0:000:00

0:00

W grudniu KRRiTV uznała, że stacja TVN24 relacjonując kryzys sejmowy w grudniu 2016 - „propagowała działania sprzeczne z prawem". W związku z tym stacji należy się kara w wysokości półtora miliona złotych (1 479 000 zł). Nigdy wcześniej Rada nie nałożyła na żadnego nadawcę tak wysokiej kary.

Witold Kołodziejski, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, zdecydował jednak, że TVN24 kary nie musi płacić. Daje mu do tego prawo kodeks postępowania administracyjnego, pod warunkiem, że przemawia za tym „interes społeczny” lub „słuszny interes strony” (art. 154).

Przewodniczący chce też rozmawiać o odpowiedzialności mediów i zapowiada stworzenie Okrągłego Stołu Medialnego: „Jednocześnie Witold Kołodziejski, zauważając niezwykłą wagę problemu brutalizacji życia publicznego, narastającej agresji kierowanej także przeciwko dziennikarzom, propagowania mowy nienawiści i dezinformacji tzw. fake news, zapowiedział stworzenie Okrągłego Stołu Medialnego przy KRRiT z udziałem środowisk dziennikarskich, naukowych, ale przede wszystkim z aktywnym uczestnictwem nadawców.

Przewodniczący KRRiT podkreślił, że wolność słowa oznacza odpowiedzialność za nie i dlatego tak pilna staje się potrzeba wspólnego wypracowania form samoregulacyjnych w mediach”.

Kołodziejski: chodzi o odpowiedzialność. Cały świat: chodzi o cenzurę

Krajowej Radzie nie spodobały się relacje TVN24 z wydarzeń 16-18 grudnia 2016. Zaczęło się od tego, że marszałek Marek Kuchciński odebrał głos posłowi Michałowi Szczerbie. Opozycja parlamentarna odpowiedziała blokadą mównicy w sali plenarnej. Wtedy PiS przeniósł obrady do sali kolumnowej, gdzie z naruszeniem wielu przepisów przegłosował m.in. budżet państwa. W tym czasie pod Sejmem trwały protesty. Media publiczne nie określały tych wydarzeń inaczej niż jako „pucz".

Według Rady TVN24 manipulowała informacjami o proteście pod Sejmem i nawoływała do udziału w zgromadzeniu.

  1. Zachęcała widzów do udziału w zgromadzeniu przed budynkiem Sejmu RP,
  2. nie informowała widzów o rozwiązaniu przez policję zgromadzenia przed Sejmem RP,
  3. jednostronnie przedstawiała wydarzenia odpowiednio dobierając zapraszanych do studia komentatorów i gości,
  4. nie prostowała „niezwłocznie” informacji nieprawdziwych,
  5. propagowała blokowanie sali plenarnej Sejmu RP przez grupę posłów, co uniemożliwiało prowadzenie obrad, jako legalny i dopuszczalny środek politycznego sprzeciwu.

Według informacji „Gazety Wyborczej” szef Rady od początku nie popierał gigantycznej kary dla stacji. Jednak jeszcze 2 stycznia 2017 w rozmowie z portalem WirtualneMedia.pl przewodniczący bronił decyzji Rady: „To nie jest kara za poglądy polityczne lub za sprzyjanie takiej czy innej opcji. To kara za złamanie art. 18 ustawy o radiofonii i telewizji, gdzie jest mowa o zachowaniach sprzecznych z prawem i zagrażających zdrowiu i bezpieczeństwu”. Dodał: „Kara jest jedynie narzędziem w rękach Rady, nie celem, ale środkiem do wywołania u nadawcy poczucia odpowiedzialności za swój przekaz”.

To, co według przewodniczącego jest odpowiedzialnością, dla organizacji walczących o prawa człowieka, jest autocenzurą. „Obawiamy się, że działanie takie ma na celu nie tylko represję wobec konkretnej telewizji, ale wywołanie szerszego «skutku mrożącego» (chilling elen) także wobec pozostałych nadawców, którzy chcieliby rzetelnie wypełniać zadania mediów w demokracji, w tym funkcję kontrolną wobec władzy publicznej” - pisała Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Decyzję KRRiTV skrytykowały też m.in. Towarzystwo Dziennikarskie, Izba Wydawców Prasy, Stowarzyszenie Wolnego Słowa i Rzecznik Praw Obywatelskich. „Nałożeniem kagańca na wolne media” nazwali decyzję Rady Reporterzy Bez Granic.

Przeczytaj także:

Sprawa wywołała międzynarodową burzę. Trafiła do wszystkich liczących się mediów zagranicznych, które pisały o zagrożeniu wolności mediów w Polsce.

Jednak najmocniejszy głos krytyki nadszedł ze Stanów Zjednoczonych. Zaledwie dzień po decyzji Rady zabrała głos rzeczniczka Departamentu Stanu i stwierdziła, że USA są „zaniepokojone”:

„Ta decyzja zdaje się podważać wolność mediów w Polsce, bliskiego sojusznika [USA] i współuczestnika demokracji. Wolne i niezależne media są niezbędne dla silnej demokracji".

Obóz rządzący, a przynajmniej znacząca jego część, uznał, że Rada poszła o krok za daleko. Jak pisze „Gazeta Wyborcza”: „Jeden ze współpracowników nowego premiera Mateusza Morawieckiego miał powiedzieć Wirtualnej Polsce: «Banda idiotów. I jeszcze ta ekspert od szklanej kuli. Ale to wszystko na własne życzenie, bo właśnie takich ludzi wybrali do Rady. Morawiecki nie jest zadowolony, bo TVN to kapitał amerykański». Ten sam współpracownik miał mówić, że sam prezes Kaczyński był wściekły i «chciał natychmiast ich wszystkich odwołać»”.

Tajemnicze ekspertyzy Krajowej Rady

Przed podjęciem decyzji o ukaraniu TVN24, Rada zamówiła u zewnętrznych ekspertów ekspertyzy. Jednak nie chce ich pokazać. Jak ustaliła "Gazeta Wyborcza”, były dwa takie dokumenty. Jeden napisała dr Hanna Karp - stała komentatorka “Radia Maryja”, “Naszego Dziennika” i wpolityce.pl, wykładająca na uczelni o. Rydzyka w Toruniu “religiologię” i medioznastwo. Specjalistka od egzorcyzmów.

15 grudnia 2017 OKO.press ujawniło monitoring mediów autorstwa Hanny Karp. To tą ekspertyzą kierowała się KRRiTV, nakładając karę na TVN24. Karp za wzór "anglosaskiego dziennikarstwa” uznaje TVP.

Drugą ekspertyzę przygotowała mecenas Joanna Taczkowska-Olszewska z Bydgoszczy. Jak pisze "Gazeta Wyborcza" Sonar „Specjalizuje się w prawie mediów i prasowym, prawie ochrony własności intelektualnej i prawie administracyjnym. Ma za sobą kilka publikacji naukowych, m.in. «Autoryzacja wypowiedzi» z 2008 roku, czy pracę poświęconą dostępowi do informacji publicznej z 2014 roku”.

Rada odmówiła opinii publicznej dostępu do tych dokumentów. Skargę na bezczynność KRRiTV w tej sprawie złożył dziennikarz "Gazeta Wyborcza" Sonar, Bartosz Chyż we współpracy z Watchdog Polska.

Niedawno sąd administracyjny wydał decyzję w podobnej sprawie: Minister Spraw Zagranicznych musi ujawnić ekspertyzy dowodzące, że Donald Tusk miał zostać nielegalnie wybrany na szefa Rady Europejskiej. Chodzi o byłego szefa dyplomacji Witolda Waszczykowskiego, który prawdopodobnie powoływał się na tekst prof. Jacka Czaputowicza, obecnego ministra spraw zagranicznych.

10 tysięcy osób podpisało apel OKO.press do premiera

Po wyborze Mateusza Morawieckiego na premiera RP zwróciliśmy się do niego z apelem:

„Zwracamy się z apelem, by zajął Pan stanowisko wobec decyzji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która nałożyła karę na TVN24.

Apelujemy o zapewnienie, że rząd nie popiera «rozprawy» z niezależnymi mediami, a zapowiadana przez polityków PiS «dekoncentracja i repolonizacja mediów» nie będzie służyć tłumieniu ich wolności”.

Petycję OKO.press podpisało ponad 10 tys. osób.

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze