„Mamy nadzieję, że ten wyrok będzie impulsem do naprawy sytuacji i impulsem do rozmowy o tym, jak długo powinno trwać wydobycie węgla brunatnego w Turowie” – mówi radczyni prawna z Fundacji Frank Bold, Agnieszka Stupkiewicz
„Dzisiejszy wyrok potwierdza to, o czym organizacje społeczne mówiły do lat: Turów działa na wątpliwych podstawach prawnych” – mówi w rozmowie z OKO.press Agnieszka Stupkiewicz, radczyni prawna z Fundacji Frank Bold.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie wyrokiem z 13 marca 2024 uchylił decyzję środowiskową dla kopalni węgla brunatnego Turów pod Bogatynią na trójstyku granic polskiej, czeskiej i niemieckiej.
Dolnośląska odkrywka, należąca do Polskiej Grupy Energetycznej, ma koncesję na wydobycie węgla do 2044 roku. Przez lata była przedmiotem sporu międzynarodowego. Czesi skarżyli się na brak wody i wysychające studnie, które są efektem odkrywkowego wydobycia węgla. Niemcy – na pękające budynki i zanieczyszczenie powietrza. Mieszkańcy pogranicza mówią również o hałasie maszyn pracujących w odkrywce. Spór trafił do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, co opisywaliśmy w OKO.press:
Przygraniczne niemieckie miasto Żytawa, a także kilka organizacji społecznych, zaskarżyło decyzję środowiskową dla Turowa, która posłużyła do wydania koncesji. Sąd dwukrotnie przekładał ogłoszenie wyroku. Jego decyzja z 13 marca jest na razie nieprawomocna.
„Cieszymy się i mamy nadzieję, że ten wyrok będzie impulsem do naprawy sytuacji i impulsem do rozmowy o tym, jak długo powinno trwać wydobycie węgla brunatnego w Turowie. Chcemy, żeby wyrok przyspieszył działanie dążące do zakończenia wydobycia i do sprawiedliwej transformacji regionu zgorzeleckiego” – dodaje Agnieszka Stupkiewicz. Transformacja, jak podkreśla radczyni prawna, miałaby polegać na zapewnieniu mieszkańcom zdobycia nowych kwalifikacji i przestawieniu gospodarki regionu na inne tory. Mogłyby w tym pomóc unijne środki – które na razie, przez działanie Turowa i brak odpowiedniego planu odejścia od węgla, do regionu nie trafią.
Środki potrzebne na transformację regionu turoszowskiego mogą znaleźć się w unijnym budżecie na lata 2028-2034. Komisja Europejska rozpocznie jego planowanie w 2025 roku. Wtedy ma się rozstrzygnąć kwestia kontynuacji Funduszu Sprawiedliwej Transformacji – jednak żeby pieniądze trafiły do regionu zgorzeleckiego, potrzebny jest ambitny plan zakończenia wydobycia węgla.
Agnieszka Stupkiewicz zaznacza, że kompleks turoszowski i konflikt wokół niego był przez poprzednią władzę wykorzystywany wyłącznie do celów politycznych. „Aspekty prawne były zamiatane pod dywan. Ani PGE, ani rząd, nie podchodził do tej sprawy poważnie, a my mamy świadomość, że wobec zobowiązań międzynarodowych nie możemy sobie pozwolić na działanie kopalni do 2044 roku – tak, jak pozwala koncesja” – mówi.
Czy wyrok sądu oznacza, że wydobycie w Turowie będzie musiało zostać wstrzymane?
Sprawa nie jest tak prosta – wyjaśnia Stupkiewicz. „Koncesja, na podstawie której działa kopalnia, wydana 17 lutego 2023 roku, w jednym punkcie powołuje się na zaskarżoną decyzję środowiskową. Jeśli decyzja zostanie prawomocnie uznana za nieważną, koncesja będzie zawierała punkt bez oparcia w stanie prawnym. A to będzie stanowiło poważną wadę, więc będziemy dążyć do przywrócenia zgodności z prawem. Jednocześnie wiemy, że ta sytuacja to prawny węzeł gordyjski i rozwiązywanie jej wyłącznie na drodze sądowej będzie trwało latami. Dlatego chcielibyśmy, aby wyrok skłonił decydentów, żeby zaczęli naprawdę poważnie myśleć o zakończeniu wydobycia i transformacji regionu” – dodaje.
Turoszowski kompleks – czyli elektrownia i zasilająca ją kopalnia odkrywkowa – odpowiada obecnie za ok. 5-6 proc. produkcji energii elektrycznej w Polsce. Poprzedni rząd argumentował, że to zbyt dużo, żeby zrezygnować z wydobycia i spalania węgla szybciej niż przed 2044 roku. Nowy rząd ogłosił już plan zwiększenia udziału odnawialnych źródeł energii w miksie. Konkretów dotyczących przyszłości Turowa na razie jednak nie słychać.
„Eksperci mówią o utracie opłacalności węgla brunatnego około 2030 roku. Już dziś produkcja energii elektrycznej z OZE jest tańsza” – komentuje Radosław Gawlik, prezes Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA. „Dalsza zwłoka w określeniu harmonogramu wyjścia z węgla będzie powodowała same straty dla regionu i jego mieszkańców. Grozi brakiem przygotowania na nieuchronną transformację, którą inne regiony węglowe w Polsce już realizują” – dodał.
Przykładem może być Bełchatów, gdzie działa największa polska elektrownia zasilana węglem brunatnym, odpowiadająca za ok. 20 proc. produkcji energii. Polska Grupa Energetyczna jest tam największym pracodawcą, w samym kompleksie energetycznym pracuje ok. 7,8 tys. osób.
Mimo tego województwo łódzkie, gdzie leże Bełchatów, opublikowało swój plan transformacji. Według niego ostatni blok wielkiej elektrowni ma być wygaszony w 2036 roku. Dzięki temu, że wyznaczono cele i stosunkowo szybką datę odejścia od spalania węgla, województwo dostało 370 mln euro z unijnego Funduszu Sprawiedliwej Transformacji.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze