0:000:00

0:00

Lubelski Zakrzówek to kolejny samorząd, który po przyjęciu uchwały przeciwko „ideologii LGBT”, chce przed sądem walczyć o dobre imię. Władzom gminy nie podoba się bowiem, że są nazywani "strefą wolną od LGBT".

Józef Potocki, wójt Zakrzówka twierdzi, że wieś i jej mieszkańcy padli ofiarą zniesławienia ze strony Barta Staszewskiego. Aktywista umieścił tablice „strefa wolna od LGBT” przy wjeździe do miejscowości. Zrobił tak też — w ramach projektu fotograficznego - w kilku innych gminach, które przyjęły homofobiczne dokumenty. Chodzi m.in. o Puławy, Końskowolę i Świdnik.

„Ja tylko pozwoliłem sobie zwizualizować dosłowność i sens, który niosą za sobą krzywdzące dokumenty” - mówił OKO.press Staszewski.

Przeczytaj także:

Według wójta działanie Staszewskiego fałszywie sugeruje dyskryminację i segregację ludzi. A to, w efekcie odstrasza od Zakrzówka nie tylko turystów i inwestorów, ale także dysponentów środków unijnych.

Staszewski na to odpowiedział na swoim Facebooku: "Nie mam czego się bać, bo po mojej stronie stoi prawda. Po stronie radnych homofobiczna, pełna bzdur uchwała, która krzywdzi i dzieli mieszkańców. Radni są bezmyślni i kierują się interesem partyjnym zamiast dobrem wszystkich mieszkańców. Radni - wstyd!".

O pozwie przeciwko aktywiście poinformowała w poniedziałek, 21 września, Reduta Dobrego Imienia, która podjęła się reprezentowania gminy. A jej prezes Maciej Świrski, stwierdził, że strefy wolne od LGBT „istnieją tylko w wyobraźni” Staszewskiego.

View post on Twitter

22 września, w materiale „Wiadomości” TVP, sekretarz gminy Karolina Makuch przekonywała, że narażenie dobrego imienia gminy to przede wszystkim atak na mieszkańców. Na ekranie widzimy spacerujące rodziny z dziećmi, a głos z offu tłumaczy, że w uchwale, którą przyjął Zakrzówek, „nie znajdujemy ani słowa o LGBT".

Okazuje się, że autorką recenzji uchwały, którą sama nazywa „prorodzinną”, nie jest reprezentant samorządu, ale publicystka prawicowego tygodnika „Sieci” Edyta Hołdyńska. Także w informacji prasowej przesłanej przez Redutę Dobrego Imienia PAP czytamy, że Rada Gminy przyjęła stanowisko „prorodzinne” i - tak jak większość mieszkańców - opowiada się za „tradycyjnymi wartościami".

A jak jest naprawdę?

Zakrzówek ogłasza się gminą wolną od „ideologii LGBT”

Nazwa stanowiska przyjętego przez Radę Gminy 8 maja 2019 roku to:

„Zakrzówek - gminą wolną od ideologii LGBT".

A pierwszy punkt stanowi, że radni zobowiązują się do „obrony szkoły i rodziny przed rozprzestrzeniającą się ideologią sprzeczną z chrześcijańskimi wartościami". W dokumencie mowa jest też o tym, że radni nie pozwolą w administracji wywierać presji politycznej poprawności, którą nazywają „homopropagandą".

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Lublinie, po skardze Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara na podobną uchwałę przyjętą w gminie Serniki, uznał, że „odnosi się ona wprost do społeczności LGBT, a więc realnie istniejących ludzi, którzy w uchwale zostali ukryci pod pojęciem ideologii”.

Za to sąd w Gliwicach, uzasadniając uchylenie homofobicznego dokumentu w gminie Istebna, stwierdził, że

"tłumaczenie, że LGBT to nie ludzie, a ideologia, jest przymykaniem oczu na rzeczywistość, kiedy nie chce się dostrzec pełnych konsekwencji takich słów".

Mamy więc już linię orzeczniczą, która potwierdza jawnie dyskryminujący charakter uchwał, a także rozprawia się z argumentem, że pod hasłem „ideologia LGBT” nie kryją się ludzie.

Stanowisko gminy Zakrzówek, jak we wstępie zaznaczają autorzy, ma być odpowiedzią na „Kartę LGBT” przyjętą w Warszawie.

Dokładnie chodzi o „Deklarację LGBT” podpisaną przez prezydenta Rafała Trzaskowskiego w 2019 roku, w której ten zobowiązał się m.in. do stworzenia hostelu interwencyjnego dla młodzieży LGBT zagrożonej bezdomnością, wprowadzenia dodatkowych zajęć z edukacji antydyskryminacyjnej i seksualnej w szkołach i stworzenie miejskiego mechanizmu monitorowania przestępstw z nienawiści.

(Według aktywistów ze stowarzyszenia „Miłość nie wyklucza” Trzaskowski nie wywiązuje się z deklaracji, z 10 głównych punktów udało się zrealizować jeden - pisaliśmy o tym niedawno w OKO.press).

Najwięcej emocji, podgrzewanych przez polityków prawicy, wzbudziły standardy Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) dotyczące rzetelnego wychwytywania i przekazywania informacji na temat rozwoju psychoseksualnego człowieka.

Skąd wzięły się fantazje o "seksualizacji dzieci” i „masturbacji dla czterolatków"? Z braku znajomości lub cynicznej lektury dokumenty. Standardy WHO to nic innego jak zbiór wytycznych, które pomagają rodzicom i nauczycielom rozpoznawać etapy rozwojowe dziecka, o czym dokładnie pisaliśmy w tekstach:

Moralnej panice ulegli jednak radni Zakrzówka. W stanowisku czytamy, że będą oni „dbać o to, by rodzicom nie zabrano możliwości przekazywania idei piękna ludzkiej miłości".

„Aktywiści LGBT niszczą wizerunek Polski”

Działania Zakrzówka i materiał „Wiadomości” zatytułowany „Aktywiści LGBT niszczą wizerunek Polski” wpisują się w szerszą linię obrony homofobicznych samorządów, którą przyjęła prawica.

A tłumaczyć się trzeba, bo stanowisko potępiające polskie władze lokalne zajęły m.in.: Parlament Europejski, przewodnicząca KE Ursula von der Leyen, Minister Spraw Zagranicznych Norwegii Ine Eriksen i kandydat Partii Demokratycznej na prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Biden;

Podczas debaty nad raportem o stanie praworządności i praw człowieka w Polsce na forum PE, europoseł PiS Patryk Jaki stwierdził, że

„strefy wolne od LGBT” to żart, który lewicowi aktywiści zrobili europosłom, a ci dali się na niego złapać.

Myśl rozwinął wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński w odpowiedzi na tweet Joe Bidena. „Takie strefy w naszym kraju nie istnieją. To kłamliwe informacje rozpowszechniane na świecie przez rodzimych lewicowych aktywistów.

Trzeba to prostować i odkłamywać" — żalił się na antenie TVP Info.

Za to europoseł PiS Ryszard Czarnecki stwierdził, że „źle świadczy o kandydacie na prezydenta USA i urzędującej szefowej Komisji Europejskiej, że zabierają głos w oparciu o fake newsy i akcje aktywistów LGBT, którzy samowolnie, wbrew woli samorządów oraz mieszkańców wieszają takie tabliczki".

To narracja o tyle wygodna, że Polsce — a przynajmniej części polskich samorządów — realnie grozi utrata funduszy zarówno unijnych, jak i norweskich. Gdy do tego dojdzie, prawicowi politycy i samorządowcy wskażą winnych. „To nie my, to oni — lewicowy aktywiści i politycy opozycji, którzy rozpuszczali fake newsy. To dlatego wy, drodzy mieszkańcy, teraz cierpicie".

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze