Jeśli wygra Nawrocki, zawiśnie nad nami zawsze to samo polskie pytanie, jak uciec spod brzytwy. I jak się nie pogodzić z losem. Ciekawsze pytania przyniesie zwycięstwo Trzaskowskiego
Bitwa o prezydenturę Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego jest opisywana jako „na żyletki”, co jest metaforą niezbyt zrozumiałą dla młodszego pokolenia, które nie widziało żyletki na oczy, ale ma sugerować, że różnica będzie minimalna. Wszystkie sondaże prowadzone po weekendzie 23-25 maja, a jest ich już 13 (w tym nasz Ipsos), pokazują na przewagę optyczną Trzaskowskiego, ale wynosi ona średnio 1,3 pkt proc. nad Nawrockim, co dawałoby wynik wyborczy w granicach 50,6 proc. do 49,4 proc., czyli różnicę rzędu 250 tys. głosów (Duda miał w 2020 przewagę 422 tys.).
Czyli tyle, co nic. Czyli nie wiadomo.
Z fryzjerskich metafor lepsza byłaby chyba brzytwa,
bo możemy się już koło północy, kiedy poznamy late poll (mieszankę nie do końca pewnych sondaży z wynikami podawanymi przez komisje wyborcze po podliczeniu prawdziwych głosów) ocknąć w nowej rzeczywistości, z prezydentem nieobliczalnym, o którym wiadomo, że stawia na siłę kiedyś swoich mięśni, a teraz słów i uczynków, i którego powiązania (byłe? Obecne?) ze światem przestępczym niosą dodatkowe ryzyko. Może się okazać, że nawet prezes Kaczyński będzie się bał tego swojego obywatelskiego kandydata.
Zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego, jeśli się jednak uda, będzie zdarzeniem z gatunku „pomimo że”.
Wydarzyła się bowiem rzecz zdumiewająca: w ciągu 20 miesięcy wahadło polityczne tak się wychyliło w prawo, że aż dziw, że się nie urwało. W październiku 2023 blok demokratyczno-liberalno-centro-lewicowy (żadne z tych określeń nie jest dobre), czyli przyszła koalicja KO, TD i NL miała 2,4 mln głosów więcej niż PiS i Konfederacja.
18 maja 2025 głosujących na Trzaskowskiego, Hołownię, Biejat i Zandberga, którego doliczamy tu bardziej ze względów historycznych, było o milion mniej niż wyborców i wyborczyń Nawrockiego, Mentzena i Brauna.
My (demokraci, liberałowie, centro-lewica, siły prounijne etc.) straciliśmy prawie 2,5 mln głosów, oni zyskali prawie milion.
Analizując sondaże, pokazywaliśmy w OKO.press krok po kroku, że zwycięstwo Trzaskowskiego jest możliwe dzięki spełnieniu czterech warunków: mniejszej mobilizacji prawicy, mniejszej wierności swemu liderowi, większej liczbie zdrajców, którzy głosują na tego drugiego oraz napływu nowych wyborców i zwłaszcza wyborczyń.
Zwycięstwo Trzaskowskiego, o ile się uda, będzie też w kontrze do ogólnoświatowego trendu wzrostu prawicowego populizmu, który wyrastając na kryzysie demokracji liberalnej i tradycyjnych mediów, podbija kolejne kraje.
W 2022 roku na konferencji CPAC fetowano Victora Orbána, który ogłosił, że nauczy Donalda Trumpa jak uczynić Amerykę wielką, bo on to już zrobił na Węgrzech. Mówił, że z liberałami nie da się wygrać, stosując liberalne metody, a sala w Teksasie szalała jak podczas rodeo. Kiedy relacjonowałem w OKO.press tę konferencję amerykańskiego alt-rightu, który właśnie połykał Partię Republikańską, z jej pożal się Boże liderem, słuchałem tego, jak bajki o żelaznym wilku.
Tymczasem wilk dopadł jednak amerykańską demokrację i zgodnie z receptą Orbána demontuje Stany Zjednoczone (niesamowite, jak oni się go boją). Pod jednym względem Trump jest zresztą podobny do Nawrockiego – ze swoją biografią jest także prezydentem nie-do-pomyślenia, po prostu jest niemożliwe, że ktoś taki zostanie wybrany. Ale został. Dokładniej rzecz biorąc,
bitwa między demokracją liberalną a prawicowym populizmem trwa.
Erdoğan, Orbán, Trump trzymają się mocno, ale Bolsonaro w Brazylii i Janša w Słowenii przegrali, a w Rumunii przed chwilą przegrał Simion. Niemiecka AfD przoduje w sondażach, ale wiele nie ugrała w wyborach 2025. Marine Le Pen wygrała w 2024 wybory europejskie, ale w krajowych nie miała szans. Więcej o tym pisze Paulina Pacuła:
Polska w 2023 roku stała się przykładem, że z prawicą, jaką się ona stała, można jednak wygrać. Wygrana Nawrockiego to byłby smutny dzień dla Europy i dla zmrożonego Trumpem amerykańskiego społeczeństwa.
Jeśli Trzaskowski wygra wybory, trzeba będzie odpowiedzieć na pytanie, jakim cudem można było stracić 2,5 mln wyborczyń i wyborców. Dlaczego dwaj konfederaci zgarnęli w I turze ponad 4 mln głosów, 21 proc. wszystkich? Dlaczego ponad milion Polek i Polaków poparło takie faszyzujące monstrum jak Braun, w tym aż 10 proc. trzydziestolatków? Co się dzieje z młodymi (18-39 lat) mężczyznami, których wymarzonym polskim prezydentem jest Mentzen? To już wręcz kulturowy problem,
co się dzieje z tymi facetami?
Co zrobić z buntem młodych, którzy nie chcą już duopolu PiS-KO?
Porządne rozliczenie należy się nam ze strony rządu. Jakie błędy popełnił w działaniu i komunikowaniu się, stając się teatrem jednego aktora, który nie potrzebuje nawet rzecznika, bo wszystko, co trzeba, sam napisze na X?
Dlaczego Rafał Trzaskowski nie przedstawił śmielszej wizji Polski liberalnej, demokratycznej, równościowej? Czy zdecydowało – jak to nazwał Andrzej Leder – endeckie ukąszenie, zgodnie z którym liberałowie są przekonani, że wyborów w Polsce nie można wygrać bez podlizywania się prawicy? Nikogo raczej nie przekonał, za to swoich w I turze nie zmobilizował. Na szczęście w końcówce kampanii zmienił ton.
Jakim krajem ma być dalej Polska? Jaka będzie polityka migracyjna, jak we własnym interesie zadbamy o uchodźców z Ukrainy, jak rozwiążemy problemy takie jak kryzys mieszkaniowy? Jak zlikwidujemy resztki PiS-owskich instytucji takich jak TK czy KRRiT, co za Dudy było niemożliwe? Czy rzetelnie rozliczymy poprzednie władze?
Jak zadbamy o narodowe bezpieczeństwo, prowadząc trudną grę jednoczesnego wzmacniania Europy i nienarażania się USA? Czy wreszcie ograniczymy władzę polityków i ich kontrolę nad mediami publicznymi i spółkami skarbu państwa? Dopuścimy do głosu społeczeństwo obywatelskie? Oddamy więcej decyzji samorządom?
Wszystkie te pytania zadamy sobie w nocy 1 czerwca, jeśli wygra Rafał Trzaskowski. Jeśli ktoś lubi ciekawe pytania i – przepraszam za słowo – wyzwania rozwojowe, powinien na niego głosować. W tym sensie podpisuję się pod sloganem Trzaskowskiego „Cała Polska naprzód”, choć gwarancji nie ma, że sam mu sprosta.
Bo jeśli wygra Karol Nawrocki, zawiśnie nad nami pytanie, jak uciec spod brzytwy. Jak (znowu) bronić demokracji, jak skutecznie udaremnić próby jej łamania. Jak protestować? Jak doprowadzić do tego, by mimo chaosu, jaki nas czeka, wygrać wybory parlamentarne 2027 roku? Jak się nie załamać?
Jak przełamać stan „Cała Polska stop”, jeśli nie „Cała Polska wstecz”?
Lepiej byłoby nie zadawać sobie tej drugiej serii pytań. Pierwsza seria jest dużo ciekawsza, prawda?
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze