Boimy się tłumu po części dlatego, że dość powszechnie sądzimy, że w tłumie ludzie stają się agresywni, niebezpieczni i tracą rozum. Czy rzeczywiście tak jest?
„Tłumy są irracjonalne. Tłumy nie mają motywacji – to zbyt wyspekulowane i racjonalne. Zachowanie tłumu jest dynamiczne w nieprzewidywalny sposób, a rozsądek i motywy znikają, gdy tłum porusza się w nieprzewidywalny sposób” – napisali prezesi British Sociological Association po zamieszkach, które wybuchły w Londynie w 2011 roku.
Polski inteligent boi się tłumu, mówił Paweł Śpiewak, ale jak widać, ten lęk podzielają też inni. Boimy się tłumu po części dlatego, że dość powszechnie sądzimy, że w tłumie ludzie stają się agresywni, niebezpieczni i tracą rozum. Czy rzeczywiście tak jest?
O tym, że w tłumie rośnie ludzka skłonność do agresji, pisał Gustave Le Bon w wydanej w roku 1895 roku „Psychologii tłumu”. Jego zdaniem, w tłumie jednostki tracą zdolność do odróżniania dobra od zła, a nawet świadomość „ja”, stają się zupełnie podatne na wpływy i manipulacje, a także dopuszczają się „czynów sprzecznych ze swoim najoczywistszym interesem”.
Praca Le Bona powstała pod koniec burzliwego XIX wieku we Francji, która nie tylko pamiętała Wielką Rewolucję, ale także porażkę w wojnie z Prusami i Komunę Paryską, a poza tym mierzyła się z rosnącym społecznym niezadowoleniem.
„W latach siedemdziesiątych XIX wieku dochodziło średnio do 80 strajków rocznie. Na początku lat dziewięćdziesiątych XIX wieku liczba ta wzrosła do ponad 400 rocznie, osiągając 634 w 1893 roku” – pisał niedawno na łamach „The Guardian” Stephen Reicher, współczesny badacz psychologii tłumu.
"Jest tylko jeden problem z tym wszystkim. Podczas gdy niektóre tłumy mogą być agresywne, przemoc w tłumie jest w rzeczywistości niezwykle rzadka. Spośród około 2700 strajków w okresie, w którym pisał Le Bon, tylko 3,6 proc. doprowadziło do aktów przemocy. Tylko w jednym – strajku w Decazeville w 1886 roku – ktoś zginął. A jednak Decazeville prześladował Le Bona i jego kolegów psychologów tłumu z tamtych czasów. Dla nich był on symbolem wszystkich tłumów. Wyjątek stał się regułą” – podsumowuje Reicher.
Podobne lęki, jakie przebijają z „Psychologii tłumu” Le Bona, można oczywiście odnaleźć także we wcześniejszych tekstach. Kajetan Koźmian, prawnik i poeta, obserwując z okien swojego warszawskiego mieszkania powstanie listopadowe (1830), widział je tak: „Wyszedłem na miasto, cóż to za postać jego; sklepy jedne pozamykane, przy innych zgraja hultajska, grożąca je odbijać i złupić. Co to za postacie okazały się na ulicach olbrzymich, brodatych, wąsatych, częściej w łachmanach niż w ubiorach, zawsze uzbrojonych i groźnych hultajów, podobniejszych do zbójców niż do mieszkańców”.
W kolejnych wpisach w „Pamiętnikach” znajdujemy uwagi o „wyciu motłochu włóczącego się po ulicach”.
„Kiedy rozmawiałem ze Stephenem Reicherem, użyłem słowa mob na określenie tego, czym się on zajmuje. Obruszył się i powiedział: nigdy nie zajmowałem się czymś takim. Crowd to jest to, co mnie interesuje” – mówi prof. Dariusz Doliński, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS.
Ale nawet łagodne angielskie „crowd” (tłum) bywa w publicystyce wykorzystywane do straszenia przemocą i nieracjonalnością, mimo że od czasu Le Bona powstała w psychologii społecznej nowa teoria dotycząca tego, co się dzieje z ludźmi, kiedy stają się częścią tłumu.
Dzisiejsza perspektywa jest inna, bardziej złożona. W badaniach prowadzonych od lat 60. XX wieku psychologowie i socjologowie zaczęli zwracać uwagę na to, że tłum składa się w większości z mniejszych grup złożonych ze znanych sobie ludzi.
„Możemy pokazać całą masę demonstracji, w których ludzie zachowują się wręcz wzorowo. Nie ma burd, nikt nikogo nie obraża. Ludzie coś skandują, wywieszają transparenty i spokojnie rozchodzą się do domów. Z wyprzedzeniem umawiają się na wspólne zademonstrowanie czegoś i w tłumie spotykają podobnych do siebie„ – tłumaczy prof. Doliński. – ”Tożsamość indywidualna i społeczna wchodzą w interakcję. Mamy takie przyjemne doświadczenie, że ludzie wokół nas są tacy jak my. Buduje to pozytywne emocje, a w takim stanie ludzie rzadko są skłonni do gwałtownych zachowań”.
W tym ujęciu tłum jest zbiorem osób o podobnych wartościach i wspólnej tożsamości grupowej, zjednoczonych wspólnym doświadczeniem.
„Kiedy inni ludzie będą agresywni w tłumie, to nawet dość pacyfistycznie nastawiony człowiek może zacząć zachowywać się agresywnie. Ale zachodzi też odwrotna zależność: kiedy tłum zachowuje się spokojnie, nawet człowiek o pewnych skłonnościach agresywnych zachowa się spokojnie. Nawet jeśli w tym tłumie znalazłby się ktoś o skłonnościach psychopatycznych, to spokój tłumu, pewna kultura powoduje, że ten człowiek się podporządkowuje jej normom” – mówi prof. Doliński.
W tłumie ludzie stają się bardziej agresywni i przestają się racjonalnie zachowywać
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
Stephen Reicher w licznych publicznych wypowiedziach przestrzega przed uleganiem fałszywemu obrazowi tłumu i przemocy w tłumie. Przypomina, że w zdrowym społeczeństwie każdy czuje się bezpiecznie, uczestnicząc w protestach i zgromadzeniach. Że dopiero ludzie, którzy uważają, że ich prawo do pokojowych protestów jest ograniczane, są skłonni do gwałtownych działań.
Komentarze