Likwidator będzie mógł ocenić z pomocą biegłych, czy zawarte z pracownikami TVP umowy, które przewidują tak wysokie zarobki, nie są przypadkiem sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Jeśli tak, mógłby zażądać zwrotu części wynagrodzenia – analizuje prawnik
W czwartek 28 grudnia poseł KO Dariusz Joński ujawnił odpowiedź na prowadzoną przez siebie kontrolę poselską dotyczącą zarobków w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej.
Likwidator spółki TVP Daniel Gorgosz ujawnił, że gwiazdy propagandy w mediach publicznych inkasowały od kilkuset tysięcy do nawet 1,5 miliona złotych brutto za kilka miesięcy pracy. Rekordzistami, których zarobki mieściły się w okolicy górnych widełek, są Michał Adamczyk, który objął posadę dyrektora TAI w kwietniu 2023, oraz Jarosław Olechowski, który w tamtym czasie został zwolniony z TVP.
Informacja wzbudziła ogromne poruszenie w sieci. Doniesienia skomentował także Donald Tusk.
„Niektórzy zarabiali CZTERDZIEŚCI RAZY więcej od nauczycieli czy pielęgniarek. A lista hańby jest znacznie dłuższa. Czy pójdą na czele Marszu Milionerów Kaczyńskiego? Raczej nie. Czy będą musieli oddać państwu te pieniądze? Raczej tak” – napisał premier na Twitterze.
Czy to możliwe?
Do dyrektorów TAI nie mają zastosowania przepisy ustawy kominowej, która ustala maksymalne zarobki zarządów spółek Skarbu Państwa. Fakt, że umowy te mogą nie być wprost sprzeczne z prawem, nie oznacza jednak jeszcze, że są nie do wzruszenia.
„Niewykluczone, że w tym przypadku mamy do czynienia z zarobkami, których wysokość jest sprzeczna z zasadami współżycia społecznego. Ustalić to może na przykład powołany do tego biegły, który, posługując się danymi o przeciętnych zarobkach w tym sektorze na podobnym stanowisku, wyznaczyłby, jak powinno wyglądać takie wynagrodzenie” – mówi OKO.press prof. Uniwersytetu Łódzkiego dr hab. Aleksander Kappes, kierownik Zakładu Prawa Handlowego.
„Likwidator, opierając się na tych wyliczeniach, mógłby stwierdzić, że umowy zawarte z tymi pracownikami, przewidujące wyższe zarobki, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. I może od razu wystąpić o zwrot kwot, które są jego zdaniem nadmierne, czyli o różnicę między zarobkami zapisanymi w umowie a przeciętnymi zarobkami należnymi na takim stanowisku. Dochodziłoby tu bowiem do nienależnego świadczenia, o którym mówi art. 410 kodeksu cywilnego”.
Zgodnie z art. 410 do świadczenia nienależnego dochodzi, gdy „jeżeli ten, kto je spełnił, nie był w ogóle zobowiązany lub nie był zobowiązany względem osoby, której świadczył, albo jeżeli podstawa świadczenia odpadła lub zamierzony cel świadczenia nie został osiągnięty, albo jeżeli czynność prawna zobowiązująca do świadczenia była nieważna i nie stała się ważna po spełnieniu świadczenia”.
O tym, że czynność prawna jest nieważna, jeśli jest sprzeczna z zasadami współżycia społecznego, stanowi art. 58 kodeksu cywilnego.
To, co zwraca także uwagę, to zatrudnianie przez TVP pracowników na podwójnych umowach. Wśród osób, których zarobki ujawniono w czwartek, aż trzy z czterech dostawały wynagrodzenie zarówno z tytułu umowy o pracę, jak i z umów cywilnoprawnych.
Z kontroli NIK, której wyniki ujawniono w październiku 2023 roku, wiemy, że była to w TVP powszechna praktyka. I – jak ocenili urzędnicy – uznaniowa i prowadząca do konfliktu interesów. NIK wskazywał, że „skala zlecanych dzieł lub usług w sposób faktyczny podnosiła osobisty poziom wynagrodzeń, ale kolidowała z wykonywaniem zadań i obowiązków służbowych wynikających z umowy o pracę”.
To kolejna kwestia, której będzie przyglądał się likwidator, i która również może rodzić konsekwencje dla pracowników TVP.
"Nie mamy oczywiście pełnego obrazu sytuacji, bo posiadamy tylko informacje dotyczące rodzaju podpisanych umów i kwot. Ale możemy snuć rozważania, czy osoby zatrudnione w oparciu o różne umowy rzeczywiście wykonywały te czynności, za które pobierały dodatkowe wynagrodzenie.
Mogliśmy mieć przecież do czynienia z sytuacją, w której zawierano fikcyjne umowy, by ukryć rzeczywistą wysokość wynagrodzenia pracowników. W takim wypadku te dodatkowe umowy byłyby dotknięte pozornością, co również skutkuje nieważnością umowy. Wreszcie, te dodatkowe umowy mogły być zawierane w celu uchylenia się od zapłaty składek dla ZUS, to z kolei mogłoby skutkować ich nieważnością w całości z uwagi na obejście prawa lub sprzeczność z zasadami współżycia społecznego. Jednak tak jak już powiedziałem, na razie są to rozważania czysto teoretyczne" – komentuje prof. Kappes.
„To likwidator, mając pełen obraz sytuacji, zdecyduje, jakie działania podejmie i jakiej kwoty będzie się domagał od byłych pracowników. Jeśli te osoby nie zapłacą nienależnych z któregoś z w.w. powodów wynagrodzenia, którego zwrotu będzie się domagał likwidator, sprawa trafi do sądu. Ale taki proces potrwa co najmniej dwa lata”.
Powody do zmartwień mogą mieć jednak nie tylko dyrektorzy i pracownicy TVP, którzy podpisywali umowy opiewające na podejrzanie wysokie kwoty.
„Jeśli rzeczywiście likwidator oceniłby, że spółka zapłaciła nadmierne wynagrodzenia, niewspółmierne w stosunku do potrzeb, możliwości i wartości tego, co robiły te osoby, a przez to naraża się na straty, to mógłby rozważać także wystąpienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z Art. 296 kodeksu karnego, który stanowi o działaniu na szkodę spółki. W tym wypadku podmiotem, wobec którego takie zarzuty można by wysuwać, jest były zarząd TVP SA, bo to jest organ, który decyduje o wynagrodzeniach dla pracowników i zleceniobiorców” – wskazuje prof. Aleksander Kappes.
Afery
Media
Dariusz Joński
Jarosław Olechowski
Samuel Pereira
Marcin Tulicki
Donald Tusk
Telewizja Polska
Michał Adamczyk
Telewizyjna Agencja Informacyjna
zarobki TVP
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze