0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Bartłomiej WasilewskiFot. Bartłomiej Wasi...

W lipcu 2024 roku w polskim sejmie została zorganizowana wystawa zdjęć znanej na całym świecie fotografki Britty Jaschinski* (na zdjęciu powyżej). Wystawa nosi wymowny tytuł „Martwa Natura. #NieWMoimŚwiecie”. Przez kilka dni, w gmachu parlamentu można było zobaczyć kilkadziesiąt fotografii przedstawiających trofea łowieckie skonfiskowane przez służby graniczne na całym świecie, które pochodziły ze zwierząt chronionych międzynarodowym prawem.

Fot. Bartłomiej Wasilewski. Britta Jaschinski na otwarciu wystawy „Martwa Natura. Britty Jaschinski. Wystawa nosi wymowny tytuł „Martwa Natura. #NieWMoimŚwiecie”.#NieWMoimŚwiecie” w Sejmie

Zebra, pawian, niedźwiedź, słoń i lew

Jak wynika z oficjalnych danych, Unia Europejska jest dziś drugim, po Stanach Zjednoczonych, importerem trofeów z gatunków zwierząt chronionych na mocy Konwencji waszyngtońskiej o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem (CITES). W latach 2013–2022 do Unii Europejskiej trafiły legalną drogą trofea myśliwskie pochodzące z ponad 27 tys. zwierząt.

Polska znajduje się w pierwszej dziesiątce największych importerów trofeów w Unii Europejskiej. W tym samym okresie trafiło do nas niemal 1400 trofeów z gatunków chronionych konwencją waszyngtońską, w tym ze słoni, nosorożców białych, lampartów i gepardów. Pierwsze miejsce w tym zestawienie zajmują Niemcy. Głównymi krajami eksportującymi trofea do UE są Namibia, Republika Południowej Afryki i Kanada.

Najczęściej do Europy trafiają zebra górska Hartmanna, pawian niedźwiedzi, niedźwiedź czarny, niedźwiedź brunatny, słoń afrykański i lew afrykański.

Import trofeów łowieckich z gatunków chronionych konwencją waszyngtońską jest wciąż możliwy. Umożliwiają to przepisy. Myśliwy, który chce zapolować, dajmy na to na lamparta, musi postarać się o zezwolenie na przywóz trofeum z zabitego przez siebie zwierzęcia. To pozostawia wciąż otwarte drzwi dla importu nawet takich gatunków jak nosorożec czarny.

W tym roku Belgia wprowadziła zakaz, który uniemożliwi import zwierząt chronionych na mocy CITES. Podobne przepisy, które zakazują importu trofeów z określonych gatunków zwierząt, obowiązują już w Holandii i Finlandii. Prace nad odpowiednią legislacją wciąż trwają w Wielkiej Brytanii, Francji i Włoszech. O wprowadzenie takiego zakazu apeluje również fotografka, Britta Jaschinski.

Fot. Bartłomiej Wasilewski. Wystawa „Martwa Natura. Britty Jaschinski. Wystawa nosi wymowny tytuł „Martwa Natura. #NieWMoimŚwiecie”.#NieWMoimŚwiecie” w Sejmie

Zapach dzikich zwierząt

Z Brittą Jaschinski umawiam się na rozmowę jeszcze przed otwarciem wystawy. Pierwsze pytanie łatwo przewidzieć – dlaczego zaczęła zajmować się tym szczególnym rodzajem fotografii.

Jaschinski zaznacza, że nie jest typową fotografką przyrody. Owszem, jej prace koncentrują się wokół dzikich zwierząt, ale chce na nich pokazać konkretny kontekst – to jak ludzie potrafią niszczyć świat natury. Wspomina dzieciństwo, kiedy była wychowywana w taki sposób, aby zwracać szczególną uwagę na inne gatunki. „Kiedy widziałam zrzucone na ziemię gniazdo ptaków, jeża potrzebującego pomocy, reagowałam, bo tego zostałam nauczona”.

Zanim zajęła się fotografią przyrody, Britta Jaschinski pracowała w agencji reklamowej. Jednak z czasem ten rodzaj pracy przestał jej odpowiadać. Nie została jednak polityczką, co prognozowali jej rodzice, chociaż dziś uważa samą politykę za klucz do rozwiązania problemów dotyczących degradacji środowiska. Zamiast polityki, Jaschinski zaczęła zajmować się fotografią. „Pewnie gdyby nie był to aparat, szukałbym innego narzędzia, ale dziś wiem, że nie zmieniłby się motyw przewodni mojej twórczości – środowisko naturalne i wpływ ludzi na jego stan".

Los rzucił Jaschinski do Wielkiej Brytanii, gdzie zaczęła studiować fotografię. Nauka pomogła jej rozwinąć umiejętności fotograficzne. Jednak iskrą, która sprawiła, że tematem zdjęć zostaną zwierzęta, był londyński ogród zoologiczny. To obok tego miejsca przechodziła codziennie i dosłownie czuła zapach dzikich zwierząt. Słyszała ich głosy dochodzące z ogrodu.

„Pewnego razu usłyszałam wilki” – wspomina. "To sprawiło, że postanowiłam pójść do zoo z aparatem fotograficznym, chociaż osobiście bardzo nie lubiłam takich miejsc, gdzie przetrzymuje się zwierzęta w celu pokazywania ich ludziom. Po tych odwiedzinach wróciłam na uczelnię i w ciemni zaczęłam wywoływać zdjęcia. Kiedy zaczęłam się przyglądać zrobionym fotografiom, zrozumiałam, co muszą przeżywać te zwierzęta zabrane z natury i przeniesione w takie miejsca, jak zoo przez człowieka.

Moje zdjęcia spodobały się wielu osobom, ale słyszałam pytania, czy nie mam zamiaru fotografować też innych tematów. To wtedy opublikowałam po raz pierwszy moje prace. One zaczęły coraz mocniej rezonować, zaczęło się nimi interesować coraz więcej osób. To było w pierwszej połowie lat 90.".

Przeczytaj także:

Fot. Bartłomiej Wasilewski. Wystawa „Martwa Natura. Britty Jaschinski. Wystawa nosi wymowny tytuł „Martwa Natura. #NieWMoimŚwiecie”.#NieWMoimŚwiecie” w Sejmie

Fotografowie przeciwko przestępstwom wobec dzikiego życia

Po studiach Jaschinski zaczęła współpracę z pismem „The Indepenedent”. Jednak wciąż w centrum jej zainteresowania pozostawały zwierzęta. Jak mówi, inne tematy interesowały ją mniej, stąd pracowała w redakcyjnym fotoarchiwum, aż nadszedł moment, kiedy coraz więcej osób i instytucji zamawiało jej zdjęcia. Zaczęła brać udział w różnych fotograficznych projektach na zlecenie międzynarodowych organizacji ekologicznych.

Tematem, który szczególnie zainteresował Jaschinski, był nielegalny handel dzikimi zwierzętami. Rządy były mało zainteresowane tym problemem. „Obawiałam się, że zmierzamy do sytuacji, w której mamy więcej organizacji charytatywnych na rzecz ochrony nosorożców niż samych nosorożców”.

Fotografka poczuła pilną potrzebę podjęcia działań ze swoim aparatem – wykorzystując go jako narzędzie do ochrony dzikich zwierząt. „Zrozumiałam, że znacznie potężniejszym językiem potrafią przemówić zdjęcia. To one mogą czasami znacznie więcej, niż nam się wydaje”.

W 2017 roku Jaschinski zaczęła współpracę z pisarzem Keithem Wilsonem. Kiedy Wilson zobaczył jej prace, zaproponował wydanie wspólnej książki. Jego szczególną uwagę zwróciły fotografie wykonane w Chinach, gdzie moja rozmówczyni dokumentowała przestępstwa przeciwko zwierzętom. W ten sposób powstała pierwsza wspólna publikacja, do której przygotowania zaproszono również innych fotografów – „Photographers Against Wildlife Crimes”.

Tytuł książki stał się też nazwą grupy zrzeszającej znanych autorów i autorki zdjęć. Ten artystyczny kolektyw za swój cel obrał przeciwdziałanie nielegalnemu handlowi dzikimi zwierzętami. Ponad 30 fotografów i fotograficzek z całego świata postanowiło działać razem. Pierwszy ich wspólny album ukazał się w 2018 roku. Miał okazać się tak dużym sukcesem, że doczekał się również wydania w języku chińskim.

Fot. Bartłomiej Wasilewski. Wystawa „Martwa Natura. Britty Jaschinski. Wystawa nosi wymowny tytuł „Martwa Natura. #NieWMoimŚwiecie”.#NieWMoimŚwiecie” w Sejmie

„Zbieram dowody ludzkiej ignorancji”

Jaschinski zaczęła prowadzić wykłady w różnych miejscach na świecie. Jak mi mówi, to wtedy zrozumiała, że wiele osób nie ma nawet świadomości, w jak okrutny sposób pozyskiwane są rogi nosorożca czy też ciosy słonia.

„W Chinach słyszałam od ludzi, że słonie gubią swoje ciosy. To nieprawda”.

Na Tajwanie jedna z uczestniczek spotkania podeszła do niej i powiedziała, że nie zdawała sobie sprawy, w jaki sposób jest zdobywany róg nosorożca, który kupiła kiedyś, przekonana o jego rzekomym wpływie na zdrowie człowieka.

„Słyszałam te opinie w wielu miejscach na świecie. W wielu społeczeństwach brakuje świadomości skali przestępczego procederu wymierzonego w zwierzęta. Jednak co najbardziej istotne, każdy z nas może mieć wpływ na los zabijanych zwierząt. Nie wymaga to od nas wyrzeczeń. Rezygnacja z produktów wykonanych kosztem chronionych i zagrożonych gatunków nie jest niczym trudnym. O tym staram się mówić, wszędzie tam, gdzie jestem zapraszana”.

Kolejnym projektem fotograficznym, w który zaangażowała się Britta Jaschinski był „Evidence Project”. Opublikowane w książce o tym samym tytule co projekt fotografie zostały wykonane przez osoby z całego świata. Naczelnym przesłaniem tej inicjatywy, było połączenie ludzi ze światem przyrody, w którym funkcjonują i z którego korzystają.

Książka była odpowiedzią na pandemię, która po raz pierwszy unaoczniła na tak wielką skalę, jak bardzo jesteśmy połączeni i mamy wpływ na to, co dzieje się na świecie.

„Nasze niekończące się zapotrzebowanie i eksploatacja paliw kopalnych, minerałów, lasów, dzikich zwierząt, zwierząt hodowlanych, organizmów morskich, roślin i innych form życia wystawiło nas na kaprysy jednej z najstarszych istot biologicznych na Ziemi – wirusów. Zbyt często zapominamy, że całe życie na Ziemi jest ze sobą powiązane. Jesteśmy częścią naturalnej sieci życia, która nas wspiera i podtrzymuje” – możemy przeczytać na stronach „Evidence Project”.

Jak podkreśla w rozmowie z OKO.press Jaschinski, nie jest to ostatni wspólny projekt osób skupionych w kolektywie. Wszystkim tym inicjatywom, w które jest zaangażowana, towarzyszy wyraźna motywacja: „Kiedy ludzie pytają mnie, jakim rodzajem fotografii zajmuję się, odpowiadam im: Zbieram dowody naszej ignorancji oraz niepowodzeń etycznych i ekologicznych”.

Martwa natura z wypchanym lampartem

Najnowszym przedsięwzięciem fotograficznym Britty Jaschinski jest wystawa „Martwa Natura. #NieWMoimŚwiecie”, przygotowana przez nią we współpracy z międzynarodową organizacją ochrony zwierząt Humane Society International. Tym razem fotografka postanowiła zająć się problemem polowań dla trofeów na gatunki chronione międzynarodowym prawem, nierzadko zagrożone. Zanim wystawa trafiła do polskiego sejmu, była pokazywana m.in. we włoskim parlamencie.

„Na każdym otwarciu tej wystawy mówię do zgromadzonych na niej osób: »Dziękuję za to, że tutaj jesteście«. To samo mówią mi pogranicznicy i agenci specjalni. Słyszę od nich: »Dziękuję za przybycie tutaj i udokumentowanie tego, jak te zwierzęta straciły życie«” – mówi Jaschinski.

Przygotowując tę wystawę, fotografka spędziła wiele dni w magazynach służb granicznych i celnych na całym świecie, gdzie znajdują się skonfiskowane trofea łowieckie z gatunków chronionych i zagrożonych. Te krwawe pamiątki z polowań były wwożone do Stanów Zjednoczonych i do Europy bez stosownych zezwoleń lub nielegalnie odsprzedawane już na miejscu, po wwiezieniu do kraju docelowego.

Przedmioty uwiecznione na zdjęciach prezentują się makabrycznie. Od typowego trofeum, czyli głowy upolowanej zebry lub wypchanego lamparta, po stołki z nóg słonia, kubki na ołówki z nogi nosorożca czy otwieracze do butelek wykonane z łapy lwa.

„Moje zdjęcia przedstawiają przerażającą prawdę o lekceważeniu przez człowieka innych gatunków” – dodaje Jaschinski. „Wywieramy okrutną presję nawet na największe zwierzęta, zmieniając ich piękno, doskonałość i magię w lukratywny produkt, aby ozdobić i wzmocnić siebie. Współczesne polowanie dla trofeów to nic innego jak upokarzanie dzikich zwierząt. To tak, jakbyśmy powiększali naszą własną moc, kosztem mocy często większych od nas gatunków.

Odcinamy czasami połowę zwierzęcia, czasami mniejszą część – głowę, nogę, stopę lub jakąkolwiek inną i zamieniamy w trofeum. Złapane, uwięzione, zabite, okaleczone martwe zwierzęta są gotowe do powieszenia na ścianach i wystawienia w gablotach jako symbole statusu. Można by pomyśleć, że po tym co już zobaczyłam przygotowując tę wystawę, przyzwyczajam się do tego, co na niej widzimy. Ale wciąż na nowo szokuje mnie to, do czego zdolni są niektórzy ludzie”.

Na pytanie, czy są jakieś przedmioty wykonane z dzikich zwierząt, które najbardziej zszokowały moją rozmówczynię, Jaschinski odpowiada: „Kiedyś agent specjalny pokazał mi płód tygrysa. Nienarodzony tygrys wyjęty z łona martwej matki. Teraz ze szklanymi oczami, przytwierdzony do drewnianej podstawki. Widziałem też dorosłą wypchaną samicę lamparta oraz pantofle wykonane z jej kociąt, które były przywiezione w tej samej przesyłce. Dzikie zwierzę, tak cenne w swoim pierwotnym stanie, zostaje zdegradowane do roli przedmiotu, po tym jak zabił je człowiek.

Na jednym ze zdjęć umieściłam barakudę, nogę młodego słonia i dziób dzioborożca, jednego z największych ptaków świata. Chciałem w ten sposób pokazać, że niezależnie od tego, czy zwierzę żyje w morzu, na lądzie czy w powietrzu, nigdzie nie jest przed nami bezpieczne.

Myśliwi polują, miejscowi głodują

Jaschinski twierdzi, że zawsze zadaje sobie to samo pytanie, kiedy widzi zwierzęta zabite i zamienione przez ludzi w produkty, które dziś leżą skonfiskowane w magazynach: „Kto to mógł zrobić? Kto chciałby polować, zabijać, wytwarzać lub sprzedawać te zwierzęta, a kto chciałby kupować i posiadać te przedmioty i produkty?”

„Kiedy już myślałam, że widziałam już wszystko, funkcjonariusze służb granicznych pokazali mi dwa skonfiskowane trofea” – kontynuuje swoją opowieść Jaschinski. „Były to dwie łapy lwa. Każda z nich zamieniona w otwieracz do butelek. Nawet pracownicy tych służb zaniemówili, kiedy trafili na te przedmioty”.

„Nogi słonia, zamiast służyć żywemu zwierzęciu, po jego zabiciu mogą stać się stołkiem, a nawet robi się z nich śmietniki. W takich chwilach wstydzę się, że jestem człowiekiem” – dodaje fotografka. – „Przez lata wiele nauczyłam się o polowaniu dla trofeów. Odcina się ogon zabitemu słoniowi, aby zadeklarować ostateczną władzę i własność nad zwierzęciem. Wszyscy możemy też zobaczyć zdjęcia w mediach społecznościowych, a na nich myśliwych pozujących ze swoimi ofiarami”.

Wśród sfotografowanych przez Jaschinski przedmiotów są również fałszywe rogi nosorożca. „Zgodnie z obowiązującym prawem myśliwi przywieźli ze sobą po otrzymaniu wszystkich zezwoleń prawdziwe rogi. Jednak później okazało się, że sprzedali je na czarnym rynku, zastępując fałszywymi trofeami. Ceny za róg nosorożca, wysoko pożądanego w Azji, sięgają ogromnych sum”.

Jaschinski nie kryje swojego sprzeciwu wobec polowań dla trofeów.

„Niektórzy twierdzą, że polowania dla trofeów finansują ochronę gatunków, jednak jeśli dokładnie przeanalizujemy ten rzekomo pozytywny wpływ na świat przyrody, okazuje się, że nie jest to prawdą. Polowanie dla trofeów napełnia kieszenie bogatych obcokrajowców, którzy sprzedają luksusowe safari myśliwskie. Nie wspiera lokalnych społeczności, nie chroni dzikich zwierząt” – mówi Jaschinski.

Jak opowiada fotografka, miejscowym mieszkańcom, którzy zabiją np. antylopę, aby nakarmić rodzinę, grozi więzienie. Tymczasem bogaci myśliwi zabijają zwierzęta tylko po to, aby doskonalić swoje umiejętności łowieckie. „To wszystko jest legalne i stanowi część pakietu polowań dla trofeów, podczas gdy miejscowi głodują” – dodaje Jaschinski.

Dzikie zwierzęta nie na sprzedaż

Autorka zdjęć przypomina: „Każdy gatunek ma rolę do odegrania w utrzymaniu delikatnej równowagi, od której my, ludzie, tak bardzo zależymy. Każde życie jest ze sobą powiązane, a zatem współzależne. Nadmierna eksploatacja poszczególnych gatunków może wywołać efekt domina i ma wpływ na inne gatunki, i ostatecznie wpłynie to na nas, ludzi”.

Przykładem mogą być żyrafy, na które tak chętnie polują myśliwi spoza Afryki. Dzięki temu, że osiągają określoną wysokość, sprzyjają rozprzestrzenianiu się i wzrostowi roślin znajdujących się niżej i stanowiących pokarm dla wielu mniejszych gatunków. Bez nich ekosystem się załamie. Tymczasem za zabicie tego łagodnego olbrzyma myśliwi płacą zaledwie 3500 dolarów amerykańskich.

„Dzikie zwierzęta są naturalnym dziedzictwem naszego świata. Po prostu nie mogą być na sprzedaż” – mówi Jaschinski. „Tymi zdjęciami chcę zadać pytanie, czy naprawdę tak wyobrażamy sobie otaczający nas świat. Mój przekaz jest jasny. Nie pozwólmy na to”.

Polityczki i politycy obecni na otwarciu wystawy w polskim Sejmie zadeklarowali, że zajmą się sprawą zakazu importu trofeów łowieckich z gatunków chronionych międzynarodowym prawem. Czy rzeczywiście to nastąpi i czy uda się im osiągnąć porozumienie z politykami broniącymi interesów myśliwych, dowiemy się w następnych miesiącach. Po tym, co mogliśmy zobaczyć na wystawie zdjęć Britty Jaschinski, trudno wytłumaczyć zasadność polowania dla trofeów na lamparty, lwy, nosorożce, słonie czy żyrafy.

*Britta Jaschinski – niemiecka fotoreporterka, którą wyróżnia wyjątkowy styl fotograficzny. Obecnie mieszka w Londynie. W swojej twórczości bada związek między człowiekiem a przyrodą, dokumentując zbrodnie przeciwko przyrodzie i środowisku. Współpracuje z władzami różnych krajów, organizacjami pozarządowymi, muzeami i organizacjami ekologicznymi, a za swoje fotografie otrzymała wiele międzynarodowych nagród. Jej zdjęcia były publikowane w takich mediach jak „National Geographic”, „The Guardian”, „Stern” czy „Spiegel i były wystawiane na całym świecie. Jest współzałożycielką Photographers Against Wildlife Crime™ i The Evidence Project – inicjatyw, które informują opinię publiczną i wzywają decydentów i ustawodawców do podejmowania interwencji na rzecz ochrony przyrody.

;
Na zdjęciu Paweł Średziński
Paweł Średziński

Publicysta, dziennikarz, autor książek poświęconych ludziom i przyrodzie: „Syria. Przewodnik po kraju, którego nie ma”, „Łoś. Opowieści o gapiszonach z krainy Biebrzy”, „Puszcza Knyszyńska. Opowieści o lesunach, zwierzętach i królewskim lesie, a także o tajemnicach w głębi lasu skrywanych” i „Rzeki. Opowieści z Mezopotamii, krainy między Biebrzą i Narwią leżącej”.

Komentarze