0:000:00

0:00

Włodzimierz Bernacki, Dominik Tarczyński, Daniel Milewski, Margareta Budner, Arkadiusz Mularczyk i Andrzej Wojtyła. Ta szóstka parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości znalazła się wśród 45 członków Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, którzy opowiedzieli się przeciwko przyjęciu raportu o funkcjonowaniu instytucji demokratycznych w Turcji oraz przeciwko przywróceniu monitoringu przestrzegania praw człowieka w tym państwie.

Parlamentarzyści tureccy, posłowie PiS oraz wspierający ich radykalni konserwatyści z Wielkiej Brytanii, Łotwy, Litwy i Azerbejdżanu przegrali głosowanie. Za przyjęciem raportu i wznowieniem monitoringu sytuacji w Turcji opowiedziało się 113 parlamentarzystów z krajów Rady Europy. W rozmowie z PAP motywy decyzji tłumaczył poseł Arkadiusz Mularczyk:

To raport, który przykłada takie same standardy funkcjonowania państwa jakie należałoby przyłożyć do krajów, które funkcjonują w stabilizacji i pokoju.
Bzdura. Praw człowieka nie można odkładać sobie na lepsze czasy.
Polska Agencja Prasowa,25 kwietnia 2017

Słowa posła są kompletnym nonsensem. Koncepcja praw człowieka opiera się na przekonaniu, że każdy człowiek ma niezbywalną, nienaruszalną, przyrodzoną sobie godność. Jej zachowanie jest obowiązkiem państwa i polega właśnie na nienaruszaniu praw i wolności od przymusu, które człowiekowi zagwarantowane są wraz z faktem bycia człowiekiem.

Wypowiedź Mularczyka jest też sprzeczna wewnętrznie. Łamania praw człowieka nie można tłumaczyć politycznymi problemami tego lub innego rządu. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka jest "powszechna" właśnie dlatego, że obowiązywać ma zawsze i wobec wszystkich ludzi, gdyż to, czy ktoś jest człowiekiem w żaden sposób nie zależy od sytuacji politycznej w kraju, gdzie przebywa.

Interpretacja praw człowieka w wykonaniu posła Mularczyka prowadzi do konkluzji, że wystarczająco trudna sytuacja społeczno-polityczna powoduje, że władze danego kraju mogą przestać traktować ludzi jako ludzi.

Przeczytaj także:

Popis prawnika i katolika

Przyjęcie punktu widzenia legalnej, choć opresyjnej władzy jest nie do pogodzenia z prawami człowieka i Arkadiusz Mularczyk, jako prawnik i adwokat, powinien to wiedzieć. Już w należącej do podstaw historii prawa pierwszej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela z 1789 roku francuscy rewolucjoniści pisali, że "nieznajomość, zapoznanie lub pogarda dla praw człowieka to jedyne przyczyny publicznych nieszczęść i zepsucia rządów", a "celem wszelkiego zrzeszenia politycznego jest utrzymanie przyrodzonych i niezbywalnych praw człowieka. Prawa te to: wolność, własność, bezpieczeństwo i opór przeciw uciskowi".

Przekonanie, że władzy nie mogą rozgrzeszać jej cele, wprost wyrażono w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka z 1948 roku: "konieczne jest zawarowanie praw człowieka przepisami prawa, aby nie musiał - doprowadzony do ostateczności - uciekać się do buntu przeciw tyranii i uciskowi".

Konserwatywny, prawicowy polityk powinien też wiedzieć, że jedną z inspiracji fundamentalnej dla praw człowieka koncepcji niezbywalnej godności był chrześcijański uniwersalizmu. Dobrze to widać, gdy porówna się pierwsze zdanie Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka - "uznanie przyrodzonej godności oraz równych i niezbywalnych praw wszystkich członków wspólnoty ludzkiej jest podstawą wolności, sprawiedliwości i pokoju świata" - z poświęconym godności fragmentem encykliki "Veritatis Splendor" Jana Pawła II: "Trudno nie zauważyć, które przykazania Prawa Jezus przypomina młodzieńcowi: są to niektóre przykazania z tak zwanej „drugiej tablicy” Dekalogu, której streszczeniem i fundamentem jest przykazanie miłości bliźniego: „miłuj swego bliźniego jak siebie samego”. Przykazanie to wyraża w pełni wyjątkową godność ludzkiej osoby, będącej „jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego”.

Uchodźca usprawiedliwia każdą władzę

Według Mularczyka usprawiedliwieniem dla łamania praw ludzi przez władze tureckie jest również to, że na terenie tego kraju przebywają uchodźcy. Rzeczywiście, Turcja jest obecnie miejscem schronienia dla największej liczby uciekających przed wojną Syryjczyków. Według raportu Urzędu Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców z końca marca 2017 roku, aż trzy z pięciu milionów syryjskich uchodźców jest właśnie w Turcji.

Nie możemy do Turcji przykładać takich samych standardów jak do krajów, gdzie mamy sytuację ustabilizowaną, gdzie nie ma żadnych konfliktów, nie ma migracji, nie ma terroru.
Nonsens. Takim krajem jest Polska, a PiS argumentuje tak jak Erdogan.
Polska Agencja Prasowa,25 kwietnia 2017

W rzeczywistości jednak ani uchodźcy, ani wojna nie są przyczyną kłopotów prezydenta Erdogana. Można nawet powiedzieć, że jest przeciwnie: obecność uchodźców i brak stabilizacji regionu jest na rękę prezydentowi dążącemu do autorytarnej władzy w Turcji.

Obecność uchodźców to nie tylko wygodne narzędzie do szantażowania Unii Europejskiej, np. w wykonaniu szefa tureckiego MSZ, który w listopadzie 2016 roku zagroził, że Turcja wypowie porozumienie z powodu braku postępu w negocjacjach dotyczących zniesienia obowiązku wizowego dla Turków. To również sposób na uzyskanie olbrzymich pieniędzy - latem 2016 roku premier Turcji mówił w angielskim "The Times", że Unia Europejska obiecała Turcji 3 miliardy euro.

Paradoksem wypowiedzi Mularczyka jest także to, że sytuację w Turcji porównuje z krajami, w których nie ma wojny, terroru czy zamachów stanu i które mogą bez przeszkód przestrzegać praw człowieka i respektować wolności obywatelskie, czego oczekuje Rada Europy. Takim krajem jest także Polska. Tymczasem rząd PiS standardów i zaleceń Rady Europy nie uznaje - zignorował m.in. dwie opinie Komisji Weneckiej w sprawie ustaw o Trybunale Konstytucyjnym.

Turcja odpowiada Waszczykowskim

Odpowiedź Turcji na rezolucję Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy nie jest zaskoczeniem. W komunikacie tureckiego MSZ dokument nazwano wyrazem "antytureckich nastrojów", powstałym "pod wpływem populistycznych tendencji, które podsycają islamofobię i ksenofobię w Europie"

"Taka decyzja nie pozostawia Turcji innego wyboru niż zrewidowanie stosunków ze Zgromadzeniem Parlamentarnym Rady Europy" - napisało tureckie MSZ.

Uderzające jest podobieństwo tego stanowiska do wypowiedzi Witolda Waszczykowskiego o innej europejskiej instytucji po wyborze Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej.

"Trzeba powiedzieć to otwarcie: polityka Unii okazała się polityką podwójnych standardów i oszukiwania. I do tego będziemy musieli dopasować swoją politykę i odnieść swoje zachowanie. Na pewno musimy drastycznie obniżyć poziom zaufania wobec UE. Zacząć prowadzić także politykę negatywną"

- ogłosił na początku marca szef polskiego MSZ w "Super Expressie".

;

Udostępnij:

Stanisław Skarżyński

Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.

Komentarze