0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Bartosz Banka / Agencja Wyborcza.plBartosz Banka / Agen...

Na zdjęciu: Adolf Hitler, Władimir Putin i Józef Stalin na muralu gdańskiego artysty TUSE "No more time". Fot. Bartosz Banka / Agencja Wyborcza.pl

Trwa operacja, która ma podzielić polskie społeczeństwo tak, aby przynajmniej znaczna jego część przestała solidaryzować się z Ukrainą.

Druga popularna w Polsce rosyjska narracja, adresowana tym razem do odbiorców na całym świecie, to fałszywa teoria o broni biologicznej, powstającej w amerykańskich laboratoriach w Ukrainie. Rozpowszechniana, aby umożliwić przerzucenie odpowiedzialności za agresję militarną z Rosji na Ukrainę i Stany Zjednoczone.

Od momentu inwazji na Ukrainę Rosja prowadzi wojnę informacyjną, której jednym z głównych celów jest uzasadnienie samej inwazji. Jeden z najpopularniejszych obecnie przekazów dotyczy laboratoriów biologicznych, działających w Ukrainie.

Wykorzystano znaną metodę dezinformacji: do faktów dołożono fałszywe informacje, zmanipulowano publiczne wypowiedzi i z całości utkano zgodną z rosyjskimi interesami teorię spiskową.

Przeczytaj także:

Czy Rosja przygotowuje grunt pod broń biologiczną?

Prawdziwe w tej teorii jest jedynie stwierdzenie, że w Ukrainie znajdują się laboratoria biologiczne, których działalność była wspierana przez amerykańskich naukowców. Fałszywa jest natomiast cała reszta przekazu.

Że są to tajne laboratoria amerykańskie, w których pracowano nad bronią biologiczną, za pomocą której chciano zaatakować Rosję - albo całą Europę (zależenie od wersji). Zaś Rosja weszła na Ukrainę, by zneutralizować to zagrożenie.

Tym informacjom zaprzeczyli już: Biały Dom, Pentagon, Departament Stanu USA oraz prezydent Ukrainy Wołodymir Zełenski. Mimo to dalej są one rozpowszechniane, nie tylko przez anonimowe konta w sieci czy niewiarygodne portale. Szerzą je najwyżsi politycy rosyjscy i chińscy, a o sprawę pytana była także Victoria Nuland, podsekretarz stanu USA.

Mimo że narracja w pierwszym odbiorze wydaje się wręcz absurdalna, stała się istotnym problemem. Jak wskazują wyniki monitoringu internetu, prowadzone przez think tank Alliance for Securing Democracy, zarzuty dotyczące amerykańskich laboratoriów to obecnie najczęściej pojawiający się temat w rosyjskiej wojnie informacyjnej, poza doniesieniami typowo wojskowymi z terenu Ukrainy.

Eksperci wojskowi uważają, że przekaz ten może być przygotowaniem do użycia broni biologicznej lub chemicznej przez Rosję - potrzebny, by po użyciu takiej broni wyprzeć się związków z nią i przerzucić winę na Stany Zjednoczone oraz Ukrainę (w stylu: „my nic nie zrobiliśmy, to wszystko pochodzi z amerykańskich laboratoriów”).

Kreml zrzuca winę na Stany Zjednoczone

Już w dniu inwazji Rosji, 24 lutego, na Twitterze pojawiły się pierwsze anglojęzyczne wpisy sugerujące, że rosyjska inwazja to działanie wymierzone w amerykańskie laboratoria broni biologicznej w Ukrainie.

Pojawił się nawet dopasowany do tego przekazu hashtag #USBiolabs, od początku szeroko rozpowszechniany. Stworzona teoria służy doskonale interesom Rosji – przede wszystkim przekierowuje uwagę z działań rosyjskich na amerykańskie.

To Amerykanie muszą się tłumaczyć, że chociaż współpracowali z Ukraińcami w dziedzinie ochrony przed niebezpiecznymi patogenami na podstawie porozumienia z 2005 roku, dotyczącego obrony przed bioterroryzmem, ukraińskie laboratoria nie należą do USA ani też nie pracowano w nich nad żadną bronią biologiczną.

Realne zagrożenie w Ukrainie pochodzi od pozostających tam od czasów sowieckich patogenów, które trzeba było zabezpieczyć. Jeśli zabezpieczenia te zostaną zniszczone w wyniku działań wojennych, sytuacja rzeczywiście może zrobić się groźna, ale nie z winy Ukraińców czy Amerykanów.

Zagrożenie stwarza Rosja swoimi działaniami militarnymi. Kreml jednak robi wszystko, by wykreować przekaz odwrotny do prawdziwej sytuacji: przedstawia siebie jako wybawcę, a z Ukrainy i USA robi niemal przestępców, spiskujących w tajemnicy przeciwko Rosji, Europie i reszcie świata.

wRealu24 i rosyjska teoria spiskowa

Ta rosyjska teoria jest rozpowszechniana także w Polsce. Najwcześniej, bo już 25 lutego, pojawiła się na polskich grupach na platformie Telegram.

Użytkownicy tej platformy są obecnie wręcz zalewani rosyjską dezinformacją, rozpowszechnianą najczęściej przez anonimowe konta. Podawane przez nich treści tworzone są w różnych językach: angielskim, niemieckim, polskim.

Telegram stał się też ostoją rosyjskich mediów rządowych i prorządowych, których kanały zostały na Zachodzie zablokowane przez największe platformy społecznościowe. To właśnie na Telegramie wciąż bez problemu działa rosyjski Sputnik Polska czy Niezależny Dziennik Polityczny, anonimowy portal polskojęzyczny, od lat publikujący fałszywe informacje zgodne z interesami Rosji.

Poza Telegramem polskojęzyczne przekazy z rosyjską narracją o laboratoriach biologicznych są obecne także na Facebooku, Twitterze oraz niektórych portalach internetowych.

Z monitoringu internetu wynika, że największe zasięgi miały dwa materiały, które opublikował skrajnie prawicowy kanał wRealu24, należący do Marcina Roli. Oba pojawiły się na You Tube 9 marca.

Pierwszy to przegląd mediów, prowadzony przez Krzysztofa Łukszę. Zaprezentował on tam swoim widzom artykuł z portalu prawy.pl, zatytułowany: „SZOK! Ukraina posiada biologiczne placówki badawcze na swoim terenie! Podsekretarz stanu przyznaje, że USA obawia się ich przejęcia przez Rosjan!”.

Zniekształcono w nim wypowiedź Victorii Nuland, podsekretarz stanu USA, i poinformowano, że potwierdziła ona słowa Igora Kiriłłowa, szefa Sił Obrony Radiacyjnej, Chemicznej i Biologicznej Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej. To właśnie Kiriłłow przedstawił pełen fałszywek rosyjski komunikat:

  • o łamaniu przez Ukrainę i USA konwencji o zakazie broni biologicznej,
  • o laboratoryjnych pracach nad „patogenami dżumy, wąglika, brucelozy, błonicy, salmonellozy i czerwonki” w Ukrainie,
  • o „masowym niszczeniu patogenów w obawie przed przejęciem ich przez Rosjan”.

„Zobaczcie państwo, że te teorie, jakoby na Ukrainie znajdowały się tajne laboratoria biologiczne, okazały się faktem. Wcześniej zostało to uznane za fake news. A te fake newsy okazują się prawdą!” - dowodził prowadzący program Krzysztof Łuksza.

Jak straszyć Polaków Ukraińcami

Drugim materiałem wRealu24 na ten sam temat była rozmowa Piotra Szlachtowicza ze Sławomirem Ozdykiem, politologiem.

Szlachtowicz rozpoczął program od zapowiedzi: „Tych informacji, o których dzisiaj będziemy mówili, jakoś nie znajdziecie w mediach mainstreamowych. A dlaczego? A może dlatego, że to jest prawdziwy powód wojny, a nikt nam o tym nie mówi, dlaczego tak, a nie inaczej się zachował Putin”.

Pytał też swojego gościa: „Na terenie Ukrainy pojawiły się laboratoria badań biologicznych, które rzeczywiście bardzo mogły zagrażać Federacji Rosyjskiej. Na początku wyglądało to na fake news, ale chyba nie jest to wymyślona informacja. (…) Coś chyba jest na rzeczy, prawda?”.

Szlachtowicz nie poprzestał na temacie laboratoriów. Stwierdził również, że „po stronie ukraińskiej walczą skrajne organizacje, odwołujące się wprost symboliką i zachowaniem do tego, co się działo w III Rzeszy”.

Ozdyk opowiedział więc o „neonazistowskim” ukraińskim pułku Azow, a potem rozważał: „Co się stanie z tą nowoczesną, dostarczaną przez NATO na Ukrainę bronią, po zakończeniu rosyjsko-ukraińskiej wojny? Te wszystkie bataliony, organizacje banderowców (…) Czy jest jakiś plan rozbrojenia organizacji skrajnych? Czy będzie to też miało jakiś wpływ, jeżeli chodzi o to, że te organizacje są – delikatnie mówiąc – antypolskie? Czy część tej broni nie znajdzie się na terenie Polski?”

W czasie gdy Ukraińcy próbują za wszelką cenę zatrzymać rosyjską armię i nie dopuścić do okrążenia Kijowa, kiedy Rosjanie ostrzeliwują obiekty cywilne, nawet szpitale i przedszkola, skrajnie prawicowy kanał sugeruje, że Ukraińcy mogą stanowić zagrożenie dla Polski, a laboratoria ukraińskie były realnym zagrożeniem dla Federacji Rosyjskiej. Trudno to uznać za coś innego niż szerzenie rosyjskich narracji propagandowych.

Rosyjski przekaz antypandemicznego lidera

Treści rosyjskie rozprowadzają w polskiej przestrzeni informacyjnej także niektórzy liderzy środowisk antyszczepionkowych, na przykład Michał Ż., twórca pierwszej polskiej grupy na Facebooku, w której gromadzili się internauci niewierzący w pandemię koronawirusa.

Michał Ż. obecnie prowadzi własny kanał informacyjny Nwk24. Na jego fanpage'u na Facebooku można znaleźć:

  • wypowiedź Władimira Putina: „Niektóre kraje protestują i nazywają mnie zabójcą i Hitlerem, ale nie widzą, że walczę z nazistami. Nie winię tych ludzi, którzy są dzisiaj przeciwko mnie, bo ludzie nie są winni”.
  • uderzające w Stany Zjednoczone wystąpienie Putina, tłumaczone na język polski, zaczynające się od słów: „Komunikat prasowy, Moskwa, 24 lutego 2022 roku”,
  • transmisję z konferencji rosyjskiego ministerstwa obrony na temat „amerykańskich laboratoriów z bronią biologiczną na Ukrainie”,
  • wypowiedź Putina, w której opisuje on sytuację w Ukrainie jako „plan ochrony ludności w separatystycznych republikach Doniecka i Ługańska oraz demilitaryzacji i denazyfikacji Ukrainy bez użycia ognia ciężkiej broni na obszarach ludności cywilnej”.

To serwowany wprost rosyjski przekaz, bez choćby najmniejszej próby zakamuflowania źródeł i autorów. Ciekawostką niech będzie fakt, że przy każdym prawie materiale video, także przy tych z wypowiedziami Putina, Michał Ż. zamieszcza prośby o finansowe wsparcie jego działalności.

Cel: zniechęcić Polaków

W polskiej przestrzeni informacyjnej częściej można jednak zaobserwować przekazy antyukraińskie niż jawnie wspierające Rosję i Putina.

Dziś rosyjska wojna informacyjna w Polsce ma na celu głównie zniechęcać Polaków do pomagania Ukraińcom. Spójna postawa polskich obywateli, którzy jednoznacznie potępili militarną agresję Rosji i wspierają uchodźców, utrudnia Rosji realizowanie zamierzonych celów politycznych.

Polska stała się państwem, przez które na Ukrainę docierają dary i uzbrojenie, oraz w którym Ukraińcy znajdują schronienie. Powszechna niechęć Polaków do Putina ułatwia też polskim władzom działania wspierające Ukrainę. W interesie Kremla jest więc zniszczenie polskiej solidarności, doprowadzenie do społecznych podziałów w odbiorze wojny, a przez to – osłabienie możliwości reagowania Polski na działania Rosji.

Rosyjskie narracje, adresowane do Polaków, są więc obecnie dobierane tak, by nie tyle budować poparcie dla Kremla, ile zniechęcać do pomocy Ukraińcom.

Dlatego na początku marca obserwowaliśmy akcję przeciwko uchodźcom pochodzącym z państw pozaeuropejskich – inspirowaną przez Rosję i nagłośnioną przez polityków skrajnie prawicowej Konfederacji. To z tego powodu na instagramowych kontach, zarejestrowanych na rosyjskie maile, a podszywających się pod konta polskich miast, rozpowszechniano nieprawdziwe newsy o tym, że „uchodźcy z Ukrainy organizują masowe bójki z Polakami” oraz że popełniają przestępstwa, głównie kradnąc żywność ze sklepów spożywczych.

W ostatnich dniach pojawia się jednak coraz więcej wzmianek o tym, jak nieprzyjemne jest pomaganie Ukraińcom oraz jak niesprawiedliwie (in plus w porównaniu do obywateli polskich) traktuje ich nasze państwo.

W sieci krąży wiele anonimowych historii, których pochodzenia nie ma jak zweryfikować:

  • o Ukraińcach żądających luksusowych warunków pobytu,
  • o oszukiwaniu przez nich gospodarzy,
  • o tym, że przyjeżdżają do Polski „po socjal”, choć w Ukrainie mogliby dalej żyć, bo akurat w ich miastach jest spokój,
  • oraz że w Polsce są oni traktowani lepiej niż Polacy.

Rozpowszechniana jest nawet grafika, porównująca sytuację polskiej matki z dwójką dzieci z ukraińską matką z dwójką dzieci, która uciekła do Polski. „Która z rodzin jest obywatelem 2-giej kategorii? We własnym kraju!” – taki komentarz dodano do grafiki.

Znajoma znajomej, czyli historie o złych uchodźcach

Między innymi tego rodzaju treści przekazuje Maciej Maciak, niezależny dziennikarz z Włocławka, na swoich kanałach You Tube: CWK24tv i „Musisz to wiedzieć”.

Kilka dni temu opowiedział historię Ukrainki, która ma dwoje dzieci: syna, którego ojcem jest Polak, więc ma on polskie obywatelstwo, i córkę Ukrainkę. „I ona sama mówi, że coś jest nie tak z Polską, bo jej syn nie ma takich przywilejów, a jest Polakiem, nie ma takiego dostępu do służby zdrowia, a przyjechała jej córka z Ukrainy (…) i ma wszystko za darmo”.

Kanwą tej opowieści było nagranie anonimowej kobiety, zamieszczone na kanale „Włączamy Myślenie Tv”. Maciak dołożył do tego historię, zasłyszaną od znajomej, której znajoma jest rejestratorką w przychodni okulistycznej: „I tam w tej przychodni przyjmują pacjentów na październik. Ale gdyby przyszedł Ukrainiec, mają go przyjąć na drugi dzień”.

Dodał, że nie wie, czy to prawda – ale mimo to podzielił się opowieścią z widzami. Trzeba przyznać, że twórcy takich historyjek mają dobre rozpoznanie, jakie tematy będą najmocniej rezonować wśród Polaków.

Maciak w swoich programach przekazuje też inne kontrowersyjne treści, dopasowane do rosyjskich przekazów. 11 marca pokazał fragment konferencji rosyjskiego Ministerstwa Obrony na temat „amerykańskich laboratoriów z bronią biologiczną na Ukrainie” - tej samej, którą na kanale Nwk24 prezentował Michał Ż.

5 marca straszył: „Jesteśmy w bardzo złej sytuacji, wisimy na krawędzi, jeżeli chodzi o wojnę (…). A największe zagrożenie, przed którym dziś ostrzegamy, to w tej chwili jest zagrożenie atomowe na terenie Polski. To jest bardzo realne. (…) Nie wierzę, że nie robiono tam gdzieś w Moskwie, symulacji, co będzie, jak bomba spadnie na któreś z europejskich miast, bomba atomowa”.

Chwalił też zawarte po poprzedniej agresji Rosji na Ukrainę tzw. porozumienia mińskie i dowodził, że Ukraina powinna uznać separatystyczne republiki – Ługańską i Doniecką. „Co do Krymu to temat jest oczywisty, że Krym jest rosyjski na mocy prawa”.

Zaś obecną wojnę podsumował stwierdzeniem: „Póki co nie widzę żadnych strat Rosji”. Ten youtuber gromadzi sporą publiczność – jego materiały z ostatnich dwóch tygodni mają od 80 do 200 tysięcy wyświetleń.

Ostatnie lata pokazały, że Polacy bardzo łatwo ulegają podziałom społecznym. Tym razem spójna postawa całego społeczeństwa stanowi jedną z najlepszych tarcz obronnych wobec planów Rosji. Kreml ma tego świadomość i dlatego pracuje nad podzieleniem Polaków w sprawie wojny w Ukrainie.

Jeśli mu się to uda, osłabi Polskę. Nasza solidarność wobec Ukraińców jest więc dziś fundamentem bezpieczeństwa naszego państwa.

Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda do Rosjan i do świata. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami? Nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziesz pod tym linkiem.

;
Na zdjęciu Anna Mierzyńska
Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze