0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Agata Kubis/OKO.pressAgata Kubis/OKO.pres...

We wtorek 20 lipca o godzinie 10:00 przed Sądem Okręgowym w Ostrołęce staną aktywiści Atlasu Nienawiści, interaktywnego monitoringu homofobicznych uchwał, które do dziś obowiązują w 92 jednostkach samorządu terytorialnego. Powód: naruszenie dobrego imienia oraz "piętnowanie" samorządów, które przyjęły Samorządowe Karty Praw Rodziny. Pierwszym z siedmiu skarżących jest powiat przasnyski. Aktywistów pozwały także władze: powiatu przysuskiego, opoczyńskiego, tatrzańskiego, tarnowskiego, łowickiego, a także gminy Gromadka. Samorządy reprezentuje adw. Jerzy Kwaśniewski, prezes zarządu "Ordo Iuris".

OKO.press rozmawia z Kubą Gawronem, jednym z aktywistów Atlasu.

Anton Ambroziak, OKO.press: Pierwsza myśl, gdy odebraliście pozew?

Kuba Gawron: Byliśmy przygotowani, bo dostaliśmy go mniej więcej dwa miesiące po konferencji prasowej, na której "Ordo Iuris" zapowiedziało, że będzie bronić dobrego imienia samorządów, które rzekomo chcą "wspierać rodziny". Mieliśmy już zapewnioną pomoc prawną, którą koordynuje Karolina Gierdal, adwokatka Kampanii Przeciw Homofobii.

Muszę przyznać, że i tak nie dowierzałem, że przez kilka najbliższych lat procesy staną się stałym elementem naszego życia. Na początku było trochę strachu, ale pozwy to i tak pestka w porównaniu z byciem oblężonym przez kilkutysięczny rozjuszony tłum na Marszu Równości w Białymstoku.

Przeczytaj także:

Zarzekacie się, że nie macie za co przepraszać. Co powiesz dziś w sądzie?

Chcę omówić, w jaki sposób Samorządowe Karty Praw Rodziną mają kształtować homofobiczną politykę edukacyjną i kulturalną samorządu.

Dla wielu osób nie jest jasne, dlaczego akurat dokumenty, które w treści nie zawierają akronimu LGBT, zostały umieszczone na mapie homofobicznej nienawiści. Rezolucje przeciwko "ideologii LGBT", które zaskarżył m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, w sposób bezpośredni piętnowały osoby nieheteronormatywne i transpłciowe. Za to SKPR są w teorii "prorodzinne". Samorządowcy twierdzą, że oni są tylko "za normalnością" - jak określiły to np. władze powiatu łowickiego.

W SKPR jest na przykład zalecenie, że samorząd nie może finansować projektów organizacji społecznych, które "podważają tożsamość małżeństwa i autonomię rodziny" czy udostępniać im mienia publicznego. Łatwo można z tego wywnioskować, że chodzi tu o organizacje zajmujące się tematyką LGBTQ. Nie mogłyby liczyć na granty samorządowe, wynajem lokalu na warsztaty antydyskryminacyjne, projekcję filmu "Artykuł 18" Barta Staszewskiego w domu kultury, organizacji spotkania autorskiego z Jackiem Dehnelem, Przemkiem Staroniem, Mikołajem Milcke w bibliotece.

SKPR zaleca także publikację w BIP informacji o szkolnych zajęciach z udziałem organizacji pozarządowych. Łatwo można sobie wyobrazić, że gdyby jacyś konserwatywni działacze zobaczyli w BIP np. zajęcia antydyskryminacyjne w szkole średniej na tle transfobii z udziałem wolontariusza/ki z Trans-Fuzji, od razu by zawiadomili polityków, kuratora, ministra edukacji. Następnego dnia przestraszony dyrektor szkoły wycofałby te zajęcia i przeprosił za nie.

Pełnomocnik ds. rodziny miałby opiniować akty prawne pod kątem przestrzegania praw rodziny. Czyli miałby pilnować, czy aby nie ma tam zapisów, które można zinterpretować na korzyść organizacji definiujących rodzinę i małżeństwo w szerszym sensie niż tradycyjny.

Celem tych uchwał, niezależnie od nazwy, jest wywarcie nacisku na instytucje podległe samorządowi, tak by zaprzestały jakichkolwiek działań antydyskryminacyjnych i równościowych. W połączeniu z lękiem, brakiem wiedzy prawniczej lub zwyczajnym konformizmem mogą prowadzić do wykluczenia osób LGBT z przestrzeni publicznej i lokalnych wspólnot.

I dlatego nie warto było robić rozróżnienia na zawoalowaną i oczywistą homofobię?

Dokładnie tak. Wszystkie dokumenty zostały przyjęte pod wpływem homofobicznej kampanii nienawiści nakręcanej w 2019 przez polityków i TVP. Telewizja ta wtedy niemal codziennie atakowała społeczność LGBTQ w wiadomościach, puściła też obrzydliwy pseudodokument "Inwazja". Ta kampania nienawiści poskutkowała m.in. serią prób zakazów marszów równości, usiłowaniem pogromu w Białymstoku oraz zamachu bombowego w Lublinie. Odbiła się także na relacjach z moją rodziną.

W jaki sposób?

Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale gdy osoba z bliskiej rodziny zaczęła powtarzać propagandowe bzdury z TVP o niebezpiecznej ideologii, ataku na małżeństwo, dzieci i świętości, poczułem się, jakby faszystowskie państwo wdarło się do mojej osobistej strefy. I poczułem się naprawdę zagrożony. Odbudowywanie tej relacji trwało miesiącami i wiem, że wiele osób LGBT w Polsce zmaga się z jeszcze większym hejtem.

Pozwy mają was uciszyć?

Tak, ich celem jest zastraszenie aktywistów poprzez zaangażowanie nas w długi i kosztowny proces. Samorządowcy i "Ordo Iuris" chcą, by społeczność LGBT siedziała cicho i w milczeniu znosiła dyskryminację.

Jaki był wasz cel, gdy w 2019 roku zakładaliście Atlas?

Chcieliśmy nagłośnić temat w jasnej i zrozumiałej formie. Zaalarmować wyborców i aktywistów z tych samorządów, że w ich lokalnych społecznościach dzieje się coś złego. I w końcu, skłonić radnych do przemyślenia tematu i wycofania się z uchwał.

Do tej pory z uchwał wycofało się siedem jednostek samorządu terytorialnego. Jesteście zadowoleni?

Od ponad roku uchwały praktycznie przestały być przyjmowane, a kilka faktycznie zostało uchylonych. Ale przed nami jeszcze długa droga, bo ponad 90 uchwał wciąż jest w mocy. Poza tym, minister Czarnek dąży do zwiększenia władzy ministerstwa i kuratoriów nad szkołami m.in. po to, żeby uniemożliwić ewentualne zajęcia antydyskryminacyjne, co było pośrednim celem także samorządowych uchwał anty-LGBT. Rząd z pewnością nie zrezygnuje ze swojej homofobicznej i transfobicznej agendy. Strefy są teraz uważnie monitorowane, więc władze pewnie będą szukały innych, łatwiejszych możliwości przepchnięcia przepisów uderzających w społeczność LGBTQ.

Jaki był przełomowy moment w walce ze "strefami wolnymi od LGBT"?

Myślę, że pierwsza rezolucja Parlamentu Europejskiego i seria zawieszonych partnerstw z polskimi miastami. Wtedy o uchwałach zrobiło się naprawdę głośno, a samorządy masowo zaczęły je odrzucać. Dziś największym straszakiem są starty wizerunkowe i możliwość utraty środków unijnych. Prawa człowieka nie są na pierwszym miejscu, ale ważne, że coś ruszyło.

Działania Komisji Europejskiej śledzicie z entuzjazmem czy zniecierpliwieniem?

Dobrze, że Komisja w końcu rozpoczęła procedurę przeciwnaruszeniową wobec Polski. Trudno uciec jednak od przykrej refleksji, że unijne procedury działają wolniej niż polskie przewlekłe sądownictwo.

Wydają oświadczenie za oświadczeniem, podczas gdy my odbieramy pozew za pozwem.

Mówiłeś o osobistych kosztach homofobicznej kampanii. A ile kosztuje cię aktywizm?

Psychiczne koszty aktywizmu, zwłaszcza we wrogim środowisku, są spore. Ten ogrom spraw do załatwienia trzeba jeszcze pogodzić z pracą zawodową. I znaleźć jeszcze trochę czasu na zadbanie o siebie. Miałem problem z wypaleniem aktywistycznym, nie obeszło się bez specjalistycznej pomocy. Na szczęście nie dostajemy za dużo hejtu — suche informacje ze skanami urzędowych dokumentów nie budzą tak dużo emocji, jak żółte tablice z napisem "Strefa wolna od LGBT".

Nie wyobrażam sobie przestać. Robimy Atlas m.in. dla młodzieży szkolnej LGBT w tych strefach. Dla osób, które dopiero odkrywają swoją orientację seksualną czy tożsamość płciową i jednocześnie od razu uczą się jej ukrywania. Te osoby teraz żyją we wrogim otoczeniu i są zdane głównie na siebie. Chcemy, żeby wiedziały, że ktoś się za nimi ujmuje. Żeby opinia publiczna zdawała sobie sprawę z ich istnienia.

Dostajemy mnóstwo wyrazów wsparcia z różnych stron — to dodaje nam sił do dalszej pracy.

Atlas Nienawiści tworzą: Kuba Gawron, Kamil Maczuga, Paulina Pająk, Paweł Preneta.

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze