Węglowy blok Ostrołęka C został wyburzony, zanim zaczął działać. Na jego miejscu ma jednak wyrosnąć nowa elektrownia, gazowa – w teorii bardziej przyjazna dla klimatu. Projekt chce wskrzesić Orlen, który zdecydował się przemilczeć niewygodne fakty dotyczące planowanego obiektu
[restrict_content paragrafy="6"]Grupa Orlen kierowana przez Daniela Obajtka ma zająć się budową gazowego bloku energetycznego na miejscu wyburzonych elementów węglowej elektrowni Ostrołęka C. Obiektem z burzliwą przeszłością zajmował się między innymi Minister Aktywów Państwowych Jacek Sasin.
Skarb państwa wpompował w budowę pylonów oraz części betonowej chłodni kominowej ponad miliard złotych.
Jeszcze pod koniec 2019 roku Sasin zapewniał, że nowy blok kompleksu energetycznego w Ostrołęce na pewno powstanie, a do ustalenia jest jedynie finansowanie projektu. Ponad rok później minister stwierdził jednak, że „blok Ostrołęka C to raczej pomnik zmieniającej się bardzo szybko i w sposób niemożliwy do przewidzenia polityki klimatycznej Unii Europejskiej”.
W czerwcu rozpoczęła się rozbiórka wybudowanych już elementów obiektu. Powodem była jego przewidywalna nierentowność w sytuacji rosnących kosztów emisji dwutlenku węgla.
Budowę węglowej instalacji finansowały pierwotnie państwowe przedsiębiorstwa energetyczne ENEA i Energa. Tą ostatnią w 2020 roku wchłonęła Grupa Orlen, która przejęła na siebie kontynuowanie inwestycji. W czerwcu jej prezes
Daniel Obajtek oficjalnie potwierdził, że wpompuje w elektrownię w Ostrołęce kolejne 2,5 miliarda złotych, a zamiast węgla nowy blok energetyczny będzie zasilany gazem.
Kontrolowana przez Obajtka Energa przygotowuje się do rozpoczęcia budowy na gruzach po zarzuconym wcześniej projekcie. Problem w tym, że powtarza błędy Ostrołęki C – ostrzega Pracownia na rzecz Wszystkich Istot. Organizacja przyjrzała się raportowi oddziaływania na środowisko dla inwestycji. Zdaniem jej członków zawiera on kardynalne błędy.
„Węglowa Ostrołęka C okazała się spektakularną katastrofą, jednak inwestor wydaje się to ignorować i powtarza te same błędy w projekcie gazowym. Przygotowana dokumentacja jest nierzetelna i wybiórcza, pełna błędów formalnych i poważnych braków dotyczących wpływu tej inwestycji na środowisko” – ocenia członkini Pracowni, Diana Maciąga.
Jedną ze słabości dokumentu jest pominięcie emisji metanu w związku z działalnością elektrowni. To najbardziej szkodliwy obok dwutlenku węgla gaz cieplarniany.
Metan często jest pomijany w dyskusji o zmianie klimatu. Gaz ten odpowiada jednak za przynajmniej 17,3 proc. szkodliwych dla klimatu emisji (dane Światowego Instytutu Zasobów). Jednocześnie pochłania o wiele więcej promieniowania podczerwonego niż dwutlenek węgla. W ten sposób skuteczniej „zatrzymuje ciepło” w atmosferze. Według danych Environmental Defense Fund przez pierwszych 20 latach od emisji działa on na ocieplenie klimatu 80-krotnie mocniej niż CO2.
Mimo to w raporcie zamówionym przez inwestora nie znajdziemy ani słowa o metanie. Zdaniem Diany Maciągi już to powinno dyskwalifikować dokument, który jest podstawą do wydania kluczowych pozwoleń dla inwestycji przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska.
„A przecież w ostatnim raporcie Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC) czytamy, że redukcje emisji metanu są najszybszym sposobem na powstrzymanie zmiany klimatu” - zaznacza Maciąga.
Elektrownie gazowe w teorii powinny być bardziej przyjazne dla klimatu niż ich węglowe odpowiedniki. Według amerykańskiej Agencji Informacji Energetycznej mogą wypuszczać o 50 proc. gazów cieplarnianych mniej. Metan sprawia jednak, że te korzyści szybko topnieją. Uwalnia się on do atmosfery na każdym etapie wykorzystania gazu ziemnego. Chodzi między innymi o jego wycieki podczas wydobycia i transportu paliwa rurociągami.
„Jeśli wycieki metanu przekraczają około 3 procent, to możemy zapomnieć o jakichkolwiek plusach wynikających ze spalania gazu. Wpływ takiej elektrowni jest wręcz gorszy, niż węglowej” - zaznacza Maciąga.
Lista zarzutów wobec raportu środowiskowego nie kończy się jednak na pominięciu metanu. Kolejnym uchybieniem jest bezprawne rozdzielenie przedsięwzięcia na dwie osobne inwestycje. Zdaniem działaczy Pracowni raport powinien mówić o elektrowni i doprowadzonym do niej gazociągu jako jednej całości. Jak twierdzą, wymaga tego krajowe i europejskie prawo.
„Oczywiście jedno bez drugiego funkcjonować nie może. Dla samego gazociągu toczy się osobna procedura. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska uznała w jego przypadku, że nie trzeba badać oddziaływania na środowisko. Z dokumentacji, którą przeanalizowaliśmy, wynika, że nie można wykluczyć jego negatywnego wpływu na otoczenie” - wyjaśnia Maciąga.
Zdaniem ekspertki inwestor poświęcił rurociągowi stanowczo zbyt mało uwagi. W raporcie zabrakło rzetelnej inwentaryzacji przyrodniczej. Obecność ptaków czy płazów zbadana została latem, poza okresami ich największej aktywności.
„To nie pozwala stwierdzić, jak wygląda przyroda na tym terenie. Nie przeanalizowano też dobrze siedlisk przyrodniczych, choć rurociąg będzie przebiegać przez cenne łąki chronione w ramach dyrektywy siedliskowej. Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska nie ma podstaw, by wydać decyzję o zwolnieniu gazociągu z procedury decyzji środowiskowej” – wyjaśnia Maciąga.
Kolejnym problemem, który zauważyła Pracownia, jest brak wyboru różnych wariantów inwestycji. Orlen opisał tylko jedną opcję alternatywną, przedstawiając w tej części raportu jedynie starą koncepcję elektrowni węglowej, z której budowy spółka się wycofała. Aktywiści nazywają takie potraktowanie analizy wariantów „karkołomnym” i trudnym do zrozumienia.
Polityczna atmosfera wokół bloku C ostrołęckiej elektrowni nadal jest gęsta. W czerwcu prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś zapowiedział złożenie zawiadomienia do prokuratury w sprawie wyburzonych elementów węglowego obiektu.
„Mamy bardzo poważne ustalenia, tj. rozliczenie inwestycji, która kosztowała olbrzymie pieniądze. 1 mld 300 mln zł zostało wydane na blok C. Tam są duże nieprawidłowości” - stwierdził w TOK FM prezes NIK po pierwszym etapie kontroli inwestycji. Banaś zapowiedział, że po zakończeniu procedury może się okazać, że Skarb Państwa wpompował w elektrownię jeszcze większe środki.
Organizacje ekologiczne przestrzegają, że nazywanie gazu „paliwem pomostowym” - czyli takim, które zapewni bezpieczeństwo energetyczne, kiedy niewystarczające będą jeszcze moce odnawialnych źródeł energii - jest błędem.
W rzeczywistości może być to droga donikąd, również pod względem ekonomicznym. Elektrownie gazowe, jako instalacje wypuszczające do atmosfery CO2, nadal będą objęte systemem handlu drożejącymi uprawnieniami do emisji – choć dziś nie obejmują one metanu.
W końcu utopione w nie miliardy mogą się zwyczajnie nie zwrócić, bo gazowe instalacje trzeba będzie zamykać szybko po ich wybudowaniu. Do tej układanki dochodzą również niepewne warunki dostaw gazu i jego rosnące ceny.
Ekologia
Gospodarka
Daniel Obajtek
Jacek Sasin
Prawo i Sprawiedliwość
Rząd Mateusza Morawieckiego
elektrownia gazowa
elektrownia Ostrołęka
energetyka
Ostrołęka
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Komentarze