0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Il. Mateusz Mirys / OKO.pressIl. Mateusz Mirys / ...

Janusz Jabłoński poważne pieniądze zarobił w branży IT, a potem na organizowaniu konferencji i wydarzeń. Wysoki, zawsze uśmiechnięty, sympatyczny. Zna go każdy, kto w Warszawie robił w branży eventowej. Mało kto jednak wie, że był – i wciąż jest – jednym z bohaterów afery korupcyjnej, tak zwanej infoafery. I że mimo tej przeszłości jak gdyby nigdy nic robi biznesy z sektorem publicznym. Za każdej kolejnej władzy.

Sądy co prawda dwa razy uniewinniły go w infoaferze – ale też dwukrotnie skazały (na grzywnę i na więzienie). Żadna z jego czterech spraw karnych nie została prawomocnie zakończona. Prokuratura podejrzewa też Jabłońskiego (sam poprosił o podawanie pełnego nazwiska, choć jest objęty zarzutami) o łapówkarstwo i pranie brudnych pieniędzy.

Mimo to w latach 2018-2023 Janusz Jabłoński organizuje dla rządu PiS wydarzenia warte co najmniej 40 mln zł,

w tym prestiżowe eventy na zlecenie Kancelarii Premiera za 11 mln. Firma eventowa Jabłońskiego – Berm – ogromne kontrakty na nieustalone kwoty podpisuje też ze spółkami skarbu państwa.

Polecamy też drugą część śledztwa, w której ujawniamy, że Janusz Jabłoński stał za „kolaudacją” filmu „Bagno” wśród polityków Zjenoczonej Prawicy. Film Mariusza Zielkego w kampanii wyborczej uderzał w media niezależne od PiS.

Przeczytaj także:

Janusz rozdaje pendrajwy

Infoafera wybucha jesienią 2011 roku, w Polsce rządzi ekipa Donalda Tuska. Przy dostawie nowoczesnych systemów teleinformatycznych dla urzędów, w większości za pieniądze UE, przedstawiciele wielkich koncernów (HP, IBM, Oracle) płacą łapówki za zdobycie kontraktu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Sprawę rozgryza CBA (i zatrzymuje podejrzanych).

Mózgiem afery, głównym podejrzanym, a z czasem jednym ze świadków oskarżenia, jest Andrzej M. – urzędnik MSW. Z tabelki, którą dla CBA narysuje w celi, wynika, że Polska to dziki kraj, a łapówki biorą wszyscy: od ABW po Straż Graniczną. Najwięcej i najbezczelniej – w MSW i Komendzie Głównej Policji.

Głównym kontaktem urzędnika Andrzeja M. z branżą IT jest Janusz Jabłoński, wówczas z firmy Netline.

Z zeznań Jabłońskiego: „Andrzeja poznałem na konferencji zorganizowanej przez firmę Motorola w USA. Był wówczas dyrektorem Biura Łączności. Motorola wręczała mu nagrodę, bo KGP [Komenda Główna Policji – red.] kupiła urządzenia Motoroli na dużą sumę. (...) Specyfikacja parametrów była tak napisana, że spełniały ją wyłącznie urządzenia firmy Motorola”.

Z zeznań Andrzeja M.: „Początkowo Jabłoński przychodził do mnie bezpośrednio, ale umówiliśmy się, że będzie lepiej, jak nie będzie do mnie przychodził, żeby nie był ze mną kojarzony. Ponadto uzgodniliśmy legendę, że będzie w środowisku IT rozpuszczał informacje, że ze mną się trudno rozmawia”.

Ustalają zasady BHP. Od Netline Andrzej M. dostaje pendrive szyfrujący: „Na tym pendrivie miałem trzymać dokumenty związane z postępowaniami (...) i z firmą Netline. (…) Myślę, że po prostu mieli doświadczenie w takiej »współpracy« z różnymi urzędnikami”.

Janusz Jabłoński: „Kilkukrotnie wręczałem Andrzejowi M. telefony komórkowe. On poinstruował mnie, żeby te telefony były wymieniane co trzy miesiące (…). Kontaktowałem się z nim tylko poprzez SMS-y. Czasem ponaglał do zapłaty niektórych faktur. Przykładowa treść sms: pamiętaj o mnie, bo misio od drewna bardzo mnie ciśnie. To znaczyło, że była faktura np. za panele i trzeba ją było zapłacić”.

Po wybuchu afery dużą część pieniędzy Polska musi zwrócić do budżetu UE. Same nieprawidłowości w MSWiA kosztowały nasz kraj 320 mln zł.

W gąszczu spraw i wyroków

Prokuratura znajdzie dowody, że Andrzej M. przyjął co najmniej 3,1 mln zł łapówek. Z tego ponad 1,1 mln zł zapłacił mu Jabłoński – w gotówce, wyjazdach za granicę, sprzęcie elektronicznym, wyposażeniu mieszkania, alkoholu i cygarach. Potem tłumaczyć będzie, że M. go zaszantażował.

Sprawa zostaje okrzyknięta jedną z największych afer korupcyjnych w Polsce po 1989 roku. Jest głośna jeszcze dekadę temu: Prawo i Sprawiedliwość domaga się od rządu PO-PSL jej gruntownych rozliczeń. W końcu przycicha. Śledztwa ciągną się latami, a różne wątki afery rozpracowują Prokuratura Okręgowa w Warszawie i Prokuratura Krajowa.

Pierwszy wyrok zapada dopiero w 2016 roku: za przyjęcie łapówek skazany zostaje Andrzej M. Korzysta z nadzwyczajnego złagodzenia kary, jest tzw. małym świadkiem koronnym. Pogrąża za to Janusza Jabłońskiego. Ten dostaje zarzuty w czterech różnych sprawach, w których dopiero niedawno zapadły wyroki w pierwszej instancji:

  • 14 marca 2022 roku Jabłoński zostaje uznany za winnego w sprawie programu e-posterunek, wdrażanego przez policję. Wyrok: rok i dwa miesiące więzienia w zawieszeniu na trzy lata plus 7,5 tys. zł grzywny;
  • 2 stycznia 2023 zostaje uznany za winnego ustawiania przetargu w MSZ – chodziło o obsługę spotkań i konferencji w 2011 roku za czasów polskiej prezydencji w UE. Wyrok: dwa lata więzienia i 150 tys. zł grzywny;
  • 23 stycznia 2023 roku zostaje uniewinniony w sprawie ustawiania przetargu na wdrażanie w Polsce systemu do obsługi numeru alarmowego 112 w MSWiA;
  • 24 marca 2023 zostaje uniewinniony w sprawie wręczenia łapówki przy przetargu dla państwowego Centrum Informatyki Statystycznej.

Od każdego z sądowych orzeczeń zostały złożone prokuratorskie apelacje, sprawy są w toku. Dwa wyroki skazujące Jabłońskiego rozpatrują sądy drugiej instancji. Wyroki uniewinniające zostały w ostatnich miesiącach uchylone i skierowane do ponownego rozpatrzenia.

Prokuratura chce uznania Jabłońskiego za winnego w sprawach, w których został uniewinniony oraz zaostrzenia kar, które już dostał.

Prokurator Andrzej Michalski z Prokuratury Krajowej, który prowadzi kilka spraw Jabłońskiego, uważa, że wyroki wręcz zachęcają skazanego do dalszego łamania prawa. W apelacji wskazuje na jego zuchwałość oraz lekceważący stosunek do przepisów. Michalski nadal prowadzi przeciwko Jabłońskiemu śledztwo w głównym wątku infoafery dotyczącym firmy IBM. Zarzuty dla biznesmena dotyczą łapówkarstwa i prania brudnych pieniędzy.

Nowe wcielenie biznesmena

Ogólnopolska afera i problemy z prawem nie przeszkadzają Jabłońskiemu w rozkręceniu kolejnego biznesu: agencji eventowej Berm (skrót od Biznes, Eventy, Relacje i Marketing).

W nowej roli Jabłoński ponownie – jak za czasów infoafery – rzuca się w wir rządowych zleceń.

W 2016 roku Berm ma już 6,9 mln zł przychodu i na koncie wydarzenia na Stadionie Narodowym, polski pawilon na Expo w Mediolanie i obsługę cateringową na Światowych Dniach Młodzieży. Jak pisało OKO.press w latach 2016-2017 Berm wygrywa co najmniej sześć publicznych przetargów na 19,3 mln zł. Współpracuje m.in. z Ministerstwem Sprawiedliwości, Ministerstwem Środowiska, Narodowym Instytutem Dziedzictwa, Głównym Urzędem Geodezji i Kartografii.

Dlaczego urzędy kontrolowane przez PiS dawały zlecenia firmie człowieka oskarżanego o udział w aferze, którą partia Jarosława Kaczyńskiego wzięła na sztandary jako przykład zepsucia państwa za rządów PO-PSL? Instytucje, które o to pytamy, twierdzą, że zarzuty ciążące na Jabłońskim nie miały wpływu na przetargi, a firma Berm składała najlepsze oferty.

Jak pisaliśmy, Jabłoński równolegle rusza z Berm na podbój spółek skarbu państwa. Jego firma organizuje pawilon dla państwowych spółek na Forum Ekonomicznym w Krynicy, uczestniczy w Kongresie 590 – imprezie lansowanej przez PiS jako prawicowa alternatywa dla Forum Ekonomicznego.

Państwowi dają chętnie i dużo

W krótkim czasie nowa spółka Jabłońskiego dobija do przychodów poziomie 20 mln zł (z wyjątkiem pandemicznego roku 2020).

Berm dostaje kontrakty z Ministerstwa Rozwoju i Technologii na 12,5 mln zł. Z Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu – na 3,8 mln zł. Za obsługę polskiego pawilonu na wystawie EXPO 2020 w Dubaju – ponad 2,3 mln zł.

Departament Polityki Cyfrowej w KPRM w 2021 roku zawiera z Berm dwie umowy na 11 mln zł.

To o tyle ciekawe, że Kancelaria Premiera była (zastąpiło ją Ministerstwo Cyfryzacji) oskarżycielem posiłkowym przeciwko Jabłońskiemu w jednej z jego spraw karnych. Zlecenia od NASK to 728 tys. zł. Z Ministerstwa Cyfryzacji – 869 tys. zł.

Ministerstwo Rolnictwa w 2022 roku wyłoniło Berm w przetargu na 819 tys. zł, a w 2023 dało jeszcze dwa zlecenia na 189 tys. Umowy z firmą Janusza Jabłońskiego podpisywały także resorty Funduszy i Polityki Regionalnej (na łączną kwotę 112 tys. zł), Nauki (niemal 220 tys. zł), Edukacji (ponad 230 tys. zł), Środowiska (186 tys. zł) oraz podlegające MŚ Wody Polskie (ponad 58 tys. zł).

Berm kontynuowała współpracę z Ministerstwem Sprawiedliwości, mimo że po zleceniu z 2016 roku resort złożył do prokuratury doniesienie na Jabłońskiego za powoływanie się na wpływy w resorcie. W 2020 roku MS podpisało z Berm umowę na dwa lata obsługi konferencji prasowych (rozwiązało ją po kilku miesiącach ze względu na fuszerki). Ostatecznie wypłaciło 152 tys. zł. i naliczyło kary umowne.

Ministerstwo Rodziny zleciło Berm „współzarządzanie profilami społecznościowymi resortu”. „Za niezrealizowanie części działań została naliczona kara umowna. Finalnie wykonawca otrzymał wynagrodzenie 80 168,00 zł” – poinformował nas resort.

W portfolio na stronie internetowej Berm chwali się też zleceniami od Instytutu Pamięci Narodowej (3,3 mln zł), Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji (9,2 mln zł), Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (125 tys. zł), Politechniki Krakowskiej (15 tys. zł) oraz samorządów, np. Urzędu Marszałkowskiego woj. Łódzkiego (prawie 3 mln zł), Śląskiego Funduszu Rozwoju (1,8 mln zł) czy gminy Grodzisk Mazowiecki (40 tys. zł).

Łącznie daje to co najmniej 40 mln zł w zamówieniach publicznych w latach 2018-2023.

Razem z opisywanymi już przez nas zamówieniami z lat 2016-2017 – niemal 60 mln zł.

Do tego dochodzą zlecenia od spółek skarbu państwa. Berm zarabiała na kontraktach z Polskim Radiem (dwie umowy na ponad 1,2 mln zł), Gaz-System (operatorem polskich gazociągów), LOTOS Paliwa, Polskim Holdingiem Nieruchomości, Tauronem, Bankiem Gospodarstwa Krajowego, PKP SA, KGHM czy PL.2012+. Firma podpisała także duże umowy ramowe z Orlenem i Eneą. Spółki w większości nie chciały przekazać nam informacji o kwotach zapłaconych Berm ani o szczegółach współpracy.

– Po 20 latach, znając ustawę, znając prawo, jestem w stanie wygrać przetarg, nawet jak mnie nie chcą – wyjaśnia Jabłoński, gdy pytamy go o te dokonania.

Dzięki rządowym zleceniom i współpracy z największymi firmami Janusz Jabłoński – kiedyś ekspert od informatyki – zostaje tuzem branży eventowej. Berm zbiera nagrody od branżowego portalu Meeting Planner, dołącza do Stowarzyszenia Branży Eventowej (SBE), a Janusz Jabłoński przemawia na konferencjach i udziela się w mediach.

Sakiewicz mi czasem zlecał

Gdy sukcesy Jabłońskiego w nowej branży trwają w najlepsze, a zaufaniem obdarzają go potężni państwowi gracze, jego sądowe sprawy są w toku. A prokuratura dowodzi, że Jabłoński popełnił przestępstwa, które mogą wykluczyć go z publicznych przetargów. To m.in. łapówkarstwo (art. 229 kk), zmowy przetargowe (art. 305 kk) i kradzież oprogramowania (art. 278 par. 2 kk).

Fakt, że Jabłoński wręczał za ustawienie przetargu milionowe łapówki Andrzejowi M., od 2016 roku potwierdza prawomocny wyrok. Ale jest haczyk: wyrok nie dotyczy samego Jabłońskiego, więc urzędy nie mają podstaw, by wykluczać Berm z przetargów. – Procedury i przepisy są nieprzejrzyste, korzystają na tym podmioty takie jak Berm. Powinny być wykluczane lub chociaż zawieszane, żeby nie mogły startować w przetargach, jeżeli w tle są takie postępowania – uważa prok. Andrzej Michalski z Prokuratury Krajowej.

Według byłych pracowników i współpracowników Berm biznesmen Jabłoński przez ostatnie lata starał się nawiązać możliwie głębokie relacje z obozem Zjednoczonej Prawicy. – Słyszałam, że w pewnym momencie robił nagłośnienie obrońcom krzyża pod Pałacem Prezydenckim. To była ta smoleńska historia – wspomina Anna*, która pracowała w Berm przez kilka lat (Jabłoński pamięta, że faktycznie pożyczał sprzęt nagłośnieniowy TV Republika).

Marta*, przez kilka lat współpracowniczka Berm: – Chwalił się, że chodzi spotykać się z oficjelami. Był cyniczny, mówił nam, że sam nie jest konserwatystą.

Informację, że Jabłoński powołuje się na wpływy w rządzie, za czasów PiS badała prokuratura.

Śledczy sprawdzali, czy biznesmen na zamkniętych spotkaniach z przedstawicielami państwowych spółek (m.in. PZU, PGE, PHN, GPW, Tauronu) chwalił się referencjami z Ministerstwa Sprawiedliwości i sugerował, że podpisanie umowy z Berm to polecenie władz resortu. Śledztwo w tej sprawie umorzono pod koniec 2023 roku Prokuratura nie doszukała się w działalności Jabłońskiego czynów zabronionych.

Marta*: – Bywało, że mówił nam, ile mamy położyć w ofercie [chodzi o cenę usługi, którą wykonawca proponuje w przetargu – red.]. Nie wiem, od kogo to słyszał, nigdy się nie dowiedziałam. Zdarzało się, że chwilę przed złożeniem oferty wiedział, jaki będzie koszt, jakie są kryteria, jaka będzie punktacja. Sama miałam taką sytuację. Powiedział mi, że musimy pozmieniać coś w ofercie.

Jabłoński tłumaczy, że miał wiedzę „ogólnodostępną” i że szacował ceny dzięki znajomości branży. Zaprzecza, by korzystał z politycznych koneksji. Przyznaje natomiast, że spotykał się z decydentami: – Robiąc wydarzenia z nimi, nie mogłem się nie spotykać. Ale nie z ministrami czy premierami. Z ludźmi pracującymi – tak. Poza Sakiewiczem, który czasem mi coś zlecał, nie znajdzie pani takiej osoby. Jak bym chciał podać jednego dobrego kolegę z poprzedniej ekipy [czyli PiS – red.], to bym nie potrafił. Za to z tej jestem w stanie podać mnóstwo. To nie był mój świat – mówi.

– Raz widziałem się z [posłem] Sobolewskim, może dwa. Na jakichś galach.

Latkowski wysłucha i pokaże

W marcu 2023 roku Jabłoński występuje w YouTube’owym podcaście Sylwestra Latkowskiego, nieco zapomnianego byłego dokumentalisty i redaktora naczelnego tygodnika “Wprost” w czasie tzw. afery podsłuchowej za rządów koalicji PO-PSL.

Wideo ma ponad tysiąc wyświetleń, niewiele nawet jak na stosunkowo mało popularny kanał. Mimo to komentarze są wyłączone. Tytuł filmu głosi, że „Sąd uniewinnił Janusza Jabłońskiego”. W opisie czytamy, że dwa miesiące przed emisją programu został “ostatecznie” uniewinniony od zarzutów. To nieprawda. Ale dzięki nagraniu osoby szukające Jabłońskiego w sieci trafiają dziś na informację, że był niewinny. Kto spytał o niego sądy i prokuraturę?

Film pojawia się na YouTube'ie w okresie, gdy firma Jabłońskiego ma poważne problemy wizerunkowe: niskie oceny w Google’u i serwisie GoWork oraz niechlubne miejsce na facebookowej grupie “Czarna lista agencji eventowych”. Powód? Notoryczne i wielomiesięczne zaleganie z zapłatą podwykonawcom. Jesienią 2023 Berm zostaje za to wyrzucona ze Stowarzyszenia Branży Eventowej. SBE powołała w tym celu komisję etyki.

– Pan Janusz nie chciał nawet się spotkać, chociaż dwukrotnie zapraszaliśmy go do złożenia wyjaśnień. Mówił, że nie ma czasu, bo „teraz najważniejsze są dla nas projekty i dobry wynik PiS w wyborach”. Dokładnie tak brzmiał przekaz maila – mówi nam prezeska SBE Żaneta Berus.

Część byłych pracowników i współpracowników Jabłońskiego, z którymi rozmawialiśmy, dochodzi swoich należności przed sądem. Sama Berus, która współpracowała z Berm przy tzw. misjach gospodarczych, które finansowało Ministerstwo Rozwoju, za nieopłacone faktury ostatecznie założyła przeciwko firmie Jabłońskiego cztery sądowe sprawy. W jednej z nich zapadł prawomocny wyrok z nakazem zapłaty.

Mateusz*, który przepracował w Berm kilka lat, wspomina, że niezapłacone faktury były tam codziennością. – Żartowaliśmy ze współpracownikami, że 20-30 proc. naszego czasu pracy to tłumaczenie się podwykonawcom z tego, gdzie są pieniądze i skąd tym razem opóźnienie w płatności.

„Dostałem mocno w łeb”

Dlaczego Berm, która przez ostatnich osiem lat polegała na stabilnych kontraktach rządowych i ze spółkami skarbu państwa, nie płaciła podwykonawcom?

Jabłoński przekonuje, że wygrane przetargi nie przyniosły mu dużych zysków, a Berm ledwo przędzie.

A to dlatego, że regularnie “stawiał się” władzy PiS, gdy ta proponowała mu działania niezgodne z prawem. Jako przykłady podaje rozwiązaną umowę z Orlenem i unieważniony przetarg dla Lasów Państwowych.

– Wszyscy myślą, że byłem poukładany z PiS-em, że duże kontrakty. Ale od środka to wygląda inaczej. Nie wiem, czy nie powinienem ogłosić upadłości, dostałem mocno w łeb. Z racji tego, co potrafię i jaką mam wiedzę, mógłbym robić tysiąc innych rzeczy. Ale muszę wyjść na prostą i te zaległości pozapłacać. Bardzo honorowo do tego podchodzę. Prościej się zaczyna teraz pracować dla mnie na rynku.

Jabłoński rozwija już skrzydła w nowej branży: AI. Od grudnia 2023 roku jego media społecznościowe pełne są wpisów o sztucznej inteligencji, a Berm chwali się szkoleniami z tej dziedziny, także dla państwowej NASK. W marcu Jabłoński występuje jako ekspert od AI na samorządowym kongresie w Lublinie, a początku kwietnia 2024 roku rejestruje w KRS nową spółkę: Event.AI. Niedawno z Google’a zniknęły oceny firmy Berm oraz możliwość oceniania firmy.

Janusz Jabłoński nie odpisał nam na maila z prośbą o autoryzację wypowiedzi. Otrzymaliśmy natomiast pismo, w którym pełnomocniczka Jabłońskiego – mec. Zuzanna Miąsko z kancelarii Dubois i wspólnicy – wyraża w jego imieniu „zaniepokojenie” planowaną publikacją. Apeluje o „ostrożność i rozwagę” oraz poucza o zasadach zawodu dziennikarza.

*Imiona byłych pracowników i pracownic Berm zmieniliśmy na ich prośbę.

Druga część śledztwa:

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze