0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Photo by Mandel NGAN / AFPPhoto by Mandel NGAN...

Paulina Pacuła, OKO.press: Od wielu dni zastanawialiśmy się, co prezydent Biden powie podczas przemówienia w Warszawie. Jak Pan przyjął to wystąpienie prezydenta USA?

Eugeniusz Smolar, analityk Centrum Stosunków Międzynarodowych: To było bardzo mocne i bardzo amerykańskie przemówienie, wypełnione taką charakterystyczną retoryką, z której słyną prezydenci i politycy w Stanach Zjednoczonych. Ale było to też przemówienie pełne głębszych treści. Pojawiło się w nim autentyczne podziękowanie za szczodrość i troskliwość Polaków, którzy od początku wojny, jak mówił Biden, przyjęli miliony Ukraińców.

Biden wołał do Polaków „dzięki za to, co robicie”. I to nie było tylko takie „poklepywanie po plecach”. To był autentyczny wyraz podziwu i sympatii.

Drugi wątek, który był istotny w tym przemówieniu, to wątek wolności i wartości, gdy mówił: „Wolność! To jest nasze zawołanie, to jest nasze główne przesłanie”. W całym wystąpieniu Biden odnosił się do tych powszechnych i uniwersalnych wartości, o których mówi Karta Narodów Zjednoczonych – do wolności, suwerenności oraz integralności terytorialnej. Mówił o tym, że USA stoją na straży tych wartości i że te wartości jednoczą wolny, demokratyczny świat.

To jest pewna zmiana w narracji, gdyż tuż po rozpoczęciu rosyjskiej agresji Stany Zjednoczone określały tą wojnę nie tylko jako walkę Ukrainy, lecz także jako walkę demokracji z autokracjami na świecie. Ten wątek pojawił się i w tym przemówieniu, ale znalazł się w cieniu ujmowania tej wojny jako walki o podstawowe zasady, o te podstawowe wartości.

Myślę, że w ten sposób prezydent Biden chce mówić do całego świata – w tym także do tych państw, które, choć poparły rezolucję ONZ potępiającą agresję rosyjską, to nie przyłączyły się do sankcji. Apelując do nich, pragnie poszerzyć front państw, które mogą wpłynąć na powstrzymanie rosyjskiej agresji.

Przeczytaj także:

Biden do Rosjan: nie jesteśmy waszym wrogiem

Prezydent Biden wielokrotnie w tym przemówieniu odwoływał się do Władimira Putina, a także zwracał się bezpośrednio do Rosjan.

Tak, prezydent Biden nie przebierał w słowach, mówił o "ohydztwach", których dopuszcza się Rosja na Ukrainie, określił agresję rosyjską „morderczym atakiem na Ukrainę największego watażki wojskowego”.

Mówiąc o Rosji, Biden podkreślił też to, co wiceprezydent Kamala Harris mówiła podczas konferencji bezpieczeństwa w Monachium, a i on sam wspomniał o tym w Kijowie: rosyjskie wojska i najemnicy dokonują w Ukrainie potwornych zbrodni, zbrodni przeciwko ludzkości. To jest najwyższa, niepodlegająca przedawnieniu kategoria zbrodni w prawie międzynarodowym, wyższa niż zbrodnia wojenna.

Biden podkreślał, że ani Stany Zjednoczone, ani żadne z państw NATO, nie są wrogiem Rosjan, nie zamierzają atakować Rosji i jej nie zagrażają. Powiedział też, że „nie będziemy za Rosjan decydować o przyszłości ich kraju". To Putin obrał drogę wojny i to on mógłby ją zakończyć - podkreślił prezydent USA. Wystarczyłaby decyzja Putina, by zakończyć tą wojnę. Natomiast drogą do zakończenia tego konfliktu nie jest rezygnacja Ukrainy. Prezydent Biden podkreślał, że rezygnacja z obrony przez Ukrainę, byłaby jej końcem.

Ten wątek rosyjski, w którym Biden atakuje Putina jako osobę, a jednocześnie powiada Rosjanom „nie jesteśmy w waszym wrogiem, sami będziecie decydowali o waszym losie” jest ważnym elementem tego wystąpienia i z pewnością będzie szeroko komentowane.

Biden podkreślał też jedność i determinację NATO we wspieraniu Ukrainy.

Tak, zapewnienia Bidena było bardzo mocne. Prezydent USA wyraźnie podkreślał, że „NATO się nie podzieli, a my się nie zmęczymy”. Powiedział „wszyscy byliśmy testowani, cała Europa, NATO”. Putin – mówił Biden – liczył na to, że Zachód osłabnie, że się poróżnimy. I co? Rok później wciąż jesteśmy zjednoczeni i silni; Putin oczekiwał finlandyzacji NATO, a doczekał się „natoizacji” Finlandii.

Mówiąc to wszystko, Biden podkreślał, że Stany Zjednoczone nigdy nie zrezygnują ze stania na straży swoich fundamentalnych zobowiązań: opierania się agresji, wspierania demokracji, suwerenności i integralności terytorialnej. Zapewniał, że USA tak będą także czynić w przyszłości, niezależnie od okoliczności.

To są ramy ideowe dla działań politycznych i wojskowych. To są zobowiązania, a nie tylko retoryka.

Biden wezwał też, aby nikt nie miał wątpliwości, że zobowiązania Stanów Zjednoczonych wobec NATO są, jak mówił, wykute w kamieniu (po angielsku 'rock solid'): atak na jedno państwo członkowskie sojuszu to atak na wszystkie.

To zapewnienie skierowane było zarówno do Polaków, państw wschodniej flanki sojuszu, jak i do wszystkich potencjalnych przeciwników Zachodu.

Stany traktują swoje zobowiązania sojusznicze bardzo poważnie, niech nikomu nie przyjdzie do głowy testować ich w tej kwestii.

Biden mówił: autokraci rozumieją tylko jedno słowo: nie, nie, nie. Dyktatorzy nigdy nie zduszą dążenia ludzi do wolności, Ukraina nigdy nie będzie ofiarą Rosji. To też nie jest pusta retoryka, to jest zobowiązanie.

Później prezydent Biden powiedział coś, co uważam za bardzo słuszne i ujmujące. Podkreślił, że nie chodzi tylko o to, czemu podporządkowujemy swoje działania bądź czemu się sprzeciwiamy. Ważne jest też to, za czym się opowiadamy, czego bronimy. I tu po raz kolejny wymienił wartości. Nie cele polityczne, lecz wartości. A są nimi godność i dobrostan każdej jednostki, wolność i prawo do demokratycznego wyboru. Zarówno na poziomie jednostki, jak i państwa.

Blisko końca swojego przemówienia prezydent Biden powiedział coś, co uznać można za znamienną zapowiedź, mówiąc:

w najbliższych kilku latach podejmiemy decyzje, które określą przyszłe dekady.

To było przemówienie do Polaków, do sojuszników i do całego świata. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że zostanie przyjęte z ogromnym uznaniem.

"Rosja nie powinna mieć już żadnych wątpliwości co do determinacji USA"

Prezydent Biden powiedział podczas tego przemówienia: „nasze wsparcie dla Ukrainy będzie niezachwiane, nie zmęczymy się”. Wspomniał o jedności demokratów i republikanów w kwestii wsparcia dla Ukrainy. Czy faktycznie świadomość konieczności wspierania Ukrainy jest taka sama w obu amerykańskich obozach politycznych?

Tak, jest wspólny front amerykańskich elit politycznych i są ogromne szanse na to, że on się utrzyma. Jednak w demokracji rządzący w dłuższej perspektywie nie są w stanie realizować działań, które stoją w sprzeczności z tym, czego oczekuje, potrzebuje i domaga się społeczeństwo. Zwłaszcza w tak drastycznych sprawach, jakimi są kwestie wojny i pokoju.

Faktem jest, że amerykańska opinia publiczna jest w tej kwestii podzielona. Choć ogromna większość nadal popiera udzielanie pomocy Ukrainie, to rośnie ta grupa wyborców, którzy uważają, że pomoc dla Ukrainy kosztuje zbyt dużo. Takie opinie biorą się głównie z poczucia potrzeb finansowych i inwestycyjnych w samej Ameryce, ze względu na sytuację społeczno-gospodarczą.

Moim zdaniem jednak to wsparcie dla walczącej Ukrainy utrzyma się, choć mam nadzieję, że nie będzie ono już potrzebne w tak dużym wymiarze w przyszłym roku.

Jak na to przemówienie może zareagować prezydent Rosji Władimir Putin?

Sądzę, że Putin nie wypowie się na ten temat. A jeśli się wypowie, to co najwyżej przedstawi je jako potwierdzenie tego, co mówił do tej pory: że to Ameryka prowadzi wojnę przeciwko Rosji i że w tej sytuacji to Rosja musi się bronić przed agresją Zachodu.

Nie wydaje mi się jednak, by w oczach Putina w tym, co powiedział dziś Biden, było coś nowego. Może z wyjątkiem podkreślania trwałości polityki amerykańskiej. Myślę, że po wizycie Bidena w Kijowie, która była wielkim zaskoczeniem i musiała rozwścieczyć Putina, Rosja nie ma już żadnych wątpliwości co do determinacji Stanów Zjednoczonych, a szczególnie tego prezydenta, co do wspierania Ukrainy.

Prezydent Biden nie wspomniał nic o wejściu Ukrainy do NATO. To nie jest zaskoczenie, prawda? Wspomniał o przyszłorocznej 75. rocznicy sojuszu, o wsparciu dla Ukrainy, ale o członkostwie Kijowa w NATO nie było ani słowa.

Biały Dom z pewnością uznał, że nie jest to stosowne forum, tym bardziej że na przyjęcie nowego kraju do NATO muszą się zgodzić wszystkie państw członkowskie. Opór Turcji w przyjęciu Szwecji ukazuje, jak delikatny może to być proces. Nie mamy pewności, jak np. postąpią Węgry Viktora Orbána. Wszystko zależeć będzie od sytuacji na froncie.

Zwróciłbym też uwagę na inny brak w przemówieniu prezydenta, który jest konsekwentnie podtrzymywany przez administrację amerykańską. Biden nie określił precyzyjnie, jakie są cele wojny. Występuje wyraźna różnica pomiędzy jasnymi deklaracjami, obecnymi w wypowiedziach prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, który stale mówi o konieczności zwycięstwa Ukrainy, a ich brakiem w deklaracjach amerykańskiej administracji. Amerykańska administracja i prezydent Joe Biden mówią, że „będziemy z Ukrainą tak długo, jak będzie to potrzebne”. Nie określają też warunków, na których mógłby być zawarty ewentualny pokój.

Więcej Ameryki w Europie

Prezydent Duda podczas swojego wystąpienia tuż przed przemówieniem amerykańskiego prezydenta na Zamku Królewskim, ale też wcześniej, podczas spotkania polskiej i amerykańskiej delegacji w Pałacu Prezydenckim apelował o „więcej Ameryki w Europie”. Podkreślał niezwykłą rolę USA „dla bezpieczeństwa i przyszłego rozwoju kontynentu”. Czy prezydent Joe Biden podziela takie postrzeganie roli USA w Europie?

Tak. Prezydent Biden ma ponad 40-letnie doświadczenie w polityce międzynarodowej, przez wiele lat był przewodniczącym komisji spraw zagranicznych w Kongresie. Zdecydowanie wspiera sojusz euroatlantycki, czyli NATO, i inne formy współpracy amerykańsko-europejskiej. Szczególnie, dodam nieco sarkastycznie, gdy wspierają one cele i działania USA.

Natomiast faktem jest, że już od prezydentury Obamy, elity amerykańskie zdały sobie sprawę, że największym zagrożeniem dla świata i wpływów USA nie jest Rosja, lecz Chiny. W związku z czym pojawiła się tendencja w amerykańskim myśleniu o polityce międzynarodowej, żeby zmniejszać nieco zaangażowanie USA w Europie na rzecz zaangażowania na Dalekim Wschodzie, apelując jednocześnie do europejskich sojuszników, by wzięli większą odpowiedzialność za bezpieczeństwo w europejskim otoczeniu.

Ale wojna, jaką rozpętał Putin, wstrzymała te zmiany. Do czasu rozstrzygnięcia tego konfliktu nie dojdzie do tej reorientacji, nic się w tej kwestii nie zmieni.

Można wręcz spodziewać się większego zaangażowania w Europie, głównie w formie zwiększonych dostaw broni i amunicji dla Ukrainy. Natomiast w przemówieniu prezydenta Bidena nie pojawiły się żadne zapowiedzi zwiększenia obecności wojsk amerykańskich w Polsce i w całym regionie Europy Środkowo-Wschodnie, co zapewne spotka się z poczuciem zawodu i krytyką w Polsce. Myślę, że są przygotowywane pewne decyzje, które Biden i administracja amerykańska będą chcieli najpierw skonsultować dyskretnie z sojusznikami w NATO.

Podstawową skutecznego oporu przeciwko wszystkim autokratom, czy to Rosji, czy Chinom, jest bowiem jedność Zachodu.

Możliwe więc, że o efektach tej wizyty jeszcze usłyszymy, co zapowiadał Biden, mówiąc: w najbliższych kilku latach podejmiemy decyzje, które określą przyszłe dekady.

;

Udostępnij:

Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze