0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Cezary Aszkielowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Cezary Aszkielo...

Dziennikarka Katarzyna Świerczyńska z Tomaszem Duklanowskim pracowała przez kilka lat w dwóch miejscach: „Bardzo wierzący. Jak zrobił jakąś głupotę, to szedł na pielgrzymkę albo do spowiedzi. I potem mówił, że przeszedł przemianę i zawierzył się Matce Boskiej. Nie zdziwiłabym się, gdyby teraz właśnie zaszył się gdzieś, by się modlić”.

Długoletni znajomy Duklanowskiego: „Mówił, że modli się, by mniej nienawidzić opozycji. Bo wie, że nienawiść to grzech. Więc chciałby mniej grzeszyć”.

Przeczytaj także:

„Wybitne zasługi na rzecz przemian demokratycznych w Polsce”

„Ten order to mnie rozbawił” - zaczyna Adam Zadworny, dziennikarz “Gazety Wyborczej” w Szczecinie, jego znajomy od wielu lat.

W styczniu 2021 roku Tomasz Duklanowski pochwalił się na Twitterze Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski przyznanym przez prezydenta Andrzeja Dudę. Za „wybitne zasługi na rzecz przemian demokratycznych w Polsce”, czyli działalność w Ruchu Wolność i Pokój. W późnym PRL organizacja prowadziła akcje protestacyjne, m.in. jej członkowie odmawiali służby wojskowej. Na liście 36 członków WiP wyszczególnionych w Wikipedii są m.in. Piotr Ikonowicz, Bogdan Klich, Andrzej Stasiuk.

Duklanowskiego brak.

Co więc zrobił, że przyznano mu medal? W szczecińskiej redakcji "Wyborczej" ustalili, że tak wysokie odznaczenia dostają liderzy środowisk podziemnych, czyli osoby, które były represjonowane. Duklanowski nie był ani jednym, ani drugim. Gdy upadała komuna nadal był niepełnoletni, ale jego ojciec i stryj działali w opozycji.

Radio Szczecin rozwiązało zagadkę – pochwaliło się, że ich kolega redakcyjny dostał order za kolportowanie podziemnych wydawnictw, głodówkę przeciwko masakrze na placu Tiananmen, udział w protestach i pikietach, m.in. w marszu Wielkanocnym.

„To był legalny marsz, już po rozmowach Okrągłego Stołu wiosną 1989 roku. Głodówka była na bramie portowej Szczecina, w czerwcu ‘89 i trwała ledwo kilkanaście godzin” - zauważa Zadworny.

Cezary Łazarewicz, dziennikarz, redaktor, pisarz, były członek Wolności i Pokoju, opowiada: "Ordery od Andrzeja Dudy dostali ci, którzy zgodzili się je odebrać. Mnie Kancelaria Prezydenta też go zaproponowała. Odmówiłem. Pytali jeszcze, czy znam kogoś, kto chciałby odebrać taki medal. Nie znałem”.

„Był słaby, zewsząd go wyrzucano”

Duklanowski jako młodziutki, niedoświadczony chłopak, zaczął pracę w mediach od “Gazety Wyborczej” w Szczecinie w 1990 roku, gdy jej naczelnym był Piotr Niemczyk – również członek Ruchu Wolność i Pokój, który później z dziennikarstwa przeszedł do Urzędu Ochrony Państwa. W "Wyborczej" Duklanowski pracował krótko - kilka miesięcy. Zwolnił go nowy naczelny (od lipca 1990 roku) Jerzy Sawka: „Nie pasował do tej redakcji, był z innego świata, zbyt zaangażowany ideowo" - mówi nam Sawka i dodaje, że zwolnił go po sprzeczce.

W latach 90. Duklanowski błąkał się po różnych gazetach, głównie lokalnych i powiązanych z prawicą. Mieli mu te prace załatwiać ojciec i stryj. Ten drugi - Leszek Duklanowski, ZChN-owski działacz, od 1994 roku był radnym Szczecina przez 12 lat i wiceprezydentem miasta przez 4 lata.

Tomasz pisał m.in. w „Jedności” – gazecie związkowców NSZZ "Solidarność". Zadworny: „Wyleciał stamtąd dyscyplinarnie. Był słaby, zewsząd go wyrzucano, z »Kuriera Szczecińskiego« też. Nie zagrzał nigdzie miejsca w redakcji. Był szalenie tym sfrustrowany, żalił się, że system go tłamsi”.

Duklanowski pisał też w "Nowym Kurierze" i "Głosie Szczecińskim".

„Gdy dotarłem do Szczecina w latach 90., on miał już dość złą opinię dziennikarską. Chodziło o rzetelność” – wspomina Łazarewicz. Sawka potwierdza: „Opinia o nim w środowisku była lekceważąca”. Dwie osoby mówią nam, że z hukiem wyleciał też z „Życia” z kropką – dziennika prowadzonego przez Tomasza Wołka.

Przemysław Nadolski, kiedyś rzecznik policji w Szczecinie, na Facebooku opisał historię z listopada 1999 roku, gdy w mieście porwano 8-letnią dziewczynkę. „Porywacze zostawili list, z którego wynikało, że zrobią dziecku krzywdę, jeśli rodzina powiadomi media i policję” - relacjonuje. Sprawy nie można było ukryć, dotarła do mediów, więc Nadolski zorganizował spotkanie. Opowiedział, co wie policja i obiecał, że co godzinę będą informować, co się dzieje.

„Poprosiłem wszystkich dziennikarzy o jedno: dopóki nie wiemy, co się dzieje z dzieckiem i kto je ma, nie szukajcie na własna rękę, nie drążcie, nie podkręcajcie atmosfery. Życie dziecka jest ważniejsze niż wasze newsy”.

Wszyscy mieli wykazać zrozumienie i solidarność. Wszyscy za wyjątkiem jednego – dziennikarza, który na drugi dzień puścił w „Życiu” z kropką sensacyjny tekst. Opisał, że dotarli do domu matki porwanej dziewczynki, a w środku było dwóch policyjnych wywiadowców, którzy czekali na telefon od porywaczy. „Oczywiście skończyło się interwencją u naczelnego Tomasza Wołka. Zgadnijcie, kto był autorem wspomnianego artykułu” - kończy swój wpis Nadolski.

Trzy osoby, które informują nas o tym wpisie, mówią: Duklanowski. Nadolski nam to potwierdza. To wtedy Wołek miał zwolnić z pracy Duklanowskiego. „On się potem bardzo chwalił tą swoją pracą w »Życiu«” - wspomina Katarzyna Świerczyńska, która spotkała go później.

„Był bezwzględnym i wyrachowanym człowiekiem”

Świerczyńska jako młoda dziennikarka w 2002 roku trafiła do „Dziennika Stargardzkiego”. Pracowała tam do 2004. Duklanowski był naczelnym gazety: „Wprowadził dużo dobrych zmian. Zmienił layout, mówił nam, by chodzić do ludzi i z nimi rozmawiać, a nie tylko dzwonić. Mnie dużo nauczył” - wspomina.

Ale pamięta też „drobiazgi, które wskazują, że był bezwzględnym i wyrachowanym człowiekiem”. Według niej gazeta wówczas była wymierzona w działaczy SLD. „Gdy bohaterem tekstu był poseł SLD Stanisław Kopeć, Tomek kazał wybierać najbrzydsze jego zdjęcie i powiększać tak, by ten człiwiek wyglądał na okładce monstrualnie” - opowiada Świerczyńska.

Duklanowski współpracował z prezesem pewnej spółdzielni mieszkaniowej, a temu przeszkadzała pewna kobieta (jej nazwisko do wiadomości redakcji). „Tomek robił wszystko, by zdyskredytować tę panią. Chodził z dziennikarką na zebrania spółdzielni”. Miał jej mówić tak: "Będziesz cały czas fotografować ją z jak najbliższej odległości. Zobaczysz, że nerwowo nie wytrzyma". I rzeczywiście kobieta nie wytrzymała - przy ludziach uderzyła dziennikarkę torebką. Na kolejne zebranie spółdzielcze poszli więc w kaskach i kamizelkach.

„Kolejne numery dziennika były poświęcone tej pani. To było perfidne. Takich sytuacji było więcej” - dodaje Świerczyńska. Mówi, że Duklanowski robił gazetę jak tabloid - sensacyjnie. Odszedł z tytułu w atmosferze skandalu – wybuchł konflikt w redakcji. Część osób była przeciwko naczelnemu, ktoś włamał się do jego prywatnej korespondencji na Gadu-Gadu. Świerczyńska: „Gdy się dowiedział o tym, uderzył pięścią w jednego ze współpracowników [nazwisko do wiadomości red.]”.

Po tym zdarzeniu, w 2004 Duklanowski odszedł z redakcji. „W geście solidarności też odeszłam - wtedy uważałam, że był dobrym szefem” - mówi nam Świerczyńska.

Po tych wydarzeniach Duklanowski wyjechał do Wielkiej Brytanii, pracował tam kilka lat.

„Nic nie ożywia gazety tak, jak trup”

Pierwszy raz trafił do Radia Szczecin razem z ekipą lewicy. W 2010 roku wysłano go na spotkanie samorządowców przed wyborami.

„Wrócił z materiałem, że nic się nie wydarzyło, pili kawę i jedli ciasteczka. Zweryfikowałem to. Okazało się, że tam zawiązała się koalicja samorządowa, a on to przemilczał. W trybie natychmiastowym wezwałem prezesa i szefa newsroomu i zażądałem usunięcia Duklanowskiego z newsroomu. Kilka dni potem zniknął z radia. Jak został zwolniony – tego nie wiem” - opowiada Rafał Molenda, wówczas wydawca w Radiu Szczecin.

W 2012 roku, gdy Duklanowski był ponownie naczelnym „Dziennika Stargradzkiego”, po publikacjach na temat „przekrętów wspólnoty mieszkaniowej” oraz „grupy przestępczej terroryzującej wieś pod Stargardem”, zniszczono mu samochód w garażu podziemnym. Twierdził, że już piąty raz w jego karierze przebijają mu opony.

W 2012 rozkręcał też własny biznes - zaczął wydawać „Tygodnik Pyrzycki”, dwa lata później „Tygodnik Dębna” i „Gazetę Myśliborską”, a następnie „Tygodnik Barlinka”. W wywiadzie dla Sdp.pl przyznawał, że robi gazety sensacyjne, bliskie tabloidom.

„Takie są jedynki, wabiki, sensacje przyciągające uwagę. Wedle starej zasady dziennikarskiej, że nic nie ożywia gazety tak, jak trup. Ale w środku piszemy o historii Pomorza, czy aktach ubeckich z okresu PRL. Mamy strony kościelne, nawiązuję kontakty z proboszczami” - mówił w wywiadzie Duklanowski. Dodawał, że najwięcej satysfakcji ma z dziennikarstwa śledczego, ujawniania afer: „Mam bowiem poczucie, że robimy coś pożytecznego".

Jego „Gazeta Myśliborska” w 2016 r opublikowała okładkę ze zdjęciem starosty Arkadiusza Janowicza z PSL i widokiem celownika z karabinu snajperskiego na środku jego głowy. Tytuł: „Janowicz do odstrzału”. Wydanie ukazało się w dniu sesji rady powiatu, na której odwołano starostę. Ten bał się i złożył zawiadomienie na policji o kierowaniu gróźb karalnych.

Duklanowski tłumaczył, że użył przenośni - chodziło o odstrzał polityczny.

Skąd więc ten celownik z karabinu? Chcieliśmy go zapytać – nie odbierał telefonu.

Dwa lata później Radio Szczecin, w którym już pracował, informowało, że policja tę sprawę umorzyła.

„Nie nadawał się na dziennikarza Radia Szczecin, a został jego naczelnym”

Do Radia Szczecin desantowała go „dobra zmiana” w 2017 roku - stryj był wpływowym w regionie politykiem PiS. Kariera Duklanowskiego ruszyła z kopyta.

Na wody ogólnopolskie wypłynął, gdy opublikował serię tekstów z hasłem przewodnim „Nierząd w mieszkaniu senatora Gawłowskiego”. Senator PO wynajął mieszkanie kobiecie, która czerpała korzyści z nierządu. „On o tym nie wiedział inaczej nie wynajmowałby za normalną stawkę, a za znacznie wyższą. Ale tekst był tak spreparowany, iż sugerował, że to Gawłowski na tym zyskuje. To było wredne” - ocenia Adam Zadworny. W procesie skazane zostały dwie osoby – m.in. wynajmująca, które faktycznie czerpała korzyści z pracy 10 prostytutek. Gawłowskiemu nie przedstawiono zarzutów w związku z tą sprawą.

Duklanowski awansował - zaczął współpracę z "Gazetą Polską" i portalem Niezalezna.pl. Pojawiał się też w TVP.

Tuż po tym, gdy Tomasz Grodzki został marszałkiem Senatu, rozpoczął serię tekstów o rzekomej korupcji polityka PO. Publikował teksty, w których informatorzy opisani jako byli pacjenci Grodzkiego – torakochirurga – anonimowo twierdzili, że brał łapówki. Marszałek temu zaprzeczał, wytoczył Duklanowskiemu sprawę cywilną o zniesławienie.

Jego akcje mocno wzrosły w PiS, bo tą aferą Polska żyła bardzo długo. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich (SDP), zrzeszające głównie prorządowych pracowników mediów, w 2020 roku wyróżniło Duklanowskiego nagrodą Watergate (6 tys. zł) za cykl materiałów o Grodzkim.

Partia również szybko doceniła jego zaangażowanie. Już w styczniu 2020 roku Duklanowski awansował na wicenaczelnego Radia Szczecin, a w tym samym czasie p.o. naczelnego i prezesem stacji został Wojciech Włodarski – człowiek bez doświadczenia w mediach, wcześniej zastępca dyrektora szczecińskiego NFZ ds. ekonomiczno-finansowych. Dziennikarzom Radia Szczecin te zmiany się nie spodobały. W ciągu niecałego roku z Radia odeszło aż 26 osób, w tym 18 pracowników etatowych.

„Nie chcę o nim nawet rozmawiać!” - szybko ucina Michał Elmerych, były już pracownik radia.

„Myślałam, że się dogadam, bo nie robię politycznych rzeczy, ale nie mogłam – nie chcieli mi dać swobody, tylko kontrolować wszystko. Duklanowski nie zapłacił mi też za kilka materiałów, które ukazały się, zanim został wicenaczelnym. Nie wytłumaczył, dlaczego” - opowiada Katarzyna Świerczyńska, która wtedy też odeszła z rozgłośni.

W lutym 2021 Duklanowski był już naczelnym. Była dziennikarka Radia: Wiele osób twierdziło, że nie potrafił robić materiałów radiowych”. Zadworny się śmieje z ironii sytuacji: „Nie nadawał się na dziennikarza radia, a został jego naczelnym”.

„Prezes nie może zwolnić Tomka – wszyscy to wiedzą”

29 grudnia 2022 Duklanowski opisał sprawę Krzysztofa F. - członka PO - skazanego rok wcześniej za "inne czynności seksualne z małoletnim" oraz "udzielenie narkotyków małoletniej". Podał też informacje o matce – parlamentarzystce - i ofiarach pedofila. Wystarczająco dużo, by łatwo było ustalić, że bohaterami są Magdalena Filiks i jej dzieci.

Katarzyna Świerczyńska: „Nie mam żadnych wątpliwości, że zrobił to umyślnie. Perfidnie. Bo on taki jest – bezwzględny, kiedy chce kogoś zniszczyć. Nie cofał się przed zagrywkami, które miały zdyskredytować innych, bez oglądania się na konsekwencje dla tych ludzi. W Szczecinie od razu wiadomo było, kto jest ofiarą - mamy ledwo trzy parlamentarzystki”.

Akcja była skoordynowana – tekst o tej samej sprawie opublikował również portal TVP Info, powołując się na... Radio Szczecin, które jeszcze wtedy nie ujawniło swojego materiału.

Dwie osoby, które znają Duklanowskiego, uważają, że dostał te informacje od Dariusza Mateckiego – radnego i lidera Solidarnej Polski w regionie. Ale to tylko ich przypuszczenia, przeczucia. Nie ma na to dowodów.

Dwa tygodnie przed publikacją Magdalena Filiks bardzo ostro zaatakowała w Sejmie Solidarną Polskę. „Wzięliście sobie Polskę za zakładnika!” grzmiała. Chcieliśmy Duklanowskiego zapytać, czy to nie była forma politycznego rewanżu i czy Matecki mu pomógł. Dzwoniliśmy kilka razy, zostawialiśmy informacje, smsy. Nie odbierał, nie odpowiadał.

Po publikacji Duklanowski był krytykowany za ujawnienie danych ułatwiających identyfikację ofiar pedofila. Błażej Kmieciak, przewodniczący Państwowej Komisji ds. Pedofilii, skierował wniosek przeciwko Radiu Szczecin i Duklanowskiemu do Rady Etyki Mediów. Ta uznała, że doszło do naruszenia zasady szacunku i tolerancji, a winnym jest Duklanowski. Nawet przewodniczący opanowanej przez ludzi PiS Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji - Maciej Świrski – zażądał kary dla Radia Szczecin oraz TVP Info za "emisję treści umożliwiających identyfikację ofiar pedofila".

Propagandyści PiS-u jednak nadal Duklanowskiego bronili. Jolanta Hajdasz, szefowa Centrum Monitoringu Wolności Prasy – instytucji silnie wspierającej rząd PiS: „Jest czymś ważniejszym, żeby opisać działanie takiego pedofila (...) niż ukrywanie tego ze względu na dobro ofiary".

Radio Szczecin nie ukarało swojego naczelnego. „Bo prezes nie może zwolnić Tomka – wszyscy to wiedzą” - twierdzi jedna z naszych rozmówczyń. Słyszymy o zebraniu w radiu, na którym prezes Włodarski chciał zwrócić naczelnemu na coś uwagę. Wtedy miał usłyszeć od Duklanowskiego: „A kim ty jesteś, by mi tutaj mówić?”.

„On ma aż takie plecy, bo jest dla partii użyteczny” - uważa inny nasz rozmówca.

Były już pracownik szczecińskiej rozgłośni: „To nie prezes Włodarski zdecyduje o tym, czy zwalniać Duklanowskiego. To oczywiste, że to będzie decyzja polityczna”.

„Będziesz się smażył w piekle, w które tak mocno wierzysz, gnoju”

W piątek 3 marca, posłanka Filiks publikuje informację o śmierci i pogrzebie syna. Powstaje petycja z wnioskiem o odebranie orderu Duklanowskiemu. W momencie pisania tego artykułu podpisało ją prawie 2,5 tys. osób.

W Radiu Szczecin zespół się podzielił – część wspiera Duklanowskiego, część nie. W poniedziałek 6 marca odbyło się dwugodzinne spotkanie, na którym miały paść propozycje, by zwolnić tych pracowników Radia Szczecin, którzy w mediach społecznościowych skrytykowało naczelnego. Kilka osób poszło na urlopy, ktoś na zwolnienie lekarskie. Profile społecznościowe stacji od soboty są zalewane krytyką i żądaniami zwolnienia Duklanowskiego. Prezes Włodarski nie zamierza tego robić. „Pozwólmy działać organom państwa” - powiedział WirtualnymMediom.pl 6 marca.

Ale stacja jednak zareagowała na sytuację. Poseł Jarosław Rzepa z PSL ujawnił, że anulowano kolejne wydanie „Kawiarenki politycznej”, cyklicznego programu politycznego, w którym dyskutują ze sobą politycy. „Pewnie obawiano się, że będziemy rozmawiali na temat redaktora Tomasza Duklanowskiego i jego haniebnego działania” - zastanawiał się Rzepa.

Krytyka w sieci osiągnęła rozmiary tsunami.

Piotr Żytnicki, ceniony dziennikarz śledczy poznańskiej "Wyborczej", opisujący często sprawy kryminalne: To łajdak, który ma krew na rękach”.

Łazarewicz: „Pamiętajcie o tym gnoju bez zasad z Radia Szczecin, by mu nigdy nie podawać ręki”.

Tomasz Ogonowski, dawniej dobry kolega Duklanowskiego, zna go od 35 lat, napisał na Facebooku, że kiedyś Tomek to był „fajny chłopak”: „Można kogoś znać wiele lat i nie wiedzieć, że jest takim chujem. Duklan - będziesz się smażył w piekle, w które tak mocno wierzysz, gnoju”.

;
Krzysztof Boczek

Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.

Komentarze