0:00
Prawa autorskie: AFPAFP

Co czeka Wielką Brytanię po pogrzebie Królowej Elżbiety, który odbędzie się w przyszły poniedziałek? Bez względu na to, co sądzi się o instytucji monarchii w demokracji, należy wyrazić ogromny szacunek dla jej siedemdziesięciu lat służby jako zachowującej bezstronność głowy państwa i jednoczącej postaci w Wielkiej Brytanii i poza nią.

Była symbolem paradoksalnej wręcz jedności czterech narodów w jednym – Zjednoczonym Królestwie. Teraz jednak Szkoci najprawdopodobniej opuszczą unię brytyjską, aby ponownie dołączyć do europejskiej. Irlandia Północna coraz częściej wiąże swoją przyszłość z Republiką Irlandii, jako rodzaj nieformalnego członka Unii Europejskiej.

Przeczytaj także:

09 września 2022

Śmierć królowej. Zakończyła się Druga Era Elżbietańska. Rozpoczyna się nowa Epoka Karolińska

Nawet jeśli Wielka Brytania nie wróci do bycia tylko Anglią i Walią, będzie potrzebowała zmiany porządku konstytucyjnego.

Ten tekst ukazał się równocześnie w brytyjskim dzienniku "The Guardian". Timothy Garton Ash jest brytyjskim intelektualistą i historykiem, profesorem na Uniwersytecie Oksfordzkim. Świadkiem i uczestnikiem przemian demokratycznych w Europie Środkowej i Wschodniej. Ostatnio po polsku ukazało się wznowione wydanie jego „Wiosny obywateli”, jest także autorem książek „Polska rewolucja: Solidarność” oraz „Wolny świat: dlaczego kryzys Zachodu jest szansą naszych czasów”.

Elżbieta II reprezentowała ciągłość, bezpieczeństwo, pewność. Ale dzisiaj Brytania stoi w obliczu dwucyfrowej inflacji, rosnącego długu publicznego, prawdopodobnej recesji i notorycznego problemu z produktywnością, a wszystko to pod rządami niedoświadczonej premierki Liz Truss i w dużej mierze niesprawdzonego gabinetu.

Posłuchaj także:

06 września 2022

Kim jest Liz Truss, nowa premierka Wielkiej Brytanii?

Posłuchaj

31:12

Pomimo charakterystycznego optymizmu Truss, 69 proc. osób biorących udział w ostatnim badaniu opinii publicznej stwierdziło, że Brytania „podupada”.

Królowa nie tylko odziedziczyła, ale i sama zapracowała na szacunek i uwagę świata. Przez wiele dekad była najprawdopodobniej najsłynniejszą kobietą na globie. Szacuje się, że jej gościnny występ z Jamesem Bondem z okazji Olimpiady w Londynie w 2012 roku obejrzało miliard ludzi.

Na wieść o jej śmierci NASA zatweetowała „Wraz z całą planetą łączymy się, by uczcić zmarłą królową…”.

View post on Twitter

Część tej magii udzieliła się Wielkiej Brytanii, państwu, które konstytucyjnie i symbolicznie ucieleśniała. Ale po brexicie międzynarodowa pozycja i wpływy Wielkiej Brytanii znalazły się na niespotykanie niskim poziomie.

Mocarstwo średniej wielkości

Ułatwiła przejście od imperium do Wspólnoty Narodów, a w przypadku Wielkiej Brytanii od imperialnego wielkiego mocarstwa do mocarstwa euroatlantyckiego średniej wielkości.

Jednak kilka byłych kolonii i dominiów, których była głową państwa, rozważa rezygnację z usług jej następcy, króla Karola III. Jeden z ekspertów zajmujących się Wspólnotą Narodów sugeruje nawet, że może nastąpić „bieg do wyjścia”. Karol III stanie również w obliczu rosnących wezwań do uznania i odpokutowania za krzywdy wyrządzone przez to imperium.

Poważniejsza od potencjalnej utraty tych w dużej mierze symbolicznych zamorskich urzędów jest geopolityczna niepewność dotycząca samej Wielkiej Brytanii. Słynne jest powiedzenie byłego amerykańskiego sekretarza stanu Deana Achesona z 1962 roku, że Wielka Brytania „straciła imperium i jeszcze nie odnalazła swojej roli”.

Czterdzieści lat później, w czasie złotego jubileuszu królowej w 2002 roku, można było uwierzyć, że w końcu ją odnalazła. Nieco w duchu dzisiejszego prezydenta Francji Emmanuela Macrona, z jego mottem en mȇme temps [w tym samym czasie] byłby to przypadek „tu, jak również i tu”. Wielka Brytania byłaby mocno zakotwiczona zarówno w Europie, jak i w anglosferze. Miałaby specjalne relacje z USA, ale także z takimi krajami jak Francja, Niemcy i Polska.

Niewielu spoza Wielkiej Brytanii uważa, że ma ona dziś jasną i silną pozycję strategiczną. Na tym polega tragedia mojego kraju: odnaleźć swoje miejsce w postimperialnej rzeczywistości, a potem znów je utracić.

Przeczytaj także:

21 sierpnia 2022

Jak kumple z Oksfordu załatwili sobie brexit, żeby dalej rządzić Wielką Brytanią

Od jednej parodii do drugiej

Od czasu głosowania za brexitem w 2016 roku, poziom kolejnych premierów na Downing Street 10 zjeżdżał dramatycznie - od nieudolnej, ale wciąż stosunkowo pragmatycznej, konserwatywnej Theresy May, przez parodię Winstona Churchilla (Boris Johnson), a teraz parodię Margaret Thatcher (Liz Truss).

Coraz więcej fanfaronady, a coraz mniej realizmu opartego na faktach. Dużo gadania o „Globalnej Brytanii”, ale nikt nie wie, co miałoby to oznaczać.

O ile brytyjskie relacje z uroczystości żałobnych Elżbiety II miały element psychologicznej ucieczki od bieżących problemów, o tyle niektóre relacje zagraniczne wyolbrzymiały słabość kryjącą się za pompą i okolicznościami.

Ten kraj ma wciąż wielkie atuty

Ten kraj wciąż ma wielkie atuty. Wielu obserwatorów sugerowało, że po brexicie Wielka Brytania będzie beznadziejnie podzielona między dwa wrogie plemiona – Remainers [pozostających] i Leavers [opuszczających].

Narodowa jedność wokół NHS [brytyjski odpowiednik polskiego NFZ - red.] podczas pandemii Covid, a teraz w czasie żałoby po królowej, pokazuje co innego. Patrząc na tłumy żałobników w tym tygodniu, a także na twarze nowego gabinetu (na czele żadnego z czterech głównych ministerstw nie stoi biały mężczyzna) widać, że Wielka Brytania lepiej niż większość europejskich demokracji dostosowała się do różnorodności płynącej z imigracji.

Ma także wspaniałych naukowców i uniwersytety, jedne z najlepszych na świecie mediów (a także jedne z najgorszych), przemysł kreatywny, usługi finansowe oraz technologie.

Ubiegłotygodniowe płynne, niemal jednoczesne, ustanowienie zarówno nowej głowy państwa, jak i nowego premiera pokazuje, że demokracja konstytucyjna jest w przyzwoitej formie.

Pomimo pewnych spekulacji, nie widzę powodu, by wierzyć, że król Karol nie będzie godną, powściągliwą głową państwa. Jeśli rząd Truss narobi bałaganu, a prawdopodobnie tak się stanie, przegłosujemy go w następnych wyborach, które zapewne odbędą się w 2024 roku.

Mogłoby być gorzej

W przeciwieństwie do hiper spolaryzowanych Stanów Zjednoczonych, nikt nie będzie na serio kwestionował, czy były to wolne i uczciwe wybory. (Nawet nasza Monster Raving Loony Party [Partia Szalonego Bredzącego Potwora] – tak, ona naprawdę istnieje – nie będzie skandować „Stop the Steal” [Stop Kradzieży], nie mówiąc już o wymachiwaniu karabinami maszynowymi. Przywrócony zostanie lepszy stosunek między realizmem a retoryką.

W latach 20. naszego wieku post-elżbietańską Wielką Brytanię czekają bardzo trudne czasy. Ale, przywołując ten najbardziej brytyjski z pocieszających zwrotów, którego, jak się wydaje, musiała od czasu do czasu używać sama królowa: Mogło być gorzej.

Nowa książka Timothy’ego Gartona Asha "Homelands: a Personal History of Europe", ukaże się wiosną przyszłego roku.

Tłumaczyła Anna Halbersztat

Udostępnij:

Timothy Garton Ash

brytyjski historyk, profesor na Uniwersytecie Oksfordzkim, wykłada też na Uniwersytecie Stanforda. Europejczyk. Świadek i uczestnik przemian demokratycznych w Europie Środkowej i Wschodniej. Ostatnio po polsku ukazało się wznowione wydanie jego "Wiosny obywateli".

Przeczytaj także:

06 czerwca 2023

Nowa Kachowka – tama wysadzona. To odpowiedź Rosjan na ukraińską kontrofensywę? [RELACJA NA ŻYWO]

06 czerwca 2023

GOWORIT MOSKWA. Po co Putinowi ten miś? 

06 czerwca 2023

Badanie GUS: w 2022 roku dochody realne spadają wszystkim. Ale ubogim najszybciej

05 czerwca 2023

Tuleya będzie pozywał za atak prawicy. Zarzucili mu, że popiera Marsz, choć sędzia na nim nie był

05 czerwca 2023

Wyrok TSUE ws. ustawy kagańcowej nie psuje humoru rządzącym: „To nie Polska łamie prawo, tylko KE”

Komentarze