0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: zrzut ekranuzrzut ekranu

W środę 19 lipca Trybunał Konstytucyjny miał zająć się podczas rozprawy wnioskiem premiera z czerwca 2023 roku. Mateusz Morawiecki chce, żeby Trybunał zbadał konstytucyjność zapisu o minimalnej liczbie sędziów Trybunału, którzy zasiadają w tzw. pełnym składzie. Obecnie – zgodnie z ustawą – to co najmniej 11 z 15 sędziów Trybunału.

W pełnym składzie Trybunał rozpoznaje m.in. sprawy o zgodności ustawy przed jej podpisaniem przez prezydenta. Zalicza się do nich sprawa nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, którą Andrzej Duda skierował do Trybunału w lutym 2023 roku.

Projekt miał na celu wykonanie orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i wypełnienie kamieni milowych ws. praworządności, które są warunkiem odblokowania miliardów dla Polski z unijnego Krajowego Planu Odbudowy.

To, czy rzeczywiście ten projekt spełnia wszystkie wymagania TSUE i Komisji Europejskiej, pisaliśmy wielokrotnie w OKO.press. Są poważne wątpliwości.

Problem polega jednak również na tym, że od miesięcy Trybunał nie jest w stanie przeprowadzić w tej sprawie rozprawy ze względu na wewnętrzny konflikt wokół kadencji prezes Julii Przyłębskiej. Pięciu, czasem sześciu sędziów ignoruje bowiem kolejne posiedzenia i rozprawy, skutecznie blokując wydanie orzeczeń, które wymagają pełnego składu.

Nieudana rozprawa

"Po tych miesiącach klinczu, który jest spowodowany obstrukcją części sędziów w Trybunale Konstytucyjnym, doszliśmy wraz z prawnikami w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, że warto, aby złożyć wniosek do TK dotyczący ustawy o organizacji pracy tegoż Trybunału” – oświadczył premier Mateusz Morawiecki na konferencji prasowej w środę 7 czerwca 2023.

Premier domagał się zbadania zgodności art. 37 ust. 2 zdanie pierwsze ustawy z dnia 30 listopada 2016 r. o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym z szeregiem przepisów Konstytucji dotyczących funkcjonowania TK.

2. Rozpoznanie sprawy w pełnym składzie wymaga udziału co najmniej jedenastu sędziów Trybunału. Rozprawie przewodniczy Prezes Trybunału, a w razie przeszkód w przewodniczeniu przez Prezesa Trybunału – wyznaczony przez niego sędzia Trybunału.

Trybunał planował rozpatrzyć wniosek już półtora miesiąca po jego złożeniu. Pomóc w przezwyciężeniu impasu miał fakt, że wyznaczono do sprawy pięcioosobowy skład.

W środę okazało się, że jednak plan ten się nie powiedzie. Na rozprawę stawili się przedstawiciele premiera oraz Prokuratora Generalnego. Nie stawił się jednak nikt w imieniu Sejmu, który jest uczestnikiem rozprawy, ponieważ uchwalił ustawę.

„Trybunał stwierdza, że stanowisko w tej sprawie Sejmu, czyli organu, który wydał akt normatywny będący przedmiotem postępowania, jest niezbędne do dalszego procedowania” – poinformował wszystkich przewodniczący składu sędzia Bartłomiej Sochański.

W związku z tym faktem przewodniczący wyznaczył Sejmowi dodatkowy termin na przedstawienie pisemnego stanowiska – trzy tygodnie, czyli 21 dni liczonych od środy. Sama rozprawa zaś została przerwana i odroczona aż do 7 września do godz. 11.00.

Dlaczego Sejm zignorował rozprawę?

Nie wiadomo, dlaczego Sejm nie przesłał stanowiska na czas. Pytana o to przez dziennikarzy „Wyborczej” marszałek Sejmu Elżbieta Witek uciekała od jednoznacznej odpowiedzi. Wiadomo jednak, że stanowisko, w którym przesądza się o niekonstytucyjności składu 11-osobowego, zostało sporządzone i w ubiegłym tygodniu negatywnie zaopiniowane przez sejmową komisję ustawodawczą.

Powodem mogło przekonanie, że podobne orzeczenie wcale nie rozwiąże trwającego w Trybunale pata.

„Gdyby posłuszny Trybunał zgodzi się z wnioskiem premiera i orzekł, że art. 37 ust. 2 jest niezgodny z Konstytucją, to ten przepis zostałby wyeliminowany z porządku prawnego. Ale nie byłoby wówczas w porządku prawnym żadnego innego przepisu ustawowego definiującego pełny skład Trybunału. W takiej sytuacji należałoby przyjąć, że pełny skład TK to 15 osób, tak jak to wynika z art. 194 ust. 1 Konstytucji. Fortel z powierzeniem misji rozwiązania kryzysu orzeczeniu TK okazałby się zatem pułapką. Nie dałoby się uniknąć nowelizacji ustawy” – komentuje w rozmowie z OKO.press prof. Stanisław Biernat, sędzia TK w stanie spoczynku, w latach 2010-2017 wiceprezes TK.

I podkreśla:„Kryzysu nie da się rozwiązać bez powołania na stanowisko Prezesa innej osoby wobec zakończenia kadencji przez dotychczasową Prezes TK”.

PiS taką nowelizację próbował już przeprowadzić. Bezskutecznie. Wiosną do Sejmu trafił projekt ustawy zwanej „bezradnościową”. Proponowano, żeby do orzekania w pełnym składzie wystarczyło dziewięciu zamiast jedenastu sędziów Trybunału. Byłby to powrót do przepisów sprzed 2016 roku. PiS podwyższył wtedy kworum, żeby utrudnić pracę Trybunału pod kierownictwem Andrzeja Rzeplińskiego.

Nowe przepisy miałyby zastosowanie także do spraw już wszczętych, dotyczyłyby więc także sprawy, mającej pozwolić na odblokowanie KPO.

Projekt ustawy utknął w Sejmie. PiS planował uchwalić ją już 26 maja, następnie przełożył głosowanie na połowę czerwca. Oficjalnym powodem było zgłoszenie poprawki, która powinna rozpatrzyć sejmowa komisja. Do tej pory głosowanie się jednak nie odbyło.

Prawdopodobnie powodem jest brak większości dla ustawy. Opozycja nie kwapi się do pomagania PiS-owi w rozwiązaniu problemu z KPO i Trybunałem, a ziobryści nie chcą zgodzić się na cofnięcie ich reform wymiaru sprawiedliwości.

Ustawa, która czeka na rozpatrzenie przez TK, zakłada m.in., że sprawy dyscyplinarne sędziów zostaną przeniesione z kontrolowanej przez ludzi Ziobry Izby Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Poseł PiS Marek Ast, sprawozdawca projektu ustawy, mającej zmniejszyć kworum dla pełnego składu TK, już zapowiedział, że prace nad nią zostaną wstrzymane do czasu wydania wyroku TK w tej sprawie.

Konflikt w Trybunale

Rządowi Prawa i Sprawiedliwości zależy, by odblokowanie pieniędzy z KPO móc ogłosić przed jesiennymi wyborami. Na przeszkodzie stanął jednak wewnętrzny konflikt w Trybunale.

Sześciu sędziów, w tym wiceprezes TK Mariusz Muszyński i były prokurator generalny Bogdan Święczkowski, kwestionują prawo Julii Przyłębskiej do kierowania Trybunałem. W ich ocenie – z którą zgadzają się niezwiązani z władzą konstytucjonaliści – sześcioletnia kadencja Przyłębskiej zakończyła się w grudniu 2022 roku. Wezwali ją do zwołania zgromadzenia ogólnego sędziów TK, które mogłoby wybrać nowego prezesa. Bez skutku.

Pozostali sędziowie TK są zdania, że Przyłębska może pozostać prezesem do grudnia 2024 r., kiedy upływa jej kadencja jako sędzi TK. Tego samego zdania są także premier Morawiecki, prezydent Duda i prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Szóstka sędziów nieuznających prezesury Przyłębskiej od grudnia nie uczestniczy w zwoływanych przez Przyłębską naradach. Blokują w ten sposób możliwość wydania przez TK wyroku w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym.

Zrobili wyjątek jedynie w sprawie dotyczącej zakresu prezydenckiego prawa łaski i rzekomego sporu kompetencyjnego między głową państwa a Sądem Najwyższym. Dwóch zbuntowanych sędziów – Bogdan Święczkowski i Zbigniew Jędrzejewski – zjawiło się na rozprawie 2 czerwca, by orzec, że prezydent ma prawo ułaskawiać nawet nieprawomocnie skazanych.

Próbowali pomóc w ten sposób ułaskawionym przez Andrzeja Dudę ministrowi Mariuszowi Kamińskiemu i jego zastępcy Maciejowi Wąsikowi. Zastrzegli jednak, że nie zmienili zdania co do długości kadencji Przyłębskiej.

Przeczytaj także:

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze