W rozmowie z „Do Rzeczy” Paweł Kukiz krytykował polską konstytucję. Jego wypowiedzi dowodzą jednak tego, że lider trzeciej siły w Sejmie nie zna ustawy zasadniczej – nawet w tej części, która dotyczy jego sztandarowego projektu politycznego, czyli jednomandatowych okręgów wyborczych
Wprowadzenie JOW wymaga woli większości i niewykluczone też, że także zmiany konstytucji.
Inaczej jest w przypadku izby wyższej polskiego parlamentu – konstytucja w art. 97 stanowi, że „Senat składa się ze 100 senatorów”, a wybory do niego są „powszechne, bezpośrednie i odbywają się w głosowaniu tajnym”. Nie ma warunku proporcjonalności.
Bez usunięcia z art. 96 przymiotnika „proporcjonalne” nie ma mowy o wprowadzeniu jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu.
Wprowadzenie JOW do Sejmu byłoby więc złamaniem konstytucji, ponieważ istotą systemu jednomandatowych okręgów wyborczych jest to, że wszyscy kandydaci i kandydatki starają się o jedno miejsce – zdobywa je ta osoba, która uzyska najwięcej głosów.
Jest to nie do pogodzenia z zasadą proporcjonalności, która wymaga, aby wyniki wyborów odzwierciedlały pluralizm poglądów obywateli.
Tak jest obecnie – mandaty w okręgu wyborczym dzielone są tak, by odzwierciedlać różnice poparcia między listami oraz pomiędzy poszczególnymi kandydatami na tych listach. W przypadku JOW natomiast głosy wszystkich tych, którzy oddadzą głosy na pokonanych kandydatów, są zmarnowane – do parlamentu trafia tylko reprezentant zwycięzców i bez znaczenia jest czy wygrał z przewagą jednego, czy pięćdziesięciu punktów procentowych oraz czy konkurował z jednym, czy z sześcioma innymi kandydatami.
Głosy, które nie mają wpływu na wynik wyborów, i wyeliminowane z reprezentacji w ordynacji jednomandatowej poglądy są stratą, której przeciwdziałać ma zasada proporcjonalności.
Ustrój RP daje partii rządzącej władzę absolutną. Gdy partia otrzymuje większość parlamentarną, może robić, co jej się żywnie podoba. Tak jak w czasach PZPR zawłaszcza wszystkie obszary - ustawodawczy, wykonawczy i sądowniczy.
O nieznajomości ustroju, który tak ostro Paweł Kukiz krytykuje, świadczy również jego wypowiedź na temat tego, na co pozwala zwycięstwo wyborcze w Polsce. Ustrój Rzeczypospolitej zawiera szereg ograniczeń władzy wybranej w wyborach.
Można wymienić ich całą kolekcję - od podziału władzy na wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą, mechanizmy ich wzajemnej kontroli (weto prezydenta, kontrola zgodności prawa z konstytucją przez Trybunał Konstytucyjny) przez zróżnicowane kadencje na rozmaitych stanowiskach, aż po wymóg uzyskania 2/3 głosów poparcia dla zmian w konstytucji - które służą właśnie temu, by zwycięstwo w wyborach nie pozwalało zawłaszczyć państwa i gwarantowało przeprowadzenie kolejnych wyborów.
Wypowiedź Pawła Kukiza świadczy o tym, że myli on to, na co pozwala polski ustrój, z tym, co robi Prawo i Sprawiedliwość, które bezprawnie sparaliżowało mechanizm kontroli zgodności prawa stanowionego z konstytucją, co pozwala de facto zmieniać ustrój zwykłymi ustawami.
Partia Jarosława Kaczyńskiego łamiąc konstytucję rzeczywiście zawłaszcza kolejne instytucje państwa, bezprawnie mianując lojalnych ludzi na stanowiska, które przy zachowaniu normalnych procedur byłyby poza zasięgiem PiS. Tak jest w przypadku sędziów Trybunału Konstytucyjnego, stanowiska prezesa TK, miejsc obsadzanych przez sędziów w Krajowej Radzie Sądownictwa.
W przeszłości PiS groziło również Rzecznikowi Praw Obywatelskich, a obecnie chce unieważnić wybór kolejnych trzech sędziów Trybunału Konstytucyjnego oraz prezes Sądu Najwyższego.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze