Nie liżesz naszych stóp? To wyskakuj z Białego Domu i wróć, jak spokorniejesz – tak w skrócie wygląda komunikat, jaki Trump przekazał Zełenskiemu. Taki to był handel, taka „polityka transakcyjna”
To, co wydarzyło się w piątek 28 lutego 2025 roku w Białym Domu, to jak gospodarze prezydent Donald Trump i wiceprezydent James D. Vance potraktowali swojego gościa z walczącej Ukrainy, jest potrójnie oburzające i przerażające zarazem.
Po pierwsze, była w tym postawa prezydenta, który uwierzył, że Ameryka ma stać się Znowu Wielka, okazując pogardę słabszym. Reakcja Trumpa na prezydenta, którego naród jest mordowany z bezduszną systematycznością, drastycznie różniła się od nieco nieporadnej odpowiedzi na pochlebstwa, umizgi i karesy prezydenta Francji i premiera Wielkiej Brytanii, którzy byli w Białym Domu w poniedziałek i czwartek (24 i 27 lutego). Ale to były rozmówki możnych, silnych i bezpiecznych, i Trump dał się uwieść zagrywkom Emmanuela Macrona i zaproszeniu brytyjskiego monarchy, jakie mu z odpowiednimi honorami wręczył Keir Starmer.
A tutaj? Jakaś Ukraina? Jakiś facet w bluzie? (co z oburzeniem skomentował „dziennikarz”, pytając Zełenskiego, dlaczego nie nałożył garnituru, co za wstyd dla naszego zawodu!).
Przerażająca była pogarda wobec ukraińskiego narodu i jego prezydenta dyktowana tym, że nie jest silny. Nie ma pan kart w ręku – wrzeszczał Trump, na co Zełenski odpowiedział, hamując wybuch, że on nie gra w karty.
Drugą stroną tej postawy kapryśnego i narcystycznego monarchy i jego wiernego wicekróla, było oczekiwanie wdzięczności i uległości. Ktoś użył określenia worek pokutny. Tak, tego oczekiwał Trump.
Żądanie materialnej rekompensaty od Zełenskiego za (trzykrotnie zresztą zawyżoną) pomoc wojskową USA jest formą brutalnego szantażu, że jak nam nie dasz, czego chcemy, to przegrasz tę wojnę.
Przypomina to postawę szmalcowników wobec ukrywających się w czasie II wojny światowej Żydów, którzy w obawie przed dekonspiracją oddawali ostatnie pieniądze, musieli zgodzić się na wszystko.
Na tym polega ta osławiona polityka transakcyjna, taki to handel biznesmena z Białego Domu.
Teraz szantaż się dopełnił: nie chcesz być pokorny, nie liżesz naszych amerykańskich stóp, masz czelność argumentować, że Putin nas oszuka, to wyskakuj z Białego Domu i wróć, jak spokorniejesz. O ile ci darujemy, na co się nie zanosi.
Figura „szmalcownika” wymaga uzupełnienia, bo w takim „handlu” liczy się zresztą coś więcej niż tylko zysk „kupca”. Kluczowa staje się jego dominacja, chora ambicja, by pokazać swoją moc, którą „klient” musi bez żadnych zastrzeżeń przyjąć.
Liczy się relacja władzy, gołej, nagiej, bezwzględnej.
Osobista, narcystyczna ambicja Trumpa, utożsamiona z imperialnym ubóstwieniem Ameryki i podkręcona ideologią skrajnej prawicy w wykonaniu Vance'a, okazały się politycznym granatem, który wybuchł w Gabinecie Owalnym. Zawleczkę wyciągnął Zełenski, który nie dał się zakrzyczeć, żeby użyć starego powiedzenia, nie dał się „wziąć na huki”.
Trzeci strach jest polityczny. Poniżając prezydenta Zełenskiego i w jego osobie ukraiński naród, Trump i Vance oddali pole Putinowi, największemu zbrodniarzowi XXI wieku, który idzie w ślad swoich XX-wiecznych poprzedników. Jest bowiem ryzyko, że Trump, podrażniony w swojej ambicji, co w tak prymitywny sposób odreagował, spróbuje poszukać sukcesu w negocjacjach z Putinem i rozmowy USA-Rosja nabiorą tempa. Bo jakiś „pokój” musi dowieźć.
Według narracji Trumpa Putin chce pokoju („Gdyby nie chciał, to by mi powiedział”), a Zełenski odrzuca nawet rozejm. Został już nie tylko dyktatorem, ale mordercą swoich żołnierzy, którzy giną na froncie, bo tam jest płasko i kule tak latają – pokazywał Trump, jak aktor w kiepskim kabarecie.
Czy następnym krokiem będzie wyłączenie przez Elona Muska dostępu Starlinka, co uderzy w system łączności ukraińskiej armii? Musk wyprzedził Trumpa w nienawiści do Zełenskiego, mówiąc na konferencji CPAC: „Trzeba mieć współczucie dla ludzi, którzy umierają na froncie. Ale za co oni umierają? Powiem wam za co, za największą machinę, jaką widziałem w życiu. Pieniądze, jakie są tam przeznaczane na łapówki, są odrażające. Ci biedacy są wysyłani w okopy dla pieniędzy”.
Poniżenie Ukrainy w Białym Domu zachwyciło Moskwę („Ta bezczelna świnia wreszcie dostała porządnie w twarz” – napisał na X były prezydent i premier Rosji Dmitrij Miedwiediew). Cała nadzieja w tym, że rozmowy Trumpa z Putinem wywrócą się na jakimś spięciu dwóch imperialnych wizji i dwóch autorytarnych osobowości zakochanych w sobie przywódców USA i Rosji.
Rozmowy w Białym Domu Emmanuela Macrona i Keira Starmera niosły nadzieję, że da się Trumpa obłaskawić, poklepując go po ramieniu i głaszcząc po kolanie i że nawet Ameryka Znowu Wielka może na chwilę oprzytomnieć. Być może uśpiło to czujność Macrona, który forsował wizytę Zełenskiego.
To był błąd, co ex post wiemy. To się nie mogło udać, bo godność przedstawiciela walczącego narodu nie pozwalała Zełenskiemu przyjąć pozycji poddanego, który słucha połajanek i nie reaguje choćby na przedstawienie tej wojny jako starcia dwóch facetów, którzy się nie lubią. I dwóch narodów, które amerykański geniusz musi pojednać, bo się pokłóciły.
Zarzuty, że prezydent Ukrainy dał się ponieść emocjom, wydają się oderwane od tego, co tam się naprawdę wydarzyło. Widać było, że Zełenski starał się pilnować i nawet w najgorętszym momencie zadeklarował „szacunek dla pana prezydenta”, ale napaść Trumpa i Vance'a przerosła wszystko, czego można było oczekiwać. Właściwie powinien wyjść, czego zrobić nie mógł.
Często krytykuję Donalda Tuska, ale tym razem chcę mu podziękować za ten wpis: „Drogi Wołodymyrze Zełenski, drodzy ukraińscy przyjaciele, nie jesteście sami”. Tak właśnie trzeba było zareagować, nie dbając o fałszywy komfort, jaki dają nam wzmianki Trumpa o tym, jak on ciepło myśli o Polsce. Warunkiem tego uczucia jest bycie tak grzecznym, jak prezydent Andrzej Duda, który jak nikt inny potrafi czekać na Trumpa, co pokazał już w 2019 roku. Opuścił wtedy ważną sesję ONZ o klimacie, by wśród zwolenników skrajnej amerykańskiej prawicy czekać na spóźnionego Trumpa, który zwołał konkurencyjny Event on Religious Freedom...
Zabiegi o dobre relacje z USA kosztem Ukrainy może stać się fałszywym wyzwaniem, któremu w pełni sprosta tylko Sławomir Mentzen.
Niedzielne spotkanie w Londynie, miejmy nadzieję, z udziałem prezydenta Zełenskiego, da nam odpowiedź, czy jest jeszcze nadzieja dla Ukrainy, a więc i dla Europy i dla Polski, dla wolnego świata. Oby polski głos w obronie naszego sąsiada zabrzmiał tam jednoznacznie mocno, bez zastrzeżeń.
Czy Trump i Vance usłyszą z Londynu to, co śpiewał pomarańczowy Majdan, pieśń marzenie Ukrainy, że Zachód ich obroni: „Razom nas bahato, nas ne podołaty?”.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze