0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot . Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.plFot . Robert Kowalew...

„Panowie, czym różni się okres od owulacji? Czy może to jednak to samo”, zapytała dziennikarka TVP, Magdalena Pernet, obecnych w studiu polityków. Byli tam: Marcin Karpiński z Lewicy, Ireneusz Raś, wiceminister sportu (Centrum dla Polski, kiedyś PSL), Andrzej Kosztowniak z PiS. Adrian Witczak z KO nie musiał odpowiadać na pytanie, bo jest nauczycielem biologii.

W studiu zapadła niezręczna cisza.

Ale już po chwili poseł PiS uznał, że trzeba zamknąć oczy i się przyznać: „Nie wiem, nie pamiętam. Nie interesowałem się tym, przyznaję, nawet na biologii”. Nie interesowałem się! Poseł jest jednak żonaty, a na świecie jakimś cudem pojawiło się dwoje jego dzieci. „Nie będę wchodził w te tematy”, zastrzegł senator (!) Nowej Lewicy (!). Najlepiej miał Ireneusz Raś (ojciec trzech córek!!), bo efekt nieco już osłabł przy trzecim panu. „Nie będę polemizował z kolegami”, powiedział minister, który w przeszłości zaciekle odmawiał kobietom dostępu do aborcji, a osobom LGBTQ – należnych im praw.

W ten prosty sposób edukacja zdrowotna zasypała podziały między trzema różnymi ugrupowaniami.

Co wiesz o HPV?

Nie dla wszystkich ta rozmowa jest argumentem na rzecz uczęszczania na edukację zdrowotną w szkole. O owulacji na pewno panowie uczyli się na biologii, a i tak poziom ich wiedzy sięga dna. Żeby zapomnieć, co to jest miesiączka, nie trzeba chodzić na dodatkowy przedmiot i zapomnieć, co na nim było. Wystarczy zapomnieć lekcje biologii.

Dam zatem inny przykład. Wszyscy panowie w studiu urodzili się w latach 70-tych. Ja – w 80-tych. O wielu rzeczach np. o HPV nikt nas nie uczył – zarówno mnie, jak i panów ponad dekadę starszych. O tym, że HPV odpowiada za:

  • blisko 100 proc. stanów przedrakowych i raka szyjki macicy,
  • 64-100 proc. stanów przedrakowych i nowotworów pochwy,
  • 90 proc. nowotworów odbytu,
  • 30 proc. nowotworów prącia,
  • 5-30 proc. nowotworów sromu,
  • 3,7 proc. nowotworów jamy ustnej,
  • 11 proc. nowotworów nosogardzieli,
  • 20 proc. nowotworów nasady języka, migdałków,
  • 25 proc. nowotworów nieokreślonej części gardła,

dowiedzieliśmy się (lub nie, często nie) w tzw. praniu, czyli długo po rozpoczęciu życia seksualnego. W naszym dorosłym – moim i panów polityków – życiu powstaje szczepionka – 2006 r. Szczepionka na nowotwór! Sensacyjne wydarzenie. Szczepionka, która powstrzyma nowotwór, na który – zgodnie z prognozą na 2025 r. – umrze ok. 1400 kobiet rocznie. Zachoruje – 2400. 1 czerwca 2023 r. ministerstwo zdrowia uruchomiło powszechny program szczepień na HPV dla dziewczynek i chłopców. Na razie wyszczepiono 15 proc. dzieci z roczników 2006-2016.

Wiedza o tym, że:

  • HPV jest tak groźny i odpowiada w tak dużym stopniu za zachorowania na wymienione nowotwory
  • szczepienie w dużym stopniu zapobiega zachorowaniu (na stronach rządowych czytamy: „Po ponad 10 latach programów szczepień przeciw HPV w różnych krajach świata, kraje oceniające ich efektywność odnotowały 90 proc. redukcję infekcji wirusem HPV oraz 90 proc. zmniejszenie zachorowalności na brodawki narządów płciowych. Ponadto aż o 85 proc. zmniejszyła się liczba patologii wysokiego stopnia szyjki macicy”)
  • szczepienie działa – chociaż słabiej – nawet wtedy, gdy osoba jest już nosicielem HPV

jest w społeczeństwie bardzo niska. A konkretnie, z badania „Polki i Polacy a szczepienia przeciwko HPV. Wiedza, postawy, praktyki”, wynika, że:

  • 27 proc. osób nie było w stanie wskazać żadnej choroby wywołanej przez HPV.
  • Z pozostałych 73 proc. tylko 43 proc. wskazało raka szyjki macicy jako rezultat zakażenia wirusem
  • 73 proc. osób w ogóle słyszało o wirusie HPV, a połowa z tych 73 proc. wiedziała, że główną drogą zakażenia są kontakty seksualne.
  • tylko 27 proc. deklarowało, że chciałoby się zaszczepić na HPV, 22 proc. – że nie. 5 proc. osób zadeklarowało, że jest zaszczepionych, a aż 46 proc. wybrało odpowiedź „nie wiem”.

Zdrowie psychiczne – jest alert!

Tyle wiemy, a raczej nie wiemy o HPV, a wiedza o tym wirusie znalazła się w programie edukacji zdrowotnej (8 klasa, dział VIII oraz szkoły ponadpodstawowe, dział VII – zdrowie seksualne). W programie dla szkół podstawowych znajdziemy m.in. następujące moduły:

  • Moje ciało – higiena i rozwój (kl. 4)
  • Zdrowe jedzenie i picie w szkole i domu (kl. 4)
  • Moje emocje – jak je rozpoznawać i wyrażać (kl. 4)
  • Moje emocje i granice –jak je chronić? (kl. 5)
  • Zagrożenia, uzależnienia–wczesna profilaktyka (kl. 6)
  • Wartości, asertywność i granice osobiste (kl. 7)
  • Zaangażowanie społeczne (kl. 8)
  • Zdrowie seksualne (kl. 8)

W szkołach ponadpodstawowych pojawia się szerzej edukacja seksualna, a także szeroko zdrowie psychiczne i wiedza o tym, jak zauważyć pierwsze symptomy kryzysu zdrowia psychicznego i jak reagować. Przykładowa lekcja zaprezentowana przez ministerstwo wygląda tak: „Co to jest zdrowie psychiczne – jak się czujemy, myślimy, radzimy sobie z emocjami. Czynniki chroniące zdrowie psychiczne: sen, ruch, relacje, rozmowa, odpoczynek, poczucie bezpieczeństwa. Czynniki ryzyka: przewlekły stres, brak snu, izolacja, presja, zła atmosfera w domu/szkole. Jak rozpoznać, że ktoś potrzebuje pomocy (np. częsty smutek, wycofanie, brak energii, złość). Dlaczego warto rozmawiać o emocjach i szukać wsparcia?”. Na kolejnej lekcji omawia się, jak radzić sobie z problemami i przede wszystkim dokąd zwrócić się o pomoc.

W dobie kryzysu zdrowia psychicznego młodych osób to lekcje bezcenne. Czy może raczej – absolutnie niezbędne i za późno wprowadzone. Należało o nim mówić, gdy tylko na horyzoncie pojawiły się pierwsze oznaki kryzysu. Gdy byłam w szkole, o zdrowiu psychicznym nie mówił nikt, na żadnej lekcji (owulacja przynajmniej pojawiła się kiedyś na biologii). Jedynym tematem dotykającym jakkolwiek życia młodych osób były uzależnienia, szczególnie narkotyki. Na swój bardzo nieudolny sposób nauczyciele wszystkiego np. matematyki próbowali nas odwieźć od próbowania. Ich wysiłki nie miały żadnego znaczenia, bo nie byli przygotowani do tej roli.

O kryzysie zdrowia psychicznego wśród młodych pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie:

Przeczytaj także:

Edukacja zdrowotna fajna, ale wolę do domu

W programie edukacji zdrowotnej można zatem znaleźć bardzo wiele z tego, czego brakowało w polskiej szkole od dawna. Realnego życia młodych osób. Może się jednak okazać, że ta wiedza nadal pozostanie w podziemiu. Bo edukacja jest nieobowiązkowa. Reporterka „Gazety Wyborczej” zapytała pełnoletnich uczniów z Ząbkowic, czy zapiszą się na nowy przedmiot. Wielu z nich powiedziało, że nie – bo jest dodatkowy, a oni mają maturę na głowie. Dyrektor LO zapowiedział, że być może edukacji zdrowotnej w ogóle tam nie będzie, bo nie będzie kogo uczyć.

Nie dziwię się uczniom i nie winię ich za to. Z czasów szkolnych dobrze pamiętam, że co nieobowiązkowe, nie pisze się w rejestr. Nawet religia była i jest – w pewnym sensie – obowiązkowa. Można ją, owszem, wymienić na etykę, która jednak ma tę wadę, że częściej trzeba się na niej czegoś uczyć. U mnie w LO wszyscy zostaliśmy na religii (w klasie wierzących było może kilka osób), bo lekcje były traktowane raczej umownie, a piątka na świadectwie i do średniej – całkiem realnie.

Na razie za wcześnie, by mówić, ilu uczniów tak naprawdę skorzysta z lekcji. Czas na wypisanie się lub dziecka z lekcji mija 25 września.

Wina rządzących, nie opozycji

Nie winię uczniów ani rodziców. Winię rządzących. Ministra edukacji, Barbara Nowacka, długo broniła pomysłu, by przedmiot był obowiązkowy. W końcu, w styczniu 2025 r., musiała ustąpić pod politycznym naciskiem, mówiąc, że chce uniknąć „afery politycznej”. Obwiniła oczywiście przeciwników politycznych: „Wszyscy, którzy urządzili tę bezmyślną kampanię (...) będą odpowiedzialni za to, że dzieci będą narażone na zły dotyk i choroby psychiczne”:

Czego prestraszyli się rządzący? Tego, co zwykle – „paniki moralnej” związanej z faktem, że edukacja zdrowotna ma zastąpić „wychowanie do życia w rodzinie”. Skrajna prawica krytykuje edukację zdrowotną, twierdząc, że „seksualizuje” ona młodzież. Że porusza „te” sprawy, czyli seks, a to prowadzi do rozpasania i permisywizmu. Broniąc się przed tym zarzutem rządzący najpierw nazwali nowy przedmiot „edukacją zdrowotną” a nie „seksualną”. Potem nadali mu status nieobowiązkowego, bojąc się, że zagrozi Rafałowi Trzaskowskiemu podczas kampanii wyborczej.

I co? Pomogło? Nie, nie pomogło, Trzaskowski prezydentem nie został, a przedmiot może podzielić los wszystkich kółek zainteresowań, mimo że jego program jest potrzebny i dobrze pomyślany.

Jak widać, obecnie rządzący nie nauczyli się jeszcze, że uleganie tego typu szantażom, chodzenie na palcach naokoło moralnej paniki związanej z seksem nie daje absolutnie nic. Nie nauczyli się, że wyborcy najbardziej cenią, gdy władza ma program i go realizuje, idzie na przekór idiotycznym – wymyślonym na potrzeby polityczne – „panikom”.

Rządzący powinni wiedzieć, że odpuszczanie elementów własnego programu – jak prawa osób LGBTQ, aborcja, model edukacji, prawa osób uchodźczych np. Ukraińców – nigdy, ale to nigdy nie popłaca.

Wzmożenie moralne związane z edukacją zdrowotną, obowiązkową, czy nie, i tak istnieje i jest wykorzystywane i podbijane w celach wyłącznie politycznych.

Ten brak konsekwencji i dążenie do realizacji własnego programu i własnej wizji na przekór opozycji (która będzie krytykować i wykorzystywać politycznie wszystko, co się da, bo taka jest jej życiowa rola) to największa słabość obecnej koalicji rządzącej. Dotyczy ona szczególnie tematów tzw. „światopoglądowych”, „etycznych”, dotykających sfery życia seksualnego. Wynika zapewne z przekonania, że społeczeństwo jest skrajnie konserwatywne i każda decyzja bijąca w ten konserwatyzm uderzy w rządzących.

To bzdura, wielokrotnie sprawdzona w Polsce. To brak konsekwencji w realizacji własnego programu i uleganie szantażom denerwuje wyborców najbardziej. Wyborcy PiS nie zmienią stron, bo edukacja zdrowotna będzie nieobowiązkowa, ale wyborcy koalicji rządzącej będą rozczarowani. Bo od rządzących wyborcy oczekują realizacji wizji i programu, z którym ci szli do wyborów.

Na koniec ćwiczenie dla bojaźliwych polityków, często testowane w gabinetach psychologicznych: wyobraź sobie, co najgorszego może się stać, gdy będziesz realizować swój program (czyli np. wprowadzić edukację zdrowotną do szkół). Otóż – wyborcy prawicowi przez miesiąc będą krzyczeć o „seksualizacji”, potem zapomną, że temat istniał. A politycy z twojej własnej koalicji przygotowują się lepiej do programów w mediach i sprawdzą następnym, co to jest owulacja (naprawdę, 50 lat życia to ten moment, gdy wypada to wiedzieć). Wydaje się, że ta wiedza nie zaszkodzi nawet ministrowi sportu i turystyki, ojcu trzech córek.

;
Na zdjęciu Magdalena Chrzczonowicz
Magdalena Chrzczonowicz

Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze