0:000:00

0:00

Wieś Góra, pogranicze Krainy Wielkich Jezior Mazurskich i Pojezierza Ełckiego, początek lutego 2020. Na Mazurach wieczorami o tej porze roku trzyma mróz, ale atmosfera w wiejskiej świetlicy z minuty na minutę robi się coraz gorętsza.

„Ta droga będzie zbawieniem dla nas wszystkich...” - zaczyna najstarszy mężczyzna na sali, ale szybko cichnie, bo przerywają mu gwałtowne głosy sprzeciwu. Obrusza się, wychodzi, kilkanaście minut później wraca. Obrażony dodaje: „Mu tu, na Mazurach, niedługo wrócimy do poziomu wspólnoty pierwotnej”. Ktoś się śmieje, kto inny mach ręką. Jest jedynym, który broni tu budowy przez Mazury drogi S16.

Takich mitingów zorganizowanych przez inicjatywę „Ratujmy Mazury” będzie jeszcze kilka - w Piankach, Siedliskach, Kosewie, Muntowie i Cudnochach - póki planów organizacji kolejnych nie ukróci pandemia COVID-19.

„Ludzie nie wierzą, że ta trasa powstanie. Powtarzają, że to niemożliwe, że ktoś wpadł na tak idiotyczny pomysł. Że przecież nikt nie da pieniędzy na coś tak wariackiego. Albo łudzą się, że to będzie tylko remont istniejących dróg.

Ale jeśli S16 powstanie, to jadące po niej tiry po prostu rozjadą Krainę Wielkich Jezior Mazurskich” - mówi mi Rafał Kubacki z „Ratujmy Mazury” prawie rok później.

Przeczytaj także:

"To nie jest droga dla Mazur, to droga przez Mazury"

Czteropasmowa droga ekspresowa S16 ma połączyć drogę S19 w Białymstoku z drogą S61 w Ełku a następnie z drogą S51 w Olsztynie. W ten sposób uda się skomunikować ze sobą via Baltica i via Carpatia, dwa międzynarodowe korytarze transportowe. Blisko 80-kilometrowy odcinek ma biec z Ełku przez Mikołajki do Mrągowa, rozcinając Krainę Wielkich Jezior Mazurskich na pół.

Inicjatywa „Ratujmy Mazury” oszacowała, że trasę Mrągowo - Ełk codziennie przejadą 22 tys. samochodów dziennie, w tym wiele tysięcy tirów.

Popierani przez część mieszkańców społecznicy chcą całkowitej rezygnacji z poprowadzenia S16 przez Mazury i proponują opracowanie alternatywnego projekt obwodnicy Wielkich Jezior Mazurskich. Przeciwne budowie drogi są też gminy Mrągowo, Mikołajki i Ryn, które w kwietniu 2019 r. wydały oficjalne stanowiska w tej sprawie.

Początkowo wariantów trasy było ponad 30, potem z nich wyłoniono trzy (A, B i C), by ostatecznie na początku września 2020 wybrać jeden (B), który zostanie zarekomendowany we wniosku o wydanie decyzji środowiskowej.

Warianty S16 na odcinku, na którym koncentruje się tekst. Wybrany wariant B oznaczony jest kolorem czarnym. Bardziej szczegółowa mapa tutaj. Źródło: GDDKiA, źródło

Z Mrągowa czteropasmówka pobiegnie przez położone między jeziorami Kuc, Probarskie i Juksty Kosewo, przejdzie od strony południowej przez Baranowo, potem przez Mikołajki, Woźnice, Drozodowy i północną stronę Orzysza, by przez Strzelniki, Klusy oraz Chrzanowo dojść do Ełku. Po drodze będzie trzeba wybudować sześć mostów, w tym dwa nad jeziorami Tałty i Orzysz, każdy o długości 480 metrów. Koszt realizacji wariantu B oszacowano ponad 3,7 mld zł. Start budowy przewidywany jest na 2023 rok.

„Wbrew obietnicom, droga wcale nie ułatwi życia mieszkańcom, bo będzie dostępna jedynie przez rozlokowane co kilkanaście kilometrów węzły. S16 to nie jest droga dla Mazur, to droga przez Mazury” - mówi Kubacki.

Budowa jak za PRL

Tak wielka inwestycja przypomina najlepsze czasy „wielkich budów” z epoki PRL. I nie chodzi tylko o jej rozmach, ale również jej wpływ na krajobraz i przyrodę Krainy Wielkich Jezior Mazurskich.

S16 m.in. przetnie Mazurską Ostoję Żółwia Błotnego, otrze się o Rezerwat Łuknajno (rezerwat z międzynarodowych list UNESCO-MAB i Ramsar) i Rezerwat Nietlickie Bagno, ostoję ptaków o ogólnoeuropejskim znaczeniu. Tymczasem na stronie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad czytamy, że wariant B został uznany Komisję Oceny Przedsięwzięć Inwestycyjnych za najlepszy w kategorii „środowisko przyrodnicze i społeczne”.

"Z raportu oddziaływania na środowisko planowanej S16 jednoznacznie wynika - i taki wniosek też tam zapisaliśmy - że najmniej szkodliwym wariantem dla przyrody byłby wariant C inwestycji.

Nie rozumiem, dlaczego w tej sytuacji Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zdecydowała się na wariant B, który jest najbardziej niszczycielski przyrodniczo"

- mówi OKO.press Grzegorz Górecki, kierownik Stacji Terenowej Uniwersytetu Warszawskiego w Urwitałcie, jeden z autorów raportu oceny oddziaływania na środowisko dla S16 .

Zagrożone rezerwaty

„To jest idiotyzm. Przecinać zielone płuca Polski i puszczać środkiem międzynarodowy tranzyt ze wschodu na zachód to kompletne nieporozumienie. To tak, jakby poprowadzić autostradę przez Wawel, bo przecież przyroda Mazur to też jest nasze dziedzictwo” - przekrzykuje silnik Land Rovera Kubacki.

Zatrzymujemy się nieopodal szosy. Rozmokłą po niedawnym deszczu drogą idziemy przez lasek. Za pasem drzew, aż po horyzont, widać tylko szeroko otwartą przestrzeń. Gdzieś daleko w tle rozlega się klangor żurawi, których pewnego razu naliczono tu 9 tys.

Jak czytamy na stronie Nadleśnictwa Giżycko, Nietlickie Bagno to najlepiej zachowane torfowisko niskie Pojezierza Mazurskiego. Kiedyś było większe, ale od XIX w. cały ten obszar intensywnie meliorowano. W 2003 roku ustanowiono tu rezerwat, który chroni nie tylko żurawie, ale również 93 inne gatunki ptaków, w tym globalnie zagrożoną wyginięciem wodniczkę, najmniejszego na świecie wróblaka.

Rafał Kubacki z inicjatywy Ratujmy Mazury. W tle Rezerwat Nietlickie Bagno. Fot. Mikołaj Maluchnik

Pod znakiem zapytania stoi również przyszłość położonego 5 kilometrów od Mikołajek Rezerwatu „Jezioro Łuknajno”, który chroni jedną z największych w Europie kolonii łabędzi niemych. Od lata do jesieni widuje się tu nawet 2,5 tys. tych ptaków. Część jest tylko przelotem, inne również gniazdują. Specjalnie dla nich wprowadzono zakaz pływania po jeziorze.

Łuknajno jest okresowym domem dla blisko 170 gatunków ptaków, w tym tych naprawdę rzadkich, jak choćby kaczka hełmiatka, płaskonos, czy rożeniec.

"Jeśli 300 metrów od jeziora i otaczających go mokradeł powstanie czteropasmowa autostrada, to sądzi pan, że jakikolwiek rzadki i chroniony ptak będzie chciał się tam jeszcze gnieździć?" - pyta retorycznie Joanna Wróbel, sekretarz Gminy Mikołajki.

Jezioro Łuknajno stanowi główne miejsce tarliskowe ryb największego w Polsce Jeziora Śniardwy, z którym połączone jest półkilometrowym kanałem. Wróbel obawia się, że poprowadzenia S16 tuż obok Jeziora Łuknajno będzie miało fatalne konsekwencje dla stosunków wodnych na tym torfowiskowym, podmokłym terenie.

Rezerwat Jezioro Łuknajno z lotu ptaka. Fot. Mateusz Klimek

"Od 2006 r., gdy na odcinku Mikołajki - Woźnice GDDKiA wymieniała częściowo podbudowę pod istniejącą drogą, obserwujemy zahamowanie przepływu wód gruntowych w kierunku Łuknajna. Istnieje ryzyko, że do czegoś takiego dojdzie przy okazji budowy drogi S16, tyle że na dużo większa skalę.

A wtedy Łuknajno zacznie po prostu wysychać" - ostrzega urzędniczka.

Autostradą w żółwie

Żółw błotny to jedyny żółw występujący w Polsce naturalnie. Górna część jego skorupy – zwana fachowo karapaksem – jest ciemna, oliwkowo-brązowa, przez co gad świetnie wtapia się w otoczenie, trudno go więc zaobserwować oraz policzyć. Szacuje się, że w Polsce żyje 2-5 tys. osobników, z tego 80 proc. na Lubelszczyźnie.

W przeszłości często padał ofiarą ludzkich uprzedzeń - w gospodarstwach rybackich traktowano go jak szkodnika i wybijano. W Polsce ochroną objęto go jeszcze przed wojną, w 1935 r.

"Żółwie do życia potrzebują dwóch środowisk: małych, raczej trudno dostępnych i zarastających jezior oraz niezbyt od nich oddalonych suchych, dobrze nasłonecznionych łąk. W wodzie żółwie spędzają większość swojego czasu, tam też odbywają gody. Natomiast na lądzie samice składają jaja” - mówi OKO.press Grzegorz Górecki, kierownik Stacji Terenowej Uniwersytetu Warszawskiego w Urwitałcie.

Żółw błotny. Fot. Wolfgang Simlinger / Wikimedia Commons

Niestety, jedne i drugie siedliska w Polsce zanikają. Oczka wodne często się osusza a nieużytki rolne albo sprzedaje pod zabudowę, albo pozwala się im zarastać.

Szczęśliwie dla żółwi, w gminach Mrągowo i Mikołajki mamy do czynienia z taką mozaiką leżących obok siebie łąk i jezior. I dlatego powołano tu obszar Natura 2000 „Mazurska Ostoja Żółwia Baranowo”, który jest jednym z głównych skupisk żółwi błotnych w północnowschodniej Polsce. Ocenia się, że żyje tu między 80 a 100 osobników.

„Nie jesteśmy w stanie powiedzieć, czy wielkość lokalnej populacji kurczy się, czy rośnie. Żółw to zwierzę długowieczne, żyjące nawet 80-100 lat, więc jeszcze za krótko prowadzimy badania w Mazurskiej Ostoi, by jednoznacznie o tym przesądzać. Więcej temat trendów liczebności tego gatunku w tym miejscu będziemy mogli pewnie powiedzieć dopiero za kilkadziesiąt lat" – wyjaśnia Górecki.

Planowana S16 wbije się w sam środek obszaru Natura 2000 „Mazurska Ostoja Żółwia Baranowo”.

„Paradoksalnie, wariant B, choć ogólnie zły dla przyrody, to jednak dla żółwi jest lepszy niż wariant A. Ten drugi bowiem prowadził S16 w taki sposób, że nachodziła ona na kluczowe siedliska tego gatunku w Mazurskiej Ostoi. Natomiast podczas rozmów z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad udało nam się wynegocjować przyjęcie w wariancie B rozwiązań, które zminimalizują wpływ inwestycji na te gady” - mówi Górecki.

Jedno z nich polega na tym, że na części obszaru droga zostanie poprowadzona estakadą, przez co nie powstanie bariera migracyjna dla żółwi i populacja zamieszkująca Mazurską Ostoję nie zostanie podzielona.

„Niemniej przyroda bywa nieprzewidywalna i być może podczas budowy albo użytkowania gotowej trasy pojawią się z jej powodu inne problemy dla żółwi, ale tego nie możemy w tym momencie przewidzieć" – ostrzega biolog. "Oczywiście, najlepiej by było, gdyby planowana S16 w ogóle nie przecinała Mazurskiej Ostoi Żółwia Błotnego” - dodaje.

Krajobrazy Michała Kajki

„Czy Michał Kajka byłby zwolennikiem budowy drogi S16?” - pytam przekornie. „Przypuszczam, że nie. W centrum jego twórczości jest zachwyt nad mazurskim krajobrazem, tym przyrodniczym i tym kulturowym.

Jeśli ta droga tu powstanie, to świat, jaki znał i opisywał Kajka po prostu zniknie” - odpowiada mi Michał Misztal, kierownik muzeum poety we wsi Ogródek.

Muzeum, gdzie rozmawiamy, mieści się w domu, który wybudował sam poeta. Kajka urodził się w 1858 r. we wsi Skomack, w powiecie ełckim na Mazurach, zmarł w 1940 r. w Orzyszu. Był synem ubogich mazurskich rolników, jego jedynym wykształceniem była szkoła parafialna, pisać wiersze zaczął w wieku 17 lat. Jeszcze za życia nazywano go "pieśniarzem z Bożej łaski", "zacnym twórcą ludowej poezji mazurskiej" czy "ukochanym wieszczem mazurskim". Napisał kilkaset wierszy, ale za życia opublikował tylko jeden tomik - „Poezje Mazurskie” w 1927 r. w Warszawie.

Tradycyjny mazurski krajobraz. Okolice wsi Woźnice. Fot. Mateusz Klimek

Dom Kajki położony jest na skarpie schodzącej łagodnym zboczem w stronę Jeziora Kraksztyn, które poeta widział codziennie z okien. Jeziora były na tyle ważne dla niego, że poświęcił im poemat „O Mazurskich Jeziorach”, utrzymany w charakterystycznej dla niego prostej ludowej formie:

"O jeziora tak wspaniałe, Co zdobicie nasze strony, Czyli wielkie, czyli małe, Każdy z nas zadowolony I podziwia wasze brzegi, Wasze kształty i też biegi".

Ukochany przez Kajkę tradycyjny krajobraz mazurskiej wsi może z Ogródka zniknąć, bo niedaleko, bo we wsi Klusy ma powstać jeden z węzłów S16. Gmina Mrągowo w swoim stanowisku podkreślała - że „drogi na Mazurach […] spełniają rolę dróg krajobrazowych”. A S16 będzie dominować w krajobrazie Krainy Wielkich Jezior Mazurskich, co go ostatecznie zdewastuje jego unikatowość w skali kraju.

„Czego będzie pan szczególnie żałował, jeśli S16 tutaj jednak powstanie?” - pytam kierownika Misztala na odchodnym. „Cichych, letnich gwiaździstych nocy, których nie da się porównać z niczym innym. Będzie droga ekspresowa, będą hałas i łuna. Zniknie cisza, znikną gwiazdy” - odpowiada.

Jednak w dewastacji mazurskiego krajobrazu nie chodzi tylko o kwestie sentymentalne, ale również o sprawy jak najbardziej materialne, związane z codziennym funkcjonowaniem mieszkańców.

Michał Misztal na tle domu Michała Kajki, w którym mieści się muzeum poety. Fot. Mikołaj Maluchnik

„Chciałabym, aby drogi łączyły, a nie dzieliły"

Z Dorotą Ropiak spotykamy się w maleńkiej czytelni Biblioteki Publicznej Gminy Mrągowo w Kosewie. Pracuje jako terapeutka środowiskowa, pomaga również rodzicom prowadzić ośrodek wypoczynkowy.

"S16 w planowanym przebiegu niewyobrażalnie utrudni nam życie, ponieważ odetnie szkołę i część mieszkańców od reszty wioski" - mówi.

Droga jest bowiem tak zaplanowana, że część dzieci, by pójść na lekcje, będzie musiała pokonać czteropasmówkę. Ropiak podkreśla też, że Kosewo jest miejscowością stricte turystyczną - dla większości mieszkańców turystyka to jedyne lub główne źródło dochodów a wieś się stale rozbudowuje i rozwija, z roku na rok przybywa mieszkańców.

Dorota Ropiak na tle szkoły w Kosewie, którą S16 odetnie od reszty wsi. Fot. Mikołaj Maluchnik

Podkreśla, że "Ostoja żółwia błotnego" czy "Mazurski Park Krajobrazowy", które znajdują bądź graniczą z Kosewem, to są właśnie powody, dla których ludzie chcą tu przyjeżdżać. "Wszyscy uciekają tutaj w ciszę od pędu i zgiełku wielkiego miasta" - dodaje. Droga ekspresowa zniszczy więc lokalną gospodarkę. A takich miejscowości jak Kosewo na planowanym przebiegu S16 jest wiele.

„Ludzie tu żyją z ciszy i z krajobrazu. Bo za to płacą na Mazurach turyści. Autostrady mogą zobaczyć tam, gdzie mieszkają. Jaki żeglarz będzie chciał przyjechać nad Jezioro Tałty, jeśli nieopodal dwadzieścia cztery godziny na dobę, co 12 sekund będzie mu przejeżdżał tir?” - dodaje Kubacki.

„Chciałabym, aby drogi łączyły, a nie dzieliły. Ta droga, w takiej formie i przebiegu, przetnie na pół i zdewastuje nie tylko naszą miejscowość, ale również Warmię i Mazury" - mówi Dorota Ropiak, gdy się żegnamy.

Druga Rospuda?

Jak poinformowała PAP, 22 grudnia 2020 GDDKiA złożyła do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Olsztynie wniosek o wydanie tzw. decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla budowy S16 w wybranym wariancie B. Są one konieczne do uzyskania zgody na realizację inwestycji.

„Jeśli będzie trzeba na Mazurach zrobić drugą Rospudę, to ją zrobimy"

- mówi Kubacki z "Ratujmy Mazury", nawiązując do legendarnego już protestu z 2007 roku, kiedy manifestowano przeciwko przeprowadzeniu obwodnicy Augustowa przez Dolinę Rospudy, jeden z najcenniejszych przyrodniczo obszarów Polski.

Mówi, że nad Rospudą protestujących wspierały może ze dwa gospodarstwa. Zapewnia, że tutaj skala sprzeciwu będzie dużo większa, bo ludzie naprawdę są przeciwni tej drodze.

"Już jesteśmy poumawiani z niektórymi. Jeśli sprawy przybiorą naprawdę zły obrót i będzie trzeba będzie protestów, to mamy, na przykład, obietnice użyczenia stodół na bazy dla protestujących czy zapewnienia im aprowizacji.

Razem jesteśmy armią nie do pokonania” - dodaje.
;

Udostępnij:

Mikołaj Maluchnik

Fotograf prasowy. Absolwent Akademii Fotografi.

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze