W środę 2 grudnia 2020 roku w Sądzie Rejonowym Warszawa-Mokotów zapadł wyrok w sprawie znęcania się nad karpiami, która ciągnęła się od blisko 10 lat.
Sąd skazał trójkę mężczyzn, którzy w 2010 roku na stoisku rybnym w jednym z marketów sieci E.Leclerc Polska przetrzymywali karpie bez wody i pakowali je do worków foliowych – również bez wody.
Kierownikowi działu rybnego Andrzej R. zasądzono rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata oraz nawiązkę w wysokości 1 tys. zł na na rzecz fundacji prozwierzęcej. Pozostali dwaj sprzedawcy – Hieronim S. i Czesław H. – dostali karę 10 miesięcy w zawieszeniu na dwa lata. Muszą wpłacić po 800 zł na fundację zajmującą się ochroną zwierząt.
„To adekwatna kara, zwłaszcza że w dacie czynu obowiązywały łagodniejsze przepisy niż dziś. Ale nie o karę tu chodzi, ale sam fakt skazania! To jest najważniejsze!” – napisała na Facebooku mec. Karolina Kuszlewicz. Adwokatka reprezentowała Fundację Noga w Łapę, która była tzw. oskarżycielem subsydiarnym (zastępowała prokuraturę, która nie chciała zająć się sprawą, o czym jeszcze niżej).
Wyrok nie jest jeszcze prawomocny.
Przełomowa sprawa
Jak relacjonuje mec. Kuszlewicz, sąd w ustnym uzasadnieniu podkreślił „z całą stanowczością, że oskarżeni dopuścili się przestępstw”. Zaznaczył, że oskarżeni musieli zdawać sobie sprawę z tego, że krzywdzą ryby. Uwypuklił też, że trzymanie karpi bez wody i pakowanie ich do folii musiało sprawiać zwierzętom cierpienie.
„Sąd dodał również, że ta sprawa jest przełomem. Zaś wyrok ma charakter wychowawczy i powinien oddziaływać nie tylko na oskarżonych, ale w ogóle na społeczeństwo, w tym duże koncerny, które wciąż dopuszczają do cierpienia karpi. Idzie zmiana! Idzie nowe! Tyle lat pracy, warto było, by usłyszeć dziś ten wyrok!” – napisała mec. Kuszlewicz na Facebooku.
Podczas mowy końcowej 18 listopada mec. Kuszlewicz mówiła, że trzymanie karpia poza wodą da się porównać do podtapiania psa. Jednak o ile to drugie zachowanie wzbudziłoby ostry sprzeciw społeczny i zostało słusznie uznane za przestępstwo, to cierpienie ryby jest już na ogół bagatelizowane.
A wszystko dlatego, że ryby nie manifestują go w tak czytelny dla ludzi sposób jak ssaki, więc bezzasadnie przyjmuje się, że nie ma żadnego problemu.
Kuszlewicz: „Prokuratura umyła ręce”
„Ta sprawa zaczęła się od jednej osoby, Renaty Markowskiej, która prowadzi Fundację Noga w Łapę. To ona 23 i 24 grudnia 2010 poszła na kontrolę do sklepu. Gdyby nie determinacja tej jednej kobiety, ja nie mogłabym tej sprawy prowadzić przez lata, wnieść skutecznie kasacji do Sądu Najwyższego a Sąd nie wydałby wyroku. Sprawy by nie było, podobnie jak setek spraw umarzanych przez prokuraturę” – mówi OKO.press mec. Kuszlewicz.
Początkowo nie szło dobrze, bo sprawa została dwukrotnie umorzona przez organy ścigania a potem dwukrotna przegrana w pierwszej i drugiej instancji. Sądy powtarzały obiegową opinię, że karpie nie cierpią. Dlatego w 2016 roku mec. Kuszlewicz złożyła kasację do Sądu Najwyższego, wykazując rażące naruszenie prawa w stosunku do karpi.
A ten przyznał jej rację, orzekając że „naturalnym środowiskiem ryb jest środowisko wodne, a więc zasadą winno być transportowanie, przetrzymywanie i przenoszenie ryb w środowisku wodnym, a więc takim, które zapewnia im właściwe warunki bytowania, czyli możliwość egzystencji, zgodnie z ich potrzebami gatunkowymi”. Dzięki temu można było ponownie rozpatrzyć sprawę, w której wyrok zapadł dziś.

W rozmowie z OKO.press mec. Kuszlewicz krytycznie odnosi się do działań prokuratury, która jej zdaniem nie tylko pozostała bierna w całej sprawie, ale jeszcze rzucała kłody pod nogi. Na przykład wystąpiła do Sądu Najwyższego o oddalenie złożonej przez prawniczkę kasacji.
„Prokuratura zupełnie umyła ręce i to my musiałyśmy w całości wykonać pracę, do której to przecież ona jest zobowiązana. Dwie kobiety musiały zastąpić cały prokuratorski urząd. To symptomatyczne dla spraw ochrony zwierząt. Tak być nie powinno” – mówi mec. Kuszlewicz.
Wyroki za dręczenie ryb
W poprzednich latach zapadły dwa wyroki w podobnych sprawach. Pokazuje to istotną jakościową zmianę w wyrokach sądów, które zaczęły dostrzegać zło w cierpieniu ryb i karać za nie sprawców.
W marcu 2019 Sąd Rejonowy w Krotoszynie (woj. wielkopolskie) skazał mężczyznę na trzy miesiące więzienia i przepadek gilotyny, którą 59-latek ścinał głowy żywym nieogłuszonym karpiom na krotoszyńskim rynku, gdzie miał stoisko. Postawiono mu za to zarzut znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem.
Pod koniec lipca 2020 r. Sąd Okręgowy w Białymstoku podtrzymał wyrok sądu pierwszej instancji w procesie mężczyzny oskarżonego o znęcanie się nad karpiami. Oskarżony został ukarany czterema miesiącami więzienia w zawieszeniu i grzywną.
Jak informowało Polskie Radio 24, mężczyzna sprzedawał ryby w warunkach, które sprawiały im cierpienie: trzymał je w pojemnikach bez wystarczającej ilości wody a także wydawał je klientom w workach bez wody lub w małych wiaderkach, w których nie mogły się poruszyć.
Apel do ministra Pudy
W kontekście środowego wyroku sądu warto przypomnieć opublikowane 1 grudnia wyniki sondażu IBRiS przeprowadzonego na zlecenie fundacji prozwierzęcej Compassion Polska. Wynika z nich, że tylko 26,6 proc. Polaków planuje zakup żywego karpia na Wigilię. Zdaniem dr. Krzysztofa Wojtasa, dyrektora Departamentu ds. Dobrostanu Ryb tej organizacji, z tym zwyczajem powinniśmy się już pożegnać:
„Już na etapie transportu, żywe karpie są często wiezione do sklepów w nieodpowiadających ich potrzebom zbiornikach. Następnie, trzymane w ogromnym stłoczeniu w basenach handlowych, otrzymują niedostateczną ilość tlenu i okaleczają się nawzajem. Wreszcie, już po zakupie, duszą się w pozbawionych wody reklamówkach, by zostać potem zabitymi przez niewykwalifikowanych do tego ludzi”.
Fundacja Compassion Polska wystosowała w tym celu petycję do ministra rolnictwa Grzegorza Pudy, w której apeluje o natychmiastowy zakaz sprzedaży żywych ryb w Polsce (można ją podpisać pod tym adresem).
A otrucie szczura – inteligentnego i emocjonalnego stworzenia jest jak co?
Wiecie jak każda ryba na wolności kończy? Zjada ja inna ryba. Mniejsze rybki męczą się w żołądku, większe są obgryzane po kawałku.
Szczur dla środowisk obrońców zwierząt to nie jest zwierzę. To szczur po prostu. Wstrętny, obrzydliwy szczur. Będący poza kategorią. No chyba, że jest to szczur hodowlany, trzymany w mieszkaniu w klatce. Wtedy to jest pupil i ma inną kategorię.
Histeria urbanogensis.
Co chce pan z tym powiedziec? Niech sie meczy i fajnie? Bo muzyna bija?
"Co chce pan z tym powiedziec? Niech sie męczy i fajnie? "
Chcę powiedzieć, że jeśli zwierzęta się zjadają między sobą i każde kończy w czyimś żołądku, to nie ma nic złego jeśli ludzie też je jedzą.
Ludzie są żwierzętami wszystkożernymi, taki mają układ pokarmowy, dlatego potrzebują i mięso i pokarm roślinny. Są też częścią przyrody a nie bytami anielskimi.
Czy jest to okrutne? Tak, życie jest okrutne. Zaprzeczanie prawom natury jest wyrazem instynktu śmierci jak mógłby powiedzieć Freud.
Nawet weganie pożerają rośliny, które też nie chcą być zjadane. Ale można przestać jeść, położyć się i umrzeć aby nikogo nie krzywdzić, droga wolna.
Dla mie jest obojetne czy ktos zabija dla jedzenia(sam to robie) ale stwarzanie bolu bez powodu jest okrotne i oto chodzi.
"stwarzanie bolu bez powodu jest okrotne"
Z tym się zgadzam. Jest okrutne i okropne.
Bravo, bravo, bravo.
Za upór i determinację.
To teraz czas na innych, znęcających się nad zwierzętami.
Podsuwam zagadnienia.
1. Właściciele Alamutów, Basenji, Husky, Chartów, Łajek, trzymających te psy w 43 metrowych mieszkaniach w miastach i pracujący po 10-12 godzin dziennie poza domem.
2. Właściciele kotów, którzy nigdy swych pupilów nie wypuszczają na dwór.
3. Akwarystów – właścicieli Bojowników i Wellonów trzymających te ryby w kulach.
Chętnie wskażę osoby, które łapią się na zadawanie cierpienia w taki sposób powyższej kategorii zwierząt.
"Akwarystów – właścicieli Bojowników i Wellonów trzymających te ryby w kulach."
Karmią je żywym pokarmem. Pokarm też cierpi.
Przecież to jest pokarm ze sklepu. To jak cierpi? Krwi na rękach, przy produkcji karmy nie widzi właściciel, więc problemu nie ma.
A poza tym to tylko owady. Muszki, komary i ich larwy. To nie stworzenia to ohydne insekty.
Paníe drogi redaktorze Jurszo . Sprawa ciągnęła się przez 10 lat i zapadł wyrok- w sądzie rejonowym. To przez te 10 lat gdzie się toczyła? Na podwórko? U pana w szufladzie?
No widzi pan tyle zeczy pan odkryl i z wszystkim trzeba walczyc . Karpie to poczatek. Skonczy sie na pluskwach uzywanych do szmink.:) Na przyklad trzymanie ryb w aquarium lub ptaszkow w klatce bo sa piekne i spiewaja jest ochydne. Wlacznie z chomikami. Chodowanie krolikw lub golebi dla jedzenia jest ok. Reszta to glupia zabawa dla tortury i cierpienia. Troche rozumu.
I to Pani i pani środowisko będzie oceniać gdzie jest zabawa, a gdzie nie?
Bo przecież My bojownicy zwierzęcego cierpienia wiemy najlepiej. I tylko my mamy moralne prawo to oceniać.
My nieskazitelni, jedyni. Szermierze prawdy.
Nic nas nie zatrzyma. Będziemy nieść to słowo Boże i rozpowszechniać. A kto nie będzie chciał jego przyjąć za prawdę objawioną, tego wypalimy i wytniemy, jako niezdrową tkankę w zdrowym ciele i umyśle.
A na końcu tej drogi jest Raj, nowy wspaniały świat. W którym leżąc na łąkach kwietnych, obok pląsających wszędzie zwierzaczków, będziemy łapać energię z kosmosu w celu przeżycia.
Nowy ład!!!
Wytlumacze jeszcze raz p o w o l i . M i e s o j e s c O K. G n e b i c i s t w a r z a c n i e p o t r z e b n y b o l j e s t B E!
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Cos co niema wiekszej swiadomoci jak kura, nie powinno dostac wiekszej uwagi jak pan.
Cos co jest jajem jest jajem a nie sloniem lub czlowiekiem. Dopiero kiedy swiadome "moze" byc czlowiekiem. Co u pana sie nie udalo.
Zawsze ktoś podnosi w dyskusjach o sprzedaży żywych karpi argument aborcji… A to ciekawe, bo według mnie w obu sprawach chodzi o nie zadawanie niepotrzebnego cierpienia i zaprzestanie tortur. Empatia.
jestem zwycięzcą "Te można spuścić do kibla tzn wg nowoczesnych kobiet"
Tak właśnie robią "nienowoczesne" kobiety podczas menstruacji, gdy ich zapłodnione jajo się nie zagnieździ w ścianie macicy.
Tutaj problem nie polega na tym , jaką mamy dietę. Wydaje mi się, że skoro pożywieniem wielu ludzi jest mięso, to zwierzę, które będzie posiłkiem nie powinno cierpieć w czasie swojego życia i mieć bezbolesną, krótką śmierć- musi! żyć i umierać w tzw. dobrostanie. Nic nie usprawiedliwia okrucieństwa i bezduszności.