Słyszeliście o Polce, która przyjęła pod dach Ukrainkę, a ta uwiodła jej męża? A o tym, że Ukraińcy na Orlenie płacą tylko 2 zł za litr benzyny? Nie powtarzajcie tych bzdur i nie szerujcie, bo wymyślają je ruskie trolle. Walczą z nimi Cyber Elfy. Ta wojna jest prawdziwa
W tej chwili pojawiło się około 10 tysięcy fejkowych kont, które mają zniechęcić Polaków do pomagania Ukraińcom. A polski Twitter wciąż pozwala na szerowanie tekstów o rzezi wołyńskiej.
Widziałam wywiad z rosyjskim generałem, który z wielką powagą mówił, że Ukraińcy trenują ptaki wyszkolone do eksterminacji narodu słowiańskiego. Ptaki mają wszczepione patogeny, a te wykrywają DNA Słowian, rozsiewają potem wirusy, które za cel bez pudła wybierają Rosjan.
Jak widać poziom absurdu czasem jest powalający. O prawdziwej wojnie z rosyjską dezinformacją mówi Magda Szpecht, reżyserka i polski Cyber Elf.
Iga Dzieciuchowicz: Na twoim profilu na Facebooku pojawił się film z kamery budynku administracyjnego, która w czasie rzeczywistym rejestrowała ostrzał elektrowni atomowej w Zaporożu. Był 4 marca, druga w nocy. Jako pierwsza relacjonowałaś walki w tym rejonie. O sobie mówisz, że jesteś Cyber Elfem. Kto to jest?
Magda Szpecht: - Zajmuję się tak zwanym białym wywiadem. To działanie, które polega na analizowaniu przez aktywistów i wolontariuszy powszechnie dostępnych informacji pod kątem ich wiarygodności.
Cyber Elfy to grupa, która powstała w Estonii, jesteśmy z różnych krajów i walczymy z trollingiem, z rosyjską propagandą. Jest nas bardzo dużo, choć nie znamy się prywatnie. Korzystamy z różnych narzędzi, które służą do walki z dezinformacją, co pozwala nam szczegółowo dokumentować wojnę w Ukrainie, przypadki łamania praw człowieka i zbrodnie wojenne.
Weryfikujemy, czy informacje, które docierają do społeczeństwa, są prawdziwe. Dzielimy się tym na swoich kanałach. Na moim Instagramie @magdaszpecht opublikowałam już 1600 relacji. W sieci jest dużo osób, które są w tym naprawdę świetne, mają mnóstwo fallowersów.
Skąd pomysł na taką działalność?
To forma aktywizmu, która została spopularyzowana podczas wojny w Syrii, choć wszystko zaczęło się od portalu Bellingcat. Założył go angielski bloger Eliot Higgins, który do współpracy zaprosił ośmioro wolontariuszy. Jako dziennikarze obywatelscy stworzyli coś w rodzaju domowego biura śledczego online.
Analizowali filmy, zdjęcia, mapy, wsławili się relacjami o zestrzeleniu samolotu MH 17 Malaysia Airlines nad Ukrainą. Jako pierwsi przedstawili dowody, że samolot został strącony przez rosyjską wyrzutnię rakiet BUK, a Rosjanie sfałszowali zdjęcia satelitarne z katastrofy.
Jeśli ktoś chce zostać Cyber Elfem, może pobrać ze strony Bellingcat przewodnik, jak rozpocząć dokumentację za pomocą białego wywiadu.
Jak udało ci się dotrzeć do informacji o ostrzale reaktora w Zaporożu?
Jestem na specjalnych grupach na Discordzie i Twitterze, tam weryfikujemy filmy, mapy i inne informacje, które trafiają do sieci dzięki mieszkańcom czy dziennikarzom obecnym na terytorium Ukrainy.
Tych informacji, filmów, nagrań i zdjęć jest mnóstwo, napływają ze wszystkich miast. Ludzie dokumentują przejazd kolumny wojsk rosyjskich, ostrzały na live mapie, zaznaczają pinezką skąd dobiegają odgłosy wybuchów.
Śledzę też kanały na Telegramie, który w Ukrainie jest popularniejszy niż Instagram czy Facebook. Tamtej nocy zauważyłam, że ludzie na kanałach przesyłają sobie zapis kamery CC-TV. Dzięki geolokalizacji szybko okazało się, że to kamera zamontowana na budynku w pobliżu reaktora.
Można było na żywo śledzić walkę żołnierzy, widać było wybuchy. Ukraińskie władze zostały natychmiast postawione na nogi, obudzono prezydenta Zełenskiego. Jeszcze w nocy ukraińskiej telewizji wywiadu udzielał pracownik elektrowni, który był wtedy na zmianie.
Jak to się stało, że zasilasz szeregi Cyber Elfów?
Jestem reżyserką teatralną, w swojej sztuce poruszam tematy feminizmu, ekologii i nowych technologii. Kocham Japonię i często tam bywam, ostatnio zajmowałam się tam badaniem kwestii praw kobiet.
W 2020 roku w koprodukcji z warszawskim Teatrem Rozmaitości reżyserowałam w Tokio, w Poznaniu realizowałam spektakl o aborcji „Have a good cry”.
Ale skończyłam też studia dziennikarskie. Z natury jestem wnikliwa i lubię dużo wiedzieć. Wszystkie informacje, które gromadzę o wojnie w Ukrainie, zapisuję na Facebooku i w relacjach na Instagramie. To nie jest działalność hakerska, bazuję na legalnych źródłach, do których każdy z nas ma dostęp.
Poza tym, że weryfikuję prawdziwość informacji, które do nas docierają, to jest to też dla mnie taki wojenny pamiętnik. Na naszych oczach dzieje się historia. Gdy wojna się skończy, być może będą mogła to wszystko lepiej zrozumieć.
Pamiętasz jakieś materiały, które szczególnie cię poruszyły?
Było ich bardzo dużo. Obejrzałam sporo drastycznych filmów i zdjęć, na których są zabici cywile, przerażone ofiary wojny, obrazy ludobójstwa.
Ostatnio relacjonowałam też rozmowę ukraińskiego blogera z rosyjskim jeńcem wojennym, która była dla mnie wstrząsająca. Rosjanin dzwoni w trakcie tej rozmowy do swojej byłej żony i opowiada, że nie pojechałby do Ukrainy, bo żołnierze dokonują zbrodni wojennych, mordują cywilów.
Podaje też wysokość swojej pensji: 100 tys. rubli czyli 4 tys. zł. Była żona nie do końca mu wierzy, w końcu mówi, że zwykli ludzie nic nie mogą na to poradzić. Te filmy są przeznaczone dla rodzin rosyjskich, które szukają swoich bliskich wysłanych na ukraiński front.
Na ukraińskim Telegramie popularny jest kanał „Mariupol now”, gdzie mieszkańcy oblężonego miasta dokumentują jego znikanie. Codziennie publikują filmy o kolejnych zniszczeniach, wielu mieszkańców pokazuje ruiny własnego domu czy bloku.
Filmują też swoją walkę o przetrwanie, widziałam wideo, jak próbują podgrzać jedzenie paląc śmieciami, lub gotują śnieg. Ostatnio pojawił się filmik, w którym naprzeciwko siebie stały dwa czołgi, jeden ukraiński, drugi rosyjski.
Widziałam też inne filmy, na przykład o codzienności żołnierzy ukraińskich na froncie. Można zobaczyć, jak wygląda dzień zmotoryzowanej brygady piechoty Mariupola.
Jest też wideo, na którym starsi państwo stoją na podwórku i rugają młodych rosyjskich żołnierzy, każą im wracać do domu. Mówią do siebie po rosyjsku. Ta scena bardzo mnie dotknęła, bo uświadomiła mi bratobójczy wymiar tej wojny.
Czujesz bezsilność?
To, czym się teraz zajmuję, to aktywny udział w wojnie, tyle że informacyjnej, walka z propagandowym złem. Cyber Elfy brzmią baśniowo, dają odpór trollom, pokazują przerażającą skalę zbrodni rosyjskich.
W ukraińskich informacjach, nawet tych oficjalnych, o rosyjskich żołnierzach mówi się „orki”. Ale ta wojna jest prawdziwa i wszyscy jesteśmy jej świadkami. Dobija mnie to, że świat nie potrafi i nie chce tego zatrzymać, że o losie tylu niewinnych ludzi decyduje ekonomia i pieniądze.
Po raz pierwszy w życiu to do mnie dotarło z taką siłą. Bardzo przeżywam cierpienie dzieci, rozpacz rozbitych rodzin, zdarza mi się płakać. Żeby się trochę oderwać gram w koszykówkę i jeżdżę na rowerze. Na razie nie odczuwam, by ta działalność wpływała źle na moje zdrowie psychiczne. Nie zamierzam więc rezygnować z relacjonowania wojny.
Co wiesz o rosyjskich trollach?
Zajmują się tym ludzie perfekcyjnie wyszkoleni, którzy bazują na głęboko zakorzenionych ludzkich lękach, stosują wiele psychomanipulacyjnych taktyk.
Esencją mechanizmu propagandy w ich wydaniu jest pokazywanie tej samej sceny w odmiennym kontekście, taki świat na opak. Śledzę, w jaki sposób Rosja komunikuje się z obywatelami na Telegramie. „Ukraińcy dokonują ludobójstwa w Republice Ługańskiej. Ukraińcy to pionki USA, ich rękami Amerykanie tworzą broń biologiczną”.
Był nawet wywiad z jakimś generałem, który z wielką powagą mówił, że Ukraińcy trenują ptaki wyszkolone do eksterminacji narodu słowiańskiego. Ptaki mają wszczepione patogeny, które wykrywają DNA Słowian, rozsiewają potem wirusy, które za cel bez pudła wybierają Rosjan.
Jak widać poziom absurdu czasem jest powalający. Niestety z powodu cenzury dostęp do informacji jest teraz w Rosji bardzo utrudniony. W sieci nikt nie jest anonimowy i każdy zostawia ślad, każdego można zidentyfikować po numerze IP. Dostarczyciele specjalnego oprogramowania VPN, dzięki któremu można zmienić numer IP i mieć szerszy dostęp do sieci, są w tej chwili blokowani.
A jak działają trolle w Polsce?
W tej chwili pojawiło się około 10 tysięcy fejkowych kont, które mają zniechęcić Polaków do pomagania Ukraińcom. Moje zgłoszenia są niestety odrzucane, polski Twitter wciąż pozwala na szerowanie tekstów o rzezi wołyńskiej.
Ostatnio odkryłam, że trolle są nawet na kobiecych grupach poświęconych na przykład przygotowaniom do ślubu. Na takich grupach pojawia się opisywana w różnych wariantach historia Polki, która przyjęła pod dach Ukrainkę, a ta przespała się z jej mężem. Polka opowiada, że męża wyrzuciła z domu, ale Ukrainka u niej została. Teraz nie wie, co ma z tym wszystkim zrobić, ale nie chce, by Ukrainka zajęła jej miejsce.
Wpis kończy zdanie: „Uważajcie, kogo zapraszacie pod swój dach”. To jest fejkowa historyjka. Wpisy są konstruowane tak, by dawały złudzenie wiarygodności, są w nich literówki, dużo w nich emocji psychologicznie wiarygodnych. Sprawiają wrażenie, że były pisane naprędce, pod silnym wzburzeniem.
Podobna historia krąży o tacie i córce, która skręciła kostkę. Ojciec wybiera się z nią do lekarza, ale pierwszeństwo w kolejce rzekomo mają Ukraińcy. Na końcu pyta: „Czy to wszystko nie zaszło już za daleko?”.
Pojawia się też historia o tym, że na stacji Orlenu kierowca pokazał ukraiński paszport i za benzynę płacił 2 zł. Wszystkie te opowieści są powielane w sieci z rozmaitych fejkowych kont, pojawiają się na grupach tematycznych i pod artykułami najważniejszych polskich mediów. Wszystkie łączy iluzja opowieści „z życia wziętej”.
Plusem jest to, że coraz bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy manipulowani. Ulegliśmy dezinformacji medycznej w czasie pandemii, ale tym razem jesteśmy w kwestii wydarzeń w Ukrainie dużo bardziej krytyczni. Internauci pytają o źródła, sprawdzają dane, wiedzą już, że wojna informacyjna jest czymś realnym.
Rola Cyber Elfa chyba wciąga?
W każdej wolnej chwili patrzę, co dzieje się na froncie, mam wyrzuty sumienia, gdy zbyt długo nic nie robię. Mam automatyczne tłumaczenia, nakładki językowe na strony, robię notatki, zbieram zdjęcia, mapy. Sprawdzam też zachodnie media, takie jak CNN, Bloomberg czy BBC.
Jak wolny elektron krążę po różnych miejscach, mam w komputerze sto otwartych kart. Zaskoczyła mnie duża dawka humoru wśród tych informacji, Ukraińcy różne zdarzenia wojenne zaraz przerabiają na piosenki, skecze i memy.
Na przykład na filmach widać, jak mówią do siebie za pomocą zabawnych wierszyków albo w pełnym umundurowaniu tańczą na łące. Ta humorystyczna narracja o zacofanych żołnierzach rosyjskich i babciach rzucających słoikiem w drony, to duży sukces strony ukraińskiej.
A co teraz sprawdzasz?
Szukam informacji o Władimirze Surkowie, spindoktorze Putina. Wymyślił scenę, w której Putin z gołym torsem siedzi na niedźwiedziu, fotografował go na siłowni. Jest też zdjęcie Putina na paralotni, po obu stronach lecą żurawie. W tej narracji Putin to prawdziwy mężczyzna, władca supermocarstwa, który panuje nad ludźmi i przyrodą. Z informacji, które zebrałam wynika, że Surkow jest niespełnionym reżyserem teatralnym.
Propaganda
Świat
Władimir Putin
cyberbezpieczeństwo
dezinformacja
rosyjskie trolle
Ukraina
wojna w Ukrainie
Iga Dzieciuchowicz (1983) – reporterka i feministka. Jej reportaże ukazują się m.in. w „Dużym Formacie”, „Tygodniku Powszechnym” i „Onecie”, jest też autorką 3 sezonu podcastu "Śledztwo Pisma". Laureatka nagród prasowych Festiwalu Wrażliwego, dwukrotnie nominowana do nagrody Grand Press.
Iga Dzieciuchowicz (1983) – reporterka i feministka. Jej reportaże ukazują się m.in. w „Dużym Formacie”, „Tygodniku Powszechnym” i „Onecie”, jest też autorką 3 sezonu podcastu "Śledztwo Pisma". Laureatka nagród prasowych Festiwalu Wrażliwego, dwukrotnie nominowana do nagrody Grand Press.
Komentarze