"Najważniejsze dla obrony demokracji jest wspieranie społeczeństwa obywatelskiego w Polsce. Demokrację można obronić tylko od środka" - mówi OKO.press norweska posłanka Jette F. Christensen, która zgłosiła m.in. Stowarzyszenie Sędziów Iustitia do Pokojowej Nagrody Nobla
Norweska posłanka Partii Pracy Jette F. Christensen, która zgłosiła Stowarzyszenie Sędziów "Iustitia" obok Węgierskiego Komitetu Helsińskiego i liderki białoruskiej demokratycznej opozycji Swiatłany Cichanouskiej do Pokojowej Nagrody Nobla, mówi OKO.press o znaczeniu zgłoszeń dla nominowanych, zainteresowaniu Norwegów sprawami Polski oraz najważniejszych wyzwaniach dla młodego pokolenia Europejczyków.
Anna Wójcik, OKO.press: Czy po ogłoszeniu, że wskazała pani Iustitię do Pokojowej Nagrody Nobla, dostała pani jakieś wiadomości z Polski?
Jette F. Christensen: Zostałam wręcz zasypana wiadomościami, e-mailami od organizacji oraz obywateli i obywatelek z Polski. Pokazują, jak ważna jest praca wykonywana przez Iustitię i innych, którzy walczą na rzecz praworządności. Bardzo mnie to cieszy.
Zgłaszając Norweskiemu Komitetowi Helsińskiemu Iustitię, Węgierski Komitet Helsiński i Swiatłanę Cichanouską do Pokojowej Nagrody Nobla, chciałam dać impuls do dalszej pracy na rzecz demokracji w Europie.
A także zaznaczyć, że kiedy w jednym kraju niszczy się praworządność oraz ogranicza się prawa i wolności jednostki, w tym wolność słowa, wpływa to negatywnie na cały kontynent.
Wierzę, że demokratyczny kontynent jest bardziej odporny na konflikty i wojny. Pokój to nie tylko brak wojny. To też między innymi przestrzeganie rządów prawa.
Jak dowiedziała się pani o działalności Iustitii?
Kiedy szukałam informacji o praworządności w Polsce. Jestem posłanką z Bergen, gdzie mieści się Fundacja Rafto (zajmująca się prawami człowieka - red.). W 2018 roku Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar został laureatem prestiżowej nagrody Rafto. W Norwegii bardzo interesujemy się sytuacją w Polsce.
Czy temat upadku praworządności i demokracji w Polsce jest obecny w mediach w Norwegii?
Zdecydowanie tak. Choćby ostatnio w opiniotwórczym tygodniku Morgenbladet ukazał się ważny artykuł na temat praworządności w Polsce i na Węgrzech.
Sytuacja w Polsce zajmuje nas w Norwegii po pierwsze dlatego, bo jesteśmy demokratami. Ale też ze względu na więzi łączące Norwegię i Polskę. Nasze kraje nie sąsiadują ze sobą w sensie geograficznym, natomiast wiele osób podróżuje miedzy Norwegią i Polską. Niektórzy moi najbliżsi znajomi są z Polski. Wielu Norwegów ma podobne doświadczenie.
Ludzie w Norwegii uważają, że wasza walka o demokrację i praworządność to i nasza walka. Mamy takie same prawa człowieka. Dlatego zajmuje nas sytuacją w Polsce.
W Norwegii trwa też dyskusja o Norweskim Mechanizmie Finansowym (NMF) i Mechanizmie Finansowym Europejskiego Obszaru Gospodarczego (MF EOG). Są szerzej znane jako fundusze norweskie (to wsparcie dla nowych członków UE, w tym Polski; W okresie 2014-2021 to kwota 2,8 mld, dla Polski ok. 800 mln euro, z czego spora część jest przeznaczana na finansowanie organizacji społeczeństwa obywatelskiego - red.).
W toczącej się teraz debacie wyróżniają się dwa wątki. Po pierwsze, czy środki są kierowane do ludzi i organizacji, które ich potrzebują i jak można usprawnić ten mechanizm?
Po drugie, norweski rząd zdecydował, że nie będzie wspierał finansowo obszarów, które przyjęły uchwały dyskryminujące osoby LGBT. Teraz trwa dyskusja, na ile wywiera to wpływ i czy jest skuteczne.
Norwegia plasuje się wysoko w różnych rankingach oceniających demokrację i praworządność. Czy widzi pani jakieś obszary, które można poprawić?
Zawsze znajdzie się coś do poprawy. Ale nie ma porównania z sytuacją w krajach, w których politycy celowo demontują instytucje demokratyczne i praworządność. W Norwegii, a także w wielu krajach Europy, politycy tego nie robią.
Dlatego tak niepokoi, kiedy dzieje się to w innych krajach.
Nie ma wątpliwości, że politycy rządzącej w Polsce koalicji demontują praworządność w Polsce. To bardzo poważna sprawa. Zagraża to demokracji, stabilności i praworządności wszędzie w Europie.
Jeśli Europejczycy w innych krajach siedzieliby z założonymi rękami i pozwalali, żeby to się działo, dowodziłoby to, że nie traktujemy tych wartości poważnie. Musimy pozostać czujni i robić, co w naszej mocy.
Jako demokratka i jako Europejka powinnam bronić demokracji, praw człowieka i praworządności we wszystkich krajach. Nominacja do Pokojowej Nagrody Nobla ma zmotywować ludzi i organizacje, którzy działają w imię tych wartości.
Z przerażeniem patrzę na to, co wielu naukowców określa jako "osuwanie się demokracji" na naszym kontynencie. Uważam, że termin "osuwanie się" nie oddaje istoty sprawy. Czasownik "osuwać się" sugeruje, że coś dzieje się samoistnie. A przecież mówimy o samej polityce. Ktoś chce, żeby zachodziły te zmiany.
Jest pani delegatką do Parlamentarnego Zgromadzenia Rady Europy, które ostatnio uchwaliło rezolucję wzywającą rządy w Polsce i Mołdawii do poszanowania niezawisłości sędziowskiej, a także przyjęło raport o stanie demokracji w Polsce i innych wybranych krajach objętych monitoringiem. Czy uważa pani, że Zgromadzenie robi wystarczająco wiele?
W Norwegii, w Unii Europejskiej, w Radzie Europy, ciągle trwa dyskusja: co robić, kiedy demokracja i praworządność są niszczone? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Jeśli tylko istniałby przepis na uratowanie demokracji, skorzystalibyśmy z niego.
Moim zdaniem, najważniejsze jest wspieranie społeczeństwa obywatelskiego w Polsce. W przeszłości wiele krajów próbowało ocalić demokrację "z zewnątrz". Ale ludzie mogą ocalić demokrację tylko od środka.
Jakimi innymi zagadnieniami polityki obecnie się pani zajmuje?
Uważam, że teraz nie czas zajmować się innymi zagadnieniami niż ratowanie demokracji w Europie i w Stanach Zjednoczonych. To najważniejsze wyzwanie, z jakim mierzy się nasze pokolenie. Zajmuje mnie ono całkowicie i poświęcam mu całą swoją uwagę.
W ostatnim raporcie instytutu V-Dem o stanie demokracji na świecie można znaleźć rozliczne przykłady ludzi, którzy bronią demokracji i swoich praw w różnych częściach świata. Jestem przekonana, że nadzieja jest w ludziach i organizacjach pracujących na rzecz demokracji. Widać to w całej Europie, że ludzie chcą sami sobą rządzić.
Uważam, że możliwe jest utrzymanie praworządności w Polsce oraz demokracji jako głównego typu ustroju w Europie i w Stanach Zjednoczonych.
Wróćmy jeszcze do tematu nominacji do Pokojowej Nagrody Nobla. Norwescy posłowie nominują godne uwagi osoby i organizacje. Jaką rolę te nominacje odgrywają w życiu politycznym w Norwegii?
Jak wszystko, mogą być wykorzystane na różne sposoby. W ciągu lat nominowałam ludzi i organizacje, którzy moim zdaniem wykonują niezbędną pracę. Mam świadomość, że sama nominacja może wzmocnić ich motywację i bardziej uwidocznić ich działalność.
Natomiast niektórzy posłowie wykorzystują nominację, żeby uwidocznić swoją osobę. W zeszłym roku mój kolega z parlamentu nominował do Pokojowej Nagrody Nobla Donalda Trumpa. Wywołało to dużą dyskusję w Norwegii.
W Pokojowej Nagrodzie Nobla chodzi o nominowanych, nie o nominujących.
Jette F. Christensen (ur. 1983), norweska polityczka. Należy do Partii Pracy. Od 2010 roku jest posłanką do norweskiego parlamentu Stortinget. Zasiada w parlamentarnym Komitecie Spraw Zagranicznych i Obrony. Studiowała nauki polityczne na Uniwersytecie w Bergen.
Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.
Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.
Komentarze