Fakty są takie, że od węgla w ciągu najbliższych dekad i tak odejdziemy. Im szybciej tym lepiej. Słowa prezydenta Andrzeja Dudy można włożyć między bajki. Wizji, w której Polska w 2300 roku jest węglową potęgą, nie można traktować inaczej niż mamienie wyborców z górniczych rejonów
Polskie górnictwo trzeba nie tylko zabezpieczać, ale i rozwijać, nawet jeśli trendy gdzie indziej są inne, bo stan górniczy będzie Polsce potrzebny nie przez dziesięciolecia, ale setki lat.
"Chcemy, by górnictwo było konkurencyjne, by było podstawą naszej energetyki, kołem zamachowym polskiej gospodarki, ale też było nowoczesnymi technologiami, którymi dzięki współpracy z nauką będziemy mogli szczycić się na świecie" - dodała premier.
W Rudzie Śląskiej obecny był także minister energii Krzysztof Tchórzewski, który stwierdził, że "Rząd polski postawił w Brukseli na górnictwo. Powiedzieliśmy, że ten poziom wydobycia węgla, który ma miejsce w tej chwili, zostanie utrzymany do 2050 roku".
Tymczasem trendy "węglowe" w Europie i w Polsce wskazują na znacznie szybsze odchodzenie od zależności od węgla.
Rzeczywiście trendy - jak to ujął prezydent - „gdzie indziej” wskazują na odchodzenie od węgla. Eurostat liczy konsumpcję energii w tonach ekwiwalentnej ropy naftowej (toe). W 2015 roku zużycie energii brutto przez Unię Europejską wyniosło 1627 mln ton oleju ekwiwalentnego.
W 1990 roku na terenie krajów obecnej Unii Europejskiej zużycie energii z węgla kamiennego i węgla brunatnego było równe 454,7 mln ton oleju ekwiwalentnego. W 2015 już tylko 262,7 mln ton. Przez ćwierćwiecze wytwarzanie energii z tego źródła zmniejszyło się na kontynencie niemal dwukrotnie.
Dlaczego tak się stało? Aby utrzymać wydobycie trzeba „dokopywać się” do coraz trudniej dostępnych złóż, czy to z powodu głębokości, czy innych czynników. A to kosztuje. W pewnym momencie stajemy przed dylematem – czy kopać dalej, importować? A może przerzucić się na inne źródła energii?
Europa stawia na dwa rozwiązania: po pierwsze import – w 2014 roku w UE aż 53 proc. energii brutto pochodziło z importu. Najwięcej kupowano z Rosji - gazu ziemnego i ropy. By uniknąć uzależnienia rozwijane są inne formy pozyskiwania energii jak energia jądrowa, czy źródła odnawialne.
Ograniczenie "węglowej" energii jest też związane z limitami emisji CO2, narzucanymi przez UE, by chronić klimat. Między innymi dlatego zużycie energii brutto pochodzącej ze źródeł odnawialnych wzrosło do 211 mln ton oleju ekwiwalentnego w 2015 roku. Największy udział w OZE ma biomasa (136 mln toe), następnie energia wodna (29 mln toe) oraz energia wiatrowa (26 mln toe) oraz słoneczna (13 mln toe).
Prezydent Andrzej Duda stwierdził, że polskie górnictwo należy rozwijać, pomimo światowych trendów. Problem w tym, że te trendy są bardzo widoczne również w Polsce. W 1990 roku zużycie energii pochodzącej z węgla kamiennego i brunatnego wynosiło 81,3 mln toe. W 2015 już tylko 53 mln toe.
Istnieje jednak trend w polskiej energetyce, który jest w zasadzie nieobecny w energetyce europejskiej: nasz kraj zużywa coraz więcej gazu ziemnego. Od 12,6 mln toe w 1990 do 25,7 mln toe w 2015. „Polska gospodarka odwzorowuje procesy, które zaszły w gospodarkach zachodnich w latach 70. i 80. Dlatego u nas zużycie gazu rośnie, a u nich jest dość stabilne” – mówi Rafał Zasuń, ekspert rynku energii z portalu WysokieNapiecie.pl.
Według portalu Cire.pl aż 86 proc. miksu energetycznego przy produkcji elektryczności w Polsce to energia pozyskana z węgla kamiennego i brunatnego. Ale to się będzie zmieniać. Rafał Zasuń wylicza powody, dla których nasza gospodarka będzie od węgla odchodzić:
Słowa prezydenta Andrzeja Dudy, który twierdzi, że górnictwo będzie nam potrzebne przez setki lat, można włożyć między bajki. Wizji, w której Polska w 2300 roku jest węglową potęgą, nie można traktować inaczej niż mamienia wyborców z górniczych rejonów.
Polska należy do czołówki krajów z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem. W miastach większość zanieczyszczeń pyłami PM2,5 i PM10 pochodzi z tzw. "kopciuchów", czyli niskowydajnych pieców m. in. na węgiel. Szacuje się, że jest ich w Polsce około 3,5 mln.
Ale 1 października 2017 weszło w życie rozporządzenie ministerstwa rozwoju zakazujące produkcji i montowania kopciuchów. Od października firmy nie mogą produkować już na rynek polski kotłów niespełniających norm rozporządzenia, a od lipca 2018 roku nie można ich sprzedawać w Polsce (biznes ma 9 miesięcy na dostosowanie się do nowego prawa). Do użytku dopuszczone są tylko akredytowane kotły piątej generacji.
W dodatku coraz więcej domów jednorodzinnych jest ocieplanych, co poprawia ich energetyczną wydajność. A za tym idzie mniejsze zapotrzebowanie na paliwa, w tym na węgiel. Coraz popularniejsze są również rozwiązania typu własne ogniwa słoneczne. Według organizacji Client Earth aż 26 proc. Polaków jest skłonnych płacić więcej za zieloną energię tylko dlatego, że jest bardziej ekologiczna. Istotnie częściej – osoby z dochodem powyżej 2500 zł na rękę.
Nie tylko „kopciuchy” zatruwają powietrze, swoje dokłada przemysł, a zwłaszcza sektor energetyczny. Według Cire.pl średnia emisyjność sektora energetycznego w UE wynosi 0,347 kg CO2/kWh. W Polsce ten parametr ponad dwa razy wyższy - 0,781 kg CO2/kWh. W Niemczech to 0,461 CO2/kWh, w Szwecji 0,030 CO2/kWh, we Francji - 0,079 CO2/kWh.
Odejście od węgla i tak i tak nas czeka.
Analityk nierówności społecznych i rynku pracy związany z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, prekariusz, autor poczytnego magazynu na portalu Facebook, który jest adresowany do tych, którym nie wyszło, czyli prawie do wszystkich. W OKO.press pisze o polityce społecznej i pracy.
Analityk nierówności społecznych i rynku pracy związany z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, prekariusz, autor poczytnego magazynu na portalu Facebook, który jest adresowany do tych, którym nie wyszło, czyli prawie do wszystkich. W OKO.press pisze o polityce społecznej i pracy.
Komentarze