"Doświadczenie pozywania własnych rodziców może być mniej traumatyczne dla osób transpłciowych. To nasze zadanie” – mówi sędzia Sądu Okręgowego we Wrocławiu Dorota Stawicka-Moryc
Osoby transpłciowe, które chcą zmienić oznaczenie płci w dokumentach, muszą pozwać do sądu swoich rodziców. Na facebookowych grupach polecane są sądy, w których procedura przebiega szybciej. Wszystko zależy bowiem od sędziego, do którego trafi sprawa – jedni wydają wyroki po kilku tygodniach od złożenia pozwu, u innych proces ciągnie się latami.
Ja także przeszedłem prawną tranzycję w Polsce. W moim przypadku od złożenia pozwu do odebrania dowodu osobistego z nowym imieniem minęły niespełna dwa lata. Historię mojego procesu sądowego o ustalenie płci metrykalnej opisałem w trzyczęściowym reportażu “Leo przeciwko Polsce”:
O tym, dlaczego prawna tranzycja w Polsce jest tak skomplikowana i jak można to zmienić, rozmawiamy z sędzią orzekającą w wydziale cywilnym-odwoławczym Sądu Okręgowego we Wrocławiu oraz współautorką przewodnika “Postępowania w sprawach o uzgodnienie płci” wydanego przez Rzecznika Praw Obywatelskich.
Leonard Osiadło, OKO.press: Dlaczego w Polsce osoba transpłciowa, która chce zmienić oznaczenie płci w dokumentach, musi pozwać swoich rodziców do sądu?
SSO Dorota Stawicka-Moryc: Ponieważ żaden ustawodawca nie uchwalił dotychczas prawa, które pozwalałoby osobie transpłciowej zmienić swoje dane osobowe – czyli literkę oznaczającą w dokumentach płeć, imię oraz nazwisko, kiedy kończy się w sposób wskazujący na płeć, czyli np. -ska lub -ski. Osoby transpłciowe w Polsce już od lat 60-tych poszukiwały drogi prawnej do zmiany dokumentów, jednak dopiero orzeczenie Sądu Najwyższego w latach 90-tych [postanowienie z 22 marca 1991 roku – przyp. red.] dało możliwość dochodzenia uzgodnienia płci przed sądami powszechnymi.
I co zrobił Sąd Najwyższy?
Uznał, że płeć jest takim samym dobrem osobistym człowieka jak godność, zdrowie czy wolność i w związku z tym można dochodzić jego ochrony w sądzie. Wskazał także, że poczucie przynależności do płci jako dobro osobiste w rozumieniu art. 23 kc może być dochodzone w procesie na podstawie art. 189 kodeksu postępowania cywilnego. W tym przypadku chodzi o prawo do ustalenia, jakiej jesteśmy płci.
Ale dlaczego o prawo do ustalenia swojej płci trzeba pozywać swoich rodziców?
Stanowisko Sądu Najwyższego, dopuszczające “ustalenie” płci w sądzie, skoro nie można tego zrobić w urzędzie, z jednej strony załatało dziurę, którą zostawił ustawodawca, ale z drugiej pociągnęło za sobą określone konsekwencje. Sąd Najwyższy wskazując na możliwość skorzystania z art. 189 kpc, automatycznie przesądził, że te sprawy muszą być załatwiane w trybie procesowym, czyli takim, w którym w sądzie spotykają się ze sobą dwie strony. Zatem osoba transpłciowa musi wytoczyć komuś proces. Pytanie brzmiało – komu? Zastanawiano się, czy powinien to być lekarz, który przyjmował poród i wystawił zaświadczenie o płci dziecka, czy kierownik urzędu stanu cywilnego, który wystawił akt urodzenia. Ostatecznie Sąd Najwyższy doszedł do wniosku, że najlepiej, jeśli pozwanymi będą rodzice. Pomiędzy rodzicami a dzieckiem pojawia się bowiem pewien wspólny interes (orzeczenie Sądu Najwyższego o sygnaturze III CZP 118/95 z 1995 roku).
Ale przecież rodzice nie mają żadnego wpływu na określenie płci dziecka – jeśli lekarz wystawi zaświadczenie, że urodziła się dziewczynka, to rodzice w urzędzie stanu cywilnego muszą zarejestrować dziewczynkę.
Sam Sąd Najwyższy podkreślał w tym przełomowym orzeczeniu, że umiejscawianie rodziców po stronie pozwanej jest sztuczną konstrukcją, potrzebną wyłącznie do tego, aby spełnić wymóg dwustronności procesu. Istnieje oczywiście także tryb postępowania nieprocesowego, w którym nie występują dwie strony, przykładem może być np. stwierdzenie nabycia spadku. Takie sprawy są rozpoznawane w postępowaniu nieprocesowym, czyli wnioskowym, gdzie może występować tylko jedna strona – wnioskodawca.
Ale osoby transpłciowe nie mogą skorzystać z trybu nieprocesowego, bo potrzebują wyroku. Tylko wyrok sądu jest podstawą prawną do zmiany oznaczenia płci w aktach stanu cywilnego, czyli w akcie urodzenia. A wyroki są wydawane tylko w trybie procesowym. Stąd decyzja Sądu Najwyższego, że ustalenia płci można domagać się przed sądem, wytaczając powództwo przeciwko rodzicom, na podstawie art. 189 Kodeksu Postępowania Cywilnego.
Art. 189 KPC: “Powód może żądać ustalenia przez sąd istnienia lub nieistnienia stosunku prawnego lub prawa, gdy ma w tym interes prawny”. Ten przepis nie brzmi, jakby został stworzony specjalnie dla osób transpłciowych.
Bo nie został. To jest bardzo ogólny przepis, który jest po prostu częścią Kodeksu Postępowania Cywilnego. Na jego podstawie toczą się różne sprawy, w których ustala się, czy stronie przysługuje jakieś prawo, czy nie. Do kategorii “spraw o ustalenie” należą na przykład sprawy o ustalenie ojcostwa, o stwierdzenie istnienia stosunku pracy, istnienie stosunku najmu lokalu, ale także sprawy frankowe wytaczane bankom. Osoby, które wzięły kredyt we frankach, na podstawie art. 189 kpc domagają się ustalenia nieważności umowy kredytu.
W sprawach o ustalenie płci osoby transpłciowe muszą pozwać swoich rodziców niezależnie od wieku. Osoby pełnoletnie również muszą to zrobić.
To prawda. Do sądu w celu ustalenia swojej płci zwracają się osoby w różnym wieku. I niezależnie od tego, ile mają lat, muszą pozwać rodziców. Jeśli rodzice już nie żyją, to w ich miejsce, aby zachować pozór dwustronnego procesu, sąd ustanawia kuratora. Tak było na przykład w przypadku Anny Grodzkiej, która prawnej tranzycji dokonała w wieku 56 lat. Opowiada o tym film dokumentalny “Trans-akcja” z 2010 roku.
A co w sytuacji, jeśli z jednym rodziców od lat nie ma kontaktu, bo odszedł od rodziny?
Takiego rodzica też trzeba pozwać. Mało tego – trzeba pozywać nawet takiego rodzica, który został pozbawiony władzy rodzicielskiej. Czyli może się zdarzyć sytuacja, że osoba musi pozwać rodzica, który był skazany za znęcanie się nad nią, kiedy była dzieckiem. Taki rodzic, kiedy staje się stroną pozwaną, zyskuje wszystkie uprawnienia przysługujące stronie. Może składać wnioski dowodowe, powoływać świadków, wypowiedzieć przed sądem swoje stanowisko. Fakt, że w przeszłości krzywdził albo nie było go przez całe życie, w ogóle nie ma tutaj żadnego znaczenia.
I jak to się broni, że jeden człowiek, w tym przypadku rodzic, ma prawo głosu w kontekście praw innej, dorosłej osoby, w tym przypadku swojego dziecka?
I to jest właśnie ten paradoks. Bo Sąd Najwyższy decydując, że ustalenia płci można dochodzić poprzez pozwanie rodziców, z jednej strony w ogóle stworzył osobom transpłciowym możliwość ochrony ich praw, a jednocześnie tą decyzją prawa te naruszył. Bo będąc pozwanymi, rodzice zyskują takie same prawa jak każda strona w procesie cywilnym. I zdarzają się takie sprawy, w których rodzice pełnoletniej, dorosłej osoby transpłciowej, powołują na świadków katolickich psychologów, którzy przekonują sąd, że nie ma czegoś takiego jak transpłciowość.
Brzmi to trochę tak, jakby w majestacie prawa stworzono procedurę, która w samej swojej konstrukcji narusza prawo.
Trochę tak jest. I nawet sam Sąd Najwyższy w tym orzeczeniu, w którym wskazuje, że pozwanymi powinni być rodzice, podkreśla, że jest to sztuczna konstrukcja. Tyle tylko, że dla sędziów, którzy orzekają w tych sprawach, to nie jest sztuczny proces. Dla nich jest to proces jak każdy inny, który muszą rozpoznać zgodnie z wszystkimi wymogami i rygorami, które wynikają z prowadzenia spraw w sądzie w oparciu o obowiązujące przepisy.
Czy bylibyśmy w stanie przywołać jakiś inny przykład takiej sztucznej konstrukcji, która funkcjonuje w polskim wymiarze sprawiedliwości?
Nie umiem przywołać innego takiego przykładu. Są oczywiście tzw. fikcje prawne, na przykład fikcja doręczenia, czyli uznanie, że przesyłka została doręczona, choć fizycznie nie miało to miejsca. Ale nawet taka fikcja jest wprost uregulowana w kodeksie postępowania cywilnego (art. 139 kpc). A w przypadku ustalenia płci nie mamy absolutnie żadnych przepisów. Mamy tylko orzeczenie Sądu Najwyższego.
Dlaczego jest tak, że jedna osoba, która składa pozew o ustalenie płci, nie musi w ogóle przychodzić na rozprawę, a wyrok otrzymuje pocztą po miesiącu, a inna musi przejść przez kilka rozpraw, badanie przez biegłych sądowych i to trwa dwa lata?
Wszystko niestety zależy od sędziego, który prowadzi sprawę. Przepisy Kodeksu Postępowania Cywilnego pozwalają na różne warianty. Sąd może wydać wyrok na posiedzeniu niejawnym, czyli rozpoznać sprawę w zaciszu gabinetu na podstawie dokumentów dołączonych do pozwu i odpowiedzi na pozew. W takim przypadku sąd informuje strony o wyroku listownie. Może też wyznaczyć rozprawę, aby przesłuchać strony, i dopiero po przesłuchaniu stron wydać wyrok.
Ale są też tacy sędziowie, którzy po przesłuchaniu stron na rozprawie, dopuszczają jeszcze dowód z opinii biegłego. Sprawa jest wtedy odraczana, aby strona udała się do biegłego na badanie, a biegły sporządził opinię dla sądu. I tutaj kodeks znów zostawia dowolność – po doręczeniu sądowi opinii biegłego, sędzia może wydać wyrok na posiedzeniu niejawnym, czyli bez wyznaczania rozprawy. Niektórzy sędziowie zwołują jeszcze jedną rozprawę i dopiero na tej drugiej rozprawie, po odebraniu ostatecznych stanowisk stron, wydają wyrok.
Czyli to, czy czyjaś sprawa zakończy się po trzech tygodniach bez rozprawy, czy po dwóch latach i kilku wizytach w sądzie, zależy wyłącznie od dobrej woli sędziego?
Niestety nie ma żadnych przepisów, które regulowałaby sposób prowadzenia spraw o ustalenie płci. Wszystko zależy zatem od sędziego, który opiera się na własnej wypracowanej praktyce,
ale przede wszystkim na Kodeksie Postępowania Cywilnego. A tam są ogólne ramy – nie ma wytycznych, że trzeba zrobić tak i tak. Ponieważ sprawy są przydzielane sędziom w drodze losowania, to są sędziowie, którzy nigdy nie mieli sprawy o ustalenie, a są sędziowie, którzy mieli ich już kilka. W związku z tym sposób rozpoznawania tych spraw jest często podyktowany tym, w jaki sposób sędziowie orzekali wcześniej. Jeżeli praktyką danego sędziego jest to, że najpierw wyznacza rozprawę i przesłuchuje strony, to zarówno w sprawie frankowej, jak i w sprawie o ustalenie płci zrobi dokładnie tak samo.
Czyli dopóki nie ma ustawy regulującej procedurę uzgadniania płci w dokumentach, nie ma żadnych narzędzi, aby ujednolicić sposób rozpoznawania spraw przez sędziów?
W 2020 roku Rzecznik Praw Obywatelskich wydał przewodnik „Postępowania w sprawach o uzgodnienie płci”. Chodziło o stworzenie pewnego zbioru dobrych praktyk dla sędziów orzekających w tych sprawach. Niestety pierwsza edycja przewodnika nie rozwiązała problemu – osoby transpłciowe nadal zgłaszały do RPO nieprawidłowości w toczących się postępowaniach.
W 2024 r. powstała więc druga edycja przewodnika, przy której miałam przyjemność współpracować. Uwzględniła ona najnowsze orzecznictwo oraz najnowszy stan wiedzy medycznej.
Pojawił się także ważny rozdział pt. ”Zrozumieć transpłciowość”, który w przystępny sposób przybliża sędziom to zagadnienie.
W drugiej edycji przewodnika rekomendowaliśmy również, aby sprawy o uzgodnienie płci zostały dodane do katalogu spraw pilnych. Co do zasady sądy rozpoznają sprawy według kolejności wpływu. Istnieje jednak katalog spraw pilnych, które można wyłączyć z zasady rozpoznawania według kolejności wpływu i nadać im szybciej bieg. 22 marca 2024 roku Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się do Ministra Sprawiedliwości z prośbą o rozważenie nadania statusu pilności sprawom o uzgodnienie płci i wpisanie ich do katalogu. Obecnie trwa proces legislacyjny.
Jakie kategorie spraw należą obecnie do tego katalogu?
Są to między innymi sprawy dotyczące zastosowania tymczasowego aresztowania, umieszczenia nieletnich w placówkach opiekuńczych, eksmisji sprawcy przemocy domowej, niektóre sprawy z zakresu prawa pracy czy skargi na czynności komornika. To są sprawy, w których czynności powinny być podjęte natychmiastowo. Ustawodawca nie przewidział w tym katalogu spraw o ustalenie płci. A dla wielu osób transpłciowych funkcjonowanie z dokumentami nieuzgodnionymi z ich wyglądem i tożsamością, może stanowić bezpośrednie zagrożenie zdrowia i życia. Bez kategorii “pilna” sprawy te rozpoznawane są według daty wpływu. A niestety ilość spraw w sądach jest bardzo duża. We Wrocławiu na jednego sędziego okręgowego w wydziale cywilnym przypada między 400 a 600 spraw.
Czy rozwiązaniem tego problemu, mogłoby być rozpoznawanie spraw o ustalenie płci na posiedzeniach niejawnych, czyli bez zwoływania rozprawy?
Tak, i to się zdarza, ale wciąż bardzo rzadko. W przewodniku po postępowaniach w sprawach o uzgodnienie płci Rzecznik Praw Obywatelskich przytacza statystyki: w latach 2020-2022 tylko w 132 sprawach na 1162 postępowań wydano wyrok na posiedzeniu niejawnym. Sądy najczęściej zwołują rozprawy, i to nawet w sytuacji, jeśli strona pozwana, czyli rodzice, uznają powództwo.
Czy także w innych sprawach zdarza się, aby sąd przeprowadzał proces, choć strona pozwana uznaje powództwo i nie ma między stronami sporu?
Na podstawie art. 213 § 2 k.p.c. sąd jest związany uznaniem powództwa, chyba że uznanie jest sprzeczne z prawem lub zasadami współżycia społecznego albo zmierza do obejścia prawa. Na przykład strona powodowa domaga się alimentów w wysokości 40 tysięcy miesięcznie na dziecko, a pozwany uznaje żądanie. To na tyle wysoka i niecodzienna kwota alimentów, że powinna budzić wątpliwości sądu i wówczas należy zbadać czy nie ma np. wierzycieli, którzy czekają na spłatę należności. Bo takie uznanie powództwa może okazać się próbą pozbawienia wierzycieli spłaty, ponieważ alimenty zawsze mają pierwszeństwo w egzekucji przed innymi należnościami. Ale to jest wyjątkowa sytuacja, kiedy sąd ingeruje w to, że pozwany uznaje powództwo.
Czyli regułą jest, że jeśli w sprawie cywilnej strony zgadzają się i nie ma sporu, to sąd nie przeprowadza procesu na siłę?
Weźmy klasyczny przypadek sprawy cywilnej – pozywam kogoś, że jest mi winny 10 tysięcy złotych, bo nie oddał mi pożyczki. Jeśli strona pozwana napisze odpowiedź na pozew i powie: “Tak, proszę sądu, nie oddałem, zgadzam się, jestem winny 10 tysięcy”, to sąd nie prowadzi żadnego postępowania, tylko wydaje tzw. wyrok z uznania.
A w sprawach o ustalenie płci, jeśli rodzice uznają powództwo, to bardzo rzadko sąd przychyla się do żądania stron i wydaje wyrok bez przeprowadzenia procesu.
Do wielu postępowań o ustalenie płci metrykalnej włączają się prokuratorzy. Dlaczego?
Prokurator zgodnie z artykułem 7 kodeksu postępowania cywilnego może wziąć udział w każdym toczącym się postępowaniu cywilnym “jeżeli według jego oceny wymaga tego ochrona praworządności, praw obywateli lub interesu społecznego". Tylko pytanie, która z tych przesłanek zachodzi w sprawach o ustalenie płci?
Rzecznik Praw Obywatelskich rekomenduje, żeby nie zawiadamiać prokuratorów o takich postępowaniach i w wielu sądach tego się nie praktykuje.
A nawet jeśli prokurator pojawia się już na sali, to często popiera wniosek strony powodowej. Natomiast zdarzają się też takie sytuacje, że prokurator bierze czynny udział w postępowaniu, twierdząc, że działa na rzecz “dobra człowieka”, często jedynie przedłużając i niepotrzebnie komplikując cały proces.
A jak powinien przebiegać sam proces? Z relacji osób transpłciowych wynika, że sędziowie wypytują na sali sądowej nie tylko o całą historię życia, zabawy z dzieciństwa czy dysforię, ale także o preferencje seksualne i przebyte operacje.
Sprawy o ustalenie płci nie są typowymi sprawami cywilnymi. W związku z tym sędziowie bardzo często nie wiedzą, o co pytać. Pytania o zabawy z dzieciństwa, planowane operacje czy płeć osób, z którymi osoba transpłciowa wchodzi w związki, wydaje im się w takim postępowaniu absolutnie normalne. Ale to wynika z niewiedzy na temat transpłciowości.
Sędziowie w orzekaniu opierają się nie tylko na przepisach prawa, ale także na z tzw. doświadczeniu życiowym. I może taki sędzia myśli sobie tak: “Aha, czyli osoba urodziła się w niewłaściwym ciele, więc zapewne przejawia wszystkie standardowe zachowania tej przeciwnej płci”. A więc to, z kim wchodzi w związki, dla sędziego może być jednym z dowodów na potwierdzenie transpłciowości?
Powszechnie myli się transpłciowość z orientacją seksualną. Osoby transpłciowe, tak jak osoby cispłciowe mogą być każdej orientacji seksualnej. I w żadnej innej sprawie, np. o zadośćuczynienie czy o uszczerbek na zdrowiu w wyniku wypadku, sędzia nie pytałby strony o jej orientację. Bo to nie ma znaczenia dla rozstrzygnięcia. Nikt też nie pyta, czy strona ma zamiar sobie zoperować to, czy tamto, np. usunąć blizny na nogach, które zostały po wypadku. Nikt, nawet sąd, nie może zmuszać kogokolwiek do poddania się procedurom medycznym.
A znam taką sprawę, w której oddalono powództwo, ponieważ osoba transpłciowa nie podjęła terapii hormonalnej. I sąd uznał, że w związku z tym nie może pozwolić na zmianę oznaczenia płci w dokumentach.
Ale czy proces nie polega właśnie na tym, żeby przekonać sąd do swojego żądania, przedstawiając na nie dowody?
Osoba transpłciowa, zanim pojawi się w sądzie, składa pozew, w którym przywołuje rozmaite argumenty na poparcie swojego żądania. Do pozwu najczęściej dołącza szereg dokumentów od różnych specjalistów, które zbierała w toku całego swojego życia. I w zasadzie to wszystko powinno być wystarczające dla sądu. Ale często nie jest. Sędziowie wypytują na sali sądowej, przy rodzicach, o intymne szczegóły z życia, a potem jeszcze powołują biegłych psychiatrów. Bo sprawa jest “ważka” i potrzebują dowodu, że strona powodowa “wie, czego chce”.
A czy sędzia nie powinien być bezstronnym arbitrem, który rozsądza spór między stronami, na podstawie przedstawianych przez nich argumentów?
Przepisy postępowania cywilnego pozwalają na to, aby sąd dopuścił dowód niewskazany przez strony, jeżeli wymaga tego wyjaśnienie okoliczności przytaczanych w pozwie. Wielu sędziów powołuje biegłych z urzędu, uznając, że sprawa płci jest na tyle poważna, że dopiero specjalistyczna wiedza biegłego daje “solidną” podstawę dla rozstrzygnięcia. Samostanowienie i deklaracja strony często jest dla sądu niewystarczająca.
Nawet jeżeli do pozwu strona powodowa dołączyła opinię psychiatry, seksuologa, psychologa?
Niestety tak. Sąd często mówi, że to są “dokumenty prywatne”, zlecone przez strony, a sąd musi oprzeć rozstrzygnięcie na “niezależnych” przesłankach. Ale “dokument prywatny” to pojęcia kodeksowe – to jest dokument, który przedkłada jedna strona i którego wiarygodność może podważyć druga strona. Jeśli rodzice uznają pozew osoby transpłciowej, to uznają także wszystkie dokumenty dołączone do pozwu.
To jest art. 245 KPC: “Dokument prywatny sporządzony w formie pisemnej albo elektronicznej stanowi dowód tego, że osoba, która go podpisała, złożyła oświadczenie zawarte w dokumencie”.
I znów powołam się na przykład analogicznej sprawy cywilnej: sprawa o naprawę samochodu. Jeśli strona przynosi do sądu wyliczenie, ile ta naprawa kosztowała, to jeżeli druga strona zgadza z tym wyliczeniem, to sąd nie powołuje biegłego, żeby sprawdzić, czy na pewno tyle taka naprawa powinna kosztować. Spór powstaje dopiero wtedy, kiedy druga strona zakwestionuje takie wyliczenie. I wtedy sąd powinien powołać biegłego, którego zadaniem będzie zweryfikowanie wiarygodności takiego “dokumentu prywatnego”.
Ale nie powinno być tak, że jeżeli strona nie kwestionuje wiarygodności dokumentu przedstawionego przez drugą stronę, to zaczyna ją kwestionować sąd. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy strona pozwana uznaje powództwo. Sąd cywilny powinien być związany tym, co strony ustaliły.
Czy jest coś, co można zrobić, aby uregulować w jakiś sposób przebieg spraw o ustalenie płci, jeśli nie ma uchwalonej ustawy, która bezpośrednio tego dotyczy?
Na pewno jest możliwe wpisanie spraw o ustalenie płci do katalogu spraw pilnych, który zawarty jest w regulaminie urzędowania sądów powszechnych. To pozwoliłoby skrócić czas rozpatrywania takich spraw. Ale najbardziej pomogłaby edukacja sędziów. Druga edycja przewodnika “Postępowania w sprawach o uzgodnienie płci”, przygotowana przez zespół współpracujący z RPO została rozesłana do wszystkich sądów okręgowych w Polsce. To nie jest obowiązujące prawo, a jedynie zbiór dobrych praktyk, których zastosowanie może pomóc przejść przez tę trudną sytuację, jaką jest konieczność pozwania własnych rodziców przez osoby transpłciowe.
A gdyby miała pani okazję spotkać się z sędzią, który właśnie dostał do rozpatrzenia sprawę o ustalenie płci, to jakie miałaby pani dla niego rekomendacje?
Jeżeli dostarczone do pozwu dokumenty potwierdzają przeprowadzenie procesu diagnostycznego, to doradziłabym wyznaczenie posiedzenia niejawnego i wydanie wyroku bez rozprawy. A jeśli sąd uznałby, że zachodzi potrzeba przesłuchania stron, to rekomendowałabym jak najszybsze wyznaczenie terminu rozprawy i wydanie wyroku na tej samej rozprawie, po krótkim, nieingerującym w prywatność stron przesłuchaniu. Sąd powinien być dla obywatela, a nie obywatel dla sądu. Los osób transpłciowych naprawdę leży w naszych, sędziów, rękach. I możemy zrobić naprawdę dużo, aby to przykre doświadczenie pozywania własnych rodziców, było jak najmniej traumatyczne.
Dziennikarz OKO.press. Absolwent politologii na UAM oraz prawa i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Studiował także na National Taipei University na Tajwanie. Publikował m.in. w “Gazecie Wyborczej”.
Dziennikarz OKO.press. Absolwent politologii na UAM oraz prawa i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Studiował także na National Taipei University na Tajwanie. Publikował m.in. w “Gazecie Wyborczej”.
Komentarze