał robić tego Klata w krakowskim Starym, nie ma tego obowiązku też Jan Englert – dyrektor Teatru Narodowego w Warszawie.

Po drugie, obowiązek składania oświadczeń dotyczy dyrektorów naczelnych, a nie np. dyrektorów artystycznych, formalnie będących zastępcami tych pierwszych. Czyli – patrząc na miejskie teatry Warszawy – oświadczenie majątkowe musi składać Paweł Łysak, szef Powszechnego. A nie musi Krzysztof Warlikowski, szef artystyczny Nowego Teatru, podwładny dyr. naczelnej Karoliny Ochab, która oświadczenie co roku składa.

Minister nie poda kwoty

Czy mimo braku obowiązku składania oświadczeń, zarobki dyrektorów publicznych instytucji kultury są jawne? Zapytaliśmy ministerstwo o zarobki zarówno Marka Mikosa – obecnego dyrektora Starego Teatru, jak i jego poprzednika – Jana Klaty.

Resort odmówił, tak uzasadniając swoją decyzję:

„Obowiązek składania oświadczeń majątkowych przez dyrektora instytucji samorządowych wynika wprost z przepisów ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne – art. 2 pkt 6) do pkt 6b) - (Dz. U. z 2017 r. poz. 1393). Ustawa nie zawiera analogicznego przepisu w stosunku do dyrektorów państwowych instytucji kultury. Wynagrodzenie osób zajmujących stanowisko dyrektora ustalane jest na podstawie art. 8 w zw. z art. 5 ustawy z dnia 3 marca 2000 roku o wynagradzaniu osób kierujących niektórymi podmiotami prawnymi (Dz. U. z 2018 r. poz. 1252). Przepisy nie przewidują ujawniania wysokości wynagrodzenia dyrektora instytucji kultury”.
;

Udostępnij:

Witold Mrozek

dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.

Komentarze