0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny Waldemar Żurek skierował 4 grudnia 2025 pismo do Marszałka Sejmu z informacją o przedstawieniu Mateuszowi Morawieckiemu, Mariuszowi Błaszczakowi i Krzysztofowi Ardanowskiemu zarzutów popełnienia przestępstw związanych z zajmowanymi przez nich stanowiskami.

  • W przypadku Mateusza Morawieckiego chodzi o przekroczenie uprawnień i niedopełnienia obowiązków urzędniczych w związku z organizacją wyborów korespondencyjnych w 2020 roku. Były premier sam zrzekł się immunitetu i usłyszał zarzuty w lutym 2025 roku.
  • Mariuszowi Błaszczakowi prokuratura przedstawiła zarzuty w związku z odtajnieniem i ujawnieniem części dokumentu planu użycia Sił Zbrojnych „Warta”.
  • Jan Krzysztof Ardanowski usłyszał zarzuty w związku ze śledztwem dotyczącym narażenia Skarbu Państwa na milionowe straty w związku ze sprawą finansową Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa.

Trzej wymienieni politycy dokonywali czynów, których dotyczą zarzuty, w związku z pełnieniem funkcji członka Rady Ministrów. Jak wskazuje w komunikacie Prokurator Generalny, kierowanie tego rodzaju zawiadomień wynika z ustawy o Trybunale Stanu. W artykule 2 mówi ona, że jeśli prokuratura stawia zarzuty w śledztwie członkowi Rady Ministrów o przestępstwo związane z zajmowanym przez niego stanowiskiem, to powiadamia o tym Marszałka Sejmu. Taka informacja może być podstawą do rozważenia przez Sejm, czy osoba, której przedstawiono zarzuty, nie dopuściła się tym samym deliktu konstytucyjnego i czy nie ma przesłanek, by pociągnąć jej do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu.

Wcześniej, 25 listopada, Prokurator Generalny skierował w tym samym trybie do Marszałka Sejmu pismo w sprawie Zbigniewa Ziobry, któremu prokuratura chce przedstawić 26 zarzutów związanych z nieprawidłowościami w Funduszu Sprawiedliwości.

Przeczytaj także:

Czarzasty: będzie wniosek

Jarosław Kaczyński krok Waldemara Żurka zdążył już nazwać „prowokacją” oraz „niezwykle brutalnym zamachem na polską demokrację, polską suwerenność”. Dodał też, że nie widzi „żadnych podstaw, by któregoś z tych panów stawiać przed Trybunałem Stanu”. Jeden z zainteresowanych, Mateusz Morawiecki, ograniczył się do komentarza zamieszczonego w sieci: „Donaldowi została już tylko prokuratura, żałosne".

Minister Sprawiedliwości opublikował w mediach społecznościowych nagranie, w którym wyjaśniał, że do takich wniosków zobowiązywała go ustawa o TS.

„Przez lata udawano, że Trybunał Stanu to martwa instytucja. A przecież jest w Konstytucji po to, by nikt nie był ponad prawem. Ani minister, ani premier, ani żaden inny polityk, bez względu na barwy partyjne” – mówi minister.

„Co zrobi Sejm? Zobaczymy. Ja dalej będę kierował sprawy tam, gdzie powinny trafić, bo tak wygląda realne przywracanie praworządności” – dodaje.

Zanim jednak Sejm podejmie decyzję o postawieniu któregokolwiek z polityków przed Trybunałem Stanu (o czym niżej), najpierw grupa 115 posłów musi złożyć do Marszałka Sejmu wstępny wniosek o pociągnięcie takiej osoby do odpowiedzialności. Dopiero wtedy Marszałek kieruje sprawę do Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, która następnie przeprowadza czynności dowodowe, przesłuchuje świadków, a na koniec swoich prac ogłasza sprawozdanie. I wniosek posłów popiera albo wnosi o umorzenie sprawy. Wtedy dopiero dochodzi do głosowania w Sejmie.

W środę 3 grudnia podczas konferencji prasowej marszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty przekazał, że koalicja rządowa podjęła decyzję, że zbierze 115 podpisów i skieruje odpowiedni wniosek w sprawie pociągnięcia do odpowiedzialności konstytucyjnej Zbigniewa Ziobry.

Trybunał Stanu może m.in. ukarać utratą czynnego i biernego prawa wyborczego, zakazem zajmowania kierowniczych stanowisk lub pełnienia funkcji związanych ze szczególną odpowiedzialnością w organach państwowych i organizacjach społecznych, pozbawieniem mandatu poselskiego (od 2 do 10 lat), utratą zajmowanego stanowiska, z którego pełnieniem związana jest odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu.

To tyle w teorii. W praktyce szanse na to, że którykolwiek z wymienionej czwórki polityków stanie przed TS są właściwie zerowe.

W Sejmie nie będzie większości

Ustawa o Trybunale Stanu odmiennie reguluje większość sejmową potrzebną do pociągnięcia do odpowiedzialności konstytucyjnej różne podmioty. O ile w przypadku prezesa Narodowego Banku Polskiego, prezesa Najwyższej Izby Kontroli, czy przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wystarczy większość bezwzględna w Sejmie, o tyle

w przypadku premiera oraz ministrów potrzebna do tego jest już większość kwalifikowana 3/5 głosów ustawowej liczby posłów.

Od rządu chroniony jest mocniej przed odpowiedzialnością przed TS tylko prezydent. W jego przypadku do pociągnięcia do odpowiedzialności potrzeba głosów aż 2/3 całego Zgromadzenia Narodowego (czyli Sejmu i Senatu razem).

Kluby KO, PSL, Nowej Lewicy i Polski 2050 liczą razem 240 posłów. Do tego ewentualnie doliczyć można głosy członków klubu Razem (cztery osoby) oraz głosy czworga posłów niezrzeszonych, którzy wywodzą się z klubów koalicyjnych. To daje nam 248 głosów. Nawet z głosami Konfederacji (16), która przy głosowaniach dotyczących immunitetów polityków PiS jest najczęściej podzielona, dużo brakuje do pułapu 276 głosów. Innymi słowy – bez głosów z klubu PiS pociągnięcie Mateusza Morawieckiego, Zbigniewa Ziobry, Jana Krzysztofa Ardanowskiego i Mariusza Błaszczaka do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu będzie po prostu niemożliwe.

Nawet gdyby wśród części posłów PiS miało dojść do wolty, to i tak głosowanie poprzedzi długa procedura w Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej. A na końcu tej ścieżki jest sam Trybunał Stanu, w którym żelazną ręką rządzi pierwsza prezes SN z nominacji PiS, czyli Małgorzata Manowska.

Świrski najbliżej rozliczenia

W obecnej kadencji Sejmu wpłynęły do marszałka Sejmu już dwa wnioski dotyczące polityków i działaczy związanych z PiS. Chodzi o:

  • Macieja Świrskiego, byłego przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji;
  • Adama Glapińskiego, prezesa Narodowego Banku Polskiego.

Stosunkowo najbliższej rozwiązania jest sprawa Macieja Świrskiego. Wstępny wniosek o postawienie go przed Trybunałem Stanu wpłynął do Sejmu w maju 2024 roku. Podpisało go 185 posłów. W lipcu 2024 sejmowa Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej uznała, że wymaga on uzupełnienia i odesłała do marszałka Sejmu. Uzupełniony wniosek trafił ponownie do Komisji w październiku, a w grudniu 2024 rozpoczęły się przesłuchania świadków. Komisja przyjęła sprawozdanie końcowe w czerwcu 2025.

Sejm zagłosował 25 lipca za postawieniem Macieja Świrskiego przed TS. Za uchwałą głosowało 237 posłów przy niezbędnej większości 217 posłów. 179 posłów było przeciw, wstrzymało się od głosu 16. Świrski ma odpowiadać przed Trybunałem Stanu za 11 zarzutów dotyczących łamania Konstytucji RP, ustawy abonamentowej oraz ustawy o radiofonii i telewizji, m.in. za:

  • blokowanie ok. 300 mln zł z abonamentu dla publicznego radia i telewizji,
  • blokowanie koncesji dla nadawców prywatnych (w tym TVN, TVN24, Radia TOK FM, Radia ZET),
  • uchylanie się od wykonywania badań statystycznych dotyczących oglądalności stacji telewizyjnych w Polsce.

Po głosowaniu w Sejmie sprawa trafiła do Trybunału Stanu.

W liczącym 19 osób Trybunale Stanu jest 10 przedstawicieli koalicji demokratycznej (KO, NL i TD), jeden konfederata, siedmioro wybrańców PiS. A nad nimi wszystkimi pierwsza prezes Sądu Najwyższego jako przewodnicząca. Taki skład daje teoretycznie szanse na uczciwy proces Świrskiego, ale ta teoria nie musi się potwierdzić, nawet jeśli oskarżyciel miałby znacznie lepsze argumenty niż obrońcy.

Na czele Trybunału Stanu stoi bowiem z urzędu Pierwszy Prezes SN, czyli Małgorzata Manowska, która pokazała w SN, jak walczy o interesy polityczne Prawa i Sprawiedliwości.

Losowanie pechowe dla Koalicji

Zgodnie z przyjętym w marcu 2022 regulaminem TS uprawnienia Manowskiej są niezwykle rozbudowane. Obejmują m.in. kierowanie spraw na posiedzenia i rozprawy oraz wyznaczanie ich terminów i ustalanie porządku dziennego.

Małgorzata Manowska ma pełną kontrolę nad harmonogramem prac Trybunału. Ponadto, zgodnie z regulaminem, „wyznacza składy orzekające [...] w tym przewodniczących składów”.

Nowopowołani sędziowie TS próbowali doprowadzić do zmiany regulaminu, ale by to zrobić, trzeba doprowadzić do zwołania posiedzenia pełnego składu Trybunału, co skutecznie blokuje... kto? Małgorzata Manowska.

W czerwcu 2024 wydała jednak zarządzenie, że składy orzekające w TS wyznaczane są przez Przewodniczącego, ale na podstawie wyników przeprowadzonego wcześniej losowania.

Losowanie składu w sprawie rozpoznania wniosku o pociągnięcie do odpowiedzialności byłego przewodniczącego KRRiT odbyło się 2 września 2025. W składzie znaleźli się: Maciej Miłosz, Marcin Radwan-Röhrenschef, Piotr Sak, Marcin Wawrzyniak i Adrian Salus. Oznacza to, że

większość mają trzej sędziowie z nominacji PiS: Sak, Salus i Wawrzyniak, a do tego Miłosz jest nominatem Konfederacji.

Przedstawiciel Koalicji 15 października jest tylko jeden (Radwan-Röhrenschef), co jest wynikiem o niskim prawdopodobieństwie na poziomie 0,03, czyli taki wynik statystycznie zdarza się raz na 34 razy. To nie znaczy, że doszło do manipulacji, po prostu sytuacje mniej prawdopodobne zdarzają się także, choć rzadziej niż te bardziej prawdopodobne.

Tu zaznaczyć trzeba, że losowania mogą obserwować inni członkowie TS. Z naszych informacji wynika, że z tej możliwości korzystają.

Korzystając z pomocy eksperta policzyliśmy prawdopodobieństwa zdarzenia, że z 18 osób, w tym 10 nominatów koalicji rządzącej (K) i 8 osób opozycji (O) wylosowany zostanie zestaw K – O1 – O2 – O3 – O4. Kolejność wyboru K nie ma znaczenia, a zatem prawdopodobieństwo losowania wynosi:

  • dla K = 10/18 (bo wylosowaliśmy jednego z 10 O wśród 18 wszystkich);
  • dla O1 = 8/17 (bo losujemy jednego z 8 wśród 17, skoro jedna osoba już została wylosowana) i dalej analogicznie:
  • dla O2 = 7/16;
  • dla O3 = 6/15;
  • dla O4 = 5/14.

Mnożąc te zdarzenia jako niezależne, uzyskujemy: 10/18 x 8/17 x 7/16 x 6/15 x 5/14, co daje liczbę 0,02941, w przybliżeniu 0,03.

Z informacji OKO.press wynika też, że pod koniec listopada miały miejsce narady składu orzekającego. W trakcie rozpatrywania są także dwa zażalenia w sprawie. Wszystko wskazuje jednak na to, że niedługo dojdzie do samych rozpraw. Nie wiemy, ile będzie trwało postępowanie przed TS. Pamiętać trzeba także, że jest ono dwuinstancyjne.

Sprawa prezesa NBP wciąż w Komisji

Inaczej wygląda sprawa Adama Glapińskiego. Wniosek o postawienie prezesa NBP przed Trybunałem Stanu wpłynął do Sejmu jeszcze wcześniej niż wniosek w sprawie byłego szefa KRRiT, bo w marcu 2024 roku. Podpisało się pod nim 191 posłów. Wnioskodawcy zarzucają Glapińskiemu: porozumiewanie się z rządem w sprawie skupu obligacji Skarbu Państwa, czym miał naruszyć art. 220 ust. 2 Konstytucji; działania bez upoważnienia Rady Polityki Pieniężnej przy okazji skupu obligacji; odmawianie dostępu do dokumentów NBP niektórym członkom RPP, a także usuwanie ich wypowiedzi z protokołów; osłabianie wartości złotówki; uchybianie nakazowi utrzymania apolityczności prezesa NBP.

Na liście osób do przesłuchania przez Komisję Odpowiedzialności Konstytucyjność znalazło się od razu aż 60 nazwisk. Przesłuchania zaczęły się jesienią 2024 roku i trwają do dziś. Ostatnie miały miejsce 4 grudnia 2025.

Na początku jesieni Ryszard Petru, który zasiada w prezydium Komisji, mówił, że w jego ocenie prace nad wnioskiem wykonane są „w trzech czwartych”. Dlaczego procedura zatem trwa tak długo, wyraźnie dłużej niż w przypadku Macieja Świrskiego?

„To jednak coś więcej niż postawienie przed Trybunałem Stanu pana Świrskiego. To urzędujący prezes banku centralnego" – mówił Ryszard Petru.

„To jest precedens na skalę międzynarodową i trzeba to jednoznacznie wykazać”.

Rzeczywiście, niezależność banku centralnego chroni Traktat o funkcjonowaniu UE. Tymczasem postawienie prezesa NBP w stan oskarżenia doprowadza, zgodnie z przepisami, do jego automatycznego zawieszenia. Adam Glapiński jeszcze w 2023 roku skierował list do Christine Lagarde, prezeski. Europejskiego Banku Centralnego. „Aby zagwarantować niezależność prezesów krajowych banków centralnych, statut EBC zapewnia ochronę na wypadek, gdyby Sejm miał podjąć uchwałę o postawieniu Cię w stan oskarżenia” – odpisała mu Lagarde. I dodała, że Glapiński będzie mógł się poskarżyć do Trybunału Sprawiedliwości UE.

Jaki jest polityczny sens?

Potrzeba rozliczeń rządów Prawa i Sprawiedliwości była ważnym elementem obietnicy wyborczej partii Koalicji 15 października. W 100 konkretach KO zapowiedziano rozliczenie kilkunastu polityków i działaczy PiS – czy to przez Trybunał Stanu, czy przez prokuraturę. W części „trybunalskiej” znaleźli się Andrzej Duda, Mateusz Morawiecki, Jacek Sasin, Zbigniew Ziobro, Adam Glapiński, Maciej Świrski i Piotr Gliński. Na stronie Koalicji Obywatelskiej kafelek z politykami, którzy mają być osądzeni przez TS, został oznaczony na pomarańczowo, czyli w ocenie partii jest on „w trakcie realizacji”. W przypadku Glapińskiego i Świrskiego rzeczywiście można uznać sprawę za realizowaną. W przypadku ministrów realizacją były do tej pory jednak uchylane immunitety i prokuratorskie śledztwa.

Wniosek w sprawie Zbigniewa Ziobry pojawia się w momencie, gdy prokuratura dopiero zamierza przedstawić byłemu ministrowi zarzuty, można więc uznać, że sprawa jest świeża. Tymczasem Mateusz Morawiecki usłyszał zarzuty niemal rok temu, Mariusz Błaszczak w swojej sprawie ma już status oskarżonego. Nietrudno zauważyć, że

w rządzie po prostu nie rozważano wcześniej podjęcia dodatkowego wątku rozliczeń konstytucyjnych.

Niewykluczone, że taki pomysł był wynikiem sukcesu w „ściganiu" Zbigniewa Ziobry, które poruszyło opinię publiczną, i stworzyło wrażenie, że rząd nareszcie przystępuje do rozliczeń.

W wywiadzie udzielonym OKO.press sędzia TS Jacek Dubois stwierdził, że „nie należy mylić konieczności i możliwości czynienia sprawiedliwości. Jeżeli grupa posłanek i posłów uważa, że doszło do naruszeń konstytucji, to ich obowiązkiem jest podjęcie próby zbadania odpowiedzialności osób, które to prawo mogły naruszyć”. W podobnym tonie wypowiada się minister Waldemar Żurek.

Jak wskazuje doświadczenie polskiego Sejmu, Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej będzie pracować nad takim wnioskiem miesiącami, a najpewniej latami. I – ze względu na opisaną wyżej arytmetykę sejmową – koalicji rządzącej nie będzie zależało na tym, by prace Komisji zakończyły się głosowaniem w Sejmie, bo takie starcie jest z góry przegrane.

Nie jest więc wykluczone, że choć informacje o wnioskach w sprawie Trybunału Stanu trafiły na nagłówki mediów i składają się na obraz promowanego obecnie przez rząd „przyspieszenia rozliczeń”, to prędzej, czy później politykom przyjdzie zmierzyć się z rozbudzonymi, a niezaspokojonymi oczekiwaniami własnego elektoratu.

;
Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze