„To będzie fantastyczny rok dla Wielkiej Brytanii” zatweetował 2 stycznia 2020 roku premier Boris Johnson.
Powiedzieć, że ten tweet nie zestarzał się dobrze, to nic nie powiedzieć. Niecałe 12 miesięcy później Wielka Brytania jest krajem, który ucierpiał od najwyższej w Europie pandemicznej recesji, w którym niemal 70 tys. osób straciło życie po zakażeniu koronawirusem (to szósty co wielkości wynik na świecie ), a święta Bożego Narodzenia zostały de facto odwołane z 72-godzinnym wyprzedzeniem po serii kompromitujących zwrotów o 180 stopni. Rekordowy poziom zachorowań jest widoczny gołym okiem: do tej pory infekcje dotyczyły głównie „znajomych znajomych”, teraz coraz więcej osób, które znam, osobiście zmaga się z wirusem – sąsiad z piętra niżej, kilka osób w pracy, dzieciak w przedszkolu naszej córki.
W tle rozgrywa się dramat kierowców TIR-ów, ustawionych wielokilometrowe kolejki na drogach hrabstwa Kent, bez dostępu do toalet czy ciepłego posiłku po zamknięciu przez Francję przeprawy Dover-Calais.
Rząd w Paryżu podjął taką decyzję po odkryciu na wyspach nowej, o 70 proc. bardziej zaraźliwej odmiany wirusa, a może po trochu w ramach wywierania presji na Wielką Brytanię w ostatniej fazie brexitowych negocjacji – zdania w tej kwestii są podzielone.
Fakt, że na tydzień przed upływem okresu przejściowego po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej 29 stycznia 2020 roku nie było żadnego planu awaryjnego w tak oczywistej kwestii, jak zarządzanie ruchem kołowym na drogach dojazdowych do Dover i Folkestone, jest – ujmując to eufemistycznie – niepokojący. Gdyby do północy 31 grudnia nie udało się zawrzeć umowy regulującej przepływ towarów i ludzi pomiędzy Unią a Zjednoczonym Królestwem, kolejki powstałyby i tak, a tranzyt kluczowych dóbr, w tym szczepionek, zostałby zakłócony przez konieczność oclenia i sprawdzenia każdego ładunku.
Umowa ostatecznie została zawarta w czwartek 24 grudnia po południu. Na razie wiemy tylko, że zakłada wolny przepływ towarów, bez ceł i kwot. Wiadomo też, że Wielka Brytania wycofa się z programu międzynarodowej wymiany studentów Erasmus.
Nie robimy żadnych planów
W zawodach na najgorzej starzejącą się wypowiedź tweet o fantastycznym roku 2020 ma silnego konkurenta z 2017 roku: „nie robimy żadnych planów na wypadek no-deal, ponieważ na pewno wynegocjujemy doskonałą umowę [handlową] z Unią Europejską”.
Jednym z powodów, dla których mieszkam od 15 lat w Wielkiej Brytanii, a nie w Polsce, jest moja niechęć do fatalnej polityki, miernych polityków i frustrujących interakcji z administracją państwową.
Ostatni rok spowodował, że momentami zastanawiamy się z żoną, czy na pewno to uzasadnienie jest nadal aktualne.
To naprawdę nie był dobry rok dla Wielkiej Brytanii. Dużo z tego wynika z obiektywnych trudności; pandemia i wynikające z niej ludzkie tragedie, bezrobocie i chaos dotknęły wszystkie kraje. Te obiektywne trudności zostały wzmocnione przez kiepskie zarządzanie. Brak sprzętu ochronnego dla medyków na początku pandemii jest tego doskonałym przykładem – znajoma lekarka długo pracowała w stroju, który kupiła sobie na eBayu. Do dzisiaj głowię się, dlaczego w listopadowym „lockdownie” można było tłoczyć się w sklepach na Oxford Street albo zamknąć na klika godzin w stalowej tubie, oddychając tym samym powietrzem co 250 obcych osób (czyt.: polecieć gdzieś samolotem), ale na przykład galerie sztuki, w których można by bez problemu zachować 10-metrowe odstępy między zwiedzającymi pozostały zamknięte?
Wielu komentatorów, brytyjskich i zagranicznych, wytyka premierowi jego kompulsywną potrzebę bycia lubianym i niechęć do podejmowania trudnych i niepopularnych decyzji. Dobrym przykładem jest ogłoszenie krajowego lockdownu w trakcie świąt na ostatnią chwilę, podczas gdy dosłownie tydzień wcześniej beształ lidera opozycji, że domaganie się dokładnie takiego ruchu w imię odpowiedzialności jest nieludzkie. Wspomniana znajoma już na początku grudnia uważała, że sytuacja jest dramatyczna (opisała to jako „pierwszą falę 2.0″). Dlaczego rząd, mając na pewno dostęp do dużo bardziej szczegółowych danych, nie zareagował adekwatnie?
Polska restauracja liczy straty
Z indywidualnej perspektywy koszt tego chaotycznego podejścia jest bardzo wysoki. Mieszkańcy wysp, którzy często przez wiele miesięcy nie widzieli swoich bliskich, nieoczekiwanie dowiedzieli się, że nie wolno im będzie ich odwiedzić. Wiele małych biznesów, zwłaszcza w handlu detalicznym i usługach nie jest w stanie planować dalej niż kilka dni w przód. Znajomy fryzjer wracający do pracy po listopadowym lockdownie i mający nadzieję na odrobienie strat nagle dowiaduje się, że musi skasować wszystkie umówione wizyty w lukratywnym okresie przedsylwestrowym. Polska restauracja w Ealing w zachodnim Londynie liczy straty, bo ciężarówka z produktami spożywczymi o krótkim terminie ważności utknęła na granicy. W związku z Brexitowym impasem hotelarze, przemysł turystyczny i linie lotnicze nadal nie mają pojęcia, czego oczekiwać, nawet gdyby COVID zniknął tak samo nieoczekiwanie jak się pojawił.
Co ciekawe, w większości sondaży Brytyjczycy opowiadają się za twardszymi restrykcjami i bardziej zdecydowanym – ale czytelnym – podejściem do zarządzania pandemicznym kryzysem.
Coraz częściej można usłyszeć opinię, że Boris byłby zapewne miłym kompanem do wypicia piwa w pubie, ba, pewnie postawiłby wszystkim kolejkę. Natomiast jako premier oblał wszystkie możliwe egzaminy, czego dobrą ilustracją jest jego rekordowo niskie poparcie wśród aktywu partyjnego Torysów, oscylujące w granicach 3 proc. W sytuacji, kiedy puby są od roku niemal cały czas zamknięte, a co czwarty z nich może się już nigdy nie otworzyć, to naprawdę nie jest dobra recenzja.
Jako kobieta żyjąca w Wielkiej Brytanii mimo tego mogę: 1. starać się o dziecko bez strachu, że ktoś będzie decydował za mnie w wypadku komplikacji (kierując się wiarą, której nie podzielam) 2. otrzymać darmową antykoncepcję jeśli nie planuję mieć dziecka, dodatkowo: 3. żaden z wyżej wymienionych, cokolwiek robi, nie powołuje się na niezwiązane z tematem personalne wierzenia 4. żaden z wyżej wymienionych nie wyzywa nikogo od nie-obywateli tylko dlatego, że mają inne poglądy…i można tak dalej wymieniać. Podsumowując patrząc na polską politykę nigdy bardziej nie chciałam zostać w beznadziejnie rządzonej Anglii, gdzie klęska klęskę pogania.
problemy 21 wieku…. ehhh dokąd zmierza ta ludzkość ? ? Z takim pojęciem o rzeczywistości…..
Nie był to istotnie dobry czas dla kraju (który, nawiasem mówiąc nazywa się trochę inaczej, niż Wielka Brytania), ale nie popadałbym w kalendaryzm, skupiając się na minionym roku. Parszywy czas zaczął się co najmniej 23 czerwca 2016, gdy szczęka opadła mi na wynik referendum. A Naczelny Klaun Borys wpisuje się w dłuższy ciąg fatalnych przywódców; wszak poprzedzał go skrajnie lekkomyślny Cameron, który postawił cały kraj na szali wewnątrz-partyjnej rozgrywki i kompletnie nieporadna May, zadającą kłam lansowanym obecnie tezom o rzekomych dobrociach kobiecego przywództwa państwowego. Liderzy opozycji byli niewiele lepsi. Problemy z brytyjską klasą polityczną to zagadnienie nader ciekawe i temat na odrębną dyskusję.
Głównym i trwałym efektem Breksitu będzie coś gorszego, niż przejściowe korki na granicy i brak brukselek – Zjednoczone Królestwo się rozpadnie. Szkoci prawdopodobnie urządzą referendum w ciągu następnego roku lub dwóch, a jego wynik będzie inny, niż tego poprzedniego.
Niemniej to imperium w fazie zaawansowanego upadku dalej jest atrakcyjne dla nas – barbarzyńców. Narzekanie to angielski sport narodowy, ale proszę spojrzeć trzeźwiej porównać NHS w wiosennym szczycie epidemii z polską 'służbą zdrowia'. Lub choćby z tym co działo się w (zamożniejszych od UK) północnych Włoszech. Pracuję w najbardziej zakowidziałym szpitalu w całym kraju. Nigdy nie zabrakło łóżek, w tym na intensywnej terapii, ani respiratorów, choć byliśmy blisko sufitu. Na peryferiach czekał wyszykowany zawczasu "Nightingale Hospital", który pozostał próżny, i dobrze. Niech stoi, na wszelki wypadek; stać nas na to. Na lotnisku jeden hangar obrócono na polową trupiarnię; włoskie scenki funeralne powtórzyć się nie musiały. Obecnie – nieco ślamazarnie ale jednak – rusza program szczepień, wcześniej niż na kontynencie. Opracowaliśmy szczepionkę, która ma spore zalety w porównaniu do dwóch innych, z tych co przeszły badania kliniczne trzeciej fazy. Przy okazji 'reszta medycyny', choć ucierpiała, nie zawaliła się całkiem, jak w Polsce. Zajmuję się pewną grupą nowotworów; bo krótkim wiosennym przestoju jako żywo – mam co robić.
Ach, i nie ma żadnych wiarygodnych danych, że VUI 202012/01 jest o '70% bardziej zakaźny'. Coś takiego ktoś palnął, mówiąc zresztą of '40%-70%', z czego kilku polityków zrobiło oczywiście '70%', a co bezkrytyczni dziennikarze, którym wydaje się że żyją z siania paniki, rozpropagowali. Kowid przyspiesza obecnie wszędzie, także i tam, gdzie nowy szczep nie jest częsty. VUI 202012/01 może być bardziej zakaźny, ale nie musi. Co jest pewne – jest to szczep który po prostu znalazł się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie, by się rozmnożyć.
Wielka Brytania to coś więcej niż tylko Anglia. Chyba zapominacie o tym.
Owszem Westminster ma więcej do powiedzenia i jest bardziej widoczny niż rządy Szkocji, Walii i Irlandii Północnej. Nie znaczy to jednak że rządzą w całej Wielkiej Brytanii….
Szkocja radzi sobie dużo lepiej niż Anglia, dzięki temu poparcie dla niepodległości jest bardzo wysokie. I mam nadzieję że dojdzie do kolejnego referendum.
Żyję i mieszkam w UK od prawie 10 lat, od jakiś 2-3 lat Polacy masowo wracają do Polski potwierdzają to sami Brytyjczycy, ponieważ w tym kraju nie żyje się już tak jak te 7-10 lat temu. Wielu Brytyjczyków ma nadzieje że po wyjściu z Unii w końcu kraj odżyję, oby się udało plany są i chęci też 😉
Przyznam, że głupszego tekstu dawno nie czytałem. Czytając OKO przyzwyczaiłem się do jakości, obiektywizmu, pluralizmu i rzetelności. Jak wielu komentujacych, mieszkam w UK i trudno mi zauważyć okoliczności opisane w tym artykule. Johnsona można nie lubić, ja też tak mam, jego tweet z przed roku to rzeczywiście kuriozum ale tu się żyje fantastycznie. Zarządzanie kryzysem covidowym do łatwych zadań nie należy i ten tekst traktuję jako złośliwy i hejterski.
Ten portal nie ma nic wspólnego z jakoscia i obiektywizmem, też się łudziłem…. W dodatku jest co raz gorzej niestety….