0:00
0:00

0:00

Premier Mateusz Morawiecki w swoim inauguracyjnym exposé mówił jak ważna jest ekonomia współdzielenia (sharing economy). To „nowy nurt myślenia w gospodarce o środowisku, o życiu społecznym, o życiu gospodarczym. Jest to odejście od skupienia się na własnych potrzebach na rzecz wspólnoty i wspólnego dobra. Zresztą jest to zbieżne z chrześcijańską nauką, jest to zbieżne z etyką Solidarności (…). Korzyści płynące z gospodarki współdzielenia to: wyższa produktywność gospodarki, właśnie czystsze środowisko, lepsze wykorzystanie zasobów naturalnych i oszczędności dla naszego portfela”.

Przeczytaj także:

Przypomnijmy, że gospodarka współdzielenia to sposób na wykorzystywanie wolnych zasobów w danej społeczności. Jeżeli np. ktoś może udostępnić nam wiertarkę, nie musimy kupować swojej, gdy potrzebujemy wywiercić dziurę w ścianie lub desce. Do niedawna takie współdzielenie nie było możliwe, bo po prostu nie wiedzieliśmy o tym, że ktoś w okolicy może wiertarkę nam pożyczyć.

Wszystko zmieniło się dzięki cyfrowym platformom. Dzięki odpowiednim aplikacjom na komórki możemy połączyć się z kimś, kto posiada pożądany przez nas przedmiot i za niewielką opłatą może nam pożyczyć, dzięki czemu nie musimy go kupować.

Jedną z flagowych inicjatyw sharing economy jest właśnie Uber. To aplikacja łącząca osoby, które mają samochód, z osobami, które potrzebują, aby je gdzieś podwieźć.

Wartość rynkowa Ubera szacowana jest na 70 mld dolarów. Platforma działa w 450 miastach w 76 krajach świata. W Polsce Uber działa od połowy 2014 roku. Korzysta z niego ok. 1,5 mln Polaków. W Warszawie przejazd Uberem jest znacznie tańszy niż najtańszą taksówką.

„Podstawą naszej działalności jest prawo krajowe bądź akty prawa międzynarodowego. Na przykład w Unii Europejskiej podstawą działania aplikacji są dyrektywa 2000/31/WE z dnia 8 czerwca 2000 roku o usługach w społeczeństwie informacyjnym oraz dyrektywa UE 2015/1535 ustanawiająca procedurę udzielania informacji w dziedzinie przepisów technicznych oraz zasad dotyczących usług społeczeństwa informacyjnego” – mówiła portalowi Forsal.pl Magdalena Szulc z polskiego biura spółki Uber.

Czy działalność Ubera nie przypomina jednak działalności firm taksówkowych? Tak, i między innymi stąd pojawiały się liczne protesty taksówkarzy, którzy aby wozić swoich pasażerów musieli zdobywać odpowiednie licencje, rejestrować obrót i płacić podatki. Kierowcy Ubera, najczęściej to osoby, które mają własną działalność gospodarczą i oferują swoje usługi za znacznie niższe stawki niż taksówkarze, bo dotychczas nie musieli się dzielić swoim dochodem z państwem, tak jak taksówkarze. Oddają jedynie 20 proc. dochodu Uberowi.

Protesty pojawiły się nie tylko w Polsce, ale między innymi w Hiszpanii. To właśnie barcelońscy taksówkarze w 2014 roku skierowali sprawę przeciwko Uberowi do sądu gospodarczego. A sąd skierował sprawę do Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

W środę 20 grudnia 2017 TSUE orzekł, że firma Uber świadczy „usługę transportową i musi być w ten sposób traktowana przez prawo europejskie”. Trybunał zaznaczył, że państwa członkowskie mogą regulować teraz działalność Ubera na zasadach regulacji usług z dziedziny transportu.

Rząd włącza Ubera do usług transportowych

Orzeczenie jest zgodne z kierunkiem zmian, które chce przeprowadzić ministerstwo infrastruktury. W uzasadnieniu projektu z września 2017 zmian w ustawie o transporcie drogowym oraz ustawie o czasie pracy kierowców możemy przeczytać:

„Na rynku przewozu osób samochodami osobowymi funkcjonują podmioty, których działalność polega na pośrednictwie w przekazywaniu zleceń przewozowych, złożonych za pomocą aplikacji mobilnych, pomiędzy pasażerami a kierowcami. Działalność w zakresie pośrednictwa przy przewozie osób nie jest obecnie uregulowana przepisami prawa, co powoduje często niejasności związane z charakterem zlecanych przez te podmioty usług przewozowych. Celem takiego rozwiązania jest uregulowanie działalności podmiotów pośredniczących przy zlecaniu usług w zakresie przewozu drogowego osób, zapewnienie równych warunków konkurencji na rynku i szans w zakresie prowadzenia działalności gospodarczej w przewozach osób, oraz zagwarantowania bezpieczeństwa pasażerów”.

W lipcu 2017 portal wirtualnemedia.pl informował, że jednym z celów nowych regulacji jest „blokowanie programów komputerowych, numerów telefonów, aplikacji mobilnych, platform teleinformatycznych albo innych środków służących zlecaniu przewozów w przypadku, gdy czynności te są realizowane przez podmiot nieposiadający licencji w zakresie pośrednictwa przy przewozie osób samochodem osobowym, pojazdem samochodowym przeznaczonym do przewozów powyżej 7 i nie więcej niż 9 osób oraz taksówką”.

Takiej odpowiedzi udzielił rzecznik ministerstwa infrastruktury na pytania fundacji Panoptykon.

To sygnał dla całej branży ekonomii współdzielenia. Portal Chip.pl zwraca uwagę, że możliwy jest scenariusz, że kolejne projekty sharing economy będą przechodzić na systemy oparte o technologię blockchain (zdecentralizowany sposób tworzenia baz danych), która – zdaniem portalu – jest trudniejsza do prawnej regulacji.

Wyrok Trybunału wskazuje również na to, że Uber w zasadzie… nie jest przejawem ekonomii współdzielenia, tylko normalną firmą przewozową, która jedynie wykorzystuje nowoczesne technologie w celu świadczenia swojej usługi.

Równie kontrowersyjną platformą sharing economy jest platforma Airbnb, która w teorii ma łączyć ze sobą osoby potrzebujące noclegu z osobami dysponującymi wolnym pokojem. W praktyce jednak, zdaniem wielu ekspertów, w wielu dużych i atrakcyjnych turystycznie miastach świata Airbnr jest sposobem de facto usługi hotelowej.

;
Na zdjęciu Kamil Fejfer
Kamil Fejfer

Analityk nierówności społecznych i rynku pracy związany z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, prekariusz, autor poczytnego magazynu na portalu Facebook, który jest adresowany do tych, którym nie wyszło, czyli prawie do wszystkich. W OKO.press pisze o polityce społecznej i pracy.

Komentarze