Jerzy Zięba bardzo dowcipnie to ujął. Tak, ten niebezpieczny hochsztapler i milioner, przeciwko któremu prowadzone jest śledztwo o nielegalne sprzedawanie produktów leczniczych. Orędownik prostych jak cep terapii.
No więc Jerzy Zięba ujął to tak:
„Szukam samochodu: Toyota, rocznik 2015, kolor czerwony, silnik ma być diesel, nie benzyna, tapicerka ma być brązowa nie czarna. Bardzo precyzyjnie określam budowę samochodu, którego szukam. Metoda PCR polega na tym, że znajduje się fragment opony i ci, co robią testy, mówią – znaleźliśmy ci toyotę rocznik 2015, silnik diesel”.
W tym momencie Zięba wybucha śmiechem. I oferuje milion złotych nagrody każdemu, kto w udowodni, że w próbce poddanej testowi PCR znajduje się rzeczywiście wirus SARS-CoV-2.
Owoc długiej podróży samochodem
Ta informacja przeszła po drodze przez wiele wież przesyłowych radia Erewań, ale rzeczywiście coś na rzeczy jest. Nie to, że testy PCR są kompletnie niewiarygodne. Coraz głośniej słychać jednak również w społeczności naukowej, że na obecnym etapie pandemii mogą nie być najlepszym narzędziem diagnostycznym. Wspomniał o tym nawet ostatnio nowy minister zdrowia Adam Niedzielski.
RT-PCR, Reverse Transcription-Polymerase Chain Reaction, czyli reakcję łańcuchową polimerazy z odwrotną transkrypcją zawdzięczamy Kary’emu Mullisowi z kalifornijskiej firmy Cetus. Na pomysł, że można powielić DNA, wykorzystując do tego enzym katalizujący jego syntezę, czyli właśnie polimerazę DNA, wpadł pewnego dnia 1985 roku podczas podróży samochodem. W 1993 dostał za to nagrodę Nobla.
Metoda PCR jest używana wszędzie tam, gdzie materiału genetycznego jest bardzo mało i stąd potrzeba jego powielenia. W przypadku wirusów takich jak SARS-CoV-2, czyli posiadających tylko RNA, konieczna jest również odwrotna transkrypcja, czyli stworzenie na bazie RNA tzw. cDNA. Także za pomocą enzymu, tym razem odwrotnej transkryptazy.
To skomplikowana procedura, ale skutek jej jest taki: test RT-PCR jest niesłychanie czuły analitycznie, bo może wykryć absolutnie minimalne ilości RNA i je zreplikować (to nie to samo, co czułość diagnostyczna, czyli stosunek wyników prawdziwie dodatnich do sumy prawdziwie dodatnich i fałszywie ujemnych w przypadku rzeczywistych testów).
Pandemii nie ma
I tu na scenę wkracza teoria spiskowa, która mówi, że RT-PCR jest zupełnie niewiarygodny. I jest nam narzucany po to, żeby wykreować fałszywą pandemię. Po co ktoś miałby to robić – to już temat na inny tekst.
Zwolennicy tej teorii powtarzają, że twórca metody PCR Kary Mullis utrzymywał, iż „nie jest ona w stanie wykryć poszczególnych wirusów”. Postanowiła to sprawdzić agencja Reuters – okazało się, że to klasyczne radio Erewań. Cytat nie jest Mullisa, ale pochodzi ze starego artykułu o HIV Johna Lauritsena (metoda RT-PCR jest stosowana przy diagnostyce HIV). I jest wyrwany z kontekstu: „PCR nie jest w stanie wykryć wirusów, tylko identyfikuje białka, które są uważane, niekiedy błędnie, za swoiste dla HIV. Wykrywa sekwencję genetyczną wirusa, a nie same wirusy” – pisał Lauritsen.
Jak mówiła obrazowo OKO.press dr hab. Katarzyna Pancer, mikrobiolożka i wirusolożka, szefowa laboratorium w Państwowym Zakładzie Higieny:
„Wyobraźmy sobie, że wirus to jest takie jajko z niespodzianką. Usunęliśmy już czekoladę i dobieramy się do samej zabawki niespodzianki – czyli izolujemy RNA. Następnie składamy zabawkę niespodziankę, czyli nastawiamy reakcję PCR. Powiedzmy, że szukamy np. supermena. Reakcja PCR pokazuje, czy w zabawce są fragmenty, których szukamy, fragmenty supermena.
Chcemy mieć pewność, dlatego stawiamy testy na kilka genów, na różne geny, tak jakby różne kawałki tego supermana wykazać i powiedzieć, że nie tylko mamy literkę »s«, ale mamy jeszcze głowę, rękę”.
Jerzy Zięba w swojej malowniczej metaforze pyta: a skąd wiadomo, że to są geny akurat tego wirusa? A może jakiegoś innego koronawirusa? Albo jeszcze czegoś innego, co się tam przykleiło? Stąd metafora o samochodzie. Ale dalej wszystko mu się myli – mówi np. o DNA koronawirusa.
Ale to ważne – test PCR nie jest w stanie stwierdzić, czy wirus obecny w organizmie jest w stanie się rozmnażać, a co za tym idzie, zakażać dalej, czy też jest już nieaktywny. Po prostu stwierdza jego obecność.
Czyżby Zięba miał rację?
„The New York Times” pisał w 2007 roku o „epidemii, której nie było” – w Dartmouth-Hitchcock Medical Center wiele osób zaczęła męczyć dolegliwość charakteryzująca się uciążliwym kaszlem. Powstało podejrzenie, że szpital nawiedziła epidemia krztuśca – pacjenci i pracownicy zostali więc zbadani. Na tysiąc osób ponad 130 miało pozytywne wyniki. Potem się okazało, że fałszywie pozytywne. Problemem był, zdaniem ekspertów, brak złotego standardu testów PCR dla pałeczki krztuśca – bakterii, która wywołuje tę chorobę.
Nauka zdaje sobie sprawę z ograniczeń testów PCR. Jak piszą autorzy pracy z 2004 roku „W odróżnieniu od DNA, które jest mocne jak stare buciory, RNA jest wyjątkowo delikatne, kiedy wyizoluje się je z jego komórkowego środowiska”. Żeby było to jeszcze bardziej skomplikowane, testy PCR mogą dawać także wyniki fałszywie negatywne, m.in. z powodu tych zanieczyszczeń, czy niewłaściwego transportu wymazu, ale one akurat nie są u jądra teorii spiskowej.
Mimo tych wszystkich wątpliwości konsensus medyczny jest jednak taki, że testy molekularne są właściwym sposobem diagnostyki. I wykrywają SARS-CoV-2, a nie co innego. Swoistość diagnostyczna testów RT-PCR dla naszego koronawirusa jest oceniana na 98-99 proc. Jednym słowem, z tego bieżnika da się zrekonstruować samochód. A standardy dotyczące testów powstają i są ciągle ulepszane.
Na wszelki wypadek zapytałam jednak naszą ekspertkę o to, skąd wiadomo, że test PCR wykrywa akurat tego koronawirusa. To w laboratorium kierowanym przez dr Pancer wykryto w marcu pierwsze zakażenie w Polsce.
„Na samym początku, gdy pojawia się nowy wirus, jest on sekwencjonowany – czyli odczytuje się kolejność par nukleotydowych w jego genomie, w przypadku koronawirusów RNA. Tak było również na początku tej pandemii: gdy znano już sekwencję nowego wirusa, wówczas szukano w niej sekwencji charakterystycznych dla SARS-CoV-2 i tylko dla tego wirusa.
Na tej podstawie projektuje się startery, czyli krótkie oligonukleotydy, które przyłączą się do tych wysoce swoistych sekwencji. Sekwencja musi się nam zamknąć jak zamek błyskawiczny. Najpierw rozdzielamy cDNA na pojedyncze nici. Żeby startery się przyczepiły, muszą mieć komplementarną sekwencję. A łączy się z T, G łączy się z C. Przyłączone startery zapoczątkowują reakcję PCR i powstaje produkt, czyli fragment DNA o określonej sekwencji.
Opracowując nowy test należy się zawsze upewnić, że nasz dodatni wynik oznacza faktycznie wykrycie tego konkretnego wirusa, w tym wypadku SARS-CoV-2. Potwierdza się to wykonując sekwencjonowanie wirusa wyizolowanego z próbki.
My także, we współpracy z Małopolskim Centrum Biotechnologii sekwencjonowaliśmy pierwsze próbki dodatnie. Dlatego jesteśmy absolutnie pewni tego, co wykrywamy”.
Trochę to skomplikowane, ale metafora o zamku błyskawicznym jest chyba jasna – laboratoryjne startery muszą pasować jak ulał do tego, co wyizolowano z próbki. No dobrze, ale skąd było wiadomo w przypadku pierwszego wyniku dodatniego, że to SARS-CoV-2? Laboratorium nie miało przecież możliwości sekwencjonowania wirusa, bo go jeszcze nie wykryło.
„Na początku używaliśmy syntetyczne RNA otrzymane z Berlina, w ramach współpracy z Europejskim Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób.” – tłumaczy dr Pancer.
Dzisiaj w europejskiej bazie jest już 97 sekwencji szczepów SARS-CoV-2 zgłoszonych przez Polskę. Próbki sekwencjonuje kilka krajowych ośrodków.
Zdaniem dr Pancer część wątpliwości wobec koronawirusa wynika z tego, że tak dużo jest zakażeń bezobjawowych: „Zakażenie jest wtedy, kiedy wirus wnika do organizmu. Nie musi dawać żadnych objawów, choć się namnaża w naszym organizmie i wtedy mamy zakażenie bezobjawowe. Objawowe, gdy wywołuje chorobę. Wiele wirusów wywołuje zakażenia bezobjawowe, np. denga czy różyczka. Często jest też tak, że te objawy są tak słabe, że ludzie nie zwracają na nie uwagi”.
Za dokładnie?
Jednak teraz na celowniku tym razem ekspertów znalazła się czułość analityczna testów PCR. Im bowiem więcej razy próbka będzie ogrzewana i oziębiana, co wywoła reakcję łańcuchową polimerazy, z tym mniejszej ilości molekuł RNA wirusa uda się uzyskać materiał genetyczny. Jeśli tych cykli jest zbyt wiele, tym większa szansa, że wykryje się śladowe ilości SARS-CoV-2 w organizmie. No i nie wiadomo, czy dana osoba zaraża, czy nie.
Ale im więcej wirusa było w próbce, tym mniej cykli PCR trzeba wykonać. A im więcej wirusa w wymazie, tym większa szansa, że to wirus aktywny. Dlatego tak ważne jest to, ile cykli się wykonuje w standardzie. W Stanach Zjednoczonych jest to np. 37-40, co wielu epidemiologów uważa za zbyt wysoką liczbę.
„The New York Times” podaje przykład testów z Massachusetts, Nowego Jorku i Nevady, gdzie na wynikach podano, ile wykonano cykli PCR. Okazało się, że aż 90 proc. badanych miało w organizmie śladowe ilości wirusa i najprawdopodobniej nie zarażało.
Nie tak czule, ale skutecznie
PCR spełnia dobrze swoją rolę na początku epidemii albo już po jej zduszeniu, kiedy władze sanitarne chcą całkowicie wyeliminować wirusa. Wtedy duża ilość wyników „nadmiernie” pozytywnych nie jest problemem, bo chodzi o to, żeby przez sito nie przecisnął się żaden nosiciel. Ani nosicielka.
Jednak teksty PCR mają jeszcze jedną bardzo poważną wadę – są drogie. W Polsce komercyjnie wykonywane – ponad 500 zł. Wymagają też specjalistycznego laboratorium i jubilerskiej precyzji w przestrzeganiu procedur. To poważna przeszkoda dla mniej zamożnych państw. Nie bez przyczyny liderami w testowaniu tą metodą są na przykład Zjednoczone Emiraty Arabskie, które mogą sobie na takie wydatki pozwolić.
W związku z tym część środowiska naukowego coraz głośniej mówi ostatnio, że trzeba odejść od masowego stosowania RT-PCR na rzecz mniej czułych analitycznie metod. Jednym z orędowników takiej zmiany jest dr Michael Mina, epidemiolog z Harvardu.
Dr Mina sugeruje, że dobrą opcją mogą być testy antygenowe, które wykrywają białko wirusa. Są one coraz dokładniejsze i niewykluczone, że już wkrótce będziemy mieć do dyspozycji test o wysokiej czułości i swoistości, który będzie można aplikować sobie w domu jak test ciążowy. Są też tanie i można szybko wyprodukować ich miliony, a proces analizy próbki nie trwa godzinami, jak w przypadku PCR.
„To inne spojrzenie na czułość testu – wykrywanie tych, którzy najbardziej zarażają” – mówił dziennikowi „The New York Times” dr Mina.
Może to być skuteczne, bo jak wiemy z innych badań, SARS-CoV-2 roznosi się „wyspowo” – 80 proc. zakażonych nie przekazuje dalej wirusa, za to pozostałe 20 proc. jest w stanie zakazić bardzo dużo osób.
Wydaje się, że mniejszą czułość można nadrobić większą częstotliwością testowania. Dr Mina jest współautorem badania, z którego wynika, że niezbyt czuły test stosowany dwa razy w tygodniu jest lepszym narzędziem do ograniczenia transmisji wirusa niż bardzo czuły stosowany raz na dwa tygodnie. Do podobnych wniosków doszli również badacze z Yale i Harvardu.
Testy PCR idą do lamusa?
„NYT” pisze, że testy PCR nadal będą potrzebne tam, gdzie trzeba dmuchać na zimne – na przykład w domach opieki, gdzie zagrożenie dla pensjonariuszy jest tak duże, że trzeba wprowadzać nadzwyczajne środki przy najmniejszym podejrzeniu koronawirusa. Ale i ich wyniki będą szybciej, jeśli zmniejszy się ilość czekających w kolejce do laboratorium. Dr Mina uważa, że ilość cyklów PCR powinna być zmniejszona do 30 – to pozwoli wyeliminować przypadki pozytywnych wyników u osób niezakażających, bo ilość wirusa w próbce będzie musiała być 100 do 1000 razy większa.
A jeśli chodzi o teorie spiskowe związane z testami PCR, to nie podejmuję się weryfikować zarzutu, że w USA przy okazji pobierania wymazu z nosogardzieli rząd pobiera również DNA obywateli do swojej bazy. O to trzeba pytać w FBI.
Trochę mnie juz męczy nazywanie faktów teoriami spiskowymi.
Król jest nagi: nie ma złotego wzorca więc nie ma szans żeby w 100% stwierdzić obecność wirusa po jednym teście.
Dla mnie bardziej spiskowo brzmi:"świat lekarski osiągnął konsensus". Czyli coś sobie założyli nie mając dowodu więc pewności. No i dlaczego nikt nie chce tego miliona od Zięby ?
no właśnie 🙂 a świat lekarski osiąga konsensus dopiero wtedy, kiedy bada, sprawdza, jeszcze raz bada, i jeszcze raz…
Sam wynalazca testu PCR Kary Mullis powiedział…przy pomocy testu PCR, jeśli zostanie wykonany właściwie w każdym możemy znaleźć co tylko dusza zapragnie. https://youtu.be/rXm9kAhNj-4
Ogromny plus za wspomnienie o wadach PCR. To naprawdę czuły test, a po zsekwencjonowaniu wirusa ciężko go pomylić z innym wirusem. Natomiast ta czułość jest problematyczna. W nosogardzieli pozostaje sporo materiału genetycznego już po przejściu zakażenia i tak naprawdę już są głosy środowiska naukowego, że przy pomocy PCR zbyt często wykrywa się infekcję, która zdążyła się skończyć. Tak naprawdę największą pewność, że mamy do czynienia z koronawirusem, uzyskamy po przeprowadzeniu testów u osoby z objawami… Wszystko inne to po prostu spore prawdopodobieństwo.
W owocach cytrusowych i kozie też pozostaje wiele materiału genetycznego po tym jak owoc lub koza przechorują SARS. Tyle w temacie tych testów i ich nieomylności. W Polsce przez 3 miesiące 2 osoby też nie wydaliły resztek materiału genetycznego i nawet po 3 miesiącach mieli test dodatni i żyli dalej w kwarantannie.
Widać genotyp owoca cytusowego czy kozy jest bliższy genotypowi SARS-CoV-2 i stąd te dodatnie fałszywie wyniki.
Do tego dodajmy, że żadna substancja znajdująca się w owocu papai, czy tym czym jest karmiona koza, jak też w tym co spożywamy i wdychamy, nie jest w stanie interferować z odczynnikami użytymi w teście i pobudzić ich do zabarwienia lub świecenia. Przecież testy laboratoryjne z krwi wszystkie można wykonywać po zażyciu fulvestrantu, zydowudyny czy chociażby niewinnnej biotyny w dawce 5 mg dziennie. Wyniki będą na pewno poprawne, ani zaniżone ani zawyżone. Końcowo każdy test (w tym PCR) opiera się na reakcji fizycznej lub chemicznej, którą może zakłócić lub wywołać inny czynnik!
Ci naukowcy to widać tak samo głupi jak ciemnogród w pewnej partii. Testy dopiero co opracowane na pewno wykrywają cząstki wirusa i na 100% te cząstki się tam znajdują. [/ironia]. Nie dajcie sobie wciskać ciemnoty i tej całej propagandy.
To się nazywa erystyka. Do tej pory żadne laboratorium na świecie nie oczyściło i nie wyizolowało pełnego obrazu genomu koronawirusa Sars Cov 2. Nie ma ŻADNEJ naukowej publikacji na ten temat. Czyli my tak naprawdę nie wiemy czy akurat ten koronawirus naprawdę istnieje. Nie ma żadnego zdjęcia z mikroskopu elektronowego, które by pokazywało ten oczyszczony, wyizolowany koronawirus. Są tylko jakieś fragmenty, sekwencje RNA, które mogą należeć do innego koronawirusa czy koronawirusów. Czyli nie wiadomo co jest w ogóle testowane testami RT-PCR. Nie ma dowodu naukowego na to, że te sekwencje RNA wykrywane przez testy RT-PCR są czynnikiem powodującym zespół objawów klinicznych zwanych COVID 19. Ewentualnie proszę się uprzejmie zwrócić do MZ, aby przedstawiło takie dowody. Hahaha! Ponadto "zakażenie" SARS Cov 2 nie równa się chorobie. Można być nosicielem koronawirusa, ale nigdy nie zachorować. Tak dzieje się w ok. 80%-90% przypadków. Ponadto uprzejmie donoszę, że agencje rządowe Stanów Zjednoczonych CDC i FDA same przyznają w swoich dokumentach, że pozytywne wyniki testów RT-PCR nie wykluczają infekcji bakteryjnych lub współzakażenia innymi wirusami. Wynik dodatni może nie być definitywną przyczyną choroby COVID. Zatem same te rządowe agencje przyznają, że testy RT-PCR nie nadają się do weryfikacji czy dana osoba jest zakażona akurat tym modnym koronawirusem i czy ten koronawirus w ogóle powoduje chorobę COVID 19. Co na to pani Miłada?
Ani ja ani pewnie Pani Miłada nie siedzimy w tej dziedzinie, ale to stwierdzenie
"Do tej pory żadne laboratorium na świecie nie oczyściło i nie wyizolowało pełnego obrazu genomu koronawirusa Sars Cov 2. Nie ma ŻADNEJ naukowej publikacji na ten temat."
jest erystykom lub niewiedzą.
https://mra.asm.org/content/9/11/e00169-20#sec-1
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7300367/
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7258756/
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/sars-cov-2/
Tak, chyba nigdy nie sekwencjonuje się całego genomu na raz a raczej większość metod polega na "odczytywaniu" fragmentów genomu, a następnie ich wirtualnemu składaniu, ale wynika to z tego że inaczej ciężko(jeśli to w ogóle możliwe) byłoby odczytać sekwencje nukleotydów.
"Nie ma żadnego zdjęcia z mikroskopu elektronowego, które by pokazywało ten oczyszczony, wyizolowany koronawirus. "
Skoro to piszesz to nie ma też zdjęcia mikroskopem elektronowym twojego mózgu, rozumiem że w jego istnienie też mam wątpić?
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/?term=sars-cov-2+pcr
pierwszy artykuł po wpisaniu tam słow"sars-cov-2 pcr"
W 2 i 3 akapicie wspomina o testach falaszowie pozytywnych i fałszywie negatywnych to żadna tajemnica ale lepszych tak szybko najwyraźniej nie opracowano.
"Są tylko jakieś fragmenty, sekwencje RNA, które mogą należeć do innego koronawirusa czy koronawirusów."
Dlatego przed używa się stelarnych probówek/naczyń, aby wyeliminować p inne n wirusy.
"Nie wykluczają" nie oznacza, że się "przyznają, że się nie nadają" to, że coś jest możliwe nie znaczy że jest pewne.
Na szczęście ten wirus nie jest tak modny zabiły tylko znajomego mojego wujka.
Nie zdziwię się jeśli pisząc to popełniłem jakiś błąd merytoryczny.
Misiu! Żródła, które podajesz są tak samo wiarygodne jak najnowsze wieści ze skompromitowanej WHO kierowanej przez etiopskiego komunistę podejrzewanego o terroryzm. Co więcej nie ma w nich ŻADNEGO dowodu na to, że mają zdjęcie z mikroskopu elektronowego oczyszczonego i wyizolowanego koronawirusa, co byłoby niezbitym dowodem. Nie ma czegoś takiego. Ucz się angielskiego chłopie i łyknij nieco więcej wiedzy.
Po pierwsze przepraszam Pana po przemyśleniu moja analogia mogła być odebrana jako obraźliwa.
Chodziło w niej o to, że brak dowodu na coś, nie jest automatycznie dowodem na nieisnienie czegoś.
Doszedłem też do wniosku że takiego dowodu nie potrzebujemy skoro na całym świecie jest odnajdywany wirus który ma identyczne sekwencje charakterystyczne(skoro wykrywa go tak samo przygotowany test).
oraz daje takie same objawy, zaś wywiad z osobą zarażoną możliwa znajdowanie kolejnych zarażonych z objawami.
Nie ma żadnych badan a teraz okazuje się, że sam znał Pan jakieś tylko uznał za niewiarygodne, z tego powodu przyznaje, że nie chce mi się sprawdzać jak to jest z tymi obrazami.
Ostatnie zdanie uważam za argument erystyczny ad personam.
Nie znam nikogo kto byłby chory moi znajomi nie znają tez nikogo.
Obecnie jestem przy granicy z Hiszpania. Życie biegnie normalnie. W trakcie tej tzw pandemi przebywałem we wszystkich państwach Europy.
Ściema…moze mam nadprzecietna odporność nawet katar mnie nie bierze hm..
Nie tylko niema pandemii, niema nawet epidemii. Bo jeśli tak, to powinno się ogłosić hekatombę grypy, albo gigantomię wylewów.
O wiele więcej ludzi by uratowano gdyby nakazano poranną gimnastykę, niż wszelkie obostrzenia. Walka z wirusem przypomina stawianie radarów, zamiast ograniczenia maksymalnej prędkości w pojazdach. Chodzi tylko i wyłącznie o kasę. Uchronienie się przed tym śmiesznym wirusem, którego szkodliwość jest znikoma, jest dziecinnie proste, byle maska z filtrem Bio. I tyle. Kto ma ochotę to sobie nosi i ma spokój, kto nie to ryzykuje 1/1000000 że się zarazi i potem 1/10 że będzie miał jakieś powikłania, a 1/40 że będą one ciężkie. Jak jest już jedną nogą w grobie, to ma spore szanse, że się przekręci.
A najzabawniejsze są różne doniesienia jak to wirus dziesiątkuje ludzi. Np. Włochy. Tylko rzut oka na statystyki i okazuje się, że przed koronawirusem umierało na choroby płuc w tym kraju 250000 osób rocznie. Ot, teraz przypisano ich do korony i tyle. A Brazylia? Albo USA? Kto umiera głównie? W większości narkomani, alkoholicy, ludzie ulicy.
posunę się do dekadencji, ale test wykrywa wirusa, nie bakteryjne zakażenie płuc. Co do mitu bezobjawowości- ktoś sądzi, że nie ma objawów, ale ma uszkodzenie płuc, lub utratę węchu, szczególnie wcześniej. Nawet i szczególnie złe testy, ale szybkie i masowe przesiewają społeczeństwo. Wirusa całego nie można wykryć, ale jest ważniejszy problem innej metody. Na przykład rezonans magnetyczny, czy analiza np. obrazu w świetle ultrafioletowym. To mogą być metody natychmiastowe. Już są stosowane metody użycia kamer do wyłapywania określonych ludzi. To można dopracować, ale są na pewno określone cechy zachowania:osłabienie dezorientacja, problemy z oddychaniem, kaszel, które są widoczne, i inne. Kamera termowizyjna(i termometry) wykrywają tylko ludzi z temperaturą.
Proponuję popatrzeć na ogólną śmiertelność w poszczególnych krajach (w porównaniu z poziomem bazowym i tym samym okresem w poprzednich latach). Kraje, w których sytuacja wymknęła się z pod kontroli – UK, Hiszpania, Francja, Belgia – mamy wzrost od 20 do 40%. Tego nie da się wytłumaczyć tym, że bez koronawirusa ci ludzie też by umarli. Zwłaszcza, że w krajach gdzie w porę przeprowadzono skuteczny lockdown takiego wzrostu nie ma.
https://www.euromomo.eu/graphs-and-maps/
Przepraszam – to miała być odpowiedź do komentarza wyżej.
Ja tylko dodam, że sam producent, w samej specyfikacji testu napisał, że nie nadaje się on do diagnostyki tylko do celów badawczych, bo jest testem jakościowym a nie ilościowym – czyli niezaleznie od tego czy w próbce będzie jeden wirus czy milion, wynik testu jest taki sam, a to niczego nie dowodzi w temacie ew. choroby, zaraźliwości itp.
Tą dokumentacje możecie sobie sami sciągnąć ze strony producenta testów (no chyba, że już mają inną wersję, ale ja mam z kwietnia, zachowałem sobie na wszelki wypadek).
Odczynniki i enzymy do badań podstawowych i do diagnostyki muszą mieć inne atesty i spełniać odpowiednie standardy. To że na zestawach do RT-PCR "badawczego" masz napisane "nie do diagnostyki", to oczywiste. Właściwie każdy odczynniki używany w zwykłym laboratorium biologicznym ma takie oznaczenie. I oczywiście kity do diagnostyki RT-PCR istnieją i mają oznaczenie "do diagnostyki".
Ściema czy nie…bez aktualnych wyników testu nie ma szans na wyjazd do części krajów. Już zreszta w sierpniu wiele państw wracało do obostrzeń i nakazu okazania aktualnych wyników w dodatku z oświadczeniem lekarskim jakie przygotowują w laboratoriach Diagnostyki
Brawo Panie Jurku! Obudźcie się dziennikarze, to jedna wielka ściema te testy
Od czasu napisania powyższego artykułu wypowiedziało się więcej ekspertów na temat tych testów.
Profesor Roman Zieliński, posługujący się testami PCR od lat. Porównał te testy na swoim blogu do rosyjskiej ruletki zaś ich stosowanie w celach diagnostyki ocenił za nielegalne.
https://politywatory.wordpress.com/2020/10/29/rosyjska-ruletka/?preview=true
Dr Grzesiowski w wywiadzie dla RMF FM rozmawiał na temat fałszywie pozytywnego wyniku tego u Szumowskiego, a broniąc zachowania byłego ministra wyjaśnił, że ten test PCR nawet nie wykrywa koronawirusa sars cov 2, a jedynie identyfikuje geny, które należą również do innych wirusów, a stąd też bardzo łatwo o pomyłkę (prawdopodobnie też dlatego na świecie w magiczny sposób znikła zachorowalność na grypę 😛 ). W związku z tym Dr Grzesiowski wyjaśnił, że prawdziwe przypadki można jedynie potwierdzić przy obserwacji objawów, a ponieważ Szumowski nie miał objawów, to przez to właśnie nie musiał stosować się do kwarantanny.
Widać więc jakie podwójne standardy stosuje się w Polsce. Normalni ludzie muszą iść na kwarantanne przy pozytywnym wyniku testu (inaczej egzekwowane są srogie kary), ale gdy już chodzi o ministra (grubą rybę), to można ludziom powiedzieć prawdę o nierzetelności tych testów i wytłumaczyć w taki sposób zachowanie człowieka PiSu.
Jeśli były minister otrzymuje test fałszywie dodatni, to jest oczywiste, że tym bardziej takie fałszywe wyniki otrzymują zwykli ludzie. W Polsce medycy w różnych wywiadach wypowiadają się o chaosie w szpitalach jakie powodują właśnie te testy (sprzeczne wyniki). Np. Dr Radosław Czosnowski powiedział nawet w poniższym wywiadzie, że aż 2/3 testów może dawać wynik fałszywie dodatni.
https://youtu.be/3k7NQBK2i4Y
Witam, mikrobiolog dr Stefan Lanka wystawił nagrodę 100 tys euro dla kogos kto udowodni w przedstawionej pracy naukowej istnienie wirusa odry, nagroda wciąż aktualna, polecam autorce artykułu przetłumaczony wywiad ze Stefanem bo ci doktorzy których zasiegała opinii nie rpzedstawili jej samych podstaw, czyli błędow w metodologii badania tzw. wirusów, braku spełnienia złotego standardu, o braku spełnienia postulatów kocha
https://pubmedinfo.org/2016/12/09/wywiad-z-dr-stefanem-lanka/
polska para profesorów mówi to samo co dr Stefan Lanka, czy cdc w raporcie o koronowirusie z lipca 2020 roku, ze testy nie wykrywają wirusa https://www.youtube.com/watch?v=qeZrll_IGzA&t=792s
strona 36, 37, 39
https://www.fda.gov/media/134922/download
Nie wierzę, że są jeszcze takie osobniki, które cytują doktora Lanka, który został zmasakrowany przez Dr David Bardens i podczas posiedzenia w sądzie, został arbitalnie zmuszony do wypłacenia 100 tysięcy euro. Człowiek od samego początku robił fikołki i powiedział ,że odra to choroba "psychosomatyczna". Nosz ja pier… Co do reszty waszych argumentów, to jak widzę większość jest kłamstwami bez pokrycia w badaniach, a jeżeli są badania to są sfałszowane za pomocą błędnej metodologii, używacie terminologii obcej (bo nie posiadacie wykształcenia medycznego). Co to znaczy złoty standard? (jest dla wirusów) Co mówi postulat Kocha? (do czego się tyczy, może bakterii a nie wirusów…)